Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 marca 2019

Tahańcza Poniatowskich


Herb szlachecki Ciołek

Elżbieta Orman 





Polska Akademia Umiejętności 2009






 

Polska Akademia Umiejętności

     Nazwa „Polska Akademia Umiejętności” kojarzy się Polakom ze skupianiem intelektualnych elit wokół czystej nauki i rzetelną wiedzą uznającą ogólnoludzkie wartości. Pod auspicjami tej instytucji oraz przy wsparciu Fundacji Lanckorońskich powstała publikacja zatytułowana „Tahańcza Poniatowskich. Z dziejów szlachty na Ukrainie w XIX wieku” będąca owocem pracy P. Elżbiety Orman w jej drodze do uzyskania stopnia naukowego doktora historii. Tematyka książki zainteresowała mnie nie bez przyczyny: noszę nazwisko Poniatowska po mężu, którego dziadek pochodził z Mielnicy w woj. tarnopolskim, a babcia z Rożyszcz w woj. wołyńskim (obecnie na terytorium Ukrainy). W ramach depatriacji, w sierpniu 1945 roku, rodzinę Poniatowskich przesiedlono z Mielnicy w okolice Pasłęka koło Elbląga. 

Od Poniatowskich do Buturlinów

     „Tahańcza Poniatowskich” doskonale wpisała się w domenę zainteresowań doktor Elżbiety Orman, redaktorki Polskiego Słownika Biograficznego, jako niezwykle ważne studium naukowe oraz przyczynek do badań nad przeszłością polskiej szlachty. Na tle historii ziem ukraińskich badaczka przedstawiła losy arystokratycznego rodu Poniatowskich herbu Ciołek oraz rosyjskiej rodziny Buturlinów, związanych z leżącą na terenie prawobrzeżnej Ukrainy własnością ziemską o tatarskiej nazwie - Tahańcza. Dzieje kolejnych właścicieli posiadłości stały się osią narracji rozprawy krakowskiej historyczki. Zakres chronologiczny tego studium wybiega daleko poza ramy czasowe określone tytułami rozdziałów książki, co było uzasadnione koniecznością przedstawienia tytułowej rezydencji w szerokim kontekście historycznym. W podobny sposób autorka rozszerzyła geograficzny zasięg przedmiotu badań, nie ograniczając się do Ukrainy, lecz sięgając do Polski, Włoch, Francji.

Pułkownik "bywszych" wojsk polskich - Józef Ciołek Poniatowski
Pułkownik "bywszych" wojsk polskich - Józef Ciołek Poniatowski
Pułkownik Józef Poniatowski - właściciel Tahańczy
Pułkownik Józef Poniatowski - właściciel Tahańczy




 

 

 

 

 


 

czwartek, 7 lutego 2019

Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich

Pacółtowo fot. palacpacoltowo.pl Małgorzata Jackiewicz-Garniec, Mirosław Garniec


STUDIO ARTA 2000












 

Dobra utracone czy ocalone

     „Dobra utracone czy ocalone” – zadaje pytanie autorka tekstów publikacji zatytułowanej „Pałace i Dwory dawnych Prus Wschodnich” – Małgorzata Jackiewicz-Garniec, której mąż Mirosław Garniec zajął się graficzną stroną książki, wykonując fotografie, plany, mapy, rzuty, itp. W pięknie wydanym albumie, absolwenci Wydziału Sztuk Pięknych, zaprezentowali kilkaset obiektów cudem ocalonych z pożogi wojennej i powojennej dyktatury proletariatu. Niestety, o innych reprezentacyjnych budowlach, autorka mogła napisać „Pałac nie uległ zniszczeniu w czasie II wojny. Przez jakiś czas stacjonowały w nim wojska Armii Czerwonej. Cenne wyposażenie pałacu w większości rozszabrowano, dużą część zniszczono”. Większość pałaców i dworów pruskich, za przyczyną działań wojennych i zaniedbań po zakończenie wojny popadła w ruinę i została bezpowrotnie utracona.

Na grzbiecie szlachetnego konia...

     Dzięki lekturze „Wprowadzenia" czytelnicy mieli możliwość zapoznania się z nieznanymi zagadnieniami zabytków architektury znajdujących się na terenie południowej części Prus Wschodnich. Na szczególną uwagę zasługuje tekst autorki, dokładnie wyjaśniający, jakie kwestie i dlaczego, poruszono w dalszych częściach publikacji. W pierwszej kolejności znajdujemy tam rzeczowe wyjaśnienie terminu użytego w tytule – Prusy Wschodnie. Dalej, historyk sztuki, zdefiniowała pojęcia kompozycji przestrzennej założeń pałacowo- i dworkowo-parkowych pozwalające czytelnikom wyodrębnić, z całości założenia, pałac, dwór, park, folwark, czworaki. Na kilku stronach podjęła się bardzo skrótowego przedstawienia dziejów budownictwa rezydencjonalnego z uwzględnieniem cezury lat 1945/6, gdy majątki ziemskie rozparcelowano, a odebrane właścicielom siedziby szlacheckie upaństwowiono. Dwudzielną strukturę tomu: album i katalog, uzasadnioną w słowie odautorskim, wzbogacono mapą regionu z zaznaczonymi obiektami architektury pruskiej.
     W rozdziale pt. „Trochę historii” interesująco wybrzmiały wypowiedzi dawnych właścicielek latyfundiów: o historii Prus ingerującej w dzieje rodziny Dönhoff oraz wspomnienia z podróży do stron ojczystych rodu Eulenburgów. Ze zrozumieniem przeczytałam słowa hrabiny Dönhoff: „Kto kiedykolwiek na grzbiecie szlachetnego konia galopował po jesiennych ścierniskach… ten nigdy nie nazwie innej krainy swą ojczyzną jak tylko Prusy Wschodnie”. Tymczasem doktor Kamila Wróblewska, muzealnik i kustosz, jak nikt inny, przybliżyła nam przypadki walki „zabytkowych ochroniarzy” pruskich posiadłości, z realiami powojennej Polski Ludowej.

Trutnowo fot commons.wikimedia.org
Trutnowo fot commons.wikimedia.org
Upałty Małe fot Ostpreussen.net
Upałty Małe fot Ostpreussen.net


sobota, 2 lutego 2019

Wybitni polscy odkrywcy i podróżnicy

Cattleya warszewiczii Maria i Przemysław Pilichowie   


MUZA 2018








Autorzy i Redaktorzy


     Maria i Przemysław Pilichowie realizując swoje pasje stali się przewodnikami i działaczami turystycznymi, pilotami wycieczek oraz piszącymi i wykładającymi na tematy krajoznawczo – turystyczne, historii sztuki i kultury. Ostatnio wydaną publikację poświęcili „Wybitnym polskim odkrywcom i podróżnikom”, przybliżając czytelnikom postaci niemal trzydziestu Polek i Polaków wędrujących po całym świecie. W wyborze bohaterów książki autorom pomagały Redaktorki Wydawnictwa. Biograficzne teksty urozmaicono opisami intrygujących epizodów, które przydarzyły się prezentowanym postaciom, a wydarzenia i ich okoliczności zilustrowano kilkuset fotografiami pochodzącymi z archiwów muzealnych i bibliotecznych oraz ze zbiorów prywatnych.

Znani i zapomniani, kobiety i mężczyźni

     Podróżnikami uhonorowanymi miejscem w zbiorze są osoby dziś znane, jak i zupełnie zapomniane, zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Tym ostatnim, w ubiegłych wiekach, nie było łatwo przecierać podróżniczych szlaków – w przenośni i w rzeczywistości. Hrabina Ewa Dzieduszycka obdarzona niezwykłą determinacją w realizacji zamierzeń i łamaniu stereotypów, jako jedna z pierwszych kobiet w Polsce, jeździła rowerem i na nartach oraz napisała książkę o swych podróżach. Teresa Remiszewska-Damsz, samotna żeglarka przez Atlantyk, pokonała niesprzyjające wiatry, groźny ocean, własne słabości, a nawet bezduszną, zawodną technikę – domenę mężczyzn.
Autorzy opowiedzieli o powszechnie znanym w Polsce Arkadym Fiedlerze, poliglocie i drukarzu, eksplorującym cały świat, twórcy wielu porywających książek podróżniczych (i nie tylko). Ostatnio zekranizowano jego wojenną, reporterską opowieść o Dywizjonie 303. Obok szeroko docenianego piszącego podróżnika, w publikacji pp. Pilichów, mój podziw wzbudziła osoba „łowcy orchideiJózefa Warszewicza – botanika i ogrodnika, którego pasją okazały się badania storczyków. Być może nazwana jego imieniem Cattleya warscewiczii pojawiła się w filmie pt. „Colombiana” w postaci „zabójczo pięknych” kwiatów zemsty rysowanych przez bohaterkę (o imieniu Cataleya – sic!).

Bronisław Piłsudski - fot. ninateka.pl
Bronisław Piłsudski - fot. ninateka.pl
Ferdynand Antoni Ossendowski - fot. nac.gov.pl
Ferdynand Antoni Ossendowski - fot. nac.gov.pl








 

 

 

wtorek, 22 stycznia 2019

Dwór polski w starej fotografii

Ludzisko Zofia Lewicka-Depta,

 Joanna Kułakowska-Lis



BOSZ 2014


 

 

 

 

Świat, którego już nie ma

     „Dom mieszkalny niewielki… na ścianach kilkanaście obrazów, w szafie kilkaset dobrych książek. Czegóż więcej potrzeba. Doli i chleba!” – autorki glosów zacytowały poetę – Władysława  Syrokomlę. Zofia Lewicka-Depta i Joanna Kułakowska-Lis, absolwentki filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, bardzo świadomie, z bogatych archiwów: Narodowego Archiwum Cyfrowego oraz Archiwum Państwowego, wybrały stare fotografie polskich dworów. Na chwilkę przypomniały czytelnikom świat, którego już nie ma, chociaż niektóre budowle przedstawione w albumie cudem jakimś zachowały się. W owych ostańcach mieszczą się dziś muzea, urzędy publiczne, ośrodki konferencyjne a nawet hotele. Część zabytków wyrokami losu znalazła się w rękach prywatnych (często spadkobierców ostatnich właścicieli). W niedługich objaśnieniach do zdjęć historyczki przekazały garść interesujących informacji o dworach. Skupiły się na fundatorach, właścicielach oraz gościach, chętnie witanych w staropolskich siedzibach szlacheckich. Przybyszami bywali znani, wtedy i dziś, wybitni ludzie kultury, nauki, sztuki, polityki. Wśród nich pierwsze miejsce zajmował Marszałek Józef Piłsudski, bawiący w Moszczanicy czy Pikieliszkach (ob. Litwa).
     Autorki albumu dokonując selekcji dworów prezentowanych na zdjęciach pokazały miejsca narodzin wybitnych Polaków – Mereczowszczyznę (ob. Białoruś) Tadeusza Kościuszki, Będomin Józefa Wybickiego, Sycynę Jana Kochanowskiego, oraz domy rodzinne, gdzie wielcy Polacy spędzali dzieciństwo Nienadowa Aleksandra Fredry, Romanów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Ludźmierz Włodzimierza i Kazimierza Tetmajerów.

Pikieliszki 1931
Pikieliszki 1931
Moszczanica 1934
Moszczanica 1934

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mikrokosmos szlacheckiego życia

     Specjalnym sentymentem darzę kilka polskich dworów, których wizerunki znalazły się w publikacji wydawnictwa BOSZ. Czombrów (ob. Białoruś) położony w okolicach jeziora Świteź, stał się pierwowzorem mickiewiczowskiego Soplicowa.  Z Czombrowem Mickiewicz miał powiązania rodzinne. Medyka Pawlikowskich, zwana medyckim Wersalem, mieściła imponujące, bezcenne dzieła sztuki, księgozbiory (w bibliotece w baszcie), kolekcje pieczęci, numizmatów, atlasów. Przyjmując w swych gościnnych wnętrzach pierwszych obywateli Rzeczypospolitej, stała się uznaną ostoją polskości. Zaś klasycystyczny (po przebudowie) dwór w Modlnicy stanowi według mnie kwintesencję fenomenu polskiego dworu szlacheckiego, wysławianego przez artystów pióra i pędzla. Za przyczyną staropolskiej gościnności przeistoczył się w ośrodek życia kulturalnego i artystycznego, czego ślady znaleźć można w galeriach i bibliotekach.

Medyka 1937
Medyka 1937
Czombrów 1931
Czombrów 1931


 

 

 

 

 

 

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Podróżniczka

Ewa Dzieduszycka - fot. http://krakowianie1939-56.mhk.pl/

Ewa Dzieduszycka 

 


Wydawnictwo Literackie 2018







 

 

 

 

 

Nie znam większego szczęścia niż wpatrywanie się w arcydzieła

     „Nie znam większego szczęścia niż wpatrywanie się w arcydzieła” oznajmiła Ewa z Koziebrodzkich  Dzieduszycka, porównując tę radość jedynie do euforii  ogarniającej alpinistę po zdobyciu szczytu, z którego roztacza się wyjątkowy widok. Dane jej było doświadczać obydwu tych uczuć eksplorując liczne kraje w Europie, Azji, Afryce z ich muzeami, galeriami, zabytkami, górami, lasami, pustyniami, morzami…
Fascynująca autorka wspomnień była postacią nietuzinkową pod wieloma względami. Wystarczy odnotować jej pionierskie jazdy na rowerze i nartach. Jej swoistym hobby było zażywanie kąpieli we wszelkich akwenach napotykanych na drodze swych wypraw. Spełniając swe nietypowe zachcianki poleciła zbudować „leśną chatkę” służącą za schronisko w jej eskapadach w okolice. Jako czynna uczestniczka polowań, jedno z nich niemal przypłaciła życiem doświadczając śmierci klinicznej.

Ewa Dzieduszycka - początek XX wieku
Ewa Dzieduszycka - początek XX w.
Ewa Dzieduszycka - koniec lat 50. XX wieku
Ewa Dzieduszycka - koniec lat 50. XX w.
Ewa Dzieduszycka - początek. XX wieku
Ewa Dzieduszycka - początek. XX w.


Fotografie, biogramy, przypisy

     Ewa Dzieduszycka była kobietą aktywną, wyzwoloną, wyprzedzającą ludzi sobie współczesnych, chociaż wychowana była w surowej dyscyplinie z poszanowaniem wszelkich zasad życia młodej arystokratki. Dobrze się stało, że pod koniec życia postanowiła spisać swe bogate wspomnienia, a pół wieku później jej potomkinie – Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska i Dominika Dzieduszycka-Sigsworth – zdecydowały opublikować opowieści Babci. Wnuczka i prawnuczka Ewy Dzieduszyckiej opracowały rękopis wspomnień uzupełniając go fotografiami doskonale wpisującymi się w tekst bohaterki, a pochodzącymi z archiwów rodzinnych, muzealnych oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego. Przedstawiają one typowe zdjęcia z albumów tworzonych przez kolejne pokolenia ziemian, jak również kopie dokumentów, czy wizerunki odwiedzanych przez Podróżniczkę miejsc. Redaktorki w interesujący sposób wzbogaciły treść książki przytaczając fragmenty opracowań innych autorów, np. Walerego Eljasza, Romana Aftanazego, czy wyjątki z Polskiego Słownika Biograficznego lub dzienników Myszki Bochdan.
     Niekłamane wyrazy uznania kieruję do Pań: Małgorzaty i Dominiki Dzieduszyckich za rzetelne i skrupulatne przygotowanie przypisów, dodatkowo wyjaśniających zagadnienia poruszane w tekście, np. skomplikowane koligacje Dzieduszyckich, pojawiające się postaci, miejsca, fakty.

Ewa Dzieduszycka - połowa XX wieku
Ewa Dzieduszycka - połowa XX w.
Fragment rękopisu wspomnień
Fragment rękopisu wspomnień


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

poniedziałek, 28 maja 2018

Piękne Polki

Felicja Boberska z Wasilewskich Ewa i Bogumił Liszewscy


Replika 2017









CzytamPoPolsku, tak jak Autorzy

     „Polskie bohaterki”, „Dzielne Polki”, „Piękne Polki” to tytuły trzech publikacji państwa Liszewskich, doskonale oddające obszar zainteresowań autorów – pasjonatów historii Polski. Pod ich życiową misją „budzenie patriotyzmu wśród Polaków” podpisałam się tworząc patriotycznego bloga o znaczącej nazwie i miejscu w wirtualnej przestrzeni CzytamPoPolsku.pl.
Tytułowe Piękne Polki założyły Stowarzyszenie im. Klaudyny Potockiej, którego działalność oscylowała wokół faktycznej stolicy kulturalnej Galicji” – Lwowa. Członkinie Stowarzyszenia były w większości „Dziewczynami z białego dworu”, które starano się wyposażyć w gruntowne wykształcenie, najpierw domowe, a następnie kontynuowane w żeńskich pensjach, np. u pani Felicji Wasilewskiej we Lwowie.
Treść „Opowieści o lwowskich klaudynkach” wzbogacono o reprodukcje interesujących obrazów Aleksego Matczaka i Joanny Semli oraz o fotografie znakomicie dopełniające tekst książki. Dołączono interesującą Bibliografię i dokładny Indeks osób. Niestety, książka wydrukowana na kredowym papierze rozpadła się na pojedyncze kartki już po przeczytaniu przeze mnie kilkunastu stron.

Dziewczyna z białego dworu - Aleksy Matczak
Dziewczyna z białego dworu - Aleksy Matczak

To jest moja Matka, ta Ojczyzna!

     Autorzy z pietyzmem przedstawili historyczny kontekst, w jakim doszło do zawiązania rzeczonej organizacji, a także skupili się na wyjaśnieniu na czym polegał fenomen domów polskich w czasach zaborów. W tradycyjnych domach rodzinnych „Dzieci uczono postawy odrzucającej niewolę oraz dumy z bycia Polakiem”. Starsze pokolenia zapoznawały młodzież z ojczystą literaturą, historią, muzyką, malarstwem, geografią. Starsi przekazywali młodszym narodowe tradycje, język ojczysty, obyczaje, religię. Np. sprawowano podniosły obrzęd, znany pod nazwą chrzest husarski, gdy chrzczone niemowlę układano na skrzyżowanych szablach, ponieważ „dziecię szabli z nią żyć i umierać musi”. W domach rodzinnych wpajano dzieciom demokratyczne zasady współżycia społecznego. „Ojczyznę traktowano jako matkę wszystkich zamieszkujących ją obywateli, bez względu na narodowość czy wyznawaną religię”. Może dlatego niezwykle często cudzoziemcy osiedlający się w Rzeczypospolitej ulegali pełnej polonizacji, biorąc sobie do serca słowa poety „Naród, to jedna wielka rodzina. Ojczyzna to wspólna matka, a także jakby wspólny dom”.
Na porządku dziennym w społeczeństwie polskim było funkcjonowanie otwartych salonów literackich, artystycznych, gdzie podczas nieformalnych spotkań z udziałem znanych literatów, malarzy, muzyków, odbywały się „gorące dyskusje na temat losów Ojczyzny”.

czwartek, 10 maja 2018

Marszałek Ziuk i jego Pierwsi Niepodlegli

Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów z okresu Powstania ListopadowegoPiotr Wdowiak

 

2017









 

 

 

 

 

Litwo,Ojczyzno moja...

     Piotr Wdowiak, na stu stronicach książki będącej komentarzem wystawy pod przewrotnym tytułem „Czerwonym tramwajem do przystanku Niepodległość”, zmieścił wiele wątków życia Józefa Piłsudskiego. Tytuł wystawy jest parafrazą rzekomej wypowiedzi Marszałka „Towarzysze, jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku «Niepodległość», ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdźmy na Pan" (autorstwa Adolfa Nowaczyńskiego?). Autor książki, filolog z wykształcenia, zręcznie posłużył się terminem „przystanku” dla nazwania rozdziałów publikacji i etapów życia Naczelnika Państwa, który mijał przystanki Wilno, Łódź, Galicja, niezależna Litwa i wolna Rzeczpospolita, w której został na zawsze.
Napisana ze swadą opowieść o życiu Marszałka wzbogacona została o dzieje Jego żmudzkich przodków pochodzących z rodów Piłsudzkich, Butlerów, Billewiczów. Członkowie owych familii chlubnie zapisali się w historii Rzeczypospolitej i stali się wzorami godnymi naśladowania dla przedstawicieli młodszych pokoleń. Autor zwrócił uwagę czytelników na rolę patriotycznej atmosfery panującej w rodzinie Ziuka, podtrzymującej pamięć niedawnych przegranych powstań narodowych. Były to tragiczne wspomnienia. Krewni późniejszego Pierwszego Legionisty tracili za przyczyną caratu szlachectwa, stanowiska, majątki, a nawet nazwisko Piłsudzki, zruszczone do formy Piłsudski. 

Rodzina Ziuka

     Piotr Wdowiak zawarł w swej publikacji, obok warstwy dotyczącej epokowych wydarzeń z udziałem Józefa Piłsudskiego, prywatną, rodzinną stronę Jego życia. O ile w podobnych opracowaniach można znaleźć obszerne opisy losów żon (Maria i Aleksandra) i córek (Wanda i Jadwiga) Marszałka, o tyle rzadziej czytelnik może przeczytać o faktach z życia licznego rodzeństwa Ziuka, od najbliższej Mu siostry Zofii Kadenacowej (Zuli) po wybitnego brata Bronisława. Z tym ostatnim, w procesie o udział w zamachu na cara, skazani zostali na wieloletnie wyroki zesłania – Bronisław 15 lat na wyspie Sachalin, Józef na 5 lat na Syberii.

Imieniny Marszałka w gronie najbliższej rodziny w Wilnie
Imieniny Marszałka w gronie najbliższej rodziny w Wilnie

środa, 17 stycznia 2018

Ziemiańskie święta i zabawy

Ślub P.Sobańskiej i M.Reya - fot. http://www.rp.pl/ Tomasz Adam Pruszak 


PWN 2012








 

 

 

Edytorski rarytas

     Tomasz Adam Pruszak uzupełnił tom „O ziemiańskim świętowaniu. Tradycje świąt Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy” pracą naukową zatytułowaną „Ziemiańskie święta i zabawy. Tradycje karnawałowe, ślubne, dożynkowe i inne”. Tekst książki opatrzył skrupulatnymi przypisami, obszerną bibliografią, indeksami nazwisk i nazw geograficznych. Wszystkie tezy autora poparte zostały licznymi cytatami z materiałów źródłowych i uprzednią kwerendą naukową w archiwach i bibliotekach. Na źródła drukowane złożyły się m.in. pamiętniki, wspomnienia, dzienniki, artykuły prasowe, opracowania naukowe i popularnonaukowe. Równie atrakcyjną warstwą publikacji są zawarte w niej materiały graficzne. Oprócz fotografii uwieczniających obchody świąt kościelnych, świeckich czy rodzinnych, których wyboru dokonała Barbara Chmielarska-Łoś, na kartach opracowania można znaleźć reprodukcje, ryciny, rysunki, kopie dokumentów. Wszystkie te elementy graficzne, doskonale wpisujące się w treść opracowania naukowego, opatrzone zostały informacją o ich źródle. Reasumując, publikacja Państwowego Wydawnictwa Naukowego od strony edytorskiej jawi się wyśmienicie.

Polowanie w dobrach ks. Romana Sanguszki
Polowanie w dobrach ks. Romana Sanguszki
Ślub ks. Adama Czartoryskiego z Jadwigą Stadnicką
Ślub ks. Adama Czartoryskiego z Jadwigą Stadnicką

 

 

 

 





 

 

 

 

czwartek, 16 listopada 2017

Radziejowickie Theatrum. Dzieje Rezydencji

Popiersie Józefa Chełmońskiego w parku w Radziejowicach 

Maria Barbasiewicz  


Dom Pracy Twórczej w Radziejowicach 2016






 

Teatr mój widzę ogromny

     Do Radziejowickiego Theatrum zaprosiła nas polska historyczka, varsavianistka, autorka przewodników z serii "Tradycja Mazowsza" – Maria Barbasiewicz. Oryginalną przedmową (Libretto) opatrzył publikację dyrektor Domu Pracy Twórczej – Bogumił Mrówczyński. W podobnym tonie utrzymany jest wstęp autorki zawierający m.in. bardzo celne porównanie odtwarzania dziejów do „oświetlania reflektorem pojedynczych elementów na zaciemnionej scenie teatralnej”. Teatralnych odniesień w książce jest więcej. Kurtyna poszła w górę, przedstawienie czas zacząć!
     Opisanie przeszłości  okazałej rezydencji radziejowickiej rozpoczyna się siedemset lat temu w XIV wieku. Przez kilka stuleci właścicielami Radziejowic był ród Radziejowskich herbu Junosza, wśród których na uwagą zasługują: Mikołaj, Stanisław, Hieronim  i Michał. W latach osiemdziesiątych wieku XVIII dobra te przeszły w ręce familii Krasińskich, pieczętujących się herbem Ślepowron, z których wymienić należy Kazimierza, Józefa Wawrzyńca, Adama, Józefa i Edwarda – ostatniego pana na Radziejowicach.

Renesans, barok, klasycyzm

     Maria Barbasiewicz z dużym znajomością rzeczy przedstawiła losy radziejowickiej posiadłości, na której wyraźne piętno odcisnęły kolejne epoki ze swymi stylami architektonicznymi: renesans, barok, klasycyzm. Autorka dostarczyła dokładnej charakterystyki pałacu posiłkując się korespondencją i wydawnictwami z epoki. Z dużą dozą wyobraźni przestrzennej zobrazowała zewnętrzny wygląd  budowli, jak i jej wnętrza. Dzięki rzeczowym plastycznym opisom stało się dla nas czytelne założenie pałacowo-parkowe, zmieniające się na przestrzeni wieków. Spacerując po kilkuhektarowym otoczeniu pałacu czytelnik może ożywić w pamięci, jak wyglądały i działały radziejowickie dobra.
     Obecny wygląd Pałacu w Radziejowicach zawdzięczamy Józefowi Wawrzyńcowi Krasińskiemu, który zlecił nadwornemu architektowi króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, Jakubowi Kubickiemu, przebudowę posiadłości radziejowickiej w duchu klasycystycznym oraz rewitalizację „Zameczku” w formie pseudogotyckiej. Zmianie na styl angielski uległa koncepcja pałacowego parku, jednocześnie zabudowania towarzyszące pałacowi przeobrażono pod względem przeznaczenia i formy. 

Pałac Radziejowice - elewacja frontowa
Pałac Radziejowice - elewacja frontowa
Pałac Radziejowice - elewacja ogrodowa
Pałac Radziejowice - elewacja ogrodowa


poniedziałek, 30 października 2017

Portret Klementyny

Portyk Pałacu w Małej WsiMagdalena Jastrzębska


LTW 2017









Bo to się zwykle tak zaczyna

     Esej historyczny autorstwa Mariana Brandysa zatytułowany „Kozietulski i inni” przybliżył postać bohaterskiego szwoleżera spod Somosierry Jana Leona Kozietulskiego, zapamiętaną przeze mnie z lat szkolnych. Jan Kozietulski miał piękną siostrę Klementynę, która stała się natchnieniem dla wiedeńskiego artysty Józefa Grassiego. Portret młodej damy namalowany przez niego w 1804 roku zobaczyła w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, ponad dwieście lat później, utalentowana biografka wybitnych przedstawicielek płci pięknej – Magdalena Jastrzębska. I tak to się wszystko zaczęło!
     Nie chcąc psuć zabawy przyszłym czytelnikom „Portretu Klementyny” nie będę komentować opowieści autorki o zawiłych losach bohaterki biografii, lecz skupię się na tych aspektach, które w mojej ocenie najbardziej zasługują na wyróżnienie.
     Doskonała pod względem edytorskim publikacja wydawnictwa LTW „Portret Klementyny” dopełniona została skrupulatnie opracowaną Bibliografią z podziałem na rodzaj materiałów, liczącą ponad sto pięćdziesiąt pozycji. Imponujący jest również zbiór reprodukcji uzupełniających tekst, opatrzony informacjami o pochodzeniu ilustracji (jest ich niemal sto trzydzieści).

I piasek Mazowsza...

     Polska arystokratka uwieczniona na klasycystycznym obrazie upraszała się o bliższe zainteresowanie. Jej wybór padł na znaną pisarkę, autorkę poczytnych opowieści o pięknych nieznajomych damach. Nieznajoma z płótna austriackiego malarza okazała się być „Panią na Małej Wsi”, mazowieckim majątku położonym nieopodal stolicy Polski. Ochrzczono ją imieniem Klementyna. Magdalena Jastrzębska zaintrygowana jej postacią sięgnęła do bogatych źródeł archiwalnych, aby poznać losy swej przyszłej bohaterki na tle barwnej epoki, w której żyła. „Śladami Klementyny” podążyła do urokliwej Małej Wsi, Belska, Skierniewic, Kompiny, Mogielnicy. Wszystkie te miejscowości noszą do dziś przejawy działań pani Klementyny p.v. Walickiej s.v. Wichlińskiej. Zaspokojona, choć częściowo, ciekawość badaczki przyniosła korzyść w postaci rzeczonej książki. Co można w niej znaleźć? Obok oczywistego w tego typu publikacjach opisania bogatych w przeżycia losów bohaterki, znajdujemy obraz wieku XIX z jego wielkimi wydarzeniami dotykającymi zgnębionej zaborami Rzeczypospolitej. A więc, zwycięstwa i klęski Napoleona, efemeryczny byt Księstwa Warszawskiego, wybuchy i upadki Narodowych Powstań. Rozległa wiedza przedmiotowa pozwoliła autorce na ukazanie bohaterów w szerokim kontekście historycznym.

Pałac w Małej Wsi - 2017
Pałac w Małej Wsi - 2017

wtorek, 22 sierpnia 2017

Kobiety na Kresach

Marcelina Darowska - http://rekolekcje-dla-kobiet.plRed nauk. Adriana Dawid i Joanna Lusek



Wydawnictwo DiG 2016












 Kobiety w tyglu narodów, kultur, religii

     W Muzeum Górnośląskim w Bytomiu miała miejsce Międzynarodowa Konferencja Kresowa „Kobieta na Kresach. Znane i nieznane – inicjatorki życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego”. Przegląd tez konferencji zebrano w monografii naukowej zatytułowanej „Kobiety na Kresach na przełomie XIX i XX wieku”. Przesłaniem publikacji było scharakteryzowanie wielostronnej działalności kobiet i ich niebagatelnego wpływu na rozwój Kresów Wschodnich na przełomie wieków. Wybrane do badań czas i miejsce „akcji” stanowiły wyjątkowo burzliwy okresu w dziejach ziem zwanych tyglem narodów, kultur, religii, a położonych na rubieżach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Rzeczone kobiety  żyły i realizowały się w ekstremalnych warunkach społecznych i dziejowych. Emancypacja z równouprawnieniem, dostępem do nauki i miejsc pracy, niezależnością finansową stanowiły jeszcze melodię przyszłości. Mimo tego Kresowianki, z urodzenia lub z wyboru, przedłużały trwanie tożsamości narodowej Polaków i dokładały wszelkich starań do kultywowania kluczowych wartości, zawartych w dewizie „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”.

Kobiety w kręgu nauki, oświaty, kultury, wojny

     We wspomnianej publikacji skupiono się nad niektórymi obszarami aktywności Polek, które opisano w trzech częściach książki. Praca społeczna i oświatowa oraz wychowanie patriotyczne zajmowały uwagę Marii Karpowiczowej, Marii Opieńskiej, Marceliny Darowskiej i innych pań kresowych. Zakładały one zrzeszenia ochrony kobiet i placówki oświatowe przyczyniając się do podniesienia poziomu życia i świadomości najsłabszych członków polskiego społeczeństwa. W kręgach nauki, kultury, sztuki, a także w służbie „małych ojczyzn” pozostawały Karolina Lanckorońska, Łucja Charewiczowa, Helena Romer-Ochenkowska czy Erazma Kopaczyńska-Janowicz. Z trudem przebijały się z realizowaniem swych pasji: medycyny, teatru, śpiewu, publicystyki, historii, angażując się w poczynania zwyczajowo zarezerwowane dla mężczyzn. Najbardziej tragiczne losy i wymagające okoliczności stały się udziałem kobiet podczas zawieruch wojennych, zesłań, okupacji, pobytów w obozach i gettach. Wojna to nie jest dobry czas dla kobiet. Z bolszewickimi i hitlerowskimi barbarzyńcami zmagały się Stanisława Runiewicz, Zofia Romanowiczówna, Halina Maria Jankowska, Ewa Felińska. 

Karolina Lanckorońska - http://fundacjalanckoronskich.org
Karolina Lanckorońska - http://fundacjalanckoronskich.org
Zofia Romanowiczówna - http://www.cracovia-leopolis.pl/
Zofia Romanowiczówna - http://www.cracovia-leopolis.pl/


















wtorek, 8 sierpnia 2017

Rok polski – obyczaj i wiara

Kapliczka przydrożna - Elżbieta Hałasa - http://ias24.euZofia Kossak 


PAX 2017














Emigracja, nostalgia, pióro

     „Gdy piórem kieruje tęsknota” powstałe dzieło „jest wyrazem uczuć człowieka oddalonego od swojego kraju”. Zofia Kossak, oderwana od ojczyzny na kilkanaście lat, przelała swą nostalgię na papier, ku radości rzesz czytelników. Na emigracji na angielskiej farmie „pamięć domu opuszczonego przed laty” podyktowała pisarce przepiękny tekst o tytule „Rok polski – obyczaj i wiara”. Nieczęsto zdarza się tak doskonała zgodność tytułu i treści książki. „Obyczaj i wiara”, w tym swoistym kalendarzu poetyckim, stanowią „połączenie pogańszczyzny słowiańskiej z liturgią Kościoła”. Chronologiczna konstrukcja utworu pozwala doświadczać wpływu przemijania czasu na przyrodę i ludzi. Refleksje o kolejnych miesiącach autorka rozpoczynała przybliżaniem etymologii ich nazw. I tak, styczeń znalazł się na styku starego i nowego roku, luty sprowadzał lute mrozy, a marzec pozbywał się niechcianej Marzanny. 

Wiara, Nadzieja, Miłość

     Pisarka dogłębnie przebadała obrzędy religijne towarzyszące obchodom najważniejszych świąt kościelnych, a więc Wielkanocy, Bożego Narodzenia, Trzech Króli, Zielonych Świątek, Bożego Ciała. Jednocześnie przypomniała obecne jeszcze na wsiach obyczaje przedchrześcijańskie, ponieważ z czasem „Kościół ochrzcił te obrzędy”; Noc Kupały stała się Nocą Świętojańska, Dziady Dniem Zadusznym, a starożytne malowane jaja pojawiły się w wielkanocnej święconce. Religijność autorki przebija z każdej karty tomu. Z tego powodu książkę można odczytać jako gloryfikację cnót boskich: wiary, nadziei, miłości. W tradycji chrześcijańskiej Wiara, Nadzieja i Miłość były córkami męczennicy znanej z przysłowia „Święta Zofija kłosy wywija”. Zofia Kossak w swoich rozważaniach odczytywała istotę żywotów świętych naszego kościoła i interpretowała ich udział w polskiej obrzędowości. Wspomniała o św. Annie, św. Barbarze, św. Józefie i innych, ale także o świętych niekanonizowanych, których „Kościół przechowuje imiona… niby perły nie oprawione, by w czasie sposobnym wyjąć je ze skarbca i wstawić w złoto ołtarzy”. Ci, których wyświęcono zarażają innych pobożnością, bo „żaden święty nie idzie do nieba sam”.

Orka - Józef Chełmoński
Orka - Józef Chełmoński
Żniwa - Włodzimierz Tetmajer
Żniwa - Włodzimierz Tetmajer