niedziela, 12 listopada 2017

Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci

Wanda Rutkiewicz 1978 Mount EverestAnna Kamińska 


Wydawnictwo Literackie 2017















Mount Everest (8848 m)*


Kiedy nad nami jest już tylko niebo, wszystko widać ostrzej. 
Nie ma półprawd, nie ma półtonów. Wszystko jest czarne albo białe, zimne albo gorące.
 Albo się przeżyje, albo się umiera

Lhotse (8501 m)*

     „Opowieść o sile życia i śmierci” Wandy Rutkiewicz wyszła spod pióra dziennikarki i reporterki Anny Kamińskiej. Nie jest to pierwsza książka biograficzna tej autorki, ale z pewnością jest to dzieło najwyższej próby. Pisarka stworzyła pełen portret psychologiczny polskiej himalaistki, którego nie powstydziłby się profesjonalista – psycholog. Na ponad czterystu stronach Anna Kamińska przeanalizowała procesy podejmowania decyzji, sposoby działania w ekstremalnych sytuacjach i relacje Wandy Rutkiewicz z innymi ludźmi, odwołując się do korespondencji, wywiadów i rozmów z osobami z otoczenia alpinistki oraz publikacji na jej temat.

K2 (8611 m)*

     Pisarka wielokrotnie stawiała sobie pytanie „Co ukształtowało himalaistkę tak, że potrafiła działać w sobie tylko znany sposób, pokonując wszelkie ludzkie ograniczenia?” Któż inny pokonałby 120 km pieszej wędrówki o kulach po lodowcu pod szczyt K2 w Karakorum? Biografka odpowiadała na tak postawioną kwestię, sięgając daleko w przeszłość Wandy Błaszkiewicz - do jej domu rodzinnego. Czytelnik poznał matkę bohaterki, Mary, niepraktyczną, uduchowioną osobę, skupioną bardziej na sobie niż na rodzinie. Więcej niż codzienne domowe sprawy interesowały ją kultura Wschodu, buddyzm i egiptologia. Ojciec Wandy, Zbigniew, był inżynierem, wynalazcą, pragmatykiem, którego zajmowało odkrywanie nowego i aktywność fizyczna. Córka poszła w ślady ojca, który stał się dla niej wzorcem osobowym. Po tragicznej śmierci Jurka, pierworodnego syna Zbigniewa, Wanda pragnęła zrekompensować ojcu stratę potomka i spełnić jego oczekiwania. Uprawiała różne dziedziny sportu, wybrała techniczny kierunek studiów i męską pasję – taternictwo, alpinizm, w końcu himalaizm. Zabójstwo ojca zdopingowała Wandę do jeszcze intensywniejszej eksploracji gór wysokich.


Wanda Rutkiewicz 1989
Wanda Rutkiewicz 1989
Wanda Rutkiewicz
Wanda Rutkiewicz















Shisha Pangma (8027 m)*

     Uważam, że Anna Kamińska zawarła w swej publikacji wszystkie główne wątki życia Wandy Rutkiewicz. Zaprezentowała jej żmudzkich przodków z rodziny Pietkunów, mieszkających do 1946 roku w Płungianach oraz łańcuckich z rodziny Błaszkiewiczów. Z dużym powodzeniem ukazała tę wyjątkową osobę przez pryzmat jej niełatwych relacji z innymi ludźmi. Dzięki temu czytelnik poznał himalaistkę, jako kobietę, która próbowała kochać i tworzyć trwałe związki (nawet małżeństwa), jednakże jej „Karawana do marzeń” o zdobywaniu ośmiotysięczników szła dalej. Urządzała więc domy, które były domami tylko z nazwy. Jej praca zawodowa w Instytucie Maszyn Matematycznych w Warszawie również miała znamiona pozoru, gdyż Wanda Rutkiewicz wiodła życie od wyprawy do wyprawy i wszystko podporządkowywała górskim ekspedycjom. Nawet jej śmierć uznano dopiero kilka lat po zaginięciu pod szczytem Kanczendzongi

Gasherbrum II (8035 m)*

     Najtrudniejszą kwestią przedstawioną w „Opowieści o sile życia i śmierci” Wandy Rutkiewicz było kierowanie wyprawami wysokogórskimi. Ponieważ liderka dużo wymagała od siebie, innych traktowała podobnie. Reprezentowała twardy styl zarządzania zespołem. „Życie wciąż wybierało dla Wandy rolę prymusa”. Aby sprostać temu wyzwaniu uruchamiał się u niej mechanizm „im więcej trudności, tym mam więcej siły”. Działała szczególnie „Kiedy czuła się niedoceniona, robiła wszystko, żeby udowodnić, że jest najlepsza”. Była człowiekiem – instytucją. Jej zaangażowanie w wyprawy wysokogórskie także było ekstremalne. Zaczynało się od najdrobniejszych spraw organizacyjnych, a kończyło na zdobywaniu szczytu. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. No, może poza zdobyciem Kanczendzongi

Wanda Rutkiewicz pod K2 - 1982
W. Rutkiewicz pod K2 - 1982
Wanda Rutkiewicz na Mount Everest - 1978
W. Rutkiewicz na Mount Everest - 1978
Wanda Rutkiewicz po Mount Everest - 1978
W. Rutkiewicz po Mount Everest - 1978

Gasherbrum I (8068 m)*

     Ponieważ od wielu lat fascynuje mnie postać Wandy Rutkiewicz, z uwagą przeczytałam książkę Anny Kamińskiej, której istotą było nakreślenie obrazu nieprzeciętnej osobowości bohaterki. W opiniach wielu osób Wanda Rutkiewicz określana jest podobnymi sformułowaniami. Kobieta elegancka, hiperpoprawna, ale i wyzwolona, obdarzona niebywałym urokiem osobistym, zawsze skora do pomocy, manifestująca postawę „oblężonej twierdzy”, posiadająca idee fixe. Bardzo wcześnie polska himalaistka zaczęła forsować pogląd, iż „miejsce kobiet jest na szczycie” i inicjować czysty alpinizm kobiecy. Niezmiernie ryzykownym projektem okazał się autorski program Wandy „Karawana do marzeń”, zakładający zdobycie brakujących alpinistce, do osiągnięcia Korony Himalajów, ośmiu szczytów, w rekordowo krótkim czasie.

Cho Oyu (8153 m)*

     Z czasem, gdy osiągnęła w himalaizmie wszystko, bo „Wyżej już tylko bogowie”, a odczuwała ciągły niedosyt sukcesów „sama siebie postawiła pod ścianą”, jak komentowali inni himalaiści. Góry zazdrośnie zawłaszczyły psyche Wandy eliminując potencjalnych „rywali”, np. rajdy samochodowe, które mogły stanowić antidotum dla coraz ryzykowniejszych wypraw himalaistki. Zabrały także jej największą miłość Kurta Lyncke. To po jego śmierci Wanda powiedziała: „Gdy zginął, po raz pierwszy w życiu nienawidziłam góry''.

Annapurna (8091 m)*

     Góry wysokie, które miały być dla Wandy Rutkiewicz sposobem na życie, stały się dla niej sposobem na śmierć. W pogoni za spektakularnym zwycięstwem, kierowana potrzebą międzynarodowego triumfu oraz własnymi niezaspokojonymi aspiracjami zagrała z losem va banque. Pragnęła osiągnąć nieosiągalne. Trzeci szczyt Ziemi rzucił polską himalaistkę na kolana. Nie wiedziała, bowiem, że dotykając po raz pierwszy szorstkiej skały w Górach Sokolich znalazła się w „Cieniu Wielkiej Góry”.
Ona przychodzi chytrze,                                                                                    Tekst Adam Sikorski
Bez ostrzeżeń i gróźb,
I gróźb.
Krzyczy pękniętą liną,
Kamieniem zerwanym spod stóp,
Spod stóp.

Wszystko zaczyna się zwykle,
Jak każdy wspinaczki dzień,
Trudny dzień.

Ściana, droga pod szczyt,
A potem nagle krzyk - ooo...

Góry wysokie, co im z Wami walczyć każe?
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej.

Góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe,
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Na rzęsach szron, inni już idą dalej,
Na twarzy śnieg, lecz są nowi, śmiali są,
Tylko czasem zamyślenie,
Tylko czasem, zamyślenie.

Sam możesz wybierać los, szczytów, szczytów szlak,
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt!

Góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe!
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej.
Tylko czasem, czasem zamyślenie, tylko czasem zamyślenie.

Sam możesz wybierać los, szczytów, szczytów szlak,
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt!                            Budka Suflera

* ośmiotysięczniki z Korony Himalajów zdobyte przez Wandę Rutkiewicz (chronologicznie)

** zdjęcia z http://drytooling.com.pl/baza/ludzie/1004-wanda-rutkiewicz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz