środa, 11 sierpnia 2021

Niesamowite przypadki. Tajemnice Gór Ryfejskich


Joanna Krajewska



AD-REM - 2020





Co łączy Ciechocinek i Góry Izerskie?

     Zbliżające się spotkanie autorskie Joanny Krajewskiej, reklamowane pytaniem: „Co łączy Ciechocinek i Góry Izerskie?”, skłoniło mnie do sięgnięcia po debiutancką powieść byłej Ciechocinianki zatytułowaną „Niesamowite przypadki. Tajemnice Gór Ryfejskich”. Będąc miłośniczką książek osadzonych w realiach historycznych czy geograficznych chętnie zagłębiłam się w „Małomiasteczkowy sen o światach równoległych” i po uszy zanurzyłam się w odmęty literackiej fikcji z mrocznymi legendami i kodami kulturowymi tkwiącymi w zbiorowej świadomości.
     W sudeckim anturażu (entourage) zaginął profesor uniwersytetu, a ukończenia jego dzieła – Bestiariusza – podjęła się doktorantka, która wraz z synem uczonego zaryzykowała poszukiwania mężczyzny na własną rękę. W prywatne śledztwo pary młodych śmiałków wplątali się bohaterowie polskich baśni. Na równych prawach postacie fantastyczne, jak i zwyczajni ludzie, prowokowali zdarzenia rodem z koszmarnych snów lub obyczajowych seriali.

Demonologia stosowana

     Nieskomplikowana fabuła toczyła się wokół perypetii pary głównych bohaterów – Klary i Oskara, którym sekundowali znajomi o niebanalnych nazwiskach: Łania i Wilk, że o profesorze Teufel (po niemiecku diabeł) i policjancie Kocie nie wspomnę. Wplecione w kanwę opowieści poboczne postaci, czasem powodowały zawikłanie akcji, by w innym momencie znacząco popchnąć ją do przodu, dzięki czemu dramaturgia utworu wiele zyskiwała. Jednakże obok kluczowych dla przebiegu wydarzeń postaci pojawiły się osoby niewiele wnoszące w rozwój wypadków, chociażby trójka dzieci. Znacznie lepiej w tym ujęciu wypadały miejscowe potwory, synowie ciemności, uwolnieni z podziemnych czeluści za sprawą magicznego kostura. Entuzjastka złych i dobrych duchów po mistrzowsku wprowadziła postacie ewoluujących demonów sensu stricte – Liczyrzepa, Leszy, Ubożęta, jak i Damiana Bugaja (Rokity) – diabła w ludzkiej skórze. Przy okazji czytelnicy otrzymali wykład z „demonologii stosowanej”, obejmujący całokształt zagadnień towarzyszących baśniowym zjawom, w tym ich rolę w człowieczym świecie oraz omówienie metamorfoz, jakim ulegali na przestrzeni wieków.

Tropem "Niesamowitych przypadków" Fot. https://kronika.swieradowzdroj.pl/wp-content/uploads/2020/11/mapka.pdfTropem "Niesamowitych przypadków" Fot. https://kronika.swieradowzdroj.pl/wp-content/uploads/2020/11/mapka.pdf







Obiecujący debiut

     Nieco infantylne elementy fabuły mogą razić bardziej wymagających czytelników, lecz, jak mi się wydaje, nie do nich kierowano publikację o „Niesamowitych przypadkach”. Niektóre epizody wydają się być zbyt wydumane, co w połączeniu z niewyszukanym pseudo-młodzieżowym językiem powieści odbiera, skądinąd obiecującemu debiutowi polonistki, znamiona dobrej literatury. Stanowisko autorki wobec stosunków damsko-męskich (i nie tylko) prawdopodobnie nie spodoba się starszym czytelnikom o bardziej zachowawczych poglądach. Określenia typu „młody P. lubi w dupkę” albo „od tamtej pory rucham regularnie” w połączeniu z licznymi wulgaryzmami trudno utożsamiać z kanonami literatury pięknej (w tym estetycznej funkcji języka powieści). Wydawać by się mogło, że pisząca językoznawczyni puszcza oko do młodszych czytelników jeszcze w inny sposób – wprowadzając do opowiadania zażywanie narkotyków i grzybków halucynogennych. A przecież chciałoby się, aby literatura piękna dostarczała głównie pozytywnych wzorców, godnych naśladowania, służących wychowywaniu młodego pokolenia z dala od wszelkich niegodziwości ziemskiej krainy.
     Specyficzne poczucie humoru autorki w moim odczuciu doprowadziło aż do „przedobrzenia”. Epizod ze świniami, które pożarły swego właściciela, a następnie trafiły do minizoo „gdzie żyły długo i szczęśliwie” to już naprawdę gruba przesada. Podobnie jak zakończenie utworu ocierające się o banał. Obowiązkowy? happy end skwitowano frazą „chwycili się za ręce, a oczy śmiały im się jak naiwnym nastolatkom”. Być może zdanie to miało zabrzmieć ironicznie


Autorka z Duchem Gór Fot. https://www.facebook.com/niesamowiteprzypadkiMapa Śląska Helwiga z 1561 r. Fot. https://szl.wikipedia.org/wiki/Plik:Mapa_Slezska_1561_Helwig.jpg









Legenda z mchu i paproci?

     Moim zdaniem najmocniejszą stroną tekstu młodej i ambitnej absolwentki filologii polskiej są opisy „okoliczności przyrody” Gór Ryfejskich i miejskich przestrzeni górskich kurortów. Autorka osadziła akcję powieści w znanych wielu czytelnikom miejscach, wobec czego zmuszona była do wyjątkowej rzetelności w przekazywaniu informacji dotyczących regionu. Równie starannie przedstawiła i scharakteryzowała osoby zaplątane w fabułę oraz demony biorące udział w wyimaginowanym pandemonium. Przenikanie się światów realnego i baśniowego na kartach książki pozwoliło Joannie Krajewskiej podzielić się z odbiorcami interesującymi spostrzeżeniami. Temat egzystencji demonów w realnym świecie podsumował ich znawca, profesor Teufel, zdaniem „Tak długo, jak pozostajecie obecni w ludzkiej świadomości, istniejecie naprawdę”. Niewątpliwie, jest w tym głębszy sens.
     Życzyłabym autorce, czytelnikom i sobie, aby następny tom „Niesamowitych przypadków” nie stał się zwykłą legendą z mchu i paproci, a raczej dostarczył miłośnikom dobrej literatury uczty duchowej, wytchnienia i wrażeń, jakie daje zanurzenie się w równoległe wymiary magicznego realizmu (jak w Galerii Beskidzkiej w Szczyrku) czy mistykę Karkonoskich Tajemnic (w Karpaczu). Joanna Krajewska deklarująca w jednym z wywiadów „utożsamiam się z tradycją polskiej literatury” stała mi się bliska oświadczając, że „czytałam i czytam polskich pisarzy”, jako że i ja www.CzytamPoPolsku.pl. Żywię przekonanie, że debiutantka wdrażająca się do przyszłej kariery pisarskiej zachwyci nas wieloma książkami z pogranicza snu i jawy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz