Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska Powojenna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska Powojenna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 lutego 2020

Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich

Zofia i Maria Pareńskie 1896Monika Śliwińska 


ISKRY 2014







 

Nagroda autorska KLIO 2015

     "Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich" Monika Śliwińska przedstawiła w książce wyróżnionej Nagrodą autorską KLIO 2015, a zatytułowaną „Muzy Młodej Polski”. Jury uznało indywidualny wkład autorki monografii naukowej w popularyzację historii Polski. Z niekłamaną przyjemnością podpisuję się pod tym werdyktem obydwiema rękami. Doceniam benedyktyńską pracę wykonaną przez pisarkę podczas opracowywania wielu materiałów źródłowych ujętych w dziesięciostronicowej Bibliografii. Chylę czoła przed skutecznym pozyskiwaniem współpracowników w toku powstawania książki, czemu pisarka dała wyraz w końcowych Podziękowaniach. Nade wszystko jednak, z uznaniem skonstatowałam imponującą wiedzę historyczną Moniki Śliwińskiej, jaka pomogła jej nakreślić panoramiczny wizerunek Polski na przełomie wieku XIX i XX, z akcentem na życie w miastach istotnych z punktu widzenia akcji książki, tj. Kraków, Warszawa, Lwów, Zakopane. 
     Szeroki kontekst historyczno-społeczny, na którego tle wielbicielka Młodej Polski zaprezentowała osoby dramatu, wzbudził mój prawdziwy zachwyt. Szczególne zaś słowa uznania należą się autorce za umiejętne poruszanie się w tłumie niemal stu postaci historycznych i sukcesywne przedstawianie ich czytelnikom. Wszak na kartach publikacji pojawiła się duża część przedstawicieli nurtu Młodej Polski w dziedzinie literatury i sztuki, reprezentantów kręgów uniwersyteckich oraz życzliwych mecenasów tych pierwszych. Na domiar „złego”, wnikliwe studiowanie rzeczonej lektury może doprowadzić do wniosku (pochopnego?), iż w środowiskach, o których mowa, wszyscy ze wszystkimi byli spokrewnieni, spowinowaceni lub chociażby spotykali się w tych samych kołach towarzyskich.

Czwarty wieszcz

     Punktem zwrotnym w dusznej atmosferze Krakowa przełomu wieków, „gdzie każdy… miał swoje stałe miejsce” stało się wesele poety Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, a które Stanisław „Wyspiański przemienił w legendę”. Po wcześniejszym ożenku Włodzimierza Tetmajera wpisało się ono w młodopolski nurt chłopomanii. Osoby dramatu czwartego wieszcza miały swe pierwowzory w podwawelskim grodzie. W tej liczbie znalazły się Maryna i Zosia – uwiecznione uczestniczki ślubnych uroczystości.
Debiutująca literatka odtworzyła piórem tragiczne losy panien Pareńskich oraz ich bliskich. Początkowo zapoznawała czytelników z barwnymi postaciami, prowadziła ich równolegle z kolejami losów bohaterów, by następnie sukcesywnie przedstawiać dramatyczne okoliczności ich śmierci. W swych opowieściach twórczyni wychodziła poza ramy czasowe Młodej Polski (1890-1918), tak długo, jak długo żyli „Synowie i córki” sióstr Pareńskich.
     W czasach przełomu, rewolucji i wojen następuje rozluźnienie obyczajów i upadek wartości. Monika Śliwińska potrafiła z dużym wyczuciem i taktem pisać o zdradach, romansach, małżeństwach otwartych, narkomanii, chorobach wenerycznych, aborcjach i samobójstwach, nie doszukując się w nich posmaku skandalu, lecz z dużą dozą empatii tłumaczyć postępowania bohaterów. Dlatego też przeczytałam czterystustronicowe dzieło jednym tchem, co dowodzi lekkości pióra pisarki, która prowadząc wartką narrację pełną osób i zdarzeń pozwoliła odetchnąć czytelnikowi za sprawą wyjątkowo krótkich, często spersonalizowanych podrozdziałów. Nie mniej jednak lektura ta wymaga od odbiorcy dysponowania ponadpodstawową wiedzą historyczno-kulturalną, umożliwiającą orientowanie się w opisywanych faktach, kojarzenie wprowadzanych postaci czy rozumienie realiów epoki. Pogmatwana chronologia nie ułatwia odbioru publikacji, lecz ją uatrakcyjnia, zmuszając czytających do nieustannej czujności, by nie uronić jakiegoś arcyważnego niuansu treści. 

Podwójny portret Elizy Pareńskiej - Stanisław Wyspiański 1905 Foto:commons.wikimedia.org/
Podwójny portret Elizy Pareńskiej
St. Wyspiański 1905
Portret Maryny Pareńskiej - Stanisław Wyspiański 1902 Foto: kinneretstern.com
Portret Maryny Pareńskiej - St.
Wyspiański 1902 Foto: kinneretstern.com
Macierzyństwo - Portret Zofii Pareńskiej - Stanisław Wyspiański 1905 Foto: www.radiokrakow.pl
Macierzyństwo - Portret Zofii Pareńskiej
St. Wyspiański 1905 Foto: radiokrakow.pl

wtorek, 7 stycznia 2020

Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki

Dedykacja od Leonarda Rosadzińskiego Leonard Rosadziński  


"ROSA" Dom Różności 2014 









Bibliofil, kolekcjoner

     „Niezwykły człowiek i stare książki” - można by podsumować treść drugiej publikacji Leonarda Rosadzińskiego (po "Ginące rzemiosło. Śladami poznańskich introligatorów") zatytułowanej „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki”. To bardzo osobiste wydawnictwo ukazało w całej pełni „żywot człowieka czytającego”, parafrazując klasyka. Autor przedstawił czytelnikom ścieżkę swej kariery zawodowej i hobbystycznej. Odpowiadając na wezwanie Kong Fuzi (Konfucjusza): „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu” zajął się starodrukami – czytał, poszukiwał, zbierał, wymieniał, naprawiał i oprawiał. I tak przez pół wieku… Osiągnąwszy bardzo wiele w powyższych działaniach Leonard Rosadziński nie spoczął na laurach, lecz postanowił ocalić od zapomnienia dzieje swej bibliofilskiej pasji. Stworzył niepowtarzalne dzieło edytorskie, w którym przedstawił różnorakie aspekty swej przygody z książką. We wspomnieniach kolekcjoner pragnął „pokazać… zainteresowania i ewolucję kształtowania się księgozbioru wraz z otaczającym… światem bibliofilów”. Udało mu się zrealizować ten cel z nawiązką. Opowiedział czytelnikom o skutkach ubocznych zbierania książek – zgłębianiu sztuki introligatorskiej, modelarstwa, powołaniu do życia Muzeum Introligatorstwa w Poznaniu, działalności w Wielkopolskim Towarzystwie Przyjaciół Książki, utworzeniu strony internetowej www.introligatorstwo.com.pl i założeniu grupy na Facebooku o nazwie: „Introligatorstwo polskie. Piękne oprawy”. Ponadto wprowadzał czytelników w tajniki warsztatu introligatora zaznajamiając z niezrozumiałymi dla wszystkich terminami, jak kapitałka, półskórek, tytulatura, zwierciadło okładki, wycisk na ślepo, czy nazwami maszyn introligatorskich, np. prasa, krajarka, zszywarka, bigówka.
Nie wypowiadam się na temat strony edytorskiej publikacji, która jest majstersztykiem sztuki wydawniczej - od okładziny przedniej do tylnej, przez cały blok książki. Wszakże Noblesse oblige!

Antykwariusz, introligator

     Przy okazji prezentowania zbiorów, kolekcjoner starych książek, wtajemniczył czytelników w szczegóły swych zainteresowań bibliofilskich. Wyznacznikiem zaistnienia przedmiotu w zbiorach Leonarda Rosadzińskiego była rzadkość występowania druku, poziom jakości oprawy, cechy edytorskie wydania oraz treść zgodna z zamiłowaniami kolekcjonera. Znalazła się wśród nich wybrana literatura popularna, tomy w artystycznych oprawach, wydawnictwa o książkach, druki z ubiegłych stuleci, posnaniana, historia kultur starożytnych, astronomia i astrologia, dawne rękopisy, albumy fotograficzne z początku wieku XX, itd., itp. O wybranych obiektach swego księgozbioru bibliofil podzielił się z czytelnikami informacjami  w sposób niezwykle zwięzły i jednocześnie dokładny. Podając, obok zwykłych danych o książce, informacje, co wyróżnia ten egzemplarz spośród innych wydań oraz w kilku lakonicznych lecz wyczerpujących zdaniach o zawartości tomu. Dużą uwagę poświęcił graficznej warstwie książek: okładce, ilustracjom, znakom proweniencyjnym. Te ostatnie, takie jak ekslibrisy, superekslibrisy, dedykacje, pieczątki czy drobiazgi pozostawione między kartkami pozwalały prześledzić wędrówkę wysłużonego egzemplarza aż do ostatniego właściciela. Chciałabym poznać dzieje jeszcze wielu tomów, w których posiadanie wszedł autor.
Dodatkową atrakcją publikacji uczynił autor interesujące fakty związane z książkami, np. przymusowy skup makulatury w szkołach w dobie PRL-u (czy była to metoda unicestwienia domowych bibliotek przedwojennej inteligencji?) oraz zaprezentował niezwykle nietypowe druki, dzięki czemu czytelnicy mieli możliwość zobaczyć np. ślubne telegramy patriotyczne i  pocztówki.
Z ogromną atencją mistrz kolekcjonerstwa wspominał osoby, dzięki którym rozwijał swe pasje i spełniał marzenia. Odnotował życiorysy kilku znamienitych bibliofilów i antykwariuszy, przypomniał sylwetki najpierwszych introligatorów, a nazwiska osób, które spotkał na swej kolekcjonerskiej drodze umieścił w Indeksie.

Śpiewy historyczne Julian Ursyn Niemcewicz
Śpiewy historyczne
Julian Ursyn Niemcewicz 
Księga wpisów wędrujących czeladników introligatorskich…
Księga wpisów wędrujących
czeladników introligatorskich Poznań…
Album fotograficzny Adama Węgla
Album fotograficzny Adama Węgla



czwartek, 5 grudnia 2019

Piechotą do źródeł Orinoko

Dedykacja - Małgorzacie...Wojciech Cejrowski



Wydawnictwo Bernardinum 2019







 Szukam drugiego końca globusa

     „Szukam drugiego końca globusa” napisał o sobie Wojciech Cejrowski, wymykający się próbom przyporządkowania go do określonej grupy zawodowej. Więc kim jest WC? Podróżnikiem, literatem, dziennikarzem, fotografikiem, biznesmenem, ranczerem, showmanem? Czy wszystkim po trochu? Obdarzony wieloma talentami (również muzycznym) doskonale posługuje się pięcioma językami, a dzięki swej niespożytej energii prowadzi niebywale intensywne życie. Tworząc filmy, audycje radiowe, występując publicznie, udzielając wywiadów, a nade wszystko pisząc niepospolite książki dopuszcza nas, czytelników, do swego „Pięknego świata”. Uprawiając dziedzinę nauki – antropologię kulturową – sprawnie posługuje się jej narzędziami, takimi, jak obserwacja uczestnicząca czy wywiad etnograficzny, których rezultaty ubiera w formę opowieści rozpoczynanych obiecującym: Posłuchajcie

Szukaj w sobie diamentów

     Wędrując Piechotą do źródeł Orinoko” pisarz skrzętnie zbierał zwykłe przygody, z pozoru nic nie znaczące epizody, szczęśliwe zbiegi okoliczności, zabawne incydenty, ryzykowne przedsięwzięcia, i skrupulatnie zapisywał je w pamięci (lub notował w zeszycie w kratkę). Dzięki temu mogła powstać niezwykła książka o niesamowitej wyprawie do początków południowoamerykańskiej rzeki (wyprawie, której wcale nie było).  Wojciech Cejrowski, wyjątkowo utalentowany twórca literatury, z polotem opowiedział historię jednej ze swych podróży, w sposób wielce intrygujący, lekkim piórem oddając realia eskapady „na koniec naszego świata”. Obrazowo snuta gawęda wprowadza czytelników do nadgranicznej wioski dzikiego plemienia Indian, gdzie z szałasu szamana wydobywa się ciemny, gryzący dym. W miasteczku na końcu drogi wprowadza do baru o dusznej atmosferze, niczym z filmu „Desperado” (może zaraz wejdzie Quentin Tarantino z kumplami?)
     Doświadczony globtroter wprowadza czytelników w tajniki życia w dżungli i zagrożeń płynących z obcowania z dziką naturą, jak również ostrzega przed niebezpieczeństwami, które czyhają na terenach pogranicza wenezuelsko-kolumbijskiego. Swe przestrogi kwituje często powtarzanym zdaniem: „Nie chcecie tam być”. Wyraźne, acz taktowne sugestie wysuwa w kierunku nas wszystkich podpowiadając, jak żyć: „Trzeba tak żyć, żebyś nigdy nie musiał przepraszać”, a ponadto „Usiądź przy drodze swego życia… i odpoczywaj choćbyś nie był zmęczony” i zawsze „Szukaj w sobie diamentów, nawet jeśli cię oblepia szlam”.

Wenezuela, Walki kogutów fot Cejrowski.com
Wenezuela, Walki kogutów fot Cejrowski.com
Wenezuela, Wędrując ulicami fot Cejrowski.com
Wenezuela, Wędrując ulicami fot Cejrowski.com








 

 

 

 

środa, 31 lipca 2019

Uwikłane w historię. Bohaterki i zdrajczynie

Jarosław Molenda - dedykacja Jarosław Molenda


Wydawnictwo LIRA 2019







 

Dziewczyny, które igrały z życiem i historią

     Jarosław Molenda – pisarz, dziennikarz, publicysta i podróżnik popełnił kolejną w swym dorobku literackim książkę historyczną, tym razem, o „Uwikłanych w historię Bohaterkach i zdrajczyniach”. W podtytule tomu wymieniono nazwiska niektórych „Dziewczyn, które igrały z życiem i historią”. Z dużym zainteresowaniem zatopiłam się więc w lekturze i po jej przestudiowaniu chciałabym przytoczoną frazę przeformułować do wersji: „Dziewczyny, z którymi igrało życie i historia”. Znalazły się przecież w niewłaściwym (właściwym?) miejscu i czasie. Z tego powodu, jakby powiedział prof. Witold Kieżun, „ukradziono im młodość” – no, może w przypadku Zofii Kossak i Julii Brystygier, późną młodość.
     Wszystkie bohaterki rzeczonej publikacji Wydawnictwa LIRA okazały się kobietami niezwykłymi, które z własnej woli lub wyrokami losu sięgnęły po zarezerwowane dotąd jedynie dla mężczyzn sfery czynnej obrony ojczyzny. Antybohaterki natomiast – Wanda, co chciała sowieta i Julia, nie bez kozery nazywana Krwawą Luną – pomimo dobrego pochodzenia i wykształcenia (doktoraty na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Jana Kazimierza) dopuściły się zbrodni zdrady ojczyzny. Tych ostatnich kobiet autor starał się nie potępiać w czambuł, dowodząc, że w ich historiach prawda mieszała się z fikcją, która z uwagi na swą „atrakcyjność” głębiej zapadła w ludzką pamięć.

Być albo mieć

     Pisząc o bohaterkach „Uwikłanych w historię” pisarz wnikliwie przyjrzał się motywom ich walecznej działalności. Poza naturalnym umiłowaniem Ojczyzny wśród przyczyn znalazła się realizacja wysokich standardów wychowania patriotycznego obligującego do „zachowania się jak trzeba”, temperament młodych kobiet potrzebujących ciągłego przypływu adrenaliny oraz obietnice finansowej czy materialnej gratyfikacji składane przez werbujących do współpracy. Równocześnie autor analizując dostępne mu materiały źródłowe, wykorzystał koleje losu swych bohaterek i zdrajczyń do nakreślenia obrazu zjawisk charakterystycznych dla czasów wojny i dwu okupacji  - domniemany polski antysemityzm, konieczność trudnych wyborów w powojennej Polsce, sytuacja polskich oficerów w Wielkiej Brytanii po zakończeniu wojny czy metody komunistycznej perswazji


Halina Szymańska fot geni.comKlementyna Mańkowska fot spyshop.plIzabella Horodecka fot nac.gov.plIrena Conti di Mauro fot remigiusz-grzela.pl


sobota, 20 lipca 2019

Od Wojanowa do Karpnik

KarpnikiWojanów Dolina Pałaców i Ogrodów lipiec 2019












Dolina Pałaców i Ogrodów

     Park Kulturowy Kotliny Jeleniogórskiej znany pod nazwą Dolina Pałaców i Ogrodów odwiedziłam w drodze do Karpacza. Jedenaście z siedzib i rezydencji, ze względu na ich wartości artystyczne i historyczne, uznanych zostało przez Prezydenta RP za pomniki historii. Spośród nich obejrzałam zespół pałacowo-parkowy w Wojanowie, Łomnicy, Bukowcu, Karpnikach oraz pałac w Miłkowie. Każdy z nich ma różny sposób użytkowania przez obecnych właścicieli – od Muzeum Pałacowego, przez siedzibę Związku Gmin Karkonoskich do hoteli i restauracji, w związku z czym różna jest dostępność obiektów (a może niedostępność).

     Wojanów wita gości hotelem, restauracjami, kawiarnią, centrum konferencyjnym, w których odbywają się imprezy kulturalne oraz organizowane są wystawy. W Sali balowej zachowały się piękne polichromie. Uwagę zwracają oranżerie w narożach elewacji ogrodowej. Wokół pałacu rozciąga się park, a w jego pobliżu znajdują się zabudowania folwarczne.

Wojanów - oficynaWojanów - frontWojanów - od ogrodu


Wojanów - Sala balowaWojanów - Sala balowaWojanów - pałacowa sień

wtorek, 9 lipca 2019

Korzenie są polskie

Aleksandra Ziółkowska-Boehm 

Aleksandra Ziółkowska-Boehm

 

Polska Oficyna Wydawnicza BGW 1992
 










Korzenie, które są polskie

     Aleksandra Ziółkowska-Boehm od połowy lat 80’ XX w. prowadziła rozmowy z wybitnymi postaciami życia społecznego w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, których „Korzenie są polskie". Pisarka, od kilku lat mieszkająca na kontynencie amerykańskim, zebrała te wywiady w książkę wydaną w Polsce. Poprzez rozmowy i komentarze do nich zaprezentowała swą ogromną wiedzę na tematy społeczne krajów  Ameryki. Kanadyjska i amerykańska kultura, nauka, polityka, gospodarka nie mają tajemnic dla Polki urodzonej w Łodzi. Mój podziw wzbudził zakres i poziom merytoryczny pytań zadawanych przedstawicielom bardzo nieraz odległych dziedzin wiedzy, a raport osiągnięć neuroendokrynologicznych profesora Andrew Schally’ego rzucił mnie na kolana.
    Tytułowe korzenie Aleksandra Ziółkowska-Boehm zaczerpnęła z wypowiedzi doradcy prezydentów USA – Zbigniewa Brzezińskiego, który pragnął, aby jego „dzieci były dumne z polskiego pochodzenia i świadome polskiej tradycji i historii”, a gdy dorosną będą szukać własnych korzeni. „Korzeni, które… są polskie”.
      Naturalnie, literatka pamięta o swych korzeniach, podkreślając wyrastanie wybitnych Polaków, po wojnie osiadłych w Ameryce, z polskiej kultury, tradycji, obyczajów, wartości. Pisała i pisze „o ludziach, których dotknęła historia w okrutny sposób”, a jednak mimo traumatycznych wspomnień wydarzeń doświadczanych w ojczyźnie nie wypierają się polskiego pochodzenia i związków z polskością, wręcz przeciwnie – wykazują swój związek z polskością, między innymi poprzez pielęgnowanie polskiej mowy, polskiej tradycji i zwyczajów.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm i Zbigniew Brzeziński
A. Ziółkowska-Boehm i Zbigniew Brzeziński
Aleksandra Ziółkowska-Boehm i Benedykt Heydenkorn
A. Ziółkowska-Boehm i Benedykt Heydenkorn











Emigracja, Polonia, patriotyzm

     Czytałam książkę Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, wydaną ćwierć wieku temu, bogatsza o znajomość wydarzeń mających miejsce już po jej edycji. Znałam dalsze losy bohaterów zbioru, ich późniejsze osiągnięcia, a także ujawnione dopiero po roku przełomu 1989, mniej lub bardziej skrywane czy przekłamywane fakty. Kwestie, jakie dzięki niezwykle przenikliwej umysłowości humanistki bardzo trafnie przedstawiła i oceniła, ja mogłam na bieżąco skonfrontować z rzeczywistością. Szczególnie interesujące wydawały mi się opinie, jakie rozmówcy prozaiczki wyrażali na temat innych przedstawicieli Polonii. Wzajemne oskarżenia, podejrzenia o „współpracę” zweryfikował bezstronny czas. Z dużą dozą wrodzonego taktu literatka przedstawiła stanowiska swych bohaterów na temat ówczesnej kondycji Polonii, choć nie zawsze zgadzała się z nimi. „Emigracja zazwyczaj kończy się po ustabilizowaniu”. Z powodzeniem zmierzyła się z legendą noblisty Czesława Miłosza, który „Nigdy nie chciał być uwikłany w historii”, i jednocześnie z pogardą wyrażał się o "niesłychanym prymitywizmie Polonii amerykańskiej”.
     Pisarka korzystając ze słów swych interlokutorów zapoznała czytelników z pojęciami emigracja i Polonia oraz z charakterystyką środowisk polonijnych. Zwięzłą definicję Polonii przytoczyła za  publicystą i działaczem polonijnym Benedyktem Heydenkorn: „termin Polonia obejmuje tych, którzy w jakiejkolwiek formie zachowują związek z Polską, jej kulturą, tradycją”.  Podzieliła się poglądami rozmówców w kwestii Polonii i ogólniej – emigracji oraz dała czytelnikom wykładnię problematyki emigracyjnej ze wszystkimi jej aspektami – organizacjami polonijnymi, rolą Polonii dla Polaków w kraju i za granicą, a także jej znaczeniem dla społeczeństw krajów goszczących rodaków. Wybierając określonych rozmówców dowiodła znaczącego wkładu Polaków w dorobek krajów, w których przyszło im działać, czy to w sferze nauki, kultury, polityki, gospodarki. Istotnemu udziałowi i zaangażowaniu Polaków w rozwój nowych ojczyzn sprzyjało, szczególnie w przypadku ostatnich fal emigracji (powojenna czy „solidarnościowa”), wyjątkowo wysokie wykształcenie polskich emigrantów w porównaniu z innymi grupami etnicznymi. Na ten fakt, w rozmowie z pisarka, zwrócił uwagę inżynier Zdzisław Przygoda.

wtorek, 2 lipca 2019

Od Szamotuł do Będlewa przez Dakowy Mokre

Wielkopolska czerwiec 2019

 

BędlewoSzamotułyDakowy Mokre

     Wielkopolska wycieczka pozwoliła mi odwiedzić kilkanaście zabytkowych obiektów o bardzo różnym przeznaczeniu i względnie dobrym stanie technicznym. Znalazły się wśród nich muzea, ośrodki pracy twórczej, dom seniora, klasztor, szkoła oraz sprywatyzowane, trafiające w zapotrzebowanie społeczne, hotele pełniące najczęściej funkcje domów weselnych.

Dakowski Dwór

     Neoklasycystyczny dwór szlachecki we wsi Dakowy Mokre mieści hotel i Dom Seniora. Dookoła rozciąga się stary park z alejami klonową i grabową oraz ciekawymi elementami małej architektury ogrodowej: fontanna w postaci kobiety wylewającej wodę z dzbana czy kobieca postać siedząca na ławce, stary bicykl, studzienka itp. Zabytkowe wnętrze dworu urzeka starymi meblami z epoki, lustrami w złoconych ramach, pięknymi obrazami, staroświeckimi lalkami i drewnianymi schodami.

Dakowy Mokre - holDakowy Mokre - lustroDakowy Mokre - schody


Dakowy Mokre - fontannaDakowy Mokre - bicyklDakowy Mokre - hol



wtorek, 11 czerwca 2019

Kossakowie. Biały mazur

Juliusz Kossak fot www.bg.agh.edu.plJoanna Jurgała-Jureczka 


ZYSK I SKA 2018








Tłum potomków Juliusza

     Joanna Jurgała-Jureczka nawiązała relacje z rodziną Kossaków ćwierć wieku temu, co zaowocowało kilkoma książkami, z doktoratem włącznie. Żałuję, że moją znajomość z Kossakami wg p. Joanny rozpoczęłam od jej ostatniej publikacji zatytułowanej „Kossakowie. Biały mazur”. Z pewnością byłoby mi łatwiej poruszać się w zawiłościach familii Kossaków, gdybym przeczytała poprzednie prace pisarki. Dzięki lekturze tej najnowszej książki potrafię już rozróżnić Zofie Kossak, Marie Kossak, Karolów Kossak, Juliuszów Kossak i pozostałych ponad dwudziestu członków najbliższej rodziny znamienitych malarzy. Joanna Jurgała-Jureczka z ogromną znajomością rzeczy poruszała się w tym tłumie potomków Juliusza, ich małżonek i małżonków, dzieci z pierwszych i kolejnych małżeństw, flam, kochanków etc. Będąc historykiem literatury potrafiła przeanalizować pokaźną ilość archiwaliów zdobywając wiedzę, którą chętnie podzieliła się z czytelnikami. Tam, gdzie zabrakło jej pewnych informacji pozwoliła sobie na tworzenia literackiej fikcji, naturalnie zastrzegając, że opisane wydarzenia z dużym prawdopodobieństwem mogły dojść do skutku.

Wojciech i Tadeusz Kossakowie - fot zofiakossak.pl
Wojciech i Tadeusz Kossakowie  - fot zofiakossak.pl

Od Pożogi do Dekalogu Polaka

     Joanna Jurgała-Jureczka zaprezentowała czytelnikom wielowymiarowy portret Kossaków malowany przez trzy pokolenia artystów i osób pretendujących do miana artystów. Z tego powodu obraz nabył  cechy arcydzieła, ale i kiepskiej kopii sygnowanej tylko wybitnym nazwiskiem. Skupiając się głównie na generacji wnucząt Juliusza, po bliźniaczych braciach - starszym Wojciechu i młodszym Tadeuszu - przybliżyła postaci trzech piszących kobiet: Zofii, Marii i Magdaleny oraz malującego Jerzego. Zofia Kossak-Szczucka-Szatkowska przedstawiona została najpełniej, być może dlatego, że jej życie obfitowało w pełne dramatyzmu wydarzenia, że dokonywała rzeczy niepowszednich, że pozostawiła po sobie bogatą spuściznę literacką. Podobne opinie można wystawić jej stryjecznym siostrom – Lilce i Madzi, ale tylko podobne. Części książki nazwanej „Życie jak rzeka” autorka nadała odmienny rys – Zofia pisząca u schyłku życia retrospekcyjną książkę często wspominała przeszłość przedwojenną, wojenną, powojenną. Nie bez powodu nazywano ją pisarką katolicką - rozpamiętując tragiczne meandry ziemskiej egzystencji często zwracała się ku głębokiej wierze w Boga. Biografka Kossaków  przywołała obrazy nieuchronnego przemijania, cierpiętniczego milczenia, wojennej nawały, wszechobecnej śmierci (nawet dzieci), jakimi naznaczone było życie Zofii. Srogo doświadczana przez los autorka „Pożogi” przetrwała bolszewicką apokalipsę rewolucji, przeszła przez „otwarte wrota piekieł – za nimi obóz”, przeżyła skazana na śmierć, zaznała wykluczenia z Ojczyzny. Życie jak rzeka… 

wtorek, 4 czerwca 2019

Pisarskie delicje

Aleksandra Ziółkowska-BoehmAleksandra Ziółkowska-Boehm


 BELLONA 2019














     Podczas czytania najnowszej książki autorstwa Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm czyniłam notatki, aby nie umknęły mi żadne istotne kwestie poruszane w tekście. Już sam tytuł publikacji „Pisarskie delicje” obiecywał, że lektura ta nie będzie zwykłą strawą dla ducha, że zaserwuje czytelnikowi smakowite specjały sporządzone przez mistrzynię pióra oraz, że autorka będzie nas gościć w swej literackiej kuchni. Pokaźna ilość poczynionych przeze mnie zapisków świadczy o jakości i randze podsuwanych przez pisarkę zagadnień dotyczących twórczości, kultury, etyki…

 

Dyskretnie w cieniu Mistrza

     Nie wiem, czy wolno mi dotknąć niezwykle delikatnej kwestii i zwrócić uwagą na ledwie wyczuwalny ton rozżalenia uznanej pisarki „Od lat ukazują się moje książki niezwiązane z pisarstwem autora «Szczenięcych lat», poświęcone…”. Uważam, że Aleksandra Ziółkowska-Boehm całym swoim dorobkiem literackim udowodniła, że Król Reportażu i spotkanie z nim stanowiło dla niej jedynie spiritus movens, które młodej adeptce literatury wskazało kierunek życiowej wędrówki. Zdobywanie kolejnych jej etapów i wspinanie się po szczeblach pisarskiej kariery, było zadaniem, któremu poświęciła „długie godziny samotności… i całe dnie zmagania z własnym lenistwem, niewiedzą”, i którego realizację zawdzięcza swemu talentowi oraz „rygorowi i dyscyplinie”. Jak słusznie zauważył M. Oramus, nie tylko Aleksandra Ziółkowska „Miała szczęście – ale miał je i Wańkowicz”, który w późnej jesieni życia spotkał wierną „kustoszkę jego pamięci”, pozostającą „dyskretnie w cieniu” Mistrza.

 

„Pięknie by siedziały w książce”

     Nie sposób przejść obojętnie obok formułowanych przez literatkę spostrzeżeń, uwag czy  wniosków. Cieszę się, że część z nich, dzięki własnemu doświadczeniu i wiedzy, odkryłam mozolnie sama. Ogromną przyjemność sprawiło mi odczytywanie przemyśleń i rozważań Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm przekazywanych czytelnikom, jako element wypełniania pisarskiej misji, którą przyjęła do realizacji, bo „Każdy autor chciałby, by jego książka była ważna i oryginalna i skłaniała do refleksji”. Szczególną uwagę przywiązuję do etycznych aspektów pisarstwa i z tego powodu bardzo wnikliwie zapoznałam się z treścią rozdziału pt. „Jakie od lat stoją przede mną dylematy związane z autorem Szczenięcych lat”. Prozaiczka, obdarzona dużą dawką wrodzonego taktu, napisała o konieczności wyraźnego stawiania granic biograficznego wścibstwa”, aby mając dostęp do zbioru listów czerpać z nich wiedzę na użytek własnych przemyśleń o ich nadawcy i adresacie, ale niekoniecznie informacje te upubliczniać, chociaż „pięknie by siedziały w książce”.
Kontynuując wątek moralnych zapatrywań artystki słowa, jakich implikacje obserwujemy podczas zagłębiania się w lekturę jej książek, odwołam się do jednej z jej wypowiedzi:  „własne poczucie sprawiedliwości, poczucie etyki. Uważam… za ważny element pisarstwa”. Z tego względu mieszkanka Ulicy Żółwiego Strumienia nie sprzeniewierzyła się zaufaniu jakim obdarzyli ją rozmówcy i nie dała się ponieść taniej „sprzedając” prywatne szczegóły wyjęte z życiorysów znanych sobie osób.  Powściągliwa w słowach, pisząc o ludziach, stara się dostrzegać tylko jaśniejszą ich stronę, nie szukając skandali czy afer.
     Zagadnienie etyczności przekazu literackiego, niezwykle istotne dla rzeczonej pisarki non fiction, posługującej się w swej pracy badawczej takimi narzędziami, jak wywiad czy rozmowa, ściśle wiąże się z autoryzacją słowa pisanego. W tej problematyce humanistka powołuje się na zasady etyki zawodowej, którym od lat wiernie służy. Niezwykle skrupulatna w swej pracy badawczej stwierdziła, iż „Weryfikować należy wszystko, co jest możliwe do zweryfikowania”. 

Aleksandra Ziółkowska-Boehm z Ewą BąkowskąAleksandra Ziółkowska-Boehm z Romanem Rodziewiczem 









środa, 29 maja 2019

Warszawskie Targi Książki 2019

Identyfikator 

Warszawa - maj 2019







 

Kolorowy zawrót głowy

     Ok, trzeba iść z duchem czasów. Święto książki na stadionie sportowym zmuszona jestem tolerować, ale nie mogę akceptować tego stanu rzeczy. Miejsce wyciskania potu, będącego skutkiem wysiłku fizycznego, nie koresponduje w żaden sposób z intelektualną ucztą zainicjowaną wydarzeniem stricte kulturalnym. Moje liczne zastrzeżenia wzbudziła organizacyjna strona Targów Książki, ale o tym sza… Marzyłam o wypiciu kawy podanej w filiżance, przy lekturze nowo nabytej książki, a otrzymałam napój kawopodobny serwowany w papierowym kubku
     Kolorowy zawrót głowy spowodowało u mnie kluczenie pomiędzy kilkuset wydawniczymi stoiskami. W każdym z nich, co godzinę, zmieniali się autorzy podpisujący swoje ostatnio wydane książki. Chciałoby się odwiedzić większość z nich i złożyć swoje wyrazy uznania dla kunsztu pisarskiego i szerokiej wiedzy piszących. Nie zawsze można było zrealizować te zamierzenia. Czasem kolidowały godziny spotkań z pisarzami, a czasem przerażały kolejki czytelników zainteresowanych zdobyciem wpisu do książki. W przypadku kilku autorów posiadałam w mojej bibliotece wszystkie ich książki, więc nie mogłam prosić o wpisanie dedykacji (książki zostały przecież w domu).

Anna Milewska
Anna Milewska
Magdalena Jastrzębska
Magdalena Jastrzębska
Wojciech Cejrowski
Wojciech Cejrowski

Bliskie spotkania przy książkach

     Moim wyjątkowym cicerone po Targach była Pani Aleksandra Ziółkowska-Boehm, której inspiracji w literackiej karierze dostarczył Melchior Wańkowicz. „Pisarskie delicje”, którymi podzieliła się z nami, czytelnikami, są mi szczególnie bliskie – również z uwagi na wspomnienie w tekście o artykule z mojego bloga CzytamPoPolsku.pl. Niemałą satysfakcję i ogromną radość sprawiła mi twórczyni zbioru "Wokół Wańkowicza" przytoczeniem akapitu mojego autorstwa, zamieszczonego na tymże blogu.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
"Pisarskie delicje" wzmianka o blogu CzytamPoPolsku.pl


"Wokół Wańkowicza" cytat z bloga CzytamPoPolsku.plAleksandra Ziółkowska-Boehm - Wokół Wańkowicza