Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 czerwca 2021

Ciechocinek. Ilustrowany spacerownik po mieście

 

Aldona Nocna, Marcelina Malinowska

2016







 Ciechocinek uzdrawia poTĘŻNIE

     „Ilustrowany spacerownik po mieście” z ilustracjami Marceliny Malinowskiej i tekstami Aldony Mocnej (przetłumaczonymi na język angielski przez Dorotę Pilas) stanowi znakomity „produkt” służący promocji perły polskich uzdrowisk – Ciechocinka. Znalazłam w nim zestaw informacji charakterystycznych dla tego rodzaju wydawnictw turystycznych, począwszy od podstawowych danych geograficznych, przez dzieje miejscowości, mapy tematyczne – opisy i mapy atrakcji turystycznych, zabytków, parków, obiektów kulturalnych, rekreacyjnych, sportowych aż po sanatoria, hotele i pensjonaty. W oddzielnym rozdziale autorka przybliżyła czytelnikom istotę fenomenu Ciechocinka – unikalne tężnie, warzelnię, fontannę Grzybek, służące uzdrowiskowemu lecznictwu i ogólnodostępnej klimatoterapii, których działanie oparte jest na solankach, zawartych w tutejszych źródłach. Wszak „Ciechocinek uzdrawia poTĘŻNIE”!
     Ilość i różnorodność atrakcji rozmieszczonych na powierzchni zaledwie 15 km kwadratowych jest w Ciechocinku imponująca: 6 parków i ukwieconych skwerów, 3 największe w Europie tężnie, 40 sanatoriów, hoteli i pensjonatów, 30 zabytkowych obiektów i pomników, 4 unikalne fontanny, muzea, galerie oraz specyficzne dla kurortu budowle. Rozpoznawalne w całej Polsce ciechocińskie budynki, skarby architektury drewnianej, to Teatr Letni, Muszla Koncertowa, Pijalnia Wód Mineralnych (Krystynka), Kursal oraz budynki murowane takie, jak Łazienki, Dworzec Kolejowy, Dworek Prezydencki, gmach Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Ciechocinek.

Muszla KoncertowaTężniaFontanna Grzybek

 

Ekscentrycy

      Publikacja miłośniczek Ciechocinka przedstawiła stację klimatyczną w pigułce, w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Polonistka, dokumentalistka kurortu, Aldona Nocna opracowała już wcześniej dwie pozycje: "Ciechocinek - tydzień w czarującym mieście" oraz "Spacerkiem po Ciechocinku - przewodnik". I tym razem oprowadziła czytelników po uzdrowisku i ze swadą zaprezentowała jego osobliwości. Absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Marcelina Malinowska stworzyła swe nieco baśniowe grafiki ciechocińskich cudów patrząc na nie świeżym okiem. Na uwagę zasługują także czytelne mapy zabytków, terenów zielonych oraz bazy noclegowej i sanatoryjnej naszego zdrojowiska z pomysłowymi, intuicyjnymi znakami kartograficznymi i legendami.
     Do mojej opinii na temat rzeczonej publikacji dodam jednak łyżkę dziegciu. W rozdziale pierwszym zabrakło mi legendy o powstaniu nazwy miasta od imion pary zakochanych – Ciecha i Ciny. A w całym tekście chciałabym ujrzeć więcej nazwisk wybitnych osób goszczących w naszym mieście-inhalatorium (również Ekscentryków).
     „Ilustrowany spacerownik po mieście” Ciechocinku z pewnością można uznać za wysmakowane wydawnictwo informacyjne i artystyczne, które z powodzeniem pełni funkcje marketingowe uzdrowiska, liczącego sobie już 185 lat!

Teatr Letni
Dworek PrezydenckiŁazienki 2

Fontanna Jaś i Małgosia




* zdjęcia własne z książki

piątek, 4 czerwca 2021

Z polskiego domu


Joanna Puchalska


MUZA 2021







Narodowa przeszłość

     „Z polskiego domu” wywodzili się „Wybitni potomkowie ziemiańskich rodzin”, których niezwykłymi losami zajęła się Joanna Puchalska. Autorka, historyk sztuki, poświęciła swe poprzednie prześwietne publikacje historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ukazując je z perspektywy biografii Polek i Polaków hołdujących maksymie „Noblesse oblige”. Wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak „Dziedziczki Soplicowa”, „Kresowi Sarmaci, „Polki, które zadziwiły świat”, „Polki, które zmieniły wizerunek kobiety” czy „Wilczyce z Dzikich Pól”. Bohaterami swej ostatniej książki uczyniła przedstawicieli rodów Sapiehów, Tarnowskich, Romerów i Żurowskich, którym „wiatr historii rozproszył dziedzictwo pokoleń” (Maria Tarnowska). Dzięki doskonałemu wyborowi postaci, podporządkowanemu tezie tomu, literatka opowiedziała czytelnikom heroiczne i zawikłane dzieje naszej Ojczyzny, utrwalając je w polskiej pamięci zbiorowej.
     Narodowa przeszłość, przedstawiona w rzeczonej publikacji, składała się z elementów wspólnych dla większości ziemiańskich i arystokratycznych rodzin, które jako ofiarę na ołtarzu miłości ojczyzny złożyły swoją młodość, szczęście, talenty czy wreszcie życie. Opowieści pisarki przypomniały o patriotycznej działalności czasu zaborów, o popowstaniowych represjach, o wskrzeszeniu Polski z historycznego niebytu, o odbudowie polskiej państwowości, o heroicznych czynach w walce z okupantami, o Pawiaku, Majdanku, Ravensbruck, Katyniu, o rozpaczliwej emigracji lub odnajdywaniu się w pojałtańskiej komunistycznej Polsce.

Ślub Marii ze Zdziechowskich i Jana Andrzeja SapiehyEustachy Sapieha z dziećmi










Polskie domy

     Joanna Puchalska dogłębnie przeanalizowała rolę polskich domów, z których pochodzili jej bohaterowie, w kształtowaniu ich późniejszych dróg życiowych. Pochylając się nad przeszłością herbowych rodzin, które wydały znakomitych potomków, przybliżyła ich zasługi dla Rzeczypospolitej sięgając aż do wieków średnich. Rozważając przesłanki godnych postaw życiowych przedstawicieli szlacheckich rodów pisarka zwróciła uwagę na kluczowe znaczenie wpływu, jaki na duszach i umysłach młodych wywierali ich rodzice. Zauważyła także inne ważne osoby z otoczenia młodzieży, której późniejsze przekonania i postępowania były od nich zależne, szczególnie, gdy zabrakło któregoś z rodziców.
     Jak dowiodła autorka, patriotyczna atmosfera domu rodzinnego młodych ziemian i arystokratów oraz staranne wykształcenie poszerzające horyzonty myślowe musiało zaowocować społeczną działalnością, pełnieniem zaszczytnych funkcji czy bohaterską walką o wolność ojczyzny. Moją uwagę przyciągnęły wrodzone cechy charakteru i nabyte umiejętności, dzięki którym postaci z książki Joanny Puchalskiej sprostały wyjątkowym zadaniom, jakie stawiało przed nimi przeznaczenie. Dwudziestoparolatek (Sapieha) z powodzeniem zarządzał kilkunastoma tysiącami hektarów majątku, prawnik (Romer) służył w Legionach Piłsudskiego, piękna hrabina (Tarnowska) pracowała jako agentka wywiadu, twórca Domowej Kroniki Dzikowskiej (Tarnowski) dwukrotnie pełnił funkcję rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a młode małżeństwo (Żurowscy) stworzyło firmę tkacką o światowej renomie.

Hrabina Zofia Tarnowska MossHrabina Maria Tarnowska - 1944Stanisław Tarnowski - foto i obraz jana Matejki


środa, 21 kwietnia 2021

Życie codzienne arystokracji

 

Maja i Jan Łozińscy


PWN - 2020 

 

 







Miejsce akcji

     „Codzienność, obyczaje, święta, zabawy” charakterystyczne dla życia „W ziemiańskim dworze” barwnie opisała Maja Łozińska w pięknie przygotowanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN książce z 2010 roku. Kilka lat później państwo Maja i Jan Łozińscy pochylili się nad „Życiem codziennym arystokracji”, a ich studium ten sam edytor umieścił w serii „W przedwojennej Polsce”. Tak, jak odmienne było życie ziemiaństwa i polskiej arystokracji, tak i różnią się obydwie publikacje. Codzienności magnaterii nie determinowały zmieniające się pory roku, a zatem nie było konieczności nadawania opracowaniu struktury uwzględniającej „czas akcji”. Kryterium zorganizowania treści książki o wyższych sferach uczyniono więc „miejsce akcji”, rozumiane jako pomieszczenia rodowej rezydencji. W naturalny sposób, z kolejno opisywanymi wnętrzami historycy związali typowe aktywności możnowładców. Dzięki harmonijnej kompozycji tekstu lektura sprawiła mi dużą przyjemność, a lekkie pióra autorów pozwoliły się nią z zadowoleniem delektować. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się po następnej przeczytanej przeze mnie pozycji o podobnej tematyce żadnych rewelacji, które na świeżo wzbudziłyby moje zainteresowanie czy zaskoczyły innowacyjnym ujęciem. Jakże trafne okazało się w tym przypadku sugestia „Nie oceniaj książki po okładce”.
     Czytelną konstrukcję treści dopełniono ilustracjami pochodzącymi z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Czarnobiałe zdjęcia przedstawiają postaci arystokratów (m.in. fotografie Walerego Rzewuskiego), reprodukcje obrazów (z czasów przedfotograficznych) pędzla słynnych malarzy – Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego, Juliana Fałata, Henryka Rodakowskiego oraz ryciny i litografie prześwietnych rezydencji. Graficzna oprawa tomu z doskonale wpisującymi się w tekst wizerunkami pałacowych wnętrz dodaje szerszego kontekstu opisywanym zdarzeniom.

Morawica 1938

Racławice 1935

Nawojowa 1937



Codzienność i świętowanie

     Interesującej wykładni pojęcia arystokracji pp. Łozińscy dokonali we Wstępie, przedstawiając jej dzieje z represjami, konfiskatami, parcelacjami czynionymi przez zaborców, zmieniającą się pozycję w społeczeństwie i znaczącą rolą w podtrzymywaniu naszej tożsamości narodowej w XIX i XX wieku. W pierwszym rozdziale (W pokoju dziecinnym) historycy zwrócili uwagę na wychowanie i kształcenie młodego pokolenia wysoko urodzonych, lecz „trzymanych krótko”, podporządkowanych dyscyplinie i wdrażanych do samodzielności. Doskonale edukowani w domu i najlepszych placówkach oświatowych w kraju i poza granicami, uczeni kilku języków obcych, młodzi ludzie doskonale odnajdywali się w międzynarodowym towarzystwie, którego byli częścią z uwagi na koligacje rodzinne ze znakomitymi rodami europejskimi.
     Nieco wstydliwe kwestie związane z dbałością o higienę czy urządzaniem toalet omówiono przy okazji odwiedzenia sypialni i garderoby. Zagadnienia te spychano na dalszy plan przez priorytetowe sprawy ubiorów (sprowadzanych nawet z zagranicy) i nadążaniem za światową modą. Tak prozaiczne codzienne czynności jak, spożywanie pokarmów (W jadalni) , spanie, ubieranie czy toaleta nabrały na kartach opracowania głębszego wymiaru. Wszystkie bowiem działania szły w parze z uświęconym przez wieki rytuałem, normami, zwyczajem. Powszednie zajęcia arystokratów determinowała ich płeć, a jakiekolwiek odstępstwa nie były mile widziane. 
     Z wielkim rozmachem, przedstawiciele najbogatszych warstw społeczeństwa, organizowali służące różnym celom bale, szczególnie te karnawałowe (W sali balowej). Częstokroć skutkowały one zawieraniem małżeństw kojarzonych oczywiście wewnątrz własnej sfery – mezalianse srogo napiętnowano (ostracyzmem, a nawet wydziedziczeniem). Nierzadko uroczystościom ślubnym nadawano szczególną oprawę - tzw. śluby kontuszowe poza bogatym ceremoniałem wyróżniały się nietypowymi ubiorami pary młodej i gości weselnych – staropolskim strojem szlacheckim. W arystokratycznych salonach i salonikach toczyło się ożywione życie towarzyskie i kulturalne, oddawano się wyszukanym rozrywkom, jak prywatne teatrzyki, żywe obrazy, wspólne muzykowanie, głośne lektury, recytowanie poezji, gry i zabawy. Publikacja pp. Łozińskich pozwoliła mi inaczej spojrzeć na przysłowiową polską gościnność i rządzące nią reguły, jak np. ta oznajmująca, iż „pan domu w żadnym razie nie mógł przyjmować gości ubrany z większą elegancją niż oni”.

Nieśwież 19271915fot. W. Rzewuski ok. 1880


 

piątek, 19 marca 2021

Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce

 

Marek Gaworski



ARKADY - 2019





 

 

Konserwacja, restauracja, rekonstrukcja

     Potężna publikacja wydawnictwa Arkady zatytułowana „Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce” dostarcza katalog kilkuset zabytkowych budowli mieszkalnych i obronnych znajdujących się na terenie naszego kraju. Autorem tekstu i zdjęć jest Marek Gaworski, twórca wielu albumów, książek i przewodników na temat architektury rezydencjalnej, szczególnie tej śląskiej. Zamieszczone autorskie fotografie przedstawiają budowle od wewnątrz, z ich imponującym wyposażeniem sprzed laty, jak i skromniejszym, bo teraźniejszym. Prezentowane zewnętrza zabytków architektury, rejestrowane nawet z perspektywy drona, dają także ogólny ogląd otoczenia obiektu. Obok aktualnych wizerunków w albumie występują ilustracje archiwalne, w tym ryciny z epoki. Niestety, nie wszystkie grafiki oddają piękno prezentowanych obiektów (np. Pałac w Galinach czy Koszęcinie), a w niektórych przypadkach nie ukazują najbardziej charakterystycznych cech budowli (np. zamek w Szamotułach, dwór w Szafarni, zamek w Uniejowie). Opisy prezentowanych siedzib zawierają lakoniczne informacje na temat ich powstawania, architektury, obecnego stanu i przydługą (moim zdaniem) listę kolejnych właścicieli. Pomimo bardzo okrojonej przestrzeni tekstowej, autorowi udało się zamieścić interesujące wiadomości o początkach i końcach budowli, które niszczone były podczas wojen, najazdów (np. szwedzkich) oraz licznych pożarów. Dzieje rezydencji można zatem skwitować ciągiem zdarzeń: budowa, niszczenie, odbudowa, dewastacja, przebudowa, popadanie w ruinę lub renowacja. Lektura albumu Marka Gaworskiego uświadomiła mi, jak wiele z podziwianych przez nas obecnie „zabytków”, to całkiem udane, ale tylko rekonstrukcje zniszczonych budowli (np. zamek w Tykocinie, pałac Branickich w Białymstoku, zamek Tropsztyn). Szczególnie bolesna jest dla nas zagłada siedzib szlacheckich i arystokratycznych rozpoczęta agresjami z pierwszego i siedemnastego września 1939 roku, a trwająca podczas hitlerowskiej i sowieckiej okupacji, aż po późne lata pięćdziesiąte XX wieku.

RacotOsiekiPłoty

Muzea, hotele, instytucje, prywatne posiadłości

     Pasjonat rezydencji i budowli obronnych przekazał czytelnikom swego przewodnika garść informacji w kwestii aktualnego wykorzystania owych obiektów. Spośród wybranych do albumu budowli większość z nich mieści muzea, hotele, instytucje publiczne i edukacyjne, a część pozostaje w prywatnych rękach. Niestety, znaczny odsetek zabytków architektury chyli się ku upadkowi (dwór w Nienadowej) lub wręcz stanowi ruinę (pałac w Runowie Krajeńskim). Analiza danych przedstawionych przez autora pozwala na wyciąganie wniosków bądź stawianie pytań, co do powojennych losów naszego materialnego dziedzictwa narodowego. Jedna z nasuwających się konkluzji: dwory i pałace zajmowane podczas okupacji przez Niemców lub po wojnie mieszczące szkoły, zazwyczaj dawały budynkom szansę na ocalenie przed dewastacją lub unicestwieniem – chyba, że dostały się pod władzę bolszewickiej dziczy. Pozostaje do rozstrzygnięcia delikatna kwestia: Popegeerowskie sentymenty do dziś sankcjonują obecność w ziemiańskich siedzibach instytucji o charakterze rolnym: stacje uprawy rośli (pałac w Oleśnicy Małej), hodowli zarodowej (pałac w Garzynie) czy ośrodki doradztwa rolniczego (pałac w Boguchwale) – przypadek czy postkomunistyczna spuścizna? Cieszy natomiast fakt, że prywatni inwestorzy - właściciele historycznych budowli, po ich skrupulatnej renowacji, umieszczają w nich instytucje użytku publicznego, w tym kulturalne, tworząc niekiedy kompleksowe rozwiązania (np. zamek w Nidzicy).

NienadowaMierzęcinRunowo Krajeńskie

sobota, 6 lutego 2021

Dwory i pałace na Litwie

  Katarzyna i Jerzy Samusikowie

 

Fundacja Sąsiedzi - 2017








Rzeczpospolita Obojga Narodów

      Pięć lat po wydaniu albumu o dworach i pałacach, obecnie znajdujących się na terenie Białorusi, Katarzyna i Jerzy Samusikowie opracowali publikację zatytułowaną „Dwory i pałace na Litwie”. Właścicielami zaprezentowanych kilkudziesięciu szlacheckich siedzib były pierwsze rody Rzeczypospolitej: Tyszkiewiczowie, Radziwiłłowie, Potoccy, Chodkiewiczowie, Sapiehowie, Broel-Platerowie, Czapscy, itd. W części z okazałych budowli rodzili się lub rezydowali znamienici Polacy: Józef Weyssenhoff, Gabriel Narutowicz, Hanka Ordonówna, Józef Piłsudski, Władysław Syrokomla, Stanisław Witkiewicz, Kornel Makuszyński, etc. Wszakże była to kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów!

Patriotyczna działalność Polaków

     Do opisów i fotografii sześćdziesięciu pięciu zabytkowych obiektów dołączono Mapę z ich lokalizacją, Spis treści (miejscowości z zabytkami) oraz Wykaz dworów i pałaców niezamieszczonych w albumie. Państwo Samusikowie dotarli do szlacheckich siedzib położonymi poza głównymi szlakami turystycznymi i przedstawiającymi różny stan zachowania: od profesjonalnie odrestaurowanych rezydencji, przez opuszczone posiadłości do tzw. malowniczych ruin. Dzieje dworów i pałaców oraz losy ich właścicieli, które doprowadziły do obecnej kondycji obiektów, komplikowały się w podobny sposób. Patriotyczna działalność polskich posiadaczy ziemskich, w tym udział w Powstaniu Listopadowym czy Styczniowym, skutkowała konfiskatą majątków oraz zesłaniem ich właścicieli na Sybir lub do Kazachstanu. Przetaczające się fronty wojen światowych oraz rewolucyjne rozruchy doprowadziły do rabunków, dewastacji, a nawet do podpaleń i burzenia budowli. Parcelacje w ramach litewskiej reformy rolnej (lata dwudzieste XX w.) pozbawiły majątki ziemskie większej części areału, a obywateli ziemskich podstaw egzystencji. W okresie istnienia Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w znacjonalizowanych dworach i pałacach lokowano kołchozy, sowchozy, magazyny, szpitale, szkoły, a nawet hodowano świnie (piwnice Wysokiego Dworu). Litwa, niepodległa od trzydziestu lat, część ocalałych dworów i pałaców przystosowała do pełnienia funkcji muzealnych czy ośrodków kultury. Niestety, ogromna większość tych bezcennych zabytków pozostaje porzucona, ulegając stopniowej degradacji i przekształcając się w gruzowisko zarastające chaszczami.  

Dwór w Kurszanach Dwór w GaczanachGanek dworu w Dżuginianach

niedziela, 31 stycznia 2021

Biała Dama w gorsecie mitów i legend

Egzemplarz numerowany 58A. Falk, M. Potocka, M. Potocki


Legion 2020








Rzecz o Teofili z Działyńskich

      Ubiegłego lata, w Muzeum Ziemi Średzkiej we Dworze w Koszutach, obok ekspozycji prezentującej ziemiańską siedzibę w Wielkopolsce podziwiałam wystawę prac rzeźby w tkaninie autorstwa Marii Romany Gierczyńskiej, zatytułowaną „Tradycja. Myśli ważne na ziemi, myśli ważne w niebie…”. Splot rozmaitych okoliczności sprawił, że weszłam w posiadanie pewnej unikalnej publikacji z limitowanej serii stu numerowanych egzemplarzy, wydanej w bieżącym roku przez Stowarzyszenie Teatralne Legion z Kórnika. Statutowym celem owej instytucji wyznaczono „Popularyzację historii i teraźniejszości miasta Kórnik oraz promocji Zamku i jego rodów”, stąd opracowanie nazwane „BIAŁA DAMA w gorsecie mitów i legend”. Pracę opatrzoną podtytułem „Rzecz o Teofili z Działyńskich Szołdrskiej-Potulickiej”, udostępniono drukiem w ramach projektu „Upamiętnienie rodu Działyńskich…”. W „Słowie od wydawcy” biograficznego szkicu dostarczono informacji o działalności placówki kulturalnej: spektaklach sceny faktu, koncertach, spotkaniach poświęconych kórnickim postaciom i licznych publikacjach.
      Niniejsze studium powstało dzięki współpracy autorów tekstu i fotografii: Anecie Falk, Małgorzacie Potockiej, Mikołajowi Potockiemu, redakcji Anny Łazuki-Witek oraz twórcy opracowania graficznego Ryszarda Gaffling-Gierczyńskiego. I właśnie graficzna warstwa książki jest jej niezaprzeczalnym atutem, tym bardziej, że gros ilustracji i dokumentów opublikowano tutaj po raz pierwszy. Moja uwaga skupiła się na dwu rycinach: fragmencie z „Kuryera Polskiego” donoszącym o rozwodzie Teofili i Aleksandra Potulickiego (rok 1754) oraz okładce „Kazania Żałobnego napisanego na pogrzeb… Teofili z Działyńskich” przez Ignacego Giecy (rok 1790).

„Kazanie Żałobne napisane na pogrzeb… Teofili z Działyńskich”
"Kuryer Polski” donoszący o rozwodzie Teofili i Aleksandra Potulickiego (rok 1754)Odwrocie obrazu Teofili z Działyńskich fot. http://blogi.platforma.bk.pan.pl/   


Postępowa białogłowa

      Biografia Teofili z Działyńskich, przedstawiona na kartach książki, zawiera opis wydarzeń i szczegółów jej życia oglądanych z różnych perspektyw. Owa „Kobieta z krwi i kości” była dwukrotnie mężatką (Stefan Szołdrski, Aleksander Potulicki), wdową, rozwódką, matką czwórki dzieci (z których dorosłości dożył tylko Feliks Szołdrski). Właścicielka olbrzymiego majątku w Wielkopolsce (klucza kórnickiego i runowskiego), w tym zamku w Kórniku, sprawnie zarządzała swoimi dobrami, a o jej dokonaniach w miastach, wsiach, folwarkach autorzy obszernie rozpisali się w odrębnym rozdziale. Nowoczesne rozwiązania urbanistyczne, gospodarcze, społeczne mogą zaskakiwać czytelników zważywszy na fakt, iż miały miejsce w XVIII wieku, a ich inicjatorem była białogłowa. Teofila ufundowała miejskie ratusze, bożnicę i zbór, usilnie popierała osadnictwo olęderskie, a pańszczyznę zastąpiła czynszami. Działalność arystokratki otwartej na ludzi innych narodowości czy wyznań pozostawiła ślady także w kórnickim zamku i jego otoczeniu – wszak przebudowała warowny zamek w wielkopańską rezydencję z okazałymi oficynami i przepięknymi ogrodami.

Portret Teofili z Działyńskich Szołdrskiej-Potulickiej "Kórnicka Biała Dama" w zamkowej wieży - Maria Romana Gierczyńska Biała Dama w jadalni kórnickiego zamku



niedziela, 3 stycznia 2021

Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy

 


Jan Skuratowicz

 

ZYSK i S-KA - 2020





 

 

 

 

Architecture parlante

     Historyk sztuki Jan Skuratowicz specjalizujący się w architekturze rezydencjonalnej zaprezentował czytelnikom wyniki swych naukowych poszukiwań w postaci publikacji zatytułowanej „Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy”. Przedstawił niemal sto pięćdziesiąt zabytkowych budowli mieszkalnych, ale nie w kolejności alfabetycznej czy posegregowanych terytorialnie, lecz podporządkowanych głównej koncepcji opracowania. Autor dokonał analizy kształtowania się zrębów polskiego stylu narodowego na przestrzeni stulecia w szeroko pojmowanym Poznańskiem. Ponad wszelką wątpliwość udowodnił, że „za każdorazową, znaczącą realizacją architektoniczną stały zawsze określone treści nakładane na formalny kostium”. Jak to zdanie należy rozumieć?
     W drugiej połowie XIX wieku Wielkopolskę obejmował zabór pruski, powodujący ucisk i szykany wobec zamieszkujących te tereny Polaków. Narastający konflikt polsko-niemiecki wywołał u rodaków potrzebę manifestowania polskiej tożsamości narodowej poprzez architekturę będącą symbolem odrębności polskiego ziemiaństwa. Zarówno nowo wznoszonym siedzibom czy przebudowywanym dworom i pałacom starano się nadać charakter krajowy, protestując w ten sposób przeciw aktom „zniemczania klimatu architektonicznego Wielkopolski”. Zgodnie z zasadą „architecture parlante”, Jan Skuratowicz z zewnętrzną formą siedzib, określaną przez styl architektoniczny, kojarzył nie tylko określoną treść, ale także dodatkowy składnik stylu, jakim wydaje się być urządzenie wnętrz budowli. Historyk sztuki wielokrotnie kierował uwagą czytelników na umeblowanie, księgozbiór, kolekcje sztuki, militaria i każdą „małą cząstkę Polski zawartą w gromadzonych zbiorach i pamiątkach”.

Dakowy Mokre
Czerniejewo
 

Zwrócony ku przeszłości styl narodowy

     „Pierwszą próbą stworzenia propozycji narodowego stylu godnego polskich rezydencji” był zamek w Kórniku przebudowywany w latach 1839-61 przez Tytusa Działyńskiego. Okres ustalania się kanonów stylu narodowego prof. Jan Skuratowicz wytyczył na publikację autorstwa Zygmunta Czartoryskiego pt. „O stylu krajowym w budownictwie wiejskim” z 1896 roku, w której ten ostatni określił wymagania stawiane nowoczesnym budowlom. Praca ta stawiała sobie za cel ocalenie „próbki stylu krajowego w budownictwie, aby kiedy da Bóg, że wody potopu opadną, ziomkowie mieli skąd brać wzory”. Z czasem symbolem polskiej siedziby ziemiańskiej stał się kolumnowy portyk (z tympanonem), który tworzył część fasady nowych dworów i pałaców, lub który dostawiano do starszych obiektów.  
     W publikacji przedstawiono wiele przykładów budowli, które dzięki propagowaniu stałego motywu architektonicznego – portyku z tympanonem – służyły podtrzymywaniu tożsamości Wielkopolan wśród niemieckiej powodzi, zalewającej Rzeczpospolitą. Wśród dworów i pałaców, ostoi polskości w Wielkopolsce sprzed odzyskania niepodległości, mój podziw budzi „zwrócony ku przeszłości” pałac w Kopaszewie, pałac w Objezierzu z mottem templariuszy czy dwór w Koźminku – najbardziej urokliwy z oglądanych przeze mnie dworów. Na kolejnych stu pięćdziesięciu stronach albumu Jan Skuratowicz prezentował przykłady potwierdzenia tezy, iż „demonstracyjne stosowanie form uznawanych za narodowe i polskie było na pewno w pełni świadomą manifestacją polityczną”. Swą urodą, proporcjami, harmonią stylu urzekły mnie pałace w Skoraszewicach, Winnej Górze, Lubaszu, Gorzyniu, Dłoni, Górznie, Głębokiem.

Objezierze fot. WikipediaKopaszewo fot. Wikipedia
Kołaczkowo


Polonizacja architektury

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór


Anna Mieszczanek

 

MUZA - 2020







Rzemiennym dyszlem przez dzieje

      „Bo, jak to w Polsce… zawsze był jakiś dwór” stwierdziła Anna Mieszczanek i przedstawiła czytelnikom historie ziemian zamieszkujących, jak na dotąd, dwory i dworki. Nazwała ich „Przedwojenni” ponieważ wojna i tzw. reforma rolna zmiotły z powierzchni ziemi większość dworów i ich właścicieli. Autorka spełniała się zawodowo jako publicystka, psycholożka, dziennikarka, działaczka antykomunistyczna, nabywając różnorodne doświadczenia życiowe i poszerzając swe horyzonty myślowe. Dzięki czemu uzyskała szeroki ogląd rzeczywistości uprawniający ją do wyrażania opinii na tematy społeczne, np. skutki „dekretu o zabieraniu” właścicielom ich majątków (1944 rok). Bliskie są mi stwierdzenia pisarki edukowanej w PRL-owskiej szkole, gdzie mówiło się o pańszczyźnie i wyzysku chłopów, ale nie słyszało się o wynagradzaniu pracowników folwarcznych za pomocą pensji czy ordynarii. Gdzie przedstawiano klasę panów, obszarników w jak najgorszym świetle, przypisując im rażące wady i uczynki, których nie popełnili. Pomimo komunistycznej indoktrynacji wszechobecnej w środkach przekazu i oczywiście w oświacie, Anna Mieszczanek dostrzegła w powojennej Polsce miejsca pamiętające przedwojenne czasy – szlacheckie dwory, które uratowały się z wojennej i okupacyjnej pożogi. Wydobywszy się „spod propagandowej narracji PRL-u” rozpoczęła wędrówkę, co prawda już nie rzemiennym dyszlem, od dworu do dworu, lecz przez dzieje ziemiaństwa, poznając je z całym dobrodziejstwem… miejscowej społeczności. Owo odkrywanie wspomagane było przez działania znakomitych postaci, dla których ocalenie od zapomnienia wszystkiego, co zachowało się z naszego dziedzictwa kulturowego, stanowiło istotną wartość. Jedni z nich pisali przewodniki krajoznawcze czy naukowe opracowania, a inni upowszechniali tę wiedzę tworząc drukowane i internetowe katalogi. Jedni kupowali zrujnowane posiadłości i odbudowywali je, a drudzy reaktywowali szlacheckie organizacje, nagrywali wywiady z byłymi już ziemianami lub kręcili filmy o nich. Wszyscy oni, również autorka opowieści i zapewne wielu czytelników, „doświadczają tamtego bólu… nie może przecież nie boleć wyrzucenie z domu”. Złotymi zgłoskami zapisały się na kartach historii dworów takie nazwiska, jak Napoleon Orda, Roman Aftanazy, Marek Kwiatkowski, Jerzy Marek Minakowski, Maciej Rydel, Marcin K. Schirmer, Piotr Szymon Łoś.

Dwór rodziny Ordów w NowoszycachDwór w Goszycach w MałopolsceDwór rodziny Rusieckich w Pieniążkowej