niedziela, 5 września 2021
Śmiech przez łzy
niedziela, 13 czerwca 2021
Ginące rzemiosło
Leonard Rosadziński
WTPK - 2011
Artystyczna Oprawa Książki
O Leonardzie Rosadzińskim pisałam już odnosząc się do jego publikacji
zatytułowanych „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki”
oraz „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”, jednakże jest
to postać tak interesująca i wielowymiarowa, że poświęcę jej
jeszcze kilka zdań. Tym razem pretekstem będzie pierwsza część trylogii
miłośnika książek, tj. „Ginące rzemiosło. Śladami poznański introligatorów”, będąca skutkiem ubocznym pewnej autorskiej wystawy. Ale po kolei…
W
połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku Leonard Rosadziński połknął bakcyla
sztuki introligatorskiej i zaczął gromadzić literaturę fachową, uczyć
się trudnego rzemiosła ręcznej oprawy książek, a nawet urządził w domu
pracownię introligatorską. Zainteresowały go zabytkowe
maszyny i narzędzia
potrzebne do pracy, przystąpił więc do ich poszukiwania i
zakupów. Z czasem maszyn tych było więcej i więcej. Tym sposobem powstała
tzw. „Wystawa Rzemiosła Introligatorskiego i Artystycznej Oprawy
Książki” (otwarta w roku 2007), której pomysłodawcą, wykonawcą, kuratorem i
kustoszem był Leonard Rosadziński. Dopełnieniem zaś tej ekspozycji jest
niniejsza pozycja traktująca o „Ginącym rzemiośle” napisana przez
bibliofila, antykwariusza i introligatora-samouka,
który podążając kilkanaście lat „Śladami poznański introligatorów”
przelał na papier całą istotę i historię poznańskiego rzemiosła służącego
oprawie książek.
Poczynając od XVI wieku przeprowadził czytelników
przez burzliwe dzieje poznańskiego introligatorstwa, jego
organizacji – cechów, izb, spółdzielni i organu prasowego –
„Polskiej Gazety Introligatorskiej”. Opowiedział o trudnej drodze
adeptów zawodu od ucznia, przez czeladnika do mistrza,
do opanowania tajników sztuki „oprawczej”. Poruszył temat
współpracy i dzielenia się efektami swych działań podczas zjazdów,
wystaw, konkursów czy dnia patrona – św. Celestyna.
Ogólnopolskim Konkursom Introligatorskim „Na najpiękniej oprawioną książkę” poświęcił osobny rozdział.
Wędrujący czeladnicy introligatorscy
W pamiętnikarskiej części albumu autor podzielił się z czytelnikami
wspomnieniami ze spotkań z przedstawicielami prestiżowego zawodu lub
z ich potomkami. Następnie zaprezentował biogramy ponad dwudziestu
mistrzów poznańskiego introligatorstwa. Na zakończenie tomu umieścił
Indeksy i Spisy z adresami właścicieli zakładów, z listą
członków cechów i sekcji introligatorskich, z indeksem nazwisk oraz
bibliografią. W niezwykle wartościowych
przypisach skrupulatnie odnotował odniesienia do materiałów
źródłowych.
Leonard Rosadziński zawarł w swym tekście niespodziewanie
dużą ilość informacji, nadając im przystępną formę
gawędy zabarwionej emocjami wywołanymi przeżyciami związanymi z
obcowaniem z osobami nietuzinkowymi – pasjonatami o bogatych
doświadczeniach zawodowych i życiowych. Podkreślił wspólne elementy
życiorysów rzemieślników, a więc nauka zawodu i
praktykowanie u mistrza, uruchamianie własnego zakładu i
odbudowywanie warsztatu po wojennych zniszczeniach, szkolenie uczniów
oraz działalność społeczna i zawodowa.
Jak ustalił Leonard
Rosadziński poznańscy introligatorzy współpracowali z wiodącymi w
Wielkopolsce instytucjami kultury, jak Biblioteka Uniwersytecka,
Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Kórnicka, księgarniami, wydawnictwami
oraz instytucjami religijnymi. Większość mistrzów przekazywała swą wiedzę
własnym dzieciom, kształciła ich umiejętności, a później powierzała
warsztaty. Nierzadko, ten szlachetny zawód uprawiało kolejne pokolenie
starych mistrzów – ich wnuki. Zdarzały się również
firmy rodzinne (Lewandowscy, Bródki, Kaliszewscy), albo krewni
pracowali niezależnie od siebie. Interesujący jest wachlarz
zainteresowań, jakie przejawiali introligatorzy – obok tych bliskich
profesji, jak pisanie artykułów, a nawet książek czy paranie się
kaligrafią pojawiły się zgoła inne np. entomologia czy wioślarstwo.
Niezwykle interesujące akapity traktują o
wędrówkach czeladników w poprzednich wiekach, celem doskonalenia
swego rzemiosła. Materialnym dowodem owych „wyjazdów służbowych” jest
unikalna „Wander Buch” – „Książka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich. Poznań
31 VII 1854 – 8 V 1884”. Zawiera ona 806 wpisów czeladników odwiedzających Poznań w poszukiwaniu
pracy oraz 183 posiedzenia Stowarzyszenia Introligatorów. Naturalnie księga
– świadek dziejów – jest manuskryptem w przepięknej
artystycznej oprawie z ciemnobrązowej skóry cielęcej ze złotymi
dekoracjami.
piątek, 4 czerwca 2021
Z polskiego domu
Joanna Puchalska
MUZA 2021
Narodowa przeszłość
„Z polskiego domu” wywodzili się „Wybitni potomkowie ziemiańskich rodzin”, których niezwykłymi losami zajęła się Joanna Puchalska. Autorka,
historyk sztuki, poświęciła swe poprzednie prześwietne publikacje
historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ukazując je z perspektywy
biografii Polek i Polaków hołdujących maksymie „Noblesse oblige”. Wystarczy
wspomnieć takie tytuły, jak „Dziedziczki Soplicowa”, „Kresowi Sarmaci”, „Polki, które zadziwiły świat”, „Polki, które zmieniły wizerunek kobiety” czy „Wilczyce z Dzikich Pól”. Bohaterami swej ostatniej książki
uczyniła przedstawicieli rodów Sapiehów, Tarnowskich,
Romerów i Żurowskich, którym „wiatr historii rozproszył dziedzictwo pokoleń” (Maria Tarnowska). Dzięki doskonałemu wyborowi postaci, podporządkowanemu
tezie tomu, literatka opowiedziała czytelnikom heroiczne i zawikłane dzieje
naszej Ojczyzny, utrwalając je w polskiej pamięci zbiorowej.
Narodowa przeszłość, przedstawiona w rzeczonej publikacji, składała się z elementów wspólnych
dla większości ziemiańskich i arystokratycznych rodzin, które jako ofiarę na
ołtarzu miłości ojczyzny złożyły swoją młodość, szczęście, talenty czy
wreszcie życie. Opowieści pisarki przypomniały o
patriotycznej działalności czasu zaborów, o
popowstaniowych represjach, o wskrzeszeniu Polski z
historycznego niebytu, o odbudowie polskiej państwowości, o
heroicznych czynach w walce z okupantami, o
Pawiaku, Majdanku, Ravensbruck, Katyniu, o rozpaczliwej
emigracji lub odnajdywaniu się w
pojałtańskiej komunistycznej Polsce.
Polskie domy
Joanna Puchalska dogłębnie przeanalizowała rolę
polskich domów, z których pochodzili jej bohaterowie, w kształtowaniu
ich późniejszych dróg życiowych. Pochylając się nad przeszłością
herbowych rodzin, które wydały znakomitych potomków, przybliżyła ich
zasługi dla Rzeczypospolitej sięgając aż do wieków średnich.
Rozważając przesłanki godnych postaw życiowych przedstawicieli szlacheckich
rodów pisarka zwróciła uwagę na kluczowe znaczenie wpływu, jaki na duszach i
umysłach młodych wywierali ich rodzice. Zauważyła także inne
ważne osoby z otoczenia młodzieży, której późniejsze przekonania i
postępowania były od nich zależne, szczególnie, gdy zabrakło któregoś z
rodziców.
Jak dowiodła autorka, patriotyczna
atmosfera domu rodzinnego młodych ziemian i arystokratów oraz
staranne wykształcenie poszerzające horyzonty myślowe musiało
zaowocować społeczną działalnością, pełnieniem zaszczytnych funkcji czy
bohaterską walką o wolność ojczyzny. Moją uwagę przyciągnęły wrodzone
cechy charakteru i nabyte umiejętności, dzięki którym postaci
z książki Joanny Puchalskiej sprostały wyjątkowym zadaniom, jakie
stawiało przed nimi przeznaczenie. Dwudziestoparolatek (Sapieha) z
powodzeniem zarządzał kilkunastoma tysiącami hektarów majątku,
prawnik (Romer) służył w Legionach Piłsudskiego, piękna hrabina
(Tarnowska) pracowała jako agentka wywiadu, twórca Domowej Kroniki Dzikowskiej (Tarnowski) dwukrotnie pełnił funkcję
rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a młode małżeństwo (Żurowscy)
stworzyło firmę tkacką o światowej renomie.
czwartek, 6 maja 2021
Rowerem przez II RP
Niezwykła podróż po kraju
Naród z historią i z przyszłością
wtorek, 2 marca 2021
Profesor Weigl i karmiciele wszy
Tyfus czy dur plamisty?
Polak z wyboru
W publikacji zatytułowanej „Profesor Weigl i karmiciele wszy” pisarz zawarł zarówno biografię biologa, jak i opis funkcjonowania instytutu doświadczalnego, dochodzenia do odkryć naukowych oraz szczegóły produkcji szczepionki przeciw wirusowi duru plamistego. Losy konkretnych osób związanych z placówką umieścił w szerokim kontekście wojny, okupacji, konspiracji, prześladowań, pogromów i eksterminacji. Z drugiej strony ukazał postać Rudolfa Weigla w jej całej złożoności na tle bliskiego otoczenia. A zatem jako człowieka, mężczyznę, męża, ojca, pasjonata, badacza oraz polskiego patriotę (choć nie z więzów krwi, lecz z wyboru). Patriotyzm bohatera określiła jego wnuczka jako „wynikające z kręgosłupa moralnego poczucie lojalności wobec Polski”, a nie jako patriotyzm powstańczy z Polską na ustach. Autor wielokrotnie nawiązywał do wyznawanych przez uczonego wartości etycznych i przestrzeganych zasad moralnych, na jakich opierał się, podejmując trudne decyzje w okrutnych czasach wojennego koszmaru.niedziela, 31 stycznia 2021
Biała Dama w gorsecie mitów i legend
A. Falk, M. Potocka, M. Potocki
Rzecz o Teofili z Działyńskich
Postępowa białogłowa
poniedziałek, 14 grudnia 2020
Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór
Anna Mieszczanek
MUZA - 2020
Rzemiennym dyszlem przez dzieje
„Bo, jak to w Polsce… zawsze był jakiś dwór” stwierdziła Anna Mieszczanek
i przedstawiła czytelnikom historie ziemian zamieszkujących, jak na dotąd,
dwory i dworki. Nazwała ich „Przedwojenni” ponieważ wojna i tzw. reforma
rolna zmiotły z powierzchni ziemi większość dworów i ich właścicieli.
Autorka spełniała się zawodowo jako publicystka, psycholożka,
dziennikarka, działaczka antykomunistyczna, nabywając różnorodne
doświadczenia życiowe i poszerzając swe horyzonty myślowe. Dzięki czemu
uzyskała szeroki ogląd rzeczywistości uprawniający ją do wyrażania opinii
na tematy społeczne, np. skutki „dekretu o zabieraniu” właścicielom ich
majątków (1944 rok). Bliskie są mi stwierdzenia pisarki edukowanej w
PRL-owskiej szkole, gdzie mówiło się o pańszczyźnie i wyzysku chłopów, ale
nie słyszało się o wynagradzaniu pracowników folwarcznych za pomocą pensji
czy ordynarii. Gdzie przedstawiano klasę panów, obszarników w jak
najgorszym świetle, przypisując im rażące wady i uczynki, których nie
popełnili. Pomimo komunistycznej indoktrynacji wszechobecnej w środkach
przekazu i oczywiście w oświacie, Anna Mieszczanek dostrzegła w powojennej
Polsce miejsca pamiętające przedwojenne czasy – szlacheckie dwory, które
uratowały się z wojennej i okupacyjnej pożogi. Wydobywszy się „spod
propagandowej narracji PRL-u” rozpoczęła wędrówkę, co prawda już nie
rzemiennym dyszlem, od dworu do dworu, lecz przez dzieje ziemiaństwa,
poznając je z całym dobrodziejstwem… miejscowej społeczności. Owo
odkrywanie wspomagane było przez działania znakomitych postaci, dla
których ocalenie od zapomnienia wszystkiego, co zachowało się z naszego
dziedzictwa kulturowego, stanowiło istotną wartość. Jedni z nich pisali
przewodniki krajoznawcze czy naukowe opracowania, a inni upowszechniali tę
wiedzę tworząc drukowane i internetowe katalogi. Jedni kupowali zrujnowane
posiadłości i odbudowywali je, a drudzy reaktywowali szlacheckie
organizacje, nagrywali wywiady z byłymi już ziemianami lub kręcili filmy o
nich. Wszyscy oni, również autorka opowieści i zapewne wielu czytelników,
„doświadczają tamtego bólu… nie może przecież nie boleć wyrzucenie z
domu”. Złotymi zgłoskami zapisały się na kartach historii dworów takie
nazwiska, jak Napoleon Orda, Roman Aftanazy, Marek Kwiatkowski, Jerzy
Marek Minakowski, Maciej Rydel, Marcin K. Schirmer, Piotr Szymon Łoś.
czwartek, 19 listopada 2020
Andrzej Grzybowski. Polski historyzm współczesny
Maciej Loba
Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu - 2008
Polski historyzm współczesny
Polski historyzm współczesny przejawił się w wybitnej postaci Andrzeja
Grzybowskiego, który obdarowany licznymi talentami, nie zakopał ich, lecz
harmonijnie rozwijał. Spełniał się jako aktor, znawca koni i jeździec,
rysownik i kaligraf, projektant wnętrz, a nade wszystko architekt. Spektrum
przedsięwzięć i zadań, których z powodzeniem podejmował się, wywołuje mój
niekłamany podziw i budzi należny mu szacunek. Pod wpływem fascynacji
dzisiejszym człowiekiem renesansu Maciej Loba popełnił jego monografię w
albumowym wydaniu. Opatrzono ją pokaźną ilością materiałów graficznych –
archiwalnych i współczesnych fotografii i perfekcyjnych szkiców ilustratora.
Dużą przyjemność czerpią czytelnicy z oglądania rysunków artysty, zaprawionych
akwarelą, ujmujących dekoracyjne detale wykończenia, jak i całość budowli
widzianą z różnych stron świata. Już tylko te kompozycje mogłyby stanowić
podstawę do uznania artyzmu Andrzeja Grzybowskiego. Wizualizacje koncepcji
architekta urzekają pięknem, precyzyjną kreską oraz wykaligrafowanymi opisami,
nierzadko przyprawionymi szczyptą humoru, jak chociażby tekst „po prostu nie
zmieściły się na rysunku” albo „projekt przed-przed-wstępny”.
Witruwiańska triada i doktryna nieinterwencjonizmu
Osiągnięcia
i warsztat bohatera publikacji to nie jedyna warstwa opracowania historyka
sztuki. W drugiej, bardziej ogólnej, autor podał wykładnię zjawiska historyzmu
przejawiającego się w postaci tzw. neostylów (neoromanizm, neogotyk,
neorenesans, neobarok) oraz stylu eklektycznego. Celem tego wyjaśnienia było
osadzenia naszego twórcy w dziejach historyzmu w Polsce i na świecie. Maciej
Loba przeanalizował społeczno-polityczne uwarunkowania popytu na budowle
stylem odwołujące się do tradycji. Dla nowej architektury „rezydencjonalnej”
istotną rolę odgrywa wygląd, który „ma wyrażać stabilizację, manifestować
nieodwracalność zaszłych zmian, sugerować trwałość” klasy milenijnych
Wokulskich.
Bardzo interesująca część książki poświęcona została
specyfice dziejów polskiej architektury w okresie powojennym, gdy skala
zniszczeń wszelkich budowli (w tym zabytkowych) burzyła dotychczasowy porządek
(architektoniczny sic!). Potrzeba rychłej odbudowy kraju, także zabytków,
wywołała dyskusję o konieczności częściowej rezygnacji z założeń
konserwatorskiej doktryny nieinterwencjonizmu. W praktyce oznaczało to
sprzyjanie nadużywaniu metody rekonstrukcji nad restauracją obiektów
historycznych. W kończącym album podsumowaniu autor ustosunkował się do
kondycji i perspektyw tradycyjnej architektury w XXI wieku. Zwrócił uwagę na
konieczność nienaruszania zasad ponadczasowej witruwiańskiej triady
(trwałości, użyteczności i piękna), lecz dostosowywania ich do aktualnych
warunków.
W związku z powyższym bliżej zainteresowałam się tzw. Kartą
Wenecką ustalającą zasady ochrony i opieki nad zabytkami architektury. Dzięki
omawianej lekturze potrafię dostrzec różnice między konserwacją, restauracją a
rekonstrukcją zabytku, który winien posiadać wartości historyczne, artystyczne
i naukowe.
Docenić należy ogrom pracy, jaką wykonał Maciej Loba
przygotowując monografię nietuzinkowego artysty powołującego do życia wytwory
swej wyobraźni i talentów. O rzetelności i rozmiarach przeprowadzonej kwerendy
źródłowej świadczą przypisy zawierające nie tylko uzupełniające wyjaśnienia,
ale także obszerne przytoczenia z bogatych i interesujących materiałów
źródłowych. Natomiast sporządzona bibliografia obejmuje, poza wydawnictwami
zwartymi i ciągłymi, wykaz katalogów i źródeł z prywatnych archiwów oraz listę
stron internetowych.
niedziela, 15 listopada 2020
Migawki wspomnień
Mieczysław Pruszyński
Ostatnia książka, jak ostatnia walka
Wielce urozmaicona książka Mieczysława Pruszyńskiego, którą nazwał „Migawki wspomnień”, jest owocem równie, a może jeszcze bardziej, urozmaiconych dziewięćdziesięciu pięciu lat jego życia. Mieczysław Ursyn-Pruszyński z Pruszyna h. Rawicz urodzony w Wolicy Kierekieszyna (obecnie terytorium Ukrainy) przeżył dwie wojny światowe, kilka rewolucji, okupacji i wyzwoleń ojczyzny. Jego życiorys obfitował w spektakularne wydarzenia, nieoczekiwane zmiany miejsc, niecodzienne spotkania, nie dziwi więc forma wspomnień – na czternaście części książki złożyło się niemal dwieście rozdziałów. Każdy z nich poświęcony został konkretnemu zagadnieniu, opisanemu w niezwykle rzeczowej i wyrazistej formie. Oszczędny w słowach styl pisarski wspomnień przywodzi na myśl język wojskowych raportów czy wojennych meldunków, zupełnie pozbawiony sentymentalnych wypowiedzi i wyszukanych sformułowań. Prosty, klarowny sposób wysławiania się ułatwia lekturę „Migawek”, w przeciwieństwie do znacznej ilości nazwisk, miejsc, faktów, jakie dociekliwy czytelnik stara się przyswoić, aby móc swobodnie poruszać się w świecie doświadczeń Mieczysława Pruszyńskiego. Doświadczeniami tymi można by obdarzyć życiorysy kilku osób lub napisać scenariusz serialu dla wymagającego kina akcji.
Pod znakiem wojny i rewolucji
Pisarz w chronologicznym porządku odtworzył etapy swej podróży przez życie. Poczynając od wojennej ucieczki ze stron rodzinnych, przez edukację w Zakładzie ojców Jezuitów w Chyrowie, w Korpusie Kadetów we Lwowie do studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie na wydziale prawa i ekonomii (tamże doktoryzował się w 1939 roku). Następnie odbył służbę wojskową i pracował w centralnych instytucjach przemysłowych i handlowych. Okres II wojny światowej dla Mieczysława Pruszyńskiego nie skończył się na udziale w kampanii wrześniowej. Walczył m.in. w ramach Brygady Podhalańskiej na wielu frontach europejski i afrykańskich. Przystąpił do lotniczych szkoleń w Kanadzie i Anglii, by dołączyć do bojowego Dywizjonu 305. Powojenne losy to dla autora praca w państwowych przedsiębiorstwach, centralach, Ministerstwie Handlu Zagranicznego oraz pomnażanie swego majątku. Ostatnie ćwierćwiecze Mieczysław Pruszyński poświęcił promocji polskiej kultury, obejmując mecenatem młodych, zdolnych twórców i tworząc fundacje, finansując stypendia i udzielając dotacji na nagrody. Jednocześnie prowadził szeroko rozumianą działalność publicystyczną i pisarską.
środa, 11 listopada 2020
Dwór, pejzaż okaleczony
Joanna Sypuła-Gliwa
Nie oceniaj książki po okładce
Jakże myliłam się w mojej opinii. „Nie oceniaj książki po okładce” – wiem już na pewno!
Publikacja absolwentki Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie okazała się lekturą ze wszech miar niezwykłą, zarówno z uwagi na treść, jak i sposób jej prezentacji. W dalszej części skupię się na kilku aspektach, jakie uważam za wiodące dla ukształtowania mojej opinii o wartościowym tekście.