
Agata Grzegorczyk-Wosiek
Smak i zapach dzieciństwa
Książka Agaty Grzegorczyk-Wosiek „Historia na talerzu. Rodzinne opowieści, których się nie zapomina, kresowe smaki, do których się wraca” pachnie zapachem dzieciństwa, kuchni babci, obiadu, na który biegło się z podwórka. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z czymś na kształt książki kucharskiej. Ale wystarczy kilka stron, żeby zrozumieć, że przepisy są tu raczej przyczynkiem do wspominania dawnych czasów. Autorka nie pisze wyłącznie o tym, co włożyć do garnka i jak długo mieszać, ale snuje opowieść – o tym, kto lepił pierogi, dlaczego smakowały inaczej w Wigilię niż w zwykły piątek, i co sprawiało, że nawet zwykła zupa stawała się wydarzeniem rodzinnym. Każda potrawa to wehikuł czasu, który przenosi nas w przestrzeń wspólnoty i pamięci i niezapomnianych spotkań przy stole.
Kresowe kulinaria
Ważnym elementem są też wątki kresowe. Wiele przepisów i opowieści zostało przywiezionych „w kufrach” przez tych, którzy musieli zostawić swoje domy na Wschodzie. W ten sposób książka pełni funkcję nośnika pamięci kulturowej. Dzięki niej można lepiej zrozumieć, jak jedzenie potrafi przechować historię, nawet tę trudną, o migracjach i rozłąkach. Pisarka udowadnia, że smak bywa trwalszy niż pomnik – bo pomnik można obejść obojętnie, ale pieróg z kapustą potrafi przypomnieć smaki i ludzi, których już nie ma. Kresowe kulinaria zajmują tu swoje szczególne miejsce. Autorka pokazuje, jak na pograniczu przenikały się wpływy polskie, litewskie, ukraińskie i żydowskie. Potrawy były sycące, bo miały dawać siłę do pracy, ale i prozdrowotne – opierały się na kaszach, warzywach, fermentowanych produktach. W tym sensie książka przypomina, że kuchnia naszych przodków była często zdrowsza niż ta współczesna przesycona konserwantami i sztucznymi dodatkami.
Niezwykle ciekawie wypadają również opisy tradycji świątecznych. Wigilia z barszczem i kutią, Wielkanoc z mazurkami, a nawet zwyczajne niedziele, kiedy na stole pojawiało się coś „bardziej odświętnego” – wszystkie te fragmenty pokazują, że jedzenie było obrzędem, rytuałem, częścią większej opowieści o rodzinie i tożsamości.
Sezonowość i zero waste
Co jednak szczególnie warto podkreślić, „Historia na talerzu” to także opowieść o kuchni, która była bliska naturze i zdrowiu, organizowana zgodnie ze zmieniającymi się porami roku. Dziś modne hasła, takie jak „sezonowość” czy „zero waste”, kiedyś były po prostu codziennością. Zimą jedzono kiszonki, latem świeże owoce i warzywa, jesienią grzyby i zapasy z sadu. Nic się nie marnowało – czerstwy chleb zmieniano w zupę, a resztki mięsa stawały się bazą do farszu. To lekcja prostoty i rozsądku, którą współczesny konsument fast foodów powinien odrobić.
Między kuchnią a salonem
„Historia na talerzu. Rodzinne opowieści, których się nie zapomina, kresowe smaki, do których się wraca” to publikacja, która świetnie odnajdzie się na półce między kuchnią a salonem. Z jednej strony można z niej wyciągnąć inspiracje kulinarne, z drugiej – poczuć się częścią większej opowieści o tradycji i pamięci. To książka do powolnego smakowania – najlepiej przy herbacie i kawałku ciasta, w której chodzi o to, żeby nakarmić pamięć i serce.