„Tobie zając i sarna
A mnie soból i panna”
Długo wzbraniałam się przed przeczytaniem najznakomitszej powieści Józefa Weyssenhoffa zatytułowanej „Soból i panna”. Odstręczał mnie od niej podtytuł „Cykl myśliwski” dodany zamiast pierwotnego „Poemat”. Myślistwo jako forma sportu, rozrywki zawsze wzbudzało we mnie niechęć. Dopuszczam jedynie możliwość polowania podyktowaną koniecznością zdobywania pożywienia, podobnie, jak to czyni większość zwierząt, które zabijają, gdy są głodne. Jak bardzo „rozczarował” mnie ten „cykl myśliwski”! Rzeczone łowiectwo okazało się wyłącznie tłem, przyczynkiem, za pomocą którego pisarz kierował uwagę czytelników na zjawiska ważkie, ponadczasowe. Jedność człowieka z naturą, odwieczne prawa przyrody, unikalność pór roku. Pretekstem do ich ukazania autor uczynił polowania z udziałem bohatera gawędy oraz wątek jego niespełnionej namiętności do młodej Litwinki. Autor, piewca matki natury, dotykał w książce fizyczności człowieka, zachwycając się „zwierzęcą grą organizmu”, gdy mózg „usypia pod wpływem silnych robót muskularnych, nie wybiega już pragnieniami poza granice ciała – i człowiek układa się jako posłuszny atom na swoim miejscu w przemądrym krążeniu materii”. I dodawał: „jedynie fizyczne szczęście jest doskonałe”.
Litewskie realia
Wyśpiewany przez dojrzałego literata poemat został mocno osadzony w litewskich realiach. Michał Rajecki, główny bohater książki, to alter ego pisarza, powracający do autentycznego majątku Jużynty, będącego dla Józefa Weyssenhoffa „kątem ziemi osobliwym”. Pierwowzorem Stanisława Pucewicza, przyjaciela Michała, był Piotr Rosen z dworu Gaczany, goszczący wielokrotnie autora. Notabene – kilkanaście lat temu Rosenowie odzyskali po latach dwór i 150 ha ziemi należące do majątku. Dwór odrestaurowali i otwarli gościnnie jego podwoje dla wszystkich spragnionych atmosfery żyjącego kresowego siedliska.I wreszcie Warszulka, litewska dziewczyna, która pod innym imieniem stanęła na drodze młodego panicza Józefa. Ale jak sam Weyssenhoff napisał „Istota, którą się kocha w pierwszych latach męskiej dojrzałości, nie jest osobą – jest wcieleniem pragnień”. I tak pozostało…
Opowieść myśliwska Weyssenhoffa porusza również sprawy publiczne, polityczne, a nade wszystko kwestie stosunków polsko-litewskich. Jest ona ukłonem w stronę natury litewskiego ludu ze wszystkimi jego warstwami społecznymi „Ci Litwini, dotknąwszy lekko nawzajem serc swych, rozedrganych głębokim wzruszeniem, odjęli od nich ręce”. Jednocześnie, światlejsze środowiska, stroniące od nacjonalizmów litewskich, prezentują umysły otwarte na współczesne im wyzwania „Obowiązek tutejszemu księdzu znać oba nasze języki”.
Henryk Weyssenhoff - Łoś na trzęsawisku |
Henryk Weyssenhoff - Tajemnicza pieśń |
Doskonała polszczyzna
Język, a właściwie doskonała polszczyzna, jest, moim zdaniem, największym atutem powieści. Można by mnożyć przykłady wyjątkowo pięknych zdań i akapitów. Urzekło mnie np. określenie pór roku z zapożyczonymi, ludzkimi uczuciami: „Pali się jeszcze w powietrzu namiętność lata, ale snuje się już i tęsknota jesieni”. Subtelne studium pól i lasów zwraca uwagę religijnymi wyrażeniami „Jechało się przez bożą salę, sklepioną błękitem, gdzie oddychały same stworzenia zdrowe, nie skażone grzechem, niepamiętne śmierci, jak w raju”. Niezwykłe wrażenie wywarły na mnie monologi i dialogi, które w rzeczywistości nie mogły się odbyć, np. pudel zastanawiający się „Jakiejże ode mnie chcą służby? I wyżeł lepiej by nie zwietrzył, i gończy lepiej by nie gonił…”, albo „dialog” na polowaniu: „Gra znowu! – porozumieli się przyjaciele oczyma, bez głosu”.
Tekst Józefa Weyssenhoffa skrzy się przemyślanymi stwierdzeniami, będącymi wynikiem bogatego doświadczenia życiowego autora, który z niejednego pieca, i nie tylko chleb jadał.
O młodości – „młody nie boi się żegnać dobrych dni, pewien, że powrócą takie same lub lepsze jeszcze”
O śnie – „głowy ogarniał sen taki, jakiego króle zazdroszczą chłopom – słodka, nieuchronna b e z w i e d z a”
O nauce – „Nam wszystkim uczyć się tylko i uczyć – a wszystko dobrze będzie”
O ludziach – „ludzi cywilizowanych, którzy umieją zdziczeć na pewien czas, aby odpocząć od nudów i trosk cywilizacji”
O mieście – „Wolej tobie w mieście leźć po drabinie do najętego gołębnika i przez okno nos wysunąwszy, wąchać, jak pachnie rynsztok”.
O młodości – „młody nie boi się żegnać dobrych dni, pewien, że powrócą takie same lub lepsze jeszcze”
O śnie – „głowy ogarniał sen taki, jakiego króle zazdroszczą chłopom – słodka, nieuchronna b e z w i e d z a”
O nauce – „Nam wszystkim uczyć się tylko i uczyć – a wszystko dobrze będzie”
O ludziach – „ludzi cywilizowanych, którzy umieją zdziczeć na pewien czas, aby odpocząć od nudów i trosk cywilizacji”
O mieście – „Wolej tobie w mieście leźć po drabinie do najętego gołębnika i przez okno nos wysunąwszy, wąchać, jak pachnie rynsztok”.
Henryk Weyssenhoff |
Osobliwe recenzje
„Mój pamiętnik literacki” Józefa Weyssenhoffa wydany kilkanaście lat później niż „Soból i panna” zawiera najkrótszą recenzję powieści złożoną przez samego autora. Nazywa on „Sobola i pannę” „książką szczęśliwą”, bowiem dała mu ona „dużo pięknego zadowolenia przy pisaniu”. Dodam jeszcze, że nam czytelnikom dała dużo pięknego zadowolenia przy czytaniu. Zaskakującą recenzję wystawili powieści członkowie Towarzystwa Rolniczego, przebywający w okolicy Gaczańskiego Jeziora, gdzie toczy się akcja. Po wskazaniu przez autora domniemanego miejsca kąpieli nagiej Warszulki „cała gromada gości z Korony nagłym porywem zrzuciła z siebie ubrania i wbiegła do jeziora”. Czyż potrzeba lepszej recenzji?* zdjęcia https://commons.wikimedia.org/wiki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz