czwartek, 15 września 2016

Soból i panna

  Józef Weyssenhoff (1860-1932)

















„Tobie zając i sarna

A mnie soból i panna”

     Długo wzbraniałam się przed przeczytaniem najznakomitszej powieści Józefa Weyssenhoffa zatytułowanej „Soból i panna”. Odstręczał mnie od niej podtytuł „Cykl myśliwski” dodany zamiast pierwotnego „Poemat”. Myślistwo jako forma sportu, rozrywki zawsze wzbudzało we mnie niechęć. Dopuszczam jedynie możliwość polowania podyktowaną koniecznością zdobywania pożywienia, podobnie, jak to czyni większość zwierząt, które zabijają, gdy są głodne. Jak bardzo „rozczarował” mnie ten „cykl myśliwski”! Rzeczone łowiectwo okazało się wyłącznie tłem, przyczynkiem, za pomocą którego pisarz kierował uwagę czytelników na zjawiska ważkie, ponadczasowe. Jedność człowieka z naturą, odwieczne prawa przyrody, unikalność pór roku. Pretekstem do ich ukazania autor uczynił polowania z udziałem bohatera gawędy oraz wątek jego niespełnionej namiętności do młodej Litwinki. Autor, piewca matki natury, dotykał w książce fizyczności człowieka, zachwycając się „zwierzęcą grą organizmu”, gdy mózg „usypia pod wpływem silnych robót muskularnych, nie wybiega już pragnieniami poza granice ciała – i człowiek układa się jako posłuszny atom na swoim miejscu w przemądrym krążeniu materii”. I dodawał: „jedynie fizyczne szczęście jest doskonałe”.

 

Litewskie realia

     Wyśpiewany przez dojrzałego literata poemat został mocno osadzony w litewskich realiach. Michał Rajecki, główny bohater książki, to alter ego pisarza, powracający  do autentycznego majątku Jużynty, będącego dla Józefa Weyssenhoffa „kątem ziemi osobliwym”. Pierwowzorem Stanisława Pucewicza, przyjaciela Michała, był Piotr Rosen z dworu Gaczany, goszczący wielokrotnie autora. Notabene – kilkanaście lat temu Rosenowie odzyskali po latach dwór i 150 ha ziemi należące do majątku. Dwór odrestaurowali i otwarli gościnnie jego podwoje dla wszystkich spragnionych atmosfery żyjącego kresowego siedliska.
I wreszcie Warszulka, litewska dziewczyna, która pod innym imieniem stanęła na drodze młodego panicza Józefa. Ale jak sam Weyssenhoff napisał „Istota, którą się kocha w pierwszych latach męskiej dojrzałości, nie jest osobą – jest wcieleniem pragnień”. I tak pozostało…
     Opowieść myśliwska Weyssenhoffa porusza również sprawy publiczne, polityczne, a nade wszystko kwestie stosunków polsko-litewskich. Jest ona ukłonem w stronę natury litewskiego ludu ze wszystkimi jego warstwami społecznymi „Ci Litwini, dotknąwszy lekko nawzajem serc swych, rozedrganych głębokim wzruszeniem, odjęli od nich ręce”. Jednocześnie, światlejsze środowiska, stroniące od nacjonalizmów litewskich, prezentują umysły otwarte na współczesne im wyzwania „Obowiązek tutejszemu księdzu znać oba nasze języki”.

 Henryk Weyssenhoff - Łoś na trzęsawisku
 Henryk Weyssenhoff - Łoś na trzęsawisku
 Henryk Weyssenhoff - Tajemnicza pieśń
 Henryk Weyssenhoff - Tajemnicza pieśń

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

sobota, 27 sierpnia 2016

Kresy Rzeczpospolitej. Wielki mit Polaków

Tablica ze słupa granicznego między RP a ZSRR
 Biblioteka POLITYKI 2015















Autorzy czy aktorzy?

     „Kresy Rzeczpospolitej. Wielki mit Polaków. Dzieje wschodnich rubieży, okoliczności ich utraty i narodzin narodowej legendy. Od Kazimierza Wielkiego do mordu katyńskiego” pojawiły się na rynku księgarskim w ramach serii Pomocników Historycznych wydawanych przez tygodnik „Polityka”. Redaktorem Naczelnym i Prezesem Zarządu „Polityki” jest Jerzy Baczyński vel Sroka vel TW Bogusław, natomiast redaktorem wydania Leszek Będkowski, który zaprosił do realizacji projektu dostojne grono historyków i ich studentów oraz dziennikarzy. Wydawałoby się, że tak zróżnicowane gremium zagwarantuje obiektywizm sądów, lecz stało się inaczej. Być może o wyborze autorów decydował klucz poprawności politycznej praktykowanej przez wydawcę. Jednym z autorytetów w zakresie historii polskich Kresów Wschodnich, cytowanym w publikacji, jest były francuski nauczyciel języka rosyjskiego – Daniel Beauvois – autor książki „Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914)”. No, cóż…

Wędrujące granice Rzeczypospolitej

      „Kresy Rzeczpospolitej” w swej trójdzielnej strukturze opowiadają historię „Ziem wschodnich Rzeczpospolitej Obojga Narodów”, „Ziem wschodnich Drugiej Rzeczpospolitej” oraz „Utraty i pamięci” Kresów. Opisywanie dziejów kształtowania się wschodnich granic Rzeczypospolitej rozpoczęto AD 1340, gdy Kazimierz Wielki, na podstawie umowy spadkowej podpisanej w Wyszehradzie z księciem Bolesławem Jerzym II, stał się dziedzicem Rusi Halicko – Włodzimierskiej ze Lwowem! Trzy wieki później Rzeczpospolita Obojga Narodów osiągnęła swój największy zasięg terytorialny – kilka lat po zdobyciu moskiewskiego Kremla (1610 r.), gdy na carskim tronie miał zasiadać królewicz Władysław Waza IV. W ciągu kolejnych trzystu lat Polskę przesunięto na mapie Europy o tysiące kilometrów na zachód. Wędrujące granice Rzeczypospolitej ilustruje mapka przemawiająca do wyobraźni swą prostotą, a ilustrująca translację Polski w kierunku przeciwnym do wschodniego. 

Rzeczpospolita Obojga Narodów, Druga Rzeczpospolita, PRL, III RP
Rzeczpospolita Obojga Narodów, Druga Rzeczpospolita, PRL, III RP

piątek, 19 sierpnia 2016

Arystokracja – Dwudziestolecie Międzywojenne t1.


Sławomir Koper


Bellona 2013, Edipresse 2013








Komercyjne odbrązowienie

     Świat antyczny, międzywojnie i PRL to główne obszary historycznych zainteresowań Sławomira Kopra. Jego współpraca z wydawnictwem Bellona zaowocowała autorską serią książkową zatytułowanym „Dwudziestolecie Międzywojenne”, w którym ukazało się już pięćdziesiąt tomów. Pierwszy z nich poświęcony został arystokracji polskiej.
Pisarstwo Sławomira Kopra nie pretenduje do miana literatury na miarę Henryka Sienkiewicza, tworzonej „ku pokrzepieniu serc”. To raczej pisarstwo mające na celu odbrązowienie mitu wyższych sfer. O ile w przypadku „elit” PRL-owskich zabieg ten byłby w pełni uzasadniony, o tyle podkreślanie wad i słabostek przedstawicieli arystokratycznych elit Drugiej Rzeczypospolitej jest moim zdaniem szukaniem taniej sensacji w celach stricte komercyjnych. Ale… książki Sławomira Kopra czyta się bardzo dobrze – lekko, łatwo i przyjemnie, i z tego powodu sprzedają się całkiem nieźle pomimo kontrowersji nt. „zapożyczeń” pisarza u innych autorów.
Sławomir Koper będąc mistrzem literatury historyczno – obyczajowej karmi czytelnika informacjami o arystokratycznej śmietance Rzeczypospolitej, lecz niekiedy traci poczucie dobrego smaku. Kontrowersyjne zachowania Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku” dostarczały mnóstwa przykładów wybryków księcia. Czy zatem konieczne było wspominanie, w książce pełniącej edukacyjne zadania, o masturbacyjnych ekscesach księcia? No tak, ale skandal jest „trendy i cool”.

Ślub Adama Czartoryskiego z Jadwigą Stadnicką
Ślub Adama Czartoryskiego z Jadwigą Stadnicką
Ślub Benedykta Tyszkiewicza z Eleonorą Radziwiłł
Ślub Benedykta Tyszkiewicza z Eleonorą Radziwiłł













poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Kresowi Sarmaci


Joanna Puchalska


Fronda 2015








Z rodu litewskiego szlachcic polski


     "Kresowi Sarmaci" mogliby zainteresować się "Paniami kresowych siedzib", chociaż książki te wyszły spod różnych piór. Od strony formalnej publikacje są podobne – przedstawiają koleje losu postaci żyjących na rubieżach Rzeczypospolitej w niedawnych wiekach. Ale dalej porównanie nie jest już tak oczywiste, gdyż dochodzi do głosu kwestia płci bohaterów – kresowych Pań i Panów. Jestem zdania, że płeć człowieka determinuje jego rolę społeczną i postrzeganie świata. Od biologii nie da się uciec. Kresowi Sarmaci zajmowali bezsprzecznie odmienną pozycję w społeczeństwie niż ich odpowiedniczki, pomimo równego statusu majątkowego czy wywodzenia się z tej samej sfery. Autorka opowieści zaprosiła na karty swej książki grono szlachetnie urodzonych mężów o zróżnicowanej proweniencji, losach i zasługach dla ciężko doświadczanej przez wieki Ojczyzny. Tytułowi Sarmaci, przedstawiciele polskiej (litewskiej) szlachty obdarzeni hojnie przez literatkę w wady i zalety właściwe dla tej grupy społecznej, mówili o sobie „de gente Lithuana nobilis Polonus” (z rodu litewskiego szlachcic polski). Inna sprawa, że owe przymioty z czasem ulegały przewartościowaniu. W epoce słusznie minionej Sarmatów utożsamiano głównie z warchołami, pieniaczami, ksenofobami. „Zapominano” jednakże o sarmackim umiłowaniu Ojczyzny, złotej wolności, demokracji i równości oraz przywiązaniu do narodowych tradycji i wiary chrześcijańskiej. Rzeczpospolita szlachecka rozpostarta między Zachodem a Wschodem, Europą a Azją, stanowiła „scutum, murus i antemurale” (tarczę, mur i przedmurze) chrześcijaństwa, jak wg Jana Długosza twierdził legat papieski Hieronim Lando.

Edward Woyniłłowicz
Edward Woyniłłowicz
Jan Bułhak
Jan Bułhak












Konanie świata szlacheckich siedzib


     Katalog Sarmatów Joanny Puchalskiej obejmuje niepospolite postaci, które poruszyły emocje autorki, postaci reprezentujące niejednorodną wewnętrznie społeczność Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Bohaterami publikacji są obywatele ziemscy, księża, artyści, zesłańcy, powstańcy, awanturnicy, których nazwiska winny być znane rzeszom czytelników, np. Syrokomla, Bułhak, Woyniłłowicz, Meysztowicz. Jeśli zaś są obce niektórym czytelnikom, to lektura „Kresowych Sarmatów” jest świetną okazją do poznania ich skomplikowanych i niezwykle ciekawych losów, nakreślonych ręką kontynuatorki kresowych tradycji. 
Siedemnastego września 1939 roku zaczęło się konanie świata szlacheckich siedzib”, których dziedziców uchroniła przed zapomnieniem Joanna Puchalska. Opowieści o polskich szlachcicach z rodu litewskiego oparła na licznych źródłach pisanych, których logiczną bibliografię uzupełniła o dokumenty rękopiśmienne i literaturę wspomnieniową. Celem przybliżenia czytelnikom obrazu życia kresowych Sarmatów w książce zamieszczono kilkadziesiąt czarno-białych ilustracji pochodzących ze zbiorów publicznych i prywatnych.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Cichociemni 1941 – 1945: sylwetki spadochroniarzy

Jędrzej Tucholski


PAX 1984








Inżynier czy historyk?

     Jędrzej Tucholski w połowie życia zainteresował się historią II wojny światowej, a szczególnie problematyką Cichociemnych oraz tzw. zbrodni katyńskiej. Ponad dziesięć lat gromadził i analizował dostępne wówczas materiały źródłowe, prowadził rozmowy z żyjącymi spadochroniarzami spod znaku atakującego orła lub ich krewnymi czy tylko świadkami wydarzeń. Wszystkie te materiały posłużyły Jędrzejowi Tucholskiemu – inżynierowi z wykształcenia, a historykowi z zamiłowania – do napisania monografii żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie zwanych Cichociemnymi, będącej pierwszą tego rodzaju publikacją w Polsce. Książka zatytułowana „Cichociemni” ma liczne znamiona publikacji naukowej: bibliografię selektywną, wykaz skrótów, indeks osobowy z pseudonimami, indeks kryptonimów akcji i placówek oraz spis rycin. Kilkaset czarno-białych ilustracji, niestety bardzo złej jakości, nie oddaje należycie złożonych dziejów „elity polskiej dywersji”.

Z ziemi obcej do Kraju

     Całość tematyki żołnierzy Cichociemnych autor podzielił na cztery części. W części pierwszej „Z ziemi obcej” opisał rodzenie się koncepcji lotniczej łączności z Krajem, trudną realizację zamierzeń, gromadzenie sprzętu, rekrutację ochotników i ich szkolenie, aż po pierwsze próbne operacje przerzutowe i przerzutowe sezony operacyjne o nazwach: Intonacja, Riposta, Odwet. W części drugiej „Egzamin” historyk opowiedział realia życia po skoku do Kraju – służbę Cichociemnych w szeregach Armii Krajowej, a także ich udział w Powstaniu Warszawskim. „Żołnierskie życiorysy”, jako trzecia część książki, zawierają ewidencję bojową w postaci indywidualnych biogramów wszystkich trzystu szesnastu Cichociemnych (ze zdjęciami). Ostatnie sto stron publikacji stanowią Aneksy ze schematami, wykresami, wykazami, instrukcjami, depeszami, rozkazami itp.

Grupa instruktorów cichociemnych
Grupa instruktorów cichociemnych
Załoga Liberatora z 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych po powrocie z lotu ze zrzutami dla walczącej Warszawy, Brindisi, sierpień 1944
Załoga Liberatora z 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych
po powrocie z lotu, Brindisi, sierpień 1944











czwartek, 28 lipca 2016

Jam dwór polski


Maciej Rydel


Fundacja Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego 1993







Jam dwór polski, co walczy mężnie i strzeże wiernie

cytatem tym zakończyłam uwagi na temat książki – albumu Macieja Rydla pt. „Dwór – polska tożsamość” i tą samą sentencją rozpoczynam refleksje po przeczytaniu i obejrzeniu książki zatytułowanej „Jam dwór polski”. Wydania te dzieli dwadzieścia lat, które w historii Polski zapisały się czasem przełomu, tzw. upadku komunizmu (na cztery łapy, w 1989 roku), powrotu Polski do cywilizacji europejskiej i otwarcia Polski na świat. W kontekście pielęgnowania polskiej tożsamości narodowej był to przede wszystkim czas odkłamywania prawdy historycznej o naszych dziejach najnowszych.
„Jam dwór polski” wydano nakładem Fundacji Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego kilka lat po obaleniu komunizmu. Jak obrazoburczo brzmiało wtedy zdanie Macieja Rydla o trudnym okresie dziejów polskich dworów „Kolejny etap, to II wojna światowa i «w y z w a l a n i e» Polski przez władzę radziecką” czy inne „Największe zniszczenia dworów przyniosły skutki tzw. reformy rolnej ogłoszonej w 1944 roku. Władze komunistyczne brutalnie zagarnęły własność prywatną (praktycznie wszystkie majątki ziemskie)”. „Już” pół wieku później można było tak napisać! Nawet o Kresach Wschodnich - We wspomnianej publikacji autor wspomina jakby mimochodem dworki kresowe (jest ich kilka procent w całej pracy). A już w albumie „Dwór – polska tożsamość” z 2012 roku dworom na dawnych kresach Rzeczypospolitej poświęcono osobny rozdział.

Maciej Rydel - Ożarów
Maciej Rydel - Ożarów
Maciej Rydel - Bronowice Rydlówka
Maciej Rydel - Bronowice Rydlówka
Maciej Rydel - Goszyce
Maciej Rydel - Goszyce


Typowo polski dworek szlachecki


     W naturalny sposób wybrana chronologiczna struktura książki nie przeszkodziła „naukowemu podziałowi poprowadzonemu według stylów w sztuce”. Maciej Rydel zaprowadził czytelnika do fortalicjów – rycerskich dworów obronnych wznoszonych do połowy XVII wieku, jak np. Bąkowa Góra, Dębno, Wieruszyce, Oporów, Szymbark, Jeżów. Natomiast od połowy XVII wieku domeną czasów szlacheckich były barokowe dwory alkierzowe, których zasady budowania podał Łukasz Opaliński w wydanej AD 1659 książeczce pt. „Krótka nauka budownicza dworów, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego”. Pisze on „Dwór nazywam o jednym piętrze budynek albo z drzewa albo z muru” i dalej „Dobre budowanie ma mieć trzy okoliczności: naprzód moc i gruntowną trwałość, potem wczas i wygodę, na koniec kształt i piękny pozór”. Sarmackie siedziby budowane do końca XVIII wieku posiadały narożne wieże obronne zmodyfikowane do postaci tzw. alkierzy, jak np. Świdnik, Koszuty, Studzieniec, Skotniki. Epoka stanisławowska i klasycyzm polski doprowadziły do ukształtowania fenomenu „typowo polskiego dworku szlacheckiego”, a wiek XIX przyniósł apogeum realizacji klasycystycznych dworków z najbardziej charakterystycznym elementem: portykiem kolumnowym w małym lub wielkim porządku, jak choćby w Dołędze, Konstantynowie, Nienadowej, Hawłowicach. Ostatnie omawiane w książce okresy architektoniczne w budownictwie dworów i dworków to eklektyzm i styl dworkowy, zakończone wybuchem II wojny światowej. Najbardziej znamiennym przykładem budowli tego okresu jest Milusin w Sulejówku czy dworek w Nieprześni koło Bochni z 1935 roku.

Dębno - dwór obronny
Dębno - dwór obronny
Koszuty - dwór alkierzowy
Koszuty - dwór alkierzowy












czwartek, 21 lipca 2016

Wielkie biografie - Piłsudski

Katarzyna Fiołka


Buchmann 2010

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niewielka książeczka

     Wydawnictwo o obcojęzycznej nazwie Buchmann, w serii Wielkie biografie, opublikowało pozycję zatytułowaną „Piłsudski”. Autorką opowieści o legendarnym Marszałku jest Katarzyna Fiołka mająca na koncie jeszcze biografie Adolfa Hitlera i Arkadego Fiedlera - i to wszystko na temat autorki projektu.
Niewielka książeczka o wielkiej biografii wcale mnie nie zachwyciła. W pierwszym kontakcie z lekturą rozczarował mnie chropowaty język, momentami rażący nieskładnymi, nielogicznymi, niegramatycznymi zdaniami z ubogą interpunkcją. Mimo wszystko, w zdaniach tych próbowałam doszukać się sensu – często z powodzeniem. 
W nowym projekcie generalny inspektor podlegał ministrowi praw wojskowych. Podlegał mu Sztab Generalny”.
„Konfiskata wypowiedzi Piłsudskiego bardzo wstrząsnęła opinią publiczną”.
Rozpoczęła się swoista kampania przeciwko ustawie, mimo to prace nad nią ustały w wyniku niezdecydowanej postawy niektórych partii politycznych”.

 

niedziela, 17 lipca 2016

Mlekiem, miodem i krwią

Marcin Więckowski


Wydawnictwo MILES 2016









Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości  sklepu www.stylowydwor.pl/
 

 

Czy aby nie za młody?


     11 lipca 2016 roku czyniąc zadość pamięci o Rzezi Wołyńskiej zasiadłam do książki autorstwa Marcina Więckowskiego z mieszanymi uczuciami, bo autor taki młody (rocznik 1995), co on tam może wiedzieć o tamtych czasach i ziemiach. A przecież kilkanaście lat temu jeszcze nie umiał pisać, a teraz książka i to na taki poważny temat? Z drugiej strony, autor nadał książce fenomenalnie prosty i adekwatny do treści tytuł, grafik rewelacyjnie skomponował okładkę oraz wzbogacono tekst o fotografie z rodzinnego archiwum i inne ilustracje. Więc może jednak warto?
     Buńczuczny wstęp Marcina Więckowskiego zawiera obietnice trudne do zrealizowania: „Nie spocznę, dopóki każdy polski dwudziestolatek nie otrzyma choćby podstawowych informacji o Kresach, a każde polskie miasto nie będzie miało ulicy Ofiar ludobójstwa wołyńsko-galicyjskiego”. Autorowi przyświecały szczytne idee potrzeby „przypomnienia współczesnym Polakom, a szczególnie młodzieży, o tradycjach polskich Kresów Wschodnich”. Miał do tego pełne prawo posiadając kresowe korzenie. Mimo młodego wieku zdążył zrealizować film dokumentalny zatytułowany „Z siekierą na brata” oraz poprowadzić Konferencję o ludobójstwach ormiańskim i wołyńskim. Więc może jednak warto?

Ile w tym prawdy?


     Bohaterem powieści historycznej Marcin Więckowski uczynił Ziemię Sokalską, będącą w zamyśle autora reprezentantem całych Kresów Wschodnich. Aby choć po części zrozumieć, czym przez wieki i ostatnie dziesięciolecia była Sokalszczyzna, trzeba przeczytać książkę „Mlekiem, miodem i krwią”, rozpoczynając od Prologu opowiadającego „Dawne dzieje Ziemi Sokalskiej”, a kończąc na Epilogu zawierającym „Artykuł ze strony internetowej Rejonu Sokalskiego” o obchodach rocznicy utworzenia UPA! Powieść Marcina Więckowskiego opiera się na prawdziwych wydarzeniach i losach prawdziwych ludzi, ale w swej warstwie literackiej jest wytworem wyobraźni pisarskiej autora „Oddzielenie tego, co w sferze fabuły należy do historii, od tego, co jest fikcją literacką, to już zadanie czytelnika”. Więc chyba jednak warto!

Sokal - Kasa oszczędności
Sokal - Kasa oszczędności
Sokal - Dworzec kolejowy
Sokal - Dworzec kolejowy













poniedziałek, 11 lipca 2016

Panie kresowych siedzib


Magdalena Jastrzębska   

 

Wydawnictwo LTW 2016

 

 

 

 

 

 

Książkę wygrałam

w konkursie ogłoszonym

przez Literatura Kobieca LTW

 

 

Panie kresowych siedzib ślą Listy z Kresów


     „Panie kresowych siedzib” – na Nieświeżu, Lemieszówce, Białej Cerkwi – takim mianem Wydawnictwo LTW z Łomianek nazwało wydaną w bieżącym roku książkę napisaną przez Magdalenę Jastrzębską. Autorki nie muszę już przedstawiać, gdyż znana mi jest jej wcześniejsza publikacja zatytułowana „Listy z Kresów. Opowieść o Józefie z Moszyńskich Szembekowej”. Tym razem Magdalena Jastrzębska z dystansem właściwym badaczom, bez zbytniej egzaltacji, rzeczowo opowiada o życiu kobiet, którym dane było urodzić się w arystokratycznych lub ziemiańskich rodach. Do swego błyskotliwego, skreślonego nienaganną polszczyzną tekstu autorka wplotła niemal sto pięćdziesiąt ilustracji, prezentujących kresowe siedziby w czasach ich świetności oraz fotografie i reprodukcje konterfektów dziedziczek.

Piszę to ja: Małgorzata Marcinowa Poniatowska


     Pisarka zaprosiła czytelników do wędrówki kresowym gościńcem i wspólnych odwiedzin u Pań kresowych siedzib. Gospodynie rezydencji na rubieżach Rzeczypospolitej, noszące nazwiska najznamienitszych polskich rodów, uwikłane w genealogicznych powiązaniach, doskonale orientowały się w skomplikowanych koligacjach. Autorka książki również prezentuje tę wiedzę! Dość zauważyć w podpisach ilustracji, gdzie obok imion, nazwiska panieńskiego i nazwiska po mężu widnieje imię męża pozwalające zidentyfikować postać żony, np. Aleksandra ze Steckich ks. Michałowa Radziwiłłowa. Magia rodowych nazwisk, które można znaleźć w Polskim Słowniku Biograficznym, oddziałuje zwłaszcza wtedy, gdy znajdują się one obok siebie, jak u Julii z Potockich Władysławowej Branickiej, posiadającej „cztery córki zamężne: ks. Zdzisławowa Lubomirska, hr. Henrykowa Potocka, hr. Juliuszowa Tarnowska, hr. Benedyktowa Tyszkiewiczowa”.

Helena z Radziwiłłów Potocka
Helena z Radziwiłłów Potocka
Ksawera z Brzozowskich Grocholska
Ksawera z Brzozowskich Grocholska


















czwartek, 7 lipca 2016

Pałace i dwory


Wydawnictwo FENIX - 2015


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czy ryzalit i pilaster to to samo?

     Harmonijna kompozycja albumu „Pałace i dwory” wydawnictwa Fenix dostarcza czytelnikowi, poza wspaniałymi fotografiami obiektów architektonicznych, ich wykaz wraz z mapą Polski, na której je zaznaczono. We wstępie do publikacji autor tekstu, Tomasz Hankiewicz, skrótowo przedstawił dzieje historycznych budowli, zwracając uwagę na ich styl architektoniczny, przeznaczenie i rolę, jaką odegrały w historii Rzeczypospolitej. Geograficzny układ prezentowanych obiektów rozpoczynają dygresje na temat regionalnej specyfiki wznoszonych przez wieki budowli z jej historycznym uzasadnieniem. Bardzo wartościowym elementem książki jest Słowniczek terminów, pomagający w lepszym zrozumieniu charakterystyki pałaców i dworów. Dzięki niemu czytelnik potrafi właściwie odczytać opisy z nagromadzonymi terminami architektonicznymi, jak np. ryzalit, tympanon, portyk, pilaster. Autorzy objaśnień do zdjęć posiadłości położyli nacisk na objaśnienie elementów fasady, konstrukcji dachu budynku, rozplanowania otaczającego parku oraz przebudowy i rozbudowy obiektów w dalekiej przeszłości. Natomiast mniej miejsca przeznaczono na przybliżenie losów obiektów w połowie XX wieku, przypuszczając, iż ktoś mógłby posądzić autorów o nadmierne mitologizowanie zagłady polskich posiadłości przez obydwu okupantów. Nieczęsto więc pojawiły się wpisy: „Pałac nie przetrwał ofensywy Armii Czerwonej z 1945 r.” lub „W 1945 r. stacjonujący w pałacu Rosjanie zabrali sprzęty, które pozostały po ostatnim lokatorze… a następnie podpalili budowlę”.
Zamek w Mosznej
Zamek w Mosznej

Czy Disney widział zamek w Mosznej?

     Wyobraźnia naszych przodków pozwoliła im budować zamki, pałace i dwory nieszablonowe obok tych klasycznych, o doskonałych proporcjach, stylizowanych na budowlach starożytnych. Nietuzinkowy, fantazyjny zamek w Mosznej ze swymi dziewięćdziesięcioma dziewięcioma wieżami przywodzi na myśl zamki powstałe w Disneylandach. Co prawda uważa się, że inspiracją dla nich był zamek Neuschwanstein (Łabędzi Zamek) w Bawarii, ale nie można wykluczyć, że to śląska twierdza podsunęła bajkowy pomysł Disneyowi.
     Pałacowe komnaty magnackich rezydencji nie zawsze przedstawiały  klasyczne rozwiązania wystroju wnętrz. Projektowane i wznoszone przez największych mistrzów sztuki architektonicznej ówczesnej Europy realizowane były na zamówienie polskich arystokratów o szerokich zainteresowaniach. Pomieszczenia pałacowe przybierały nierzadko zadziwiające i niecodzienne formy. W rydzyńskim pałacu w Wielkopolsce powstała wyjątkowo bogato ozdobiona barokowa Sala Morska ze sztukateriami ukazującymi m.in. orszak Posejdona. Zamek w Kórniku zaś wyróżnia się m.in. egzotyczną Salą Mauretańską nawiązującą dekoracjami do Dziedzińca Lwów w Alhambrze. Natomiast Augustyn Gorzeński swój pałac w Dobrzycy polecił zaprojektować korzystając z symboliki masońskiej, a zatem zbudowany został na planie węgielnicy – jednego z wolnomularskich znaków.

Zamek w Kórniku - Sala Mauretańska
Zamek w Kórniku - Sala Mauretańska
Zamek w Rydzynie - Sala Morska
Zamek w Rydzynie - Sala Morska