niedziela, 13 czerwca 2021

Ginące rzemiosło



Leonard Rosadziński

WTPK - 2011






Artystyczna Oprawa Książki

      O Leonardzie Rosadzińskim pisałam już odnosząc się do jego publikacji zatytułowanych „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki” oraz „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”, jednakże jest to postać tak interesująca i wielowymiarowa, że poświęcę jej jeszcze kilka zdań. Tym razem pretekstem będzie pierwsza część trylogii miłośnika książek, tj. „Ginące rzemiosło. Śladami poznański introligatorów”, będąca skutkiem ubocznym pewnej autorskiej wystawy. Ale po kolei…
     W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku Leonard Rosadziński połknął bakcyla sztuki introligatorskiej i zaczął gromadzić literaturę fachową, uczyć się trudnego rzemiosła ręcznej oprawy książek, a nawet urządził w domu pracownię introligatorską. Zainteresowały go zabytkowe maszyny i narzędzia potrzebne do pracy, przystąpił więc do ich poszukiwania i zakupów. Z czasem maszyn tych było więcej i więcej. Tym sposobem powstała tzw. „Wystawa Rzemiosła Introligatorskiego i Artystycznej Oprawy Książki” (otwarta w roku 2007), której pomysłodawcą, wykonawcą, kuratorem i kustoszem był Leonard Rosadziński. Dopełnieniem zaś tej ekspozycji jest niniejsza pozycja traktująca o „Ginącym rzemiośle” napisana przez bibliofila, antykwariusza i introligatora-samouka, który podążając kilkanaście lat „Śladami poznański introligatorów” przelał na papier całą istotę i historię poznańskiego rzemiosła służącego oprawie książek.
     Poczynając od XVI wieku przeprowadził czytelników przez burzliwe dzieje poznańskiego introligatorstwa, jego organizacji – cechów, izb, spółdzielni i organu prasowego – „Polskiej Gazety Introligatorskiej”. Opowiedział o trudnej drodze adeptów zawodu od ucznia, przez czeladnika do mistrza, do opanowania tajników sztuki „oprawczej”. Poruszył temat współpracy i dzielenia się efektami swych działań podczas zjazdów, wystaw, konkursów czy dnia patrona – św. Celestyna. Ogólnopolskim Konkursom IntroligatorskimNa najpiękniej oprawioną książkę” poświęcił osobny rozdział.

Oprawy rękodzielnicze i mała prasa introligatorskaRekonstrukcja warsztatu introligatorskiegoKsiążka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich


Wędrujący czeladnicy introligatorscy

      W pamiętnikarskiej części albumu autor podzielił się z czytelnikami wspomnieniami ze spotkań z przedstawicielami prestiżowego zawodu lub z ich potomkami. Następnie zaprezentował biogramy ponad dwudziestu mistrzów poznańskiego introligatorstwa. Na zakończenie tomu umieścił Indeksy i Spisy z adresami właścicieli zakładów, z listą członków cechów i sekcji introligatorskich, z indeksem nazwisk oraz bibliografią. W niezwykle wartościowych przypisach skrupulatnie odnotował odniesienia do materiałów źródłowych.
     Leonard Rosadziński zawarł w swym tekście niespodziewanie dużą ilość informacji, nadając im przystępną formę gawędy zabarwionej emocjami wywołanymi przeżyciami związanymi z obcowaniem z osobami nietuzinkowymi – pasjonatami o bogatych doświadczeniach zawodowych i życiowych. Podkreślił wspólne elementy życiorysów rzemieślników, a więc nauka zawodu i praktykowanie u mistrza, uruchamianie własnego zakładu i odbudowywanie warsztatu po wojennych zniszczeniach, szkolenie uczniów oraz działalność społeczna i zawodowa.
     Jak ustalił Leonard Rosadziński poznańscy introligatorzy współpracowali z wiodącymi w Wielkopolsce instytucjami kultury, jak Biblioteka Uniwersytecka, Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Kórnicka, księgarniami, wydawnictwami oraz instytucjami religijnymi. Większość mistrzów przekazywała swą wiedzę własnym dzieciom, kształciła ich umiejętności, a później powierzała warsztaty. Nierzadko, ten szlachetny zawód uprawiało kolejne pokolenie starych mistrzów – ich wnuki. Zdarzały się również firmy rodzinne (Lewandowscy, Bródki, Kaliszewscy), albo krewni pracowali niezależnie od siebie. Interesujący jest wachlarz zainteresowań, jakie przejawiali introligatorzy – obok tych bliskich profesji, jak pisanie artykułów, a nawet książek czy paranie się kaligrafią pojawiły się zgoła inne np. entomologia czy wioślarstwo.
     Niezwykle interesujące akapity traktują o wędrówkach czeladników w poprzednich wiekach, celem doskonalenia swego rzemiosła. Materialnym dowodem owych „wyjazdów służbowych” jest unikalna „Wander Buch” – „Książka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich. Poznań 31 VII 1854 – 8 V 1884”. Zawiera ona 806 wpisów czeladników odwiedzających Poznań w poszukiwaniu pracy oraz 183 posiedzenia Stowarzyszenia Introligatorów. Naturalnie księga – świadek dziejów – jest manuskryptem w przepięknej artystycznej oprawie z ciemnobrązowej skóry cielęcej ze złotymi dekoracjami.

Strona tytułowa rozdziałuStrona tytułowa rozdziałuStrona tytułowa rozdziału

niedziela, 6 czerwca 2021

Ciechocinek. Ilustrowany spacerownik po mieście

 

Aldona Nocna, Marcelina Malinowska

2016







 Ciechocinek uzdrawia poTĘŻNIE

     „Ilustrowany spacerownik po mieście” z ilustracjami Marceliny Malinowskiej i tekstami Aldony Mocnej (przetłumaczonymi na język angielski przez Dorotę Pilas) stanowi znakomity „produkt” służący promocji perły polskich uzdrowisk – Ciechocinka. Znalazłam w nim zestaw informacji charakterystycznych dla tego rodzaju wydawnictw turystycznych, począwszy od podstawowych danych geograficznych, przez dzieje miejscowości, mapy tematyczne – opisy i mapy atrakcji turystycznych, zabytków, parków, obiektów kulturalnych, rekreacyjnych, sportowych aż po sanatoria, hotele i pensjonaty. W oddzielnym rozdziale autorka przybliżyła czytelnikom istotę fenomenu Ciechocinka – unikalne tężnie, warzelnię, fontannę Grzybek, służące uzdrowiskowemu lecznictwu i ogólnodostępnej klimatoterapii, których działanie oparte jest na solankach, zawartych w tutejszych źródłach. Wszak „Ciechocinek uzdrawia poTĘŻNIE”!
     Ilość i różnorodność atrakcji rozmieszczonych na powierzchni zaledwie 15 km kwadratowych jest w Ciechocinku imponująca: 6 parków i ukwieconych skwerów, 3 największe w Europie tężnie, 40 sanatoriów, hoteli i pensjonatów, 30 zabytkowych obiektów i pomników, 4 unikalne fontanny, muzea, galerie oraz specyficzne dla kurortu budowle. Rozpoznawalne w całej Polsce ciechocińskie budynki, skarby architektury drewnianej, to Teatr Letni, Muszla Koncertowa, Pijalnia Wód Mineralnych (Krystynka), Kursal oraz budynki murowane takie, jak Łazienki, Dworzec Kolejowy, Dworek Prezydencki, gmach Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Ciechocinek.

Muszla KoncertowaTężniaFontanna Grzybek

 

Ekscentrycy

      Publikacja miłośniczek Ciechocinka przedstawiła stację klimatyczną w pigułce, w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Polonistka, dokumentalistka kurortu, Aldona Nocna opracowała już wcześniej dwie pozycje: "Ciechocinek - tydzień w czarującym mieście" oraz "Spacerkiem po Ciechocinku - przewodnik". I tym razem oprowadziła czytelników po uzdrowisku i ze swadą zaprezentowała jego osobliwości. Absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Marcelina Malinowska stworzyła swe nieco baśniowe grafiki ciechocińskich cudów patrząc na nie świeżym okiem. Na uwagę zasługują także czytelne mapy zabytków, terenów zielonych oraz bazy noclegowej i sanatoryjnej naszego zdrojowiska z pomysłowymi, intuicyjnymi znakami kartograficznymi i legendami.
     Do mojej opinii na temat rzeczonej publikacji dodam jednak łyżkę dziegciu. W rozdziale pierwszym zabrakło mi legendy o powstaniu nazwy miasta od imion pary zakochanych – Ciecha i Ciny. A w całym tekście chciałabym ujrzeć więcej nazwisk wybitnych osób goszczących w naszym mieście-inhalatorium (również Ekscentryków).
     „Ilustrowany spacerownik po mieście” Ciechocinku z pewnością można uznać za wysmakowane wydawnictwo informacyjne i artystyczne, które z powodzeniem pełni funkcje marketingowe uzdrowiska, liczącego sobie już 185 lat!

Teatr Letni
Dworek PrezydenckiŁazienki 2

Fontanna Jaś i Małgosia




* zdjęcia własne z książki

piątek, 4 czerwca 2021

Z polskiego domu


Joanna Puchalska


MUZA 2021







Narodowa przeszłość

     „Z polskiego domu” wywodzili się „Wybitni potomkowie ziemiańskich rodzin”, których niezwykłymi losami zajęła się Joanna Puchalska. Autorka, historyk sztuki, poświęciła swe poprzednie prześwietne publikacje historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ukazując je z perspektywy biografii Polek i Polaków hołdujących maksymie „Noblesse oblige”. Wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak „Dziedziczki Soplicowa”, „Kresowi Sarmaci, „Polki, które zadziwiły świat”, „Polki, które zmieniły wizerunek kobiety” czy „Wilczyce z Dzikich Pól”. Bohaterami swej ostatniej książki uczyniła przedstawicieli rodów Sapiehów, Tarnowskich, Romerów i Żurowskich, którym „wiatr historii rozproszył dziedzictwo pokoleń” (Maria Tarnowska). Dzięki doskonałemu wyborowi postaci, podporządkowanemu tezie tomu, literatka opowiedziała czytelnikom heroiczne i zawikłane dzieje naszej Ojczyzny, utrwalając je w polskiej pamięci zbiorowej.
     Narodowa przeszłość, przedstawiona w rzeczonej publikacji, składała się z elementów wspólnych dla większości ziemiańskich i arystokratycznych rodzin, które jako ofiarę na ołtarzu miłości ojczyzny złożyły swoją młodość, szczęście, talenty czy wreszcie życie. Opowieści pisarki przypomniały o patriotycznej działalności czasu zaborów, o popowstaniowych represjach, o wskrzeszeniu Polski z historycznego niebytu, o odbudowie polskiej państwowości, o heroicznych czynach w walce z okupantami, o Pawiaku, Majdanku, Ravensbruck, Katyniu, o rozpaczliwej emigracji lub odnajdywaniu się w pojałtańskiej komunistycznej Polsce.

Ślub Marii ze Zdziechowskich i Jana Andrzeja SapiehyEustachy Sapieha z dziećmi










Polskie domy

     Joanna Puchalska dogłębnie przeanalizowała rolę polskich domów, z których pochodzili jej bohaterowie, w kształtowaniu ich późniejszych dróg życiowych. Pochylając się nad przeszłością herbowych rodzin, które wydały znakomitych potomków, przybliżyła ich zasługi dla Rzeczypospolitej sięgając aż do wieków średnich. Rozważając przesłanki godnych postaw życiowych przedstawicieli szlacheckich rodów pisarka zwróciła uwagę na kluczowe znaczenie wpływu, jaki na duszach i umysłach młodych wywierali ich rodzice. Zauważyła także inne ważne osoby z otoczenia młodzieży, której późniejsze przekonania i postępowania były od nich zależne, szczególnie, gdy zabrakło któregoś z rodziców.
     Jak dowiodła autorka, patriotyczna atmosfera domu rodzinnego młodych ziemian i arystokratów oraz staranne wykształcenie poszerzające horyzonty myślowe musiało zaowocować społeczną działalnością, pełnieniem zaszczytnych funkcji czy bohaterską walką o wolność ojczyzny. Moją uwagę przyciągnęły wrodzone cechy charakteru i nabyte umiejętności, dzięki którym postaci z książki Joanny Puchalskiej sprostały wyjątkowym zadaniom, jakie stawiało przed nimi przeznaczenie. Dwudziestoparolatek (Sapieha) z powodzeniem zarządzał kilkunastoma tysiącami hektarów majątku, prawnik (Romer) służył w Legionach Piłsudskiego, piękna hrabina (Tarnowska) pracowała jako agentka wywiadu, twórca Domowej Kroniki Dzikowskiej (Tarnowski) dwukrotnie pełnił funkcję rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a młode małżeństwo (Żurowscy) stworzyło firmę tkacką o światowej renomie.

Hrabina Zofia Tarnowska MossHrabina Maria Tarnowska - 1944Stanisław Tarnowski - foto i obraz jana Matejki


czwartek, 6 maja 2021

Rowerem przez II RP


Bernard Newman 

 
ZNAK - 2021









Niezwykła podróż po kraju

     Angielski obieżyświat Bernard Newman odbył w 1934 roku „Niezwykłą podróż po kraju, którego już nie ma”, a wrażenia z wyprawy opisał w reportażu zatytułowanym „Rowerem przez II RP” (oryginalny tytuł książki brzmi „Pedalling Poland”). Nietuzinkowy człowiek służył brytyjskiej koronie jako żołnierz, szpieg, pisarz, a poza tym wygłaszał odczyty i… pedałował. Ogrom zagadnień poruszanych przez prozaika nie ułatwiał formułowania opinii nt. obcojęzycznej publikacji czytanej w polskim przekładzie. W przypadku literatury obcej (jak w tym przypadku) pojawiają się u mnie rozterki: czy tak dobrze (źle) pisał cudzoziemski mistrz pióra, czy to twórca polskiej wersji jest znakomitym literatem? „Kilka słów od tłumaczki” naświetliło istotne aspekty pracy nad przekładaniem angielskiego tekstu na język polski. Książka pisana z pozycji „naiwnego obserwatora” kierowana była do przeciętnego brytyjskiego odbiorcy, stąd u autora pojawiała się tendencja do konfabulacji, której towarzyszyło tworzenie mitów czy zniekształcanie obrazu rzeczywistości. Jednakże nad zgodnością treści z prawdą historyczną czuwała zarówno tłumaczka, jak i redaktorzy wydania, którzy opatrzyli tekst Anglika stosownymi przypisami korygującymi nieścisłości jego przekazu oraz uzupełniającymi informacje nieoczywiste dla współczesnych czytelników. Literacki przekład Ewy Kochanowskiej brzmi wyśmienicie także dzięki jej cennym umiejętnościom: swobodnemu operowaniu polszczyzną oraz uwspółcześnianiem znaczenia słów.

Oryginalna autorska wersja mapy z podróży Bernarda Newmana po Polsce



Naród z historią i z przyszłością

     Na trasie ryzykownej eskapady, rozpoczętej i zakończonej w Gdańsku, znalazły się główne miasta międzywojennej Polski, Litwy, Prus Wschodnich, takie jak: Toruń, Poznań, Warszawa, Łódź, Lwów, Grodno, Wilno, Kowno, Kłajpeda, Królewiec, Olsztyn, Malbork. Podróżnik odwiedził także Kraków, który według niego „zasługuje na odrębną książkę”, m.in. z powodu wyjątkowej atmosfery, gdyż „Kraków przetrwałby rewolucję z ujmującym uśmiechem na ustach”. 
     „Lekki reportaż z podróży” jest wielowymiarowym opracowaniem o charakterze pamiętnika-dziennika z podróży. Oprócz przypisanych temu gatunkowi elementów, jak malownicze opisy wiejskich krajobrazów, budownictwa, strojów oraz prezentacja miejskiej architektury i miejscowych atrakcji książka zawiera część publicystyczną i historyczną. Zwiedzane regiony Rzeczypospolitej stały się dla Bernarda Newmana pretekstem do przedstawienia skomplikowanych dziejów naszej Ojczyzny, aktualnej (rok 1934) sytuacji społeczno-politycznej w Europie, a także skomentowania różnorodnych zjawisk życia publicznego w naszym kraju. Pojawiła się zatem tematyka odradzania się polskiej państwowości, zagrażającego nazizmu, mniejszości narodowych, korytarza gdańskiego, itp. Chociaż autor nie zawsze orientował się w lokalnej specyfice i tradycjach, to często udawało mu się właściwie odczytywać nasze kody kulturowe i zrozumieć wagę mitów narodowych. Znalazła się wśród nich osobliwa anegdota „Słoń a sprawa polska”, kult marszałka Józefa Piłsudskiego czy drażliwa kwestia żydowska. Angielski dżentelmen w licznych dywagacjach na tematy polityczne dotyczące Europy miał na uwadze, iż Polska to „naród z historią i z przyszłością”. Dostrzegał także nasze skłonności do martyrologii (przejawiane aż do dziś?) „Polacy wolą się karmić cierpieniami niż zwycięstwami”, a „prawdziwie jednoczącym ich węzłem jest wspólne cierpienie”.

Kraków - w dzielnicy żydowskiej - KazimierzuBiałowieski żubrRower George

środa, 21 kwietnia 2021

Życie codzienne arystokracji

 

Maja i Jan Łozińscy


PWN - 2020 

 

 







Miejsce akcji

     „Codzienność, obyczaje, święta, zabawy” charakterystyczne dla życia „W ziemiańskim dworze” barwnie opisała Maja Łozińska w pięknie przygotowanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN książce z 2010 roku. Kilka lat później państwo Maja i Jan Łozińscy pochylili się nad „Życiem codziennym arystokracji”, a ich studium ten sam edytor umieścił w serii „W przedwojennej Polsce”. Tak, jak odmienne było życie ziemiaństwa i polskiej arystokracji, tak i różnią się obydwie publikacje. Codzienności magnaterii nie determinowały zmieniające się pory roku, a zatem nie było konieczności nadawania opracowaniu struktury uwzględniającej „czas akcji”. Kryterium zorganizowania treści książki o wyższych sferach uczyniono więc „miejsce akcji”, rozumiane jako pomieszczenia rodowej rezydencji. W naturalny sposób, z kolejno opisywanymi wnętrzami historycy związali typowe aktywności możnowładców. Dzięki harmonijnej kompozycji tekstu lektura sprawiła mi dużą przyjemność, a lekkie pióra autorów pozwoliły się nią z zadowoleniem delektować. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się po następnej przeczytanej przeze mnie pozycji o podobnej tematyce żadnych rewelacji, które na świeżo wzbudziłyby moje zainteresowanie czy zaskoczyły innowacyjnym ujęciem. Jakże trafne okazało się w tym przypadku sugestia „Nie oceniaj książki po okładce”.
     Czytelną konstrukcję treści dopełniono ilustracjami pochodzącymi z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Czarnobiałe zdjęcia przedstawiają postaci arystokratów (m.in. fotografie Walerego Rzewuskiego), reprodukcje obrazów (z czasów przedfotograficznych) pędzla słynnych malarzy – Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego, Juliana Fałata, Henryka Rodakowskiego oraz ryciny i litografie prześwietnych rezydencji. Graficzna oprawa tomu z doskonale wpisującymi się w tekst wizerunkami pałacowych wnętrz dodaje szerszego kontekstu opisywanym zdarzeniom.

Morawica 1938

Racławice 1935

Nawojowa 1937



Codzienność i świętowanie

     Interesującej wykładni pojęcia arystokracji pp. Łozińscy dokonali we Wstępie, przedstawiając jej dzieje z represjami, konfiskatami, parcelacjami czynionymi przez zaborców, zmieniającą się pozycję w społeczeństwie i znaczącą rolą w podtrzymywaniu naszej tożsamości narodowej w XIX i XX wieku. W pierwszym rozdziale (W pokoju dziecinnym) historycy zwrócili uwagę na wychowanie i kształcenie młodego pokolenia wysoko urodzonych, lecz „trzymanych krótko”, podporządkowanych dyscyplinie i wdrażanych do samodzielności. Doskonale edukowani w domu i najlepszych placówkach oświatowych w kraju i poza granicami, uczeni kilku języków obcych, młodzi ludzie doskonale odnajdywali się w międzynarodowym towarzystwie, którego byli częścią z uwagi na koligacje rodzinne ze znakomitymi rodami europejskimi.
     Nieco wstydliwe kwestie związane z dbałością o higienę czy urządzaniem toalet omówiono przy okazji odwiedzenia sypialni i garderoby. Zagadnienia te spychano na dalszy plan przez priorytetowe sprawy ubiorów (sprowadzanych nawet z zagranicy) i nadążaniem za światową modą. Tak prozaiczne codzienne czynności jak, spożywanie pokarmów (W jadalni) , spanie, ubieranie czy toaleta nabrały na kartach opracowania głębszego wymiaru. Wszystkie bowiem działania szły w parze z uświęconym przez wieki rytuałem, normami, zwyczajem. Powszednie zajęcia arystokratów determinowała ich płeć, a jakiekolwiek odstępstwa nie były mile widziane. 
     Z wielkim rozmachem, przedstawiciele najbogatszych warstw społeczeństwa, organizowali służące różnym celom bale, szczególnie te karnawałowe (W sali balowej). Częstokroć skutkowały one zawieraniem małżeństw kojarzonych oczywiście wewnątrz własnej sfery – mezalianse srogo napiętnowano (ostracyzmem, a nawet wydziedziczeniem). Nierzadko uroczystościom ślubnym nadawano szczególną oprawę - tzw. śluby kontuszowe poza bogatym ceremoniałem wyróżniały się nietypowymi ubiorami pary młodej i gości weselnych – staropolskim strojem szlacheckim. W arystokratycznych salonach i salonikach toczyło się ożywione życie towarzyskie i kulturalne, oddawano się wyszukanym rozrywkom, jak prywatne teatrzyki, żywe obrazy, wspólne muzykowanie, głośne lektury, recytowanie poezji, gry i zabawy. Publikacja pp. Łozińskich pozwoliła mi inaczej spojrzeć na przysłowiową polską gościnność i rządzące nią reguły, jak np. ta oznajmująca, iż „pan domu w żadnym razie nie mógł przyjmować gości ubrany z większą elegancją niż oni”.

Nieśwież 19271915fot. W. Rzewuski ok. 1880


 

sobota, 10 kwietnia 2021

Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy

 

Leonard Rosadziński

2021

 

 

 





 

Niezwykli ludzie i stare książki

      Po lekturze „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki” autorstwa Leonarda Rosadzińskiego wydawało mi się, że całość jego poczynań została tam omówiona. Jak bardzo się myliłam… W następstwie przedstawienia własnej drogi do zdobycia zaszczytnego miana bibliofila pojawił się u antykwariusza pomysł, aby zaprezentować sylwetki innych poznańskich pasjonatów. Kolekcjonerzy zadrukowanego papieru, najpierw trafiali do antykwariatu Rosa (prowadzonego przez Renatę Rosadzińską), aby z czasem udzielić wywiadu gospodarzowi w zaciszu Muzeum Introligatorstwa (niestety już nieczynnego). Spotkania organizowane przez Leonarda Rosadzińskiego zaowocowały unikalną publikacją wydaną nakładem własnym autora w ilości stu numerowanych egzemplarzy, a zatytułowaną „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”.
     Bibliofile indagowani w sprawie początków swego zamiłowania do książek oraz narodzenia się pasji do ich kolekcjonowania zgodnie podkreślali fundamentalną rolę domu rodzinnego, w którym najbliżsi (rodzice, dziadkowie) poświęcali dużo czasu lekturze książek i czasopism. Matki czytające dzieciom pozycje z serii „Poczytaj mi, mamo”, „Baśnie” Hansa Christiana Andersena czy „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza zaszczepiały w nich potrzebę obcowania z lekturą. Młodzi czytelnicy, którzy poznawali właściwe” tytuły, autorstwa np. Alfreda Szklarskiego, Zbigniewa Nienackiego, Czesława Centkiewicza czy Juliusza Verne’a, Jack’a Londona, Jamesa Curwooda przejawiali zainteresowanie czytelnictwem także w dorosłym życiu.

Matryce linorytnicze inicjałoweNaokoło świata - Gebethner i WolffStanisław Jerzy Lec

Życie, pasja i stare woluminy

     Podczas wizyt na zapleczu antykwariatu interlokutorzy autora dzielili się informacjami na temat praktykowanego typu zbieractwa oraz profilu swych kolekcji, determinowanego osobistymi zainteresowaniami. Pojawiły się zatem takie działy tematyczne zbiorów, jak Dziki Zachód, filumenistyka, pomologia, sfragistyka, piractwo, druki drugiego obiegu, introligatorstwo, bibliofilstwo, itd. Znakomici kolekcjonerzy opowiadali o najcenniejszych okazach ze swych zbiorów, o wydawnictwach rzadkich, białych krukach, cymeliach, starodrukach (a nawet je prezentowali)… Z dużym zainteresowaniem poznawałam szczegóły bezprecedensowych przypadków zdobywania książek oraz środków na ich zakup. Każdy z hobbistów przedstawiał własny system układania tomów w bibliotece, gwarantujący sprawne odszukiwanie potrzebnych egzemplarzy spośród kilku tysięcy woluminów.
      Leonard Rosadziński przyjrzał się także aktywności swych rozmówców nie tylko na niwie bibliofilskiej, ale i naukowej, społecznej, edytorskiej. Większość z nich brała udział w wystawach, uczestniczyła w zjazdach, działała w organizacjach i stowarzyszeniach. Ciekawie jawią się pozaksiążkowe zainteresowania tych osób, jak np. podróże, genealogia, pszczelarstwo oraz wszelkie możliwe kategorie zbieractwa od zapałczanych etykiet, starych radioodbiorników, pieczęci i stempli po maszyny introligatorskie.
     Poza praktyką bibliofilstwa autor przekazał czytelnikom pokaźną dawkę wiadomości teoretycznych na temat tej szlachetnej pasji skupiając się na jej istocie i przejawach. Bardzo znaczące są słowa umieszczone w przedmowie zawierające określenie księgozbieractwa, jako „umiłowanie książek, ich piękna, poszukiwania wydawnictw rzadkich, wyjątkowych, niepowtarzalnych”. W opracowaniu należyte miejsce znalazły dzieje polskiego bibliofilstwa, a szczególnie wielkopolskiego. W Poznaniu w 1923 roku ukonstytuowało się Towarzystwo Bibliofilstwa Polskiego, obierając za cel działalności „szerzenie kultu pięknej książki”.

Spotkanie bibliofilów
Oprawa z superekslibrisami ks. Czartoryskich 1583Oprawa Katia Zubakhina - "Imię Róży" Umberto Eco


piątek, 19 marca 2021

Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce


 

Marek Gaworski



ARKADY - 2019


 



Konserwacja, restauracja, rekonstrukcja

     Potężna publikacja wydawnictwa Arkady zatytułowana „Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce” dostarcza katalog kilkuset zabytkowych budowli mieszkalnych i obronnych znajdujących się na terenie naszego kraju. Autorem tekstu i zdjęć jest Marek Gaworski, twórca wielu albumów, książek i przewodników na temat architektury rezydencjalnej, szczególnie tej śląskiej. Zamieszczone autorskie fotografie przedstawiają budowle od wewnątrz, z ich imponującym wyposażeniem sprzed laty, jak i skromniejszym, bo teraźniejszym. Prezentowane zewnętrza zabytków architektury, rejestrowane nawet z perspektywy drona, dają także ogólny ogląd otoczenia obiektu. Obok aktualnych wizerunków w albumie występują ilustracje archiwalne, w tym ryciny z epoki. Niestety, nie wszystkie grafiki oddają piękno prezentowanych obiektów (np. Pałac w Galinach czy Koszęcinie), a w niektórych przypadkach nie ukazują najbardziej charakterystycznych cech budowli (np. zamek w Szamotułach, dwór w Szafarni, zamek w Uniejowie). Opisy prezentowanych siedzib zawierają lakoniczne informacje na temat ich powstawania, architektury, obecnego stanu i przydługą (moim zdaniem) listę kolejnych właścicieli. Pomimo bardzo okrojonej przestrzeni tekstowej, autorowi udało się zamieścić interesujące wiadomości o początkach i końcach budowli, które niszczone były podczas wojen, najazdów (np. szwedzkich) oraz licznych pożarów. Dzieje rezydencji można zatem skwitować ciągiem zdarzeń: budowa, niszczenie, odbudowa, dewastacja, przebudowa, popadanie w ruinę lub renowacja. Lektura albumu Marka Gaworskiego uświadomiła mi, jak wiele z podziwianych przez nas obecnie „zabytków”, to całkiem udane, ale tylko rekonstrukcje zniszczonych budowli (np. zamek w Tykocinie, pałac Branickich w Białymstoku, zamek Tropsztyn). Szczególnie bolesna jest dla nas zagłada siedzib szlacheckich i arystokratycznych rozpoczęta agresjami z pierwszego i siedemnastego września 1939 roku, a trwająca podczas hitlerowskiej i sowieckiej okupacji, aż po późne lata pięćdziesiąte XX wieku.

RacotOsiekiPłoty

Muzea, hotele, instytucje, prywatne posiadłości

     Pasjonat rezydencji i budowli obronnych przekazał czytelnikom swego przewodnika garść informacji w kwestii aktualnego wykorzystania owych obiektów. Spośród wybranych do albumu budowli większość z nich mieści muzea, hotele, instytucje publiczne i edukacyjne, a część pozostaje w prywatnych rękach. Niestety, znaczny odsetek zabytków architektury chyli się ku upadkowi (dwór w Nienadowej) lub wręcz stanowi ruinę (pałac w Runowie Krajeńskim). Analiza danych przedstawionych przez autora pozwala na wyciąganie wniosków bądź stawianie pytań, co do powojennych losów naszego materialnego dziedzictwa narodowego. Jedna z nasuwających się konkluzji: dwory i pałace zajmowane podczas okupacji przez Niemców lub po wojnie mieszczące szkoły, zazwyczaj dawały budynkom szansę na ocalenie przed dewastacją lub unicestwieniem – chyba, że dostały się pod władzę bolszewickiej dziczy. Pozostaje do rozstrzygnięcia delikatna kwestia: Popegeerowskie sentymenty do dziś sankcjonują obecność w ziemiańskich siedzibach instytucji o charakterze rolnym: stacje uprawy rośli (pałac w Oleśnicy Małej), hodowli zarodowej (pałac w Garzynie) czy ośrodki doradztwa rolniczego (pałac w Boguchwale) – przypadek czy postkomunistyczna spuścizna? Cieszy natomiast fakt, że prywatni inwestorzy - właściciele historycznych budowli, po ich skrupulatnej renowacji, umieszczają w nich instytucje użytku publicznego, w tym kulturalne, tworząc niekiedy kompleksowe rozwiązania (np. zamek w Nidzicy).

NienadowaMierzęcinRunowo Krajeńskie

wtorek, 2 marca 2021

Profesor Weigl i karmiciele wszy

Mariusz Urbanek


ISKRY - 2018








Tyfus czy dur plamisty?

 „Wybitny biograf wybitnych Polaków” sięgnął do trudnego tematu walki profesora Weigla z epidemią śmiertelnej choroby zwanej tyfusem. Niezwykłą osobowość uczonego, jego losy i osiągnięcia Mariusz Urbanek opisał w sposób wyczerpujący, obiektywny, gwarantujący przywrócenie pamięci o biologicznym geniuszu. Biografie, stanowiące główną domenę jego twórczości, znane mi z wcześniejszych lektur („Genialni, lwowska szkoła matematyczna”, „Makuszyński. O jednym takim, któremu ukradziono słońce”, „Wieniawa. Szwoleżer na pegazie”, „Waldorff. Ostatni baron Peerelu”) pozwoliły mi domniemywać, że książka o twórcy szczepionki przeciw tyfusowi spełni moje czytelnicze wymagania. I tak się stało. Tom ten stanowi istotny przyczynek do dziejów nauki polskiej i wypełnia misję przywracania pamięci o Wielkich Polakach oraz wzbogaca polskie biblioteki o godną polecenia lekturę.

Polak z wyboru

    W publikacji zatytułowanej „Profesor Weigl i karmiciele wszy” pisarz zawarł zarówno biografię biologa, jak i opis funkcjonowania instytutu doświadczalnego, dochodzenia do odkryć naukowych oraz szczegóły produkcji szczepionki przeciw wirusowi duru plamistego. Losy konkretnych osób związanych z placówką umieścił w szerokim kontekście wojny, okupacji, konspiracji, prześladowań, pogromów i eksterminacji. Z drugiej strony ukazał postać Rudolfa Weigla w jej całej złożoności na tle bliskiego otoczenia. A zatem jako człowieka, mężczyznę, męża, ojca, pasjonata, badacza oraz polskiego patriotę (choć nie z więzów krwi, lecz z wyboru). Patriotyzm bohatera określiła jego wnuczka jako „wynikające z kręgosłupa moralnego poczucie lojalności wobec Polski”, a nie jako patriotyzm powstańczy z Polską na ustach. Autor wielokrotnie nawiązywał do wyznawanych przez uczonego wartości etycznych i przestrzeganych zasad moralnych, na jakich opierał się, podejmując trudne decyzje w okrutnych czasach wojennego koszmaru.