Jerzy Rostkowski
REBIS 2020
W służbie ojczyzny
Jerzy Rostkowski w książce „Piękne i niebezpieczne. Arystokratki polskiego wywiadu” bierze na warsztat temat z pozoru niszowy, a w rzeczywistości arcyciekawy
– kobiety z polskich rodów arystokratycznych, które podczas II
wojny światowej działały w
strukturach wywiadu. Brzmi obiecująco: elegancja, odwaga, intrygi, a w tle wielka historia.
Autor pokazuje szpiegów w spódnicach, które przez dekady istniały w cieniu –
agentki, konspiratorki, kurierki, ryzykantki. Jego opowieść przywraca
im miejsce w historii i przypomina, że polski wywiad nie był wyłącznie
domeną mężczyzn w mundurach. „Piękne i niebezpieczne” to książka,
którą czyta się z mieszanką fascynacji i frustracji. Fascynacji – bo
temat jest znakomity, a bohaterki warte poznania. Frustracji – bo
chaos narracyjny i brak selekcji źródeł sprawiają, że z tej historii nie
wydobyto pełni jej potencjału.
Niestrudzony badacz ma talent do odtwarzania tła historycznego, ale jego narracja bywa chaotyczna ponieważ często skacze między wątkami i miejscami. Zdarza się też, że autor zbyt łatwo ulega pokusie fabularyzowania. Częste „prawdopodobnie”, „być może”, „istnieje przypuszczenie, że…” świadczą o uczciwości badawczej. Rostkowski pisze z pasją, ale czasem ta pasja zamienia się w domysły z literackim zacięciem. Pisarz podziwia swoje bohaterki i przedstawia je jak postaci z legendy: piękne, odważne, szlachetne i niemal bez skazy, a rzadko pozwala im być ludzkimi, z wątpliwościami czy błędami. Tymczasem to właśnie rysy i sprzeczności czynią historię ciekawą. W warstwie faktograficznej książka robi dobre wrażenie – historyk zna materiały archiwalne, potrafi je przywołać, jego kwerendy budzą respekt i lubi odkrywać „białe plamy”. Na kartach jego książki pojawiają się znane nazwiska – Krystyna Skarbek, Klementyna Mańkowska – ale też bohaterki niemal zapomniane, jak Władysława Srzednicka-Macieszyna. Autor stara się oddać im sprawiedliwość, pokazując, że kobiety nie tylko towarzyszyły mężczyznom w wywiadzie, ale same odgrywały kluczowe role. I jest to jeden z najmocniejszych punktów tej publikacji.
Niestrudzony badacz ma talent do odtwarzania tła historycznego, ale jego narracja bywa chaotyczna ponieważ często skacze między wątkami i miejscami. Zdarza się też, że autor zbyt łatwo ulega pokusie fabularyzowania. Częste „prawdopodobnie”, „być może”, „istnieje przypuszczenie, że…” świadczą o uczciwości badawczej. Rostkowski pisze z pasją, ale czasem ta pasja zamienia się w domysły z literackim zacięciem. Pisarz podziwia swoje bohaterki i przedstawia je jak postaci z legendy: piękne, odważne, szlachetne i niemal bez skazy, a rzadko pozwala im być ludzkimi, z wątpliwościami czy błędami. Tymczasem to właśnie rysy i sprzeczności czynią historię ciekawą. W warstwie faktograficznej książka robi dobre wrażenie – historyk zna materiały archiwalne, potrafi je przywołać, jego kwerendy budzą respekt i lubi odkrywać „białe plamy”. Na kartach jego książki pojawiają się znane nazwiska – Krystyna Skarbek, Klementyna Mańkowska – ale też bohaterki niemal zapomniane, jak Władysława Srzednicka-Macieszyna. Autor stara się oddać im sprawiedliwość, pokazując, że kobiety nie tylko towarzyszyły mężczyznom w wywiadzie, ale same odgrywały kluczowe role. I jest to jeden z najmocniejszych punktów tej publikacji.
Narzędzia wywiadu
Należy też wspomnieć o Aneksach, które autor zamieścił na
końcu publikacji. Większość tych materiałów nie dotyczy tytułowych
arystokratek. Zamiast dokumentów o polskich kobietach-szpiegach, czytelnik
znajdzie tam raporty dotyczące pobocznych postaci i operacji, które mają z
nimi niewiele wspólnego. Wrażenie jest takie, jakby Jerzy Rostkowski umieścił
w aneksach wszystko, co znalazł w materiałach źródłowych. Aneksy
wyglądają jak dokumentacja do innej książki – cennej, ale obok tematu.
Zamiast wzmacniać przekaz, rozbijają go – do albumu o polskich
wywiadowczyniach dołączył np. rozdział o brytyjskiej archiwistyce. Od strony
edytorskiej publikacja prezentuje się solidnie – twarda oprawa, wkładka
zdjęciowa, bibliografia, indeks osobowy. To naprawdę ładne wydanie,
które aż prosi się o lepsze uporządkowanie treści bo, książka ma potencjał,
który został częściowo zagłuszony przez nadmiar dygresji i brak selekcji
materiału.
Jerzy Rostkowski próbuje przybliżyć organizację
polskiego wywiadu
w czasie II wojny światowej, ale robi to w sposób mało przejrzysty. Zamiast
klarownego obrazu struktur – Oddziału II, Delegatury Rządu czy
współpracy z alianckim SOE – dostajemy serię skrótowych wzmianek i
dygresji, gdzie dociekliwy badacz przeskakuje między polskimi, brytyjskimi i
niemieckimi służbami. Pisarz ewidentnie ma dużą wiedzę i dostęp do źródeł,
lecz brak mu konsekwencji w ich uporządkowaniu. W „Pięknych i niebezpiecznych” pokazano, że polski wywiad w czasie II wojny światowej był równie pełen
bohaterstwa, co chaosu. Autor trafnie prezentuje ten stan
polskiego piekiełka – sieci rywalizacji, nieufności i dublujących się
struktur, w których także siatki lokalne i alianckie częściej ze sobą
konkurowały, niż współpracowały. Pisarz słusznie zauważa, że w takim
zamieszaniu wiele kobiet-agentek musiało działać na własną rękę, klucząc
między sprzecznymi rozkazami i politycznymi ambicjami dowódców.
W efekcie otrzymujemy obraz konspiracji rozdartej wewnętrznie, w której
lojalność wobec kraju często kolidowała z lojalnością wobec przełożonych.
Wątek „seks-szkoleń” i tzw. agentów Romeo w omawianej publikacji brzmi jak przerywnik z powieści szpiegowskiej. Autor porusza temat używania seksu jako narzędzia wywiadu – zwłaszcza w kontekście radzieckiego KGB i późniejszych praktyk bloku wschodniego. Rostkowski przytacza przykłady szkolenia osób w sztuce uwodzenia, mających zdobywać informacje przez romans lub kompromitację osoby, która mogła być źródłem tych informacji. Są to przerażające fragmenty tekstu. Innym przykładem perfekcyjnego dbania o szczegóły przygotowań wywiadowców do pracy w określonych warunkach jest wymiana plomb w zębach Krystyny Skarbek, której powierzono misję we Francji, na wypełnienia francuskie.
Wątek „seks-szkoleń” i tzw. agentów Romeo w omawianej publikacji brzmi jak przerywnik z powieści szpiegowskiej. Autor porusza temat używania seksu jako narzędzia wywiadu – zwłaszcza w kontekście radzieckiego KGB i późniejszych praktyk bloku wschodniego. Rostkowski przytacza przykłady szkolenia osób w sztuce uwodzenia, mających zdobywać informacje przez romans lub kompromitację osoby, która mogła być źródłem tych informacji. Są to przerażające fragmenty tekstu. Innym przykładem perfekcyjnego dbania o szczegóły przygotowań wywiadowców do pracy w określonych warunkach jest wymiana plomb w zębach Krystyny Skarbek, której powierzono misję we Francji, na wypełnienia francuskie.
Muszkieter, kat i agent 007
Książka „Piękne i niebezpieczne” obfituje w
ciekawostki, anegdoty i mało znane epizody z historii polskiego
wywiadu, które dodają jej kolorytu i pozwalają zajrzeć za kulisy wojennej
codzienności agentów. Jerzy Rostkowski sporo miejsca poświęca organizacji
Muszkieterów – niezależnej grupie szpiegowskiej założonej przez
Stefana Witkowskiego. Autor przedstawia ją jako elitarną i nowoczesną
formację, współpracującą z Brytyjczykami i Francuzami, a zarazem nieufnie
traktowaną przez
ZWZ–AK. Jednocześnie podkreśla profesjonalizm Muszkieterów, ich szeroką
siatkę informacyjną, ale i konflikty i kontrowersje wokół osoby
Witkowskiego.
W rozdziale „Benita, Irene, Renate…” historyk przywołuje dramatyczny epizod z 18/19 lutego 1935 roku, kiedy w Berlinie ścięto toporem dwie agentki wywiadu – Benitę von Falkenhayn i Renate von Natzmer. Obie kobiety, oskarżone o szpiegostwo na rzecz Polski, stały się jednymi z pierwszych ofiar hitlerowskiej machiny represji – a ich śmierć była równie symboliczna, co przerażająco demonstracyjna.
W „Pięknych i niebezpiecznych” Jerzy Rostkowski wspomina także Iana Fleminga, późniejszego twórcę postaci Jamesa Bonda, który w czasie II wojny światowej służył w brytyjskim wywiadzie marynarki. Autor sugeruje, że postać Krystyny Skarbek mogła częściowo zainspirować Fleminga przy tworzeniu kobiecych bohaterek jego powieści – zwłaszcza tych, które łączyły elegancję z odwagą i niebezpiecznym urokiem, np. Vesper – pierwsza dziewczyna Bonda.
I na koniec trochę prywaty. Klementyna Mańkowska, jedna z najbardziej intrygujących agentek polskiego wywiadu, urodziła się w Wysuczce, zaledwie 20 kilometrów od Mielnicy Podolskiej, miejsca narodzin Kazimierza Poniatowskiego, dziadka mojego męża. A zatem byli niemal sąsiadami w rejonie czortkowskim rozległego Podola.
Książka Jerzego Rostkowskiego jest jak jej bohaterki: piękna, niebezpieczna i nieprzewidywalna. I może właśnie dlatego, mimo wszystkich wad, trudno się od niej całkiem oderwać.
W rozdziale „Benita, Irene, Renate…” historyk przywołuje dramatyczny epizod z 18/19 lutego 1935 roku, kiedy w Berlinie ścięto toporem dwie agentki wywiadu – Benitę von Falkenhayn i Renate von Natzmer. Obie kobiety, oskarżone o szpiegostwo na rzecz Polski, stały się jednymi z pierwszych ofiar hitlerowskiej machiny represji – a ich śmierć była równie symboliczna, co przerażająco demonstracyjna.
W „Pięknych i niebezpiecznych” Jerzy Rostkowski wspomina także Iana Fleminga, późniejszego twórcę postaci Jamesa Bonda, który w czasie II wojny światowej służył w brytyjskim wywiadzie marynarki. Autor sugeruje, że postać Krystyny Skarbek mogła częściowo zainspirować Fleminga przy tworzeniu kobiecych bohaterek jego powieści – zwłaszcza tych, które łączyły elegancję z odwagą i niebezpiecznym urokiem, np. Vesper – pierwsza dziewczyna Bonda.
I na koniec trochę prywaty. Klementyna Mańkowska, jedna z najbardziej intrygujących agentek polskiego wywiadu, urodziła się w Wysuczce, zaledwie 20 kilometrów od Mielnicy Podolskiej, miejsca narodzin Kazimierza Poniatowskiego, dziadka mojego męża. A zatem byli niemal sąsiadami w rejonie czortkowskim rozległego Podola.
Książka Jerzego Rostkowskiego jest jak jej bohaterki: piękna, niebezpieczna i nieprzewidywalna. I może właśnie dlatego, mimo wszystkich wad, trudno się od niej całkiem oderwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz