Joanna Krajewska
AD-REM - 2020
Co łączy Ciechocinek i Góry Izerskie?
Zbliżające się spotkanie autorskie Joanny
Krajewskiej, reklamowane pytaniem: „Co łączy Ciechocinek i Góry Izerskie?”,
skłoniło mnie do sięgnięcia po debiutancką powieść byłej Ciechocinianki
zatytułowaną „Niesamowite przypadki. Tajemnice Gór Ryfejskich”. Będąc
miłośniczką książek osadzonych w realiach historycznych czy geograficznych
chętnie zagłębiłam się w „Małomiasteczkowy sen o światach równoległych” i po
uszy zanurzyłam się w odmęty literackiej fikcji z mrocznymi legendami i kodami
kulturowymi tkwiącymi w zbiorowej świadomości.
W sudeckim anturażu (entourage) zaginął profesor uniwersytetu, a ukończenia
jego dzieła – Bestiariusza – podjęła się doktorantka, która wraz z synem
uczonego zaryzykowała poszukiwania mężczyzny na własną rękę. W prywatne
śledztwo pary młodych śmiałków wplątali się bohaterowie polskich baśni. Na
równych prawach postacie fantastyczne, jak i zwyczajni ludzie, prowokowali
zdarzenia rodem z koszmarnych snów lub obyczajowych seriali.
Demonologia stosowana
Nieskomplikowana fabuła toczyła się wokół perypetii
pary głównych bohaterów – Klary i Oskara, którym sekundowali znajomi o
niebanalnych nazwiskach: Łania i Wilk, że o profesorze Teufel (po niemiecku
diabeł) i policjancie Kocie nie wspomnę. Wplecione w kanwę opowieści poboczne
postaci, czasem powodowały zawikłanie akcji, by w innym momencie znacząco
popchnąć ją do przodu, dzięki czemu dramaturgia utworu wiele zyskiwała.
Jednakże obok kluczowych dla przebiegu wydarzeń postaci pojawiły się osoby
niewiele wnoszące w rozwój wypadków, chociażby trójka dzieci. Znacznie lepiej
w tym ujęciu wypadały miejscowe potwory, synowie ciemności, uwolnieni z
podziemnych czeluści za sprawą magicznego kostura. Entuzjastka złych i dobrych
duchów po mistrzowsku wprowadziła postacie ewoluujących demonów sensu stricte
– Liczyrzepa, Leszy, Ubożęta, jak i Damiana Bugaja (Rokity) – diabła w
ludzkiej skórze. Przy okazji czytelnicy otrzymali wykład z „demonologii
stosowanej”, obejmujący całokształt zagadnień towarzyszących baśniowym zjawom,
w tym ich rolę w człowieczym świecie oraz omówienie metamorfoz, jakim ulegali
na przestrzeni wieków.
Obiecujący debiut
Nieco infantylne elementy fabuły mogą razić bardziej
wymagających czytelników, lecz, jak mi się wydaje, nie do nich kierowano
publikację o „Niesamowitych przypadkach”. Niektóre epizody wydają się być zbyt
wydumane, co w połączeniu z niewyszukanym pseudo-młodzieżowym językiem
powieści odbiera, skądinąd obiecującemu debiutowi polonistki, znamiona dobrej
literatury. Stanowisko autorki wobec stosunków damsko-męskich (i nie tylko)
prawdopodobnie nie spodoba się starszym czytelnikom o bardziej zachowawczych
poglądach. Określenia typu „młody P. lubi w dupkę” albo „od tamtej pory rucham
regularnie” w połączeniu z licznymi wulgaryzmami trudno utożsamiać z kanonami
literatury pięknej (w tym estetycznej funkcji języka powieści). Wydawać by się
mogło, że pisząca językoznawczyni puszcza oko do młodszych czytelników jeszcze
w inny sposób – wprowadzając do opowiadania zażywanie narkotyków i grzybków
halucynogennych. A przecież chciałoby się, aby literatura piękna dostarczała
głównie pozytywnych wzorców, godnych naśladowania, służących wychowywaniu
młodego pokolenia z dala od wszelkich niegodziwości ziemskiej krainy.
Specyficzne poczucie humoru autorki w moim odczuciu doprowadziło aż do
„przedobrzenia”. Epizod ze świniami, które pożarły swego właściciela, a
następnie trafiły do minizoo „gdzie żyły długo i szczęśliwie” to już naprawdę
gruba przesada. Podobnie jak zakończenie utworu ocierające się o banał.
Obowiązkowy? happy end skwitowano frazą „chwycili się za ręce, a oczy śmiały
im się jak naiwnym nastolatkom”. Być może zdanie to miało zabrzmieć
ironicznie…
Legenda z mchu i paproci?
Moim zdaniem najmocniejszą stroną tekstu młodej i
ambitnej absolwentki filologii polskiej są opisy „okoliczności przyrody” Gór
Ryfejskich i miejskich przestrzeni górskich kurortów. Autorka osadziła akcję
powieści w znanych wielu czytelnikom miejscach, wobec czego zmuszona była do
wyjątkowej rzetelności w przekazywaniu informacji dotyczących regionu. Równie
starannie przedstawiła i scharakteryzowała osoby zaplątane w fabułę oraz
demony biorące udział w wyimaginowanym pandemonium. Przenikanie się światów
realnego i baśniowego na kartach książki pozwoliło Joannie Krajewskiej
podzielić się z odbiorcami interesującymi spostrzeżeniami. Temat egzystencji
demonów w realnym świecie podsumował ich znawca, profesor Teufel, zdaniem „Tak
długo, jak pozostajecie obecni w ludzkiej świadomości, istniejecie naprawdę”.
Niewątpliwie, jest w tym głębszy sens.
Życzyłabym autorce, czytelnikom i sobie, aby następny tom „Niesamowitych
przypadków” nie stał się zwykłą legendą z mchu i paproci, a raczej dostarczył
miłośnikom dobrej literatury uczty duchowej, wytchnienia i wrażeń, jakie daje
zanurzenie się w równoległe wymiary magicznego realizmu (jak w Galerii
Beskidzkiej w Szczyrku) czy mistykę Karkonoskich Tajemnic (w Karpaczu). Joanna
Krajewska deklarująca w jednym z wywiadów „utożsamiam się z tradycją polskiej
literatury” stała mi się bliska oświadczając, że „czytałam i czytam polskich
pisarzy”, jako że i ja www.CzytamPoPolsku.pl. Żywię przekonanie, że
debiutantka wdrażająca się do przyszłej kariery pisarskiej zachwyci nas
wieloma książkami z pogranicza snu i jawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz