sobota, 15 grudnia 2018

Nie minęło nic, prócz lat…

Szymon Kobyliński, Aleksandra Ziółkowska-Boehm


Nowy Świat 2003 













Ich "szczenięce lata"

     Dziesięciolecie dwu rodzin, dwu krajów położonych, gdzieś na krańcach świata, zawarte zostało w listach krążących między Aleksandrą Ziółkowską-Boehm a Szymonem Kobylińskim. Ona – pisarka, spadkobierczyni archiwum Melchiora Wańkowicza, Polka z krwi i kości mieszkająca od kilku lat w Stanach Zjednoczonych. On – rysownik, satyryk, pisarz, gawędziarz, ilustrator, pasjonat historii Polski. Wiele ich różniło. Startowali z innych miejsc w dziejach Polski. Jego „szczenięce lata” przebiegały w czasach Drugiej Rzeczypospolitej, jej dzieciństwo w czasach komunistycznego PRL-u. Z listów literatki i grafika wyłoniło się jednak wiele wspólnych płaszczyzn do spontanicznej wymiany zdań. Najważniejsze z wątków dotyczyły rodziny, ojczyzny, twórczości, ale i przyrody, zwierząt.

Umieli się różnić pięknie

     Oboje, czynni literacko, zmagający się z realiami wydawniczymi w swych krajach, nawzajem motywowali się do nieustannej pracy twórczej. Szymon Kobyliński, z racji wieku, wspierał adresatkę swych listów w realizacji jej pisarskich zamierzeń. Oboje recenzowali swe dzieła, lub projekty prac, nie szczędząc sobie szczerych uwag utrzymanych w przyjacielskim tonie. „Umieli się różnić pięknie i mocno”, chociażby w podejściu do kwestii obecności osobistych klimatów w pisarstwie. Szymon Kobyliński próbował skłonić Aleksandrę Ziółkowską-Boehm do szerszego przedstawiania swych spostrzeżeń, opinii czy interpretacji zjawisk i faktów w pisanych tekstach. Przekonywał, iż szukając książek konkretnych autorów „Sięgam, by spotkać ich osobowości, widne w doborze i intencji, czytelne w zamyśle ogólnym utworu, w tendencji całości”. Czytelnicy Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm wiedzą, że przyjęła rady bardziej doświadczonego kolegi po piórze – vide „Ulica Żółwiego Strumienia” czy „Podróże z moją kotką”.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm - Fot. www.zppno.org
Aleksandra Ziółkowska-Boehm - Fot. www.zppno.org
Szymon Kobyliński jako senator Ostroróg - Fot. www.stopklatka.pl
Szymon Kobyliński jako senator Ostroróg - Fot. www.stopklatka.pl







 






 

 

 

 

Imponderabilia w PRL

     Ważne miejsce w opublikowanej korespondencji zajmowała naturalnie sprawa polska. Historyk mieszkający na stałe w Ojczyźnie na bieżąco relacjonował permanentnej podróżniczce sytuację społeczno – polityczną w Kraju, komentując zachodzące w nim zmiany (na lepsze?): „dziś wszelkie imponderabilia zgnojono w PRL- owskim rozpędzie dość dokładnie. Pojęcia takie, jak honor, prawość, poglądów… są przywarami, nie cnotami”. Piewca polskości, rozczarowany zastaną rzeczywistością pookrągłostołową, przytoczył w jednej ze swych epistoł fragment własnego wiersza, poświęconego Lirnikom, którzy zawsze będą „poetami, co mówią za wcześnie – i za późno: jak szarfy na trumnie”.

 

American Way of Life

     Kością niezgody między przyjaciółmi była kwestia kondycji społeczeństwa amerykańskiego i Stanów Zjednoczonych zestawionych  z kulturą Starego Świata, w tym Europy i Polski. Autorzy listów przerzucają się argumentami dowodzącymi ich racji, tj. wyższości jednych nad drugimi. Aleksandra Ziółkowska-Boehm wyrażała uznanie dla American Way of Life i skupiała się na blaskach amerykańskiego państwa i społeczeństwa. Przeciwnie - Szymon Kobyliński – dostrzegał jedynie niedostateczny poziom kulturalny i cywilizacyjny Amerykanów. Nie unikał odważnych określeń dla amerykańskiej middle class, jak prostactwo czy półinteligencja. Intrygujący jest fakt, że rysownik nigdy w Stanach Zjednoczonych nie był…
     Ostatnie dwa akapity połączone zostały w kolejnym wątku rzeczonej korespondencji literatów – emigracja i powroty do Kraju. Interesującą opinię o uchodźstwie przedstawił Szymon Kobyliński cytując londyńskiego Litwina barona Bystrama: „emigracja. Umarła ona na niepodległość”. Aleksandra Ziółkowska-Boehm, nie kryjąc się z zamiarem powrotu do Polski, wyraziła swe poglądy na różne traktowanie za oceanem tzw. emigracji politycznej i Polonii oraz odmienne postawy Polaków w temacie wracania rodaków do Ojczyzny. 

Dr-Aleksandra-Ziolkowska-Boehm - Fot. www.cultureave.com
Dr-Aleksandra-Ziolkowska-Boehm - Fot. www.cultureave.com

Ostatni, co tak poloneza

Na omawiane zagadnienie, jak i na wiele innych w tej korespondencji, kładzie się cieniem (ale nie złowrogim), wybitna postać Melchiora Wańkowicza, którego satyryk nazwał „kolosem egocentryzmu rodzącego literaturę wzruszeń”. Była asystentka Mistrza podzieliła się z przyjacielem refleksjami  w odniesieniu do nurtującego ją pytania: „Czy jego [Melchiora Wańkowicza – MP] pisarstwo tak bardzo związane z historią Polski już nie przyciąga młodego pokolenia?”. Znakomicie w tym kontekście wybrzmiał wspomnieniowy esej Szymona Kobylińskiego o Królu Reportażu, napisany w kilka lat po śmierci publicysty. Ukazał się  pod znamiennym tytułem „Ostatni, co tak poloneza…”. 

Zwykli serdeczni ludzie

     Oboje autorzy, posiadając pokaźne grono szacownych przyjaciół i znajomych, z dużą uwagą pochylali się nad niuansami stosunków międzyludzkich. Oboje dużo uczuć lokowali w pielęgnowanie rodzinnych relacji z małżonkami, dziećmi, wnukami. Doceniali doniosłość domu rodzinnego wyposażającego dzieci w wartości pozwalające trwać przy ojczystych tradycjach. Szczególnie ciepłe, osobiste są końcowe części listów obojga, gdy już opadł kurz bitewny poważnych dyskusji i ostrych polemik, a dochodzili do głosu zwykli serdeczni ludzie. Znalazło się tam miejsce dla rysunków i koni Weroniki, dla wojaży Tomka, dla Gniazdowa Danusi, dla pracy Normana, dla Maćka, dla Maksia…

Szymon Kobyliński - Fot. www.kobieta.interia.pl
Szymon Kobyliński - Fot. www.kobieta.interia.pl

Szczególne dyskusje przez ocean

     Arcyciekawy dwugłos twórców nadających na podobnych falach jest przykładem, ginącej w epoce e-maili i SMS – ów, godnej podziwu epistolografii. Jednakże publikowanie korespondencji rodzi we mnie ambiwalentne odczucia, podobnie do oglądania sypialni w zabytkowych wnętrzach udostępnianych do zwiedzania. Czuję się niezręcznie wchodząc w intymny świat osób, które nie mogą już się na to nie zgodzić. Przypadek listów Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm i Szymona Kobylińskiego wydaje się być zgoła inny. Emanowała z nich wewnętrzna zgoda autorów na upowszechnianie tego, co wychodziło spod ich piór. I chwała im za te „szczególne dyskusje przez ocean”!

 

Człowiek jest zawsze młody

     Interesujący Indeks osób dopełnił treści książki – nieksiążki, zawierając obok nazwisk postaci króciutkie informacje „kto zacz”. W drugim aneksie do tekstu głównego Jan Miodek odniósł się do neologizmu stworzonego przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehmbogunwija – na określenie egzotycznej pnącej rośliny. Tytuł publikacji „Nie minęło nic, prócz lat…” zaczerpnięty z amerykańskiego filmu wspaniale określił zawartość tomu, w którym pojawiło się zdanie „człowiek jest zawsze młody, tylko przez coraz mniejszą liczbę godzin w ciągu dnia…”. 

     Przeczytałam dialog intelektualistów w piętnaście lat po jego opublikowaniu. Dysponowałam informacjami o wydarzeniach mających swe początki w oczekiwanych przez oboje przesyłkach. Jakże inaczej mogłam się odnosić do ich treści. Gdybym jednak zapoznała się z publikacją kilkanaście lat temu, z pewnością inny byłby mój odbiór lektury listów. Pozostaje bez odpowiedzi postawione na marginesie pytanie: jak ważki jest wpływ okoliczności na właściwe przyjęcie tekstu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz