Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 stycznia 2020

"Bagatela" z bożej łaski

Ponary Konrad Łapin


Marpress 2003-2005








Szli na zachód osadnicy

     Konrad Łapin – mistrz krótkich form literackich – przedstawiony został czytelnikom na okładce drugiego tomu powieści zatytułowanej „«Bagatela» z bożej łaski”, jako „sopocianin – z wyboru. Człowiek pióra – z zawodu. Kpiarz – z upodobania”. Niewielu jednak wie, że popełnił w swym tekściarskim wcieleniu takie szlagiery, jak „Morskie opowieści”, „Zachodni wiatr” oraz „Szli na zachód osadnicy”.
„…Kto by pomyślał, Boże drogi
Że tutaj będzie jego dom…” - choć wcześniej mieszkał i w Kownie, i w Wilnie (w których częściowo toczy się akcja książki), pisarz osiadł w Sopocie.
     Historyczna cezura wybuchu i zakończenia II wojny światowej wyznaczyła czasowe granice tomów niepokaźnej powieści, które autor nie bez kozery nazwał „Wzloty przyziemne”, „Losy wojenne” i „Lata okrzepłe”. Pisarz w rzeczonym zbiorze skupił się na kilku kwestiach zasadniczych dla nas Polaków. Przedstawił historię Polski od końca XIX wieku do czasów współczesnych na tle teatru europejskich wydarzeń wojennych i powojennych, stanowiących drugi plan dla typowych losów rodaków z krańców wschodnich Rzeczypospolitej. Główne przesłanie książki określił wymownym zdaniem „Polskie dwory zawsze były ostoją polskości”. Przekaz utworu zrealizował poprzez nakreślenie bogatego obrazu życia, obyczajów, tradycji panujących w szlacheckich siedzibach oraz poprzez ukazanie losów ziemiaństwa w okrutnych czasach wojny, okupacji i powojnia. Losów nierzadko kończących się przymusową emigracją z dala od gniazd rodzinnych oraz prowadzących do niespodziewanej deklasacji społecznej i postępującej degradacji materialnej. Doświadczony pisarz z dużą dozą znajomości rzeczy nakreślił szeroki kontekst aktualnej sytuacji oraz mających nastąpić wydarzeń. Do ogólnych uwag na temat miejsca akcji dodawał opisy uwarunkowań społecznych, np. zawiłych relacji polsko-litewskich, stosunków polsko-żydowskich czy charakterystyki typowych Brytyjczyków. W kilku prostych zdaniach barwnie rysował „okoliczności przyrody” otaczającej bohaterów książki.

Billewicze
Billewicze
Gaczany
Gaczany
Wysoki Dwór
Wysoki Dwór

 

Brutalne prawo bezprawia

     Sposób ujęcia tematu przez autora zdradza potencjalnych odbiorców tekstu kresowej powieści. W moim odczuciu czytelnikami mogą być przede wszystkim młodzi ludzie, przed którymi twórcy winni nieść kaganek oświaty oraz dbać o ich patriotyczne wychowanie. Nieskomplikowane, przystępne zdania, niewyszukany język literacki oraz nierzadko banalne frazeologizmy przeznaczone dla niezbyt wymagającego czytelnika nie stanowią jednak istotnych mankamentów książki. Wręcz przeciwnie – oddawanie się lekturze powieści o Bagateli należy do czynności przyjemnych czytelnik, a może skupić się na przyswajaniu przekazywanych treści bardziej niż na ich formie. Brakuje mi natomiast w książce wyraźniejszego, zdecydowanego głosu dowodzącego, że „Wojna to bestia, która pleni się samoistnie”. Wojna w „Bagateli…” jest zbyt uładzona, niegroźna, przedstawiona, jako  nowotwór niezłośliwy, jakby nie polegała na codziennej walce „z brutalnym prawem bezprawia”. Jednocześnie nasuwa się pytanie: dlaczego główni bohaterowie gawędy (młodzi, zdolni) nie walczyli o Polskę z bronią w ręku?
     Konrad Łapin urozmaicił literackie kresowe wspomnienie autentycznymi znanymi postaciami, które uatrakcyjniły pospolite losy bohaterów: Hanka Ordonówna, Pablo Picasso, Fiodor Szalapin. Z drugiej strony wykazał się dużym poczuciem humoru dozując jego dawki w poważnych sytuacjach lub niepoważnych opisach: „miał skórę na czaszce ruchliwą, jak policzek chomika” albo „sprzęgło i hamulce nie poddały się jeszcze bezapelacyjnym zabiegom sowchozowych mechaników”. Dodatkowo wprowadzone wypowiedzi autora, skierowane do czytelnika, nieco ożywiły opowieści z rubieży Rzeczypospolitej: „Najwyższy czas skończyć rozdział i prosić czytelnika…”, lub „Poprzedni rozdział posunął akcję do przodu…”.

Dżuginiany
Dżuginiany
Kruszany
Kruszany
Świętorzecze
Świętorzecze

niedziela, 20 października 2019

Sprawiedliwi

Freski i witraże Juliana Bucmaniuka z bazyliki grekokatolickiej w ŻółkwiMaryla Ścibor-Marchocka 


2019









Przemilczana zbrodnia na Polakach

     „Sprawiedliwi. Rzecz o Ukraińcach ratujących Polaków w czasie Rzezi Wołyńskiej” autorstwa Maryli Ścibor-Marchockiej przeczytałam w jedno przedpołudnie; nie mogłam się oderwać od lektury tej książki! Poruszana tematyka Rzezi Wołyńskiej nie była mi obca, swego czasu dużo czytałam o rzeczonej apokalipsie, analizowałam przekazy świadków zawarte w pozycji „Wołyń. Przemilczana zbrodnia na Polakach” pod red. Michała Kramka, uczestniczyłam w spotkaniu z Krzesimirem Dębskim, autorem książki „Nic nie jest w porządku”, którego przodkowie doświadczyli koszmaru „Krwawej Niedzieli” w wołyńskim Kisielinie. Jednak lektura wspomnianej na początku książki okazała się niczym uderzenie w głowę banderowskim obuchem

Sprawiedliwi Ukraińcy

     Maryla Ścibor-Marchocka w swym złożonym debiucie literackim podjęła próbę przedstawienia Sprawiedliwych Ukraińców. Tych ostrzegających Polaków o zbliżających się napadach bandytów spod znaku tryzuba, tych ukrywających Polaków przed sadystami z szeregów OUN-UPA oraz tych przynoszących wsparcie umożliwiające przetrwanie Rzezi prześladowanym ludziom. Pisarka podjęła się ambitnego zadania, któremu z pewnością sprostała. Każde opowiadanie w części pierwszej opatrzyła informacją o źródle, z którego czerpała inspirację do napisania literackiej interpretacji historycznych wydarzeń na Kresach. W potopie barbarzyństwa zalewającego polski żywioł autorka znalazła ziarenka dobra nie ulegającego naciskowi silniejszego zła. Opowiadania, które wyszły spod jej pióra, pozwalają wierzyć w człowieka nawet, jeśli ten był ukraińskim sąsiadem.

wtorek, 27 sierpnia 2019

Romanse na szczytach władzy

Józef i Aleksandra Piłsudscy z córkamiIwona Kienzler


BELLONA 2018










 

 

 

Ludzkie oblicze władzy

     Iwona Kienzler specjalizująca się w pisarstwie historycznym, autorka ponad osiemdziesięciu książek (a na marginesie – czemu nie ma jej biogramu w Wikipedii?) ze szczególnym zainteresowaniem pochyla się nad rolą kobiet w dziejach Polski i Europy. Rzeczona publikacja doskonale wpisała się w kobiecy trend jej twórczości. Kilkanaście przedstawicielek płci pięknej, żon najważniejszych postaci Drugiej Rzeczypospolitej, wywarło znaczący wpływ nie tylko na swych wysoko postawionych małżonków, ale również na ich działalność na szczytach władzy. Pasjonatka historii z dużym znawstwem tematu przedstawiła szeroki kontekst historyczny wydarzeń, na których tle toczyło się prywatne życie bohaterów zbioru. Nie koniec na tym – opisanie budzących się namiętności i początków związków uczuciowych poprzedziła wnikliwą analizą aktywności mężów stanu oraz młodości ich wybranek, doprowadzając czytelnika do miejsca, w którym bohaterowie spotkali się i pokochali. Literatka czyniła to z dużym wyczuciem i taktem, nie oceniając postaci ani ich decyzji, a jedynie podążając śladami kochanków opowiedziała ich skomplikowane koleje losu. 
     Dla „współczesnych, aż do granic” czytelników, tematyka publikacji pisarki wydaje się niezwykle intrygująca chociażby z uwagi na odmienne standardy obyczajowości sprzed stu lat oraz na znane postaci z wyższych sfer dwudziestolecia międzywojennego. Wynikiem lektury są nasuwające się wnioski, co do ludzkiego oblicza władzy. Rozterki duchowe i uczuciowe zdarzają się wszystkim w jednakowym stopniu, także lokatorom Belwederu, Zamku Królewskiego czy Pałacu Prezydenckiego.

 

Kronika wypadków miłosnych

     Tytuł „Romanse na szczytach władzy” nie do końca zgadza się z zawartością książki Iwony Kienzler. Treść nazwy „romans” definiuje bowiem przelotność pozamałżeńskiego związku dwojga ludzi, natomiast literatka opowiedziała czytelnikom historie długotrwałych więzi, które, gdy pozwalały na to okoliczności, potwierdzano ślubem. Jak można przeczytać w książce, w czasach, w których brakowało instytucji rozwodu obywatele Drugiej Rzeczypospolitej radzili sobie z rozwiązywaniem ciążących im małżeństw na różne sposoby, często niełatwe w realizacji. Występowali o unieważnienie ślubu kościelnego, zmieniali wyznawaną religię, zdarzało się, że żyli w separacji z dotychczasowym małżonkiem, a w konkubinacie z nowym partnerem.
     Pomimo pejoratywnego znaczenia tytułowego słowa romans, w nazwach rozdziałów i podrozdziałów nie znalazłam określeń negatywnie oceniających postępowania wielkich międzywojennego świata. „Przypadki miłosne”, „Miłość i wspólnota ideałów”, „Miłość życia”, „Trudna miłość” brzmią nadzwyczaj spolegliwie, świadcząc o życzliwym usposobieniu autorki do prezentowanych postaci.

Ignacy i Maria Mościccy
Ignacy i Maria Mościccy
Marta i Edward Śmigły-Rydz fot. kuriergalicyjski.com
Marta i Edward Śmigły-Rydz fot. kuriergalicyjski.com













środa, 31 lipca 2019

Uwikłane w historię. Bohaterki i zdrajczynie

Jarosław Molenda - dedykacja Jarosław Molenda


Wydawnictwo LIRA 2019







 

Dziewczyny, które igrały z życiem i historią

     Jarosław Molenda – pisarz, dziennikarz, publicysta i podróżnik popełnił kolejną w swym dorobku literackim książkę historyczną, tym razem, o „Uwikłanych w historię Bohaterkach i zdrajczyniach”. W podtytule tomu wymieniono nazwiska niektórych „Dziewczyn, które igrały z życiem i historią”. Z dużym zainteresowaniem zatopiłam się więc w lekturze i po jej przestudiowaniu chciałabym przytoczoną frazę przeformułować do wersji: „Dziewczyny, z którymi igrało życie i historia”. Znalazły się przecież w niewłaściwym (właściwym?) miejscu i czasie. Z tego powodu, jakby powiedział prof. Witold Kieżun, „ukradziono im młodość” – no, może w przypadku Zofii Kossak i Julii Brystygier, późną młodość.
     Wszystkie bohaterki rzeczonej publikacji Wydawnictwa LIRA okazały się kobietami niezwykłymi, które z własnej woli lub wyrokami losu sięgnęły po zarezerwowane dotąd jedynie dla mężczyzn sfery czynnej obrony ojczyzny. Antybohaterki natomiast – Wanda, co chciała sowieta i Julia, nie bez kozery nazywana Krwawą Luną – pomimo dobrego pochodzenia i wykształcenia (doktoraty na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Jana Kazimierza) dopuściły się zbrodni zdrady ojczyzny. Tych ostatnich kobiet autor starał się nie potępiać w czambuł, dowodząc, że w ich historiach prawda mieszała się z fikcją, która z uwagi na swą „atrakcyjność” głębiej zapadła w ludzką pamięć.

Być albo mieć

     Pisząc o bohaterkach „Uwikłanych w historię” pisarz wnikliwie przyjrzał się motywom ich walecznej działalności. Poza naturalnym umiłowaniem Ojczyzny wśród przyczyn znalazła się realizacja wysokich standardów wychowania patriotycznego obligującego do „zachowania się jak trzeba”, temperament młodych kobiet potrzebujących ciągłego przypływu adrenaliny oraz obietnice finansowej czy materialnej gratyfikacji składane przez werbujących do współpracy. Równocześnie autor analizując dostępne mu materiały źródłowe, wykorzystał koleje losu swych bohaterek i zdrajczyń do nakreślenia obrazu zjawisk charakterystycznych dla czasów wojny i dwu okupacji  - domniemany polski antysemityzm, konieczność trudnych wyborów w powojennej Polsce, sytuacja polskich oficerów w Wielkiej Brytanii po zakończeniu wojny czy metody komunistycznej perswazji


Halina Szymańska fot geni.comKlementyna Mańkowska fot spyshop.plIzabella Horodecka fot nac.gov.plIrena Conti di Mauro fot remigiusz-grzela.pl


niedziela, 16 czerwca 2019

Polki, które zmieniły wizerunek kobiety

Dedykacja od Joanny Puchalskiej Joanna Puchalska


MUZA 2018








Pomyłka Pana Boga

     Historyk sztuki Joanna Puchalska ostatnią publikacją pt. „Polki, które zmieniły wizerunek kobiety” doskonale wpisała się w przesłanie książkowej serii wydawnictwa MUZA. Charakterystyczna struktura edytorska cyklu i tym razem sprawdziła się – strony wprowadzające do rozdziałów bardzo przypadły mi do gustu. Zawierają one stosowny cytat, intrygujący tytuł z jednozdaniowym streszczeniem tekstu oraz najbardziej charakterystyczny portret osoby, o której traktuje rozdział. Tekst przedstawiający życie, działalność i osiągnięcia postaci okraszono rycinami wspaniale uzupełniającymi informacje pisane. Znalazły się tam wizerunki bohaterek książki, panoramy posiadłości z nimi związanych, kopie dokumentów i dziesiątki innych ilustracji dostosowanych do przekazywanych treści. Całość publikacji opatrzono szczegółowym wykazem literatury, indeksem osób i przypisami dolnymi (bardziej mi odpowiadają niż te końcowe). Na szczególną uwagę zasługuje wykwintny język literatki, miejscami stylizowany na staropolszczyznę, z archaicznymi wtrąceniami. Pisarka wykazała się również pewną dozą poczucia humoru przytaczając zabawne stwierdzenia omawianych postaci. Oto próbka: „Panu Bogu służ, a diabła nie gniewaj, bo nie wiesz, komu się dostaniesz”, albo „Pan Bóg kobietę przez pomyłkę stworzył i potem żałował”.

 

Klucz do zrozumienia przyszłych osiągnięć

     Joanna Puchalska, nieprzeciętne przedstawicielki płci pięknej, uczyniła bohaterkami interesującej książki, która z pewnością przyczyni się do popularyzacji wiedzy o chlubnej historii Polski. Autorka naświetliła dzieciństwo i młodość niezwykłych kobiet próbując dociec przyczyn ich późniejszych dokonań. Na pierwszym miejscu stawiając atmosferę domu rodzinnego, wychowanie w umiłowaniu Ojczyzny, zaszczepianie właściwego systemu wartości, poziom nowoczesnej edukacji, możliwość obcowania ze światłymi osobami i bibliotekami z wartościowym księgozbiorem, a nade wszystko przykład idący od przodków. O jednej z postaci napisała „Z domu… wyniosła patriotyczne wychowanie, kult poprawności mowy ojczystej i oddanie pracy dla dobra Polski”. To wystarczający odpowiedni klucz do zrozumienia przyszłych osiągnięć młodych ziemianek.

Joanna Żubrowa fot myvimu.com
Joanna Żubrowa fot myvimu.com
Elżbieta Drużbacka fot ipsb.nina.gov.pl
Elżbieta Drużbacka fot ipsb.nina.gov.pl
Emilia Sczaniecka fot katalog.muzeum.krakow.pl
Emilia Sczaniecka
fot katalog.muzeum.krakow.pl

wtorek, 11 czerwca 2019

Kossakowie. Biały mazur

Juliusz Kossak fot www.bg.agh.edu.plJoanna Jurgała-Jureczka 


ZYSK I SKA 2018








Tłum potomków Juliusza

     Joanna Jurgała-Jureczka nawiązała relacje z rodziną Kossaków ćwierć wieku temu, co zaowocowało kilkoma książkami, z doktoratem włącznie. Żałuję, że moją znajomość z Kossakami wg p. Joanny rozpoczęłam od jej ostatniej publikacji zatytułowanej „Kossakowie. Biały mazur”. Z pewnością byłoby mi łatwiej poruszać się w zawiłościach familii Kossaków, gdybym przeczytała poprzednie prace pisarki. Dzięki lekturze tej najnowszej książki potrafię już rozróżnić Zofie Kossak, Marie Kossak, Karolów Kossak, Juliuszów Kossak i pozostałych ponad dwudziestu członków najbliższej rodziny znamienitych malarzy. Joanna Jurgała-Jureczka z ogromną znajomością rzeczy poruszała się w tym tłumie potomków Juliusza, ich małżonek i małżonków, dzieci z pierwszych i kolejnych małżeństw, flam, kochanków etc. Będąc historykiem literatury potrafiła przeanalizować pokaźną ilość archiwaliów zdobywając wiedzę, którą chętnie podzieliła się z czytelnikami. Tam, gdzie zabrakło jej pewnych informacji pozwoliła sobie na tworzenia literackiej fikcji, naturalnie zastrzegając, że opisane wydarzenia z dużym prawdopodobieństwem mogły dojść do skutku.

Wojciech i Tadeusz Kossakowie - fot zofiakossak.pl
Wojciech i Tadeusz Kossakowie  - fot zofiakossak.pl

Od Pożogi do Dekalogu Polaka

     Joanna Jurgała-Jureczka zaprezentowała czytelnikom wielowymiarowy portret Kossaków malowany przez trzy pokolenia artystów i osób pretendujących do miana artystów. Z tego powodu obraz nabył  cechy arcydzieła, ale i kiepskiej kopii sygnowanej tylko wybitnym nazwiskiem. Skupiając się głównie na generacji wnucząt Juliusza, po bliźniaczych braciach - starszym Wojciechu i młodszym Tadeuszu - przybliżyła postaci trzech piszących kobiet: Zofii, Marii i Magdaleny oraz malującego Jerzego. Zofia Kossak-Szczucka-Szatkowska przedstawiona została najpełniej, być może dlatego, że jej życie obfitowało w pełne dramatyzmu wydarzenia, że dokonywała rzeczy niepowszednich, że pozostawiła po sobie bogatą spuściznę literacką. Podobne opinie można wystawić jej stryjecznym siostrom – Lilce i Madzi, ale tylko podobne. Części książki nazwanej „Życie jak rzeka” autorka nadała odmienny rys – Zofia pisząca u schyłku życia retrospekcyjną książkę często wspominała przeszłość przedwojenną, wojenną, powojenną. Nie bez powodu nazywano ją pisarką katolicką - rozpamiętując tragiczne meandry ziemskiej egzystencji często zwracała się ku głębokiej wierze w Boga. Biografka Kossaków  przywołała obrazy nieuchronnego przemijania, cierpiętniczego milczenia, wojennej nawały, wszechobecnej śmierci (nawet dzieci), jakimi naznaczone było życie Zofii. Srogo doświadczana przez los autorka „Pożogi” przetrwała bolszewicką apokalipsę rewolucji, przeszła przez „otwarte wrota piekieł – za nimi obóz”, przeżyła skazana na śmierć, zaznała wykluczenia z Ojczyzny. Życie jak rzeka… 

sobota, 9 marca 2019

Polska Najpiękniejsze zamki i pałace

Zamek Czocha

Liliana Olchowik-Adamowska, Tomasz Ławecki

   
Papilon 2007












 

Granice to rzecz umowna

     Album „Polska Najpiękniejsze zamki i pałace” rozpoczyna się bardzo ciekawym wstępem zawierającym cenne informacje i uwagi. Autorzy w kilku akapitach skomentowali historię polskiej architektury zamkowo-pałacowej oraz wyjaśnili gdzie i dlaczego powstawały takie, a nie inne budowle. Nie bez racji zauważyli, iż „Pałace i zamki na ziemiach polskich to nie zawsze polskie zamki i pałace”. No, cóż – granice to rzecz umowna
     W albumie „Polska Najpiękniejsze zamki i pałace” brakuje mi natomiast wyjaśnienia, czym kierowali się autorzy wybierając właśnie te trzydzieści trzy rezydencje, a pomijając inne, równie wspaniałe, których istnienie było równie ważkie w historii Polski w jej współczesnych granicach, jak np. zamki w Pszczynie, Ciechanowie, Mosznej czy pałace w Śmiełowie, Małej Wsi, Radziejowicach

Pałac Radziwiłłów w Nieborowie
Pałac Radziwiłłów w Nieborowie
Pałac Branickich w Białymstoku
Pałac Branickich w Białymstoku








 

 

Wawel i Wawele

     Fotografie rezydencji opatrzono niedługimi opisami ich dziejów, przedstawiono fundatorów i kolejnych właścicieli. Szczególny nacisk położono na architekturę budowli zmieniającej się wraz z epokami. W albumie znalazły się zamki krzyżackie, piastowskie, królewskie, książęce, rycerskie, biskupie. Podobna różnorodność dotyczy prezentowanych pałaców: Radziwiłłów, Branickich, Potockich, Zamoyskich, Poniatowskich, Sobieskich, Raczyńskich, Zamoyskich. Najdostojniejsze zamki królewskie, w Krakowie i Warszawie, bliskie są sercu każdego Polaka. I Wawel z ponad tysiącletnią historią i zamek warszawski zrekonstruowany w latach 1971-84. Do doskonałego w architektonicznej formie zamku wawelskiego porównywano inne budowle: w Lidzbarku Warmińskim (Wawel Północy), w Brzegu (Wawel Śląski), w Pieskowej Skale (Wawel nad Prądnikiem), w Baranowie Sandomierskim (Mały Wawel), natomiast Pałac w Białymstoku zwano Wersalem Podlasia. 

Zamek w Golubiu-Dobrzyniu
Zamek w Golubiu-Dobrzyniu
Zamek w Gniewie
Zamek w Gniewie













Obronne lecz niebanalne

     Obiekty pełniące niegdyś funkcje obronne lokalizowano na wzgórzach (Płock, Książ, Czorsztyn), na wyspach (Oporów), na przesmyku między jeziorami (Łagów). Dzięki temu wiele z nich przetrwało potopy szwedzkie, hitlerowskie, bolszewickie. Większość z prezentowanych w albumie ocalonych budowli obecnie mieści galerie, muzea, biblioteki, które udostępniono zwiedzającym proponując podziwianie dzieł polskiej kultury i sztuki.
      Architekci magnackich rezydencji nie rzadko wykazywali się pomysłowością, tworząc budowle o niebanalnych formach. W krasiczyńskiej warowni każda z czterech narożnych baszt ma inne zwieńczenie. Eklektyczny, baśniowy, romantyczny Zamek Czocha pełen jest przybudówek, przejść, zakamarków, zapadni itp. Zamek Krzyżtopór poza oryginalną nazwą miał podobno tyle wież, ile jest pór roku, tyle sal, ile miesięcy, tyle pokoi, ile tygodni, tyle okien, ile dni w roku…

Zamek Działyńskich w Kórniku
Zamek Działyńskich w Kórniku
Pałac Raczyńskich w Rogalinie
Pałac Raczyńskich w Rogalinie








 

 

Deus pro nobis...

     Teksty dołączone do zdjęć najsłynniejszych budowli dostarczają czytelnikom interesujących informacji. Wojska polskie w 1454 roku nie mogąc zdobyć zamku w Malborku odkupiły go od broniących Krzyżaków. Zamek w Lublinie, w którym podpisano akt Unii Polsko-Litewskiej, w latach 1826-1954 mieścił więzienia. W Pałacu w Wilanowie już w 1805 roku utworzono jedno z pierwszych muzeów w Polsce. Nietuzinkowa Galeria Sztuki socrealizmu w powozowni Pałacu w Kozłówce straszy zwiedzających hasłem „Wróg cię kusi Coca-Colą”. Dla odmiany bramę wjazdową Zamku w Brzegu zdobi sentencja
Si Deus pro nobis, quis contra nos?” (Jeśli Bóg jest z nami, któż przeciwko nam?)
I tego się trzymajmy!

Zamek Krzyżtopór w Ujeździe - fot https://krzyztopor.org.pl
Zamek Krzyżtopór w Ujeździe - fot https://krzyztopor.org.pl

 

* zdjęcia  https://commons.wikimedia.org/wiki/

niedziela, 24 lutego 2019

Gawędy o czasach i ludziach

Walerian Meysztowicz - wachmistrz 13 p. uł.Walerian Meysztowicz


LTW 2012








 

 

 

 

 

 

Walka o odwrócenie biegu historii

     Ksiądz Walerian Meysztowicz snując „Gawędy o czasach i ludziach” zaprezentował czytelnikom szerokie spektrum postaci, które dane mu było poznać, a także ponad wiekowe dzieje Rzeczypospolitej. W kolejnych wspomnieniach poświęconych konkretnym osobom, ksiądz o duszy historyka, kreślił portrety swych rodaków uwzględniając kontekst społeczno-polityczno-kulturowym rzeczywistości osadzonej korzeniami w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów z Wielkim Księstwem Litewskim. Litwa księdza Meysztowicza z pewnością wywoływała w czytelnikach emocje i wzruszenia za pośrednictwem opisów „kraju lat dziecinnych” – majątku Pojoście w rejonie poniewieskim na Litwie Kowieńskiej. Autor zbioru nie ograniczył się jedynie do opisu rodowej siedziby. Odnotował, że „ten sam styl polskiej wiejskiej siedziby” pojawiał się i w chłopskiej zagrodzie, i w szlacheckim dworku, i w magnackich pałacach czy w królewskich rezydencjach. Ksiądz wprowadził nas w tajniki zarządzania majątkiem ziemskim z folwarkami, lasami i zakładami przetwórczymi, gdzie pracowały dziesiątki ludzi, których egzystencja (wraz z rodzinami) leżała na sercu dziedzicowi. Sprawy dziedziczenia i wywodzenia genealogii krewnych i powinowatych nadzwyczaj zajmowały Waleriana Meysztowicza. Z dużą biegłością poruszał się w zakamarkach litewskich rodów, okazując wyjątkowe przywiązanie do rodziny Meysztowiczów. Do pewnego stopnia autor utożsamiał się „z żywą jednością warstwy szlacheckiej, powiązanej pokrewieństwami i wspomnieniami”. Poczucie wspólnoty rodowej i jej powinności wobec Ojczyzny nadawało sens życia ludziom pokroju Waleriana Meysztowicza. Specjalne miejsce w pamięci księdza zajęli jego rodzice: Aleksander i Zofia Kossakowska. Olbrzymi wkład ojca w dzieło odbudowy niepodległej Ojczyzny syn spuentował zdaniem: „Dzieje całego życia można by przedstawić od początku, jako walkę o odwrócenie biegu historii”.

Aby w Polsce – po polsku się myślało!

     Z kart wspomnień Litwina-Polaka przebijają kwestie patriotyzmu przejawiającego się w trudnych okresach klęsk i upadków Ojczyzny. Czytelnik otrzymał jednoznaczną interpretację tej postawy rozumianej, jako ciągła służba Polsce, wiążąca się z przedkładaniem celów narodowych nad cele własne i jako bezwarunkową gotowość do pracy dla Kraju. Polacy zawsze skłonni byli do ponoszenia znacznych ofiar, aż do ofiary życia składanej na ołtarzu Ojczyzny. Według księdza Waleriana, dowodem świadczącym o wartości człowieka stawał się jego stosunek do „Rzeczy Wspólnej – Rzeczypospolitej”. Kilkadziesiąt biogramów wybitnych Polaków utwierdza nas w przekonaniu, iż wszyscy oni: tzw. „Żubry kresowe”, piłsudczycy, endecy, polski kler, itd. walczyli o to, aby „Polska – Polską była! Aby w Polsce – po polsku się myślało!” (kard. Stefan Wyszyński).
     Miła niespodzianką dla mnie – wiernej miłośniczki Naczelnika Państwa – okazało się, że ksiądz Meysztowicz poza rozdziałem zatytułowanym „Marszałek Piłsudski”, często odnosił się do filozofii Józefa Piłsudskiego, jego relacji z „żubrami kresowymi” czy z klerem. Podkreślał fundamentalne znaczenie Józefa Piłsudskiego, jako wodza, oraz jego wpływ nie tylko na swoich podwładnych, ale i na większość Polaków.

Ambasador Kazimierz Papée, radca kanoniczny ks. prałat Walerian Meysztowicz oraz sekretarz ambasady Bronowski- fot www.msz.gov.pl
Ks. Walerian Meysztowicz, ambasador Kazimierz Papée, 
 oraz sekretarz ambasady Bronowski- fot www.msz.gov.pl
Walerian Meysztowicz, Pius XII, mons. Montini (póżniej Paweł VI) - fot kuriergalicyjski.com
Ks. Walerian Meysztowicz, Pius XII, mons. Montini
(później Paweł VI) - fot kuriergalicyjski.com














 

 

 

 

czwartek, 7 lutego 2019

Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich

Pacółtowo fot. palacpacoltowo.pl Małgorzata Jackiewicz-Garniec, Mirosław Garniec


STUDIO ARTA 2000












 

Dobra utracone czy ocalone

     „Dobra utracone czy ocalone” – zadaje pytanie autorka tekstów publikacji zatytułowanej „Pałace i Dwory dawnych Prus Wschodnich” – Małgorzata Jackiewicz-Garniec, której mąż Mirosław Garniec zajął się graficzną stroną książki, wykonując fotografie, plany, mapy, rzuty, itp. W pięknie wydanym albumie, absolwenci Wydziału Sztuk Pięknych, zaprezentowali kilkaset obiektów cudem ocalonych z pożogi wojennej i powojennej dyktatury proletariatu. Niestety, o innych reprezentacyjnych budowlach, autorka mogła napisać „Pałac nie uległ zniszczeniu w czasie II wojny. Przez jakiś czas stacjonowały w nim wojska Armii Czerwonej. Cenne wyposażenie pałacu w większości rozszabrowano, dużą część zniszczono”. Większość pałaców i dworów pruskich, za przyczyną działań wojennych i zaniedbań po zakończenie wojny popadła w ruinę i została bezpowrotnie utracona.

Na grzbiecie szlachetnego konia...

     Dzięki lekturze „Wprowadzenia" czytelnicy mieli możliwość zapoznania się z nieznanymi zagadnieniami zabytków architektury znajdujących się na terenie południowej części Prus Wschodnich. Na szczególną uwagę zasługuje tekst autorki, dokładnie wyjaśniający, jakie kwestie i dlaczego, poruszono w dalszych częściach publikacji. W pierwszej kolejności znajdujemy tam rzeczowe wyjaśnienie terminu użytego w tytule – Prusy Wschodnie. Dalej, historyk sztuki, zdefiniowała pojęcia kompozycji przestrzennej założeń pałacowo- i dworkowo-parkowych pozwalające czytelnikom wyodrębnić, z całości założenia, pałac, dwór, park, folwark, czworaki. Na kilku stronach podjęła się bardzo skrótowego przedstawienia dziejów budownictwa rezydencjonalnego z uwzględnieniem cezury lat 1945/6, gdy majątki ziemskie rozparcelowano, a odebrane właścicielom siedziby szlacheckie upaństwowiono. Dwudzielną strukturę tomu: album i katalog, uzasadnioną w słowie odautorskim, wzbogacono mapą regionu z zaznaczonymi obiektami architektury pruskiej.
     W rozdziale pt. „Trochę historii” interesująco wybrzmiały wypowiedzi dawnych właścicielek latyfundiów: o historii Prus ingerującej w dzieje rodziny Dönhoff oraz wspomnienia z podróży do stron ojczystych rodu Eulenburgów. Ze zrozumieniem przeczytałam słowa hrabiny Dönhoff: „Kto kiedykolwiek na grzbiecie szlachetnego konia galopował po jesiennych ścierniskach… ten nigdy nie nazwie innej krainy swą ojczyzną jak tylko Prusy Wschodnie”. Tymczasem doktor Kamila Wróblewska, muzealnik i kustosz, jak nikt inny, przybliżyła nam przypadki walki „zabytkowych ochroniarzy” pruskich posiadłości, z realiami powojennej Polski Ludowej.

Trutnowo fot commons.wikimedia.org
Trutnowo fot commons.wikimedia.org
Upałty Małe fot Ostpreussen.net
Upałty Małe fot Ostpreussen.net


wtorek, 22 stycznia 2019

Dwór polski w starej fotografii

Ludzisko Zofia Lewicka-Depta,

 Joanna Kułakowska-Lis



BOSZ 2014


 

 

 

 

Świat, którego już nie ma

     „Dom mieszkalny niewielki… na ścianach kilkanaście obrazów, w szafie kilkaset dobrych książek. Czegóż więcej potrzeba. Doli i chleba!” – autorki glosów zacytowały poetę – Władysława  Syrokomlę. Zofia Lewicka-Depta i Joanna Kułakowska-Lis, absolwentki filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, bardzo świadomie, z bogatych archiwów: Narodowego Archiwum Cyfrowego oraz Archiwum Państwowego, wybrały stare fotografie polskich dworów. Na chwilkę przypomniały czytelnikom świat, którego już nie ma, chociaż niektóre budowle przedstawione w albumie cudem jakimś zachowały się. W owych ostańcach mieszczą się dziś muzea, urzędy publiczne, ośrodki konferencyjne a nawet hotele. Część zabytków wyrokami losu znalazła się w rękach prywatnych (często spadkobierców ostatnich właścicieli). W niedługich objaśnieniach do zdjęć historyczki przekazały garść interesujących informacji o dworach. Skupiły się na fundatorach, właścicielach oraz gościach, chętnie witanych w staropolskich siedzibach szlacheckich. Przybyszami bywali znani, wtedy i dziś, wybitni ludzie kultury, nauki, sztuki, polityki. Wśród nich pierwsze miejsce zajmował Marszałek Józef Piłsudski, bawiący w Moszczanicy czy Pikieliszkach (ob. Litwa).
     Autorki albumu dokonując selekcji dworów prezentowanych na zdjęciach pokazały miejsca narodzin wybitnych Polaków – Mereczowszczyznę (ob. Białoruś) Tadeusza Kościuszki, Będomin Józefa Wybickiego, Sycynę Jana Kochanowskiego, oraz domy rodzinne, gdzie wielcy Polacy spędzali dzieciństwo Nienadowa Aleksandra Fredry, Romanów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Ludźmierz Włodzimierza i Kazimierza Tetmajerów.

Pikieliszki 1931
Pikieliszki 1931
Moszczanica 1934
Moszczanica 1934

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mikrokosmos szlacheckiego życia

     Specjalnym sentymentem darzę kilka polskich dworów, których wizerunki znalazły się w publikacji wydawnictwa BOSZ. Czombrów (ob. Białoruś) położony w okolicach jeziora Świteź, stał się pierwowzorem mickiewiczowskiego Soplicowa.  Z Czombrowem Mickiewicz miał powiązania rodzinne. Medyka Pawlikowskich, zwana medyckim Wersalem, mieściła imponujące, bezcenne dzieła sztuki, księgozbiory (w bibliotece w baszcie), kolekcje pieczęci, numizmatów, atlasów. Przyjmując w swych gościnnych wnętrzach pierwszych obywateli Rzeczypospolitej, stała się uznaną ostoją polskości. Zaś klasycystyczny (po przebudowie) dwór w Modlnicy stanowi według mnie kwintesencję fenomenu polskiego dworu szlacheckiego, wysławianego przez artystów pióra i pędzla. Za przyczyną staropolskiej gościnności przeistoczył się w ośrodek życia kulturalnego i artystycznego, czego ślady znaleźć można w galeriach i bibliotekach.

Medyka 1937
Medyka 1937
Czombrów 1931
Czombrów 1931