STRAŻNICZKA KRESOWYCH STANIC
Jan Głuszenia
Fundacja "Nasza Przyszłość" 2014
Polesia czar
O rycerstwie spod kresowych stanic,
o obrońcach naszych polskich granic,
napisał Jerzy Braun w harcerskiej piosence „Płonie ognisko i szumią knieje”. Natomiast Jan Głuszenia napisał o „Strażniczce Kresowych Stanic – Marii Rodziewiczównie” książkę, którą po raz pierwszy wydano w 1992 roku. Obecne wydanie (2014) zawdzięczamy Fundacji „Nasza Przyszłość” oraz szeregowi instytucji naukowych i kulturalnych i osób prywatnych wspierających te publikację, którym Jan Głuszenia pięknie podziękował w słowie „Od autora” na początku książki. Tam również autor przytoczył tytuły i autorów źródeł, z których korzystał przystępując do opracowywania biografii Marii Rodziewiczówny. Publikacja została zaopatrzona w bogaty zbiór archiwalnych fotografii pisarki a także zdjęć dokumentujących dawne życie na Polesiu. Autorem tych ostatnich jest Józef Szymańczyk, którego notę biograficzną zamieszczono na zakończenie książki.
|
Odpoczynek przy kołysce, Polesie 1937 |
|
W cerkwi w Sporowie, Polesie 1937 |
"Rok 1863 był to dziwny rok"
Jan Głuszenia wprowadza czytelników w atmosferę życia Marii Rodziewiczówny kreśląc złożone tło historyczne czasów Powstania Styczniowego na obszarze Litwy. Autor komentuje różne postawy Polaków wobec przesłanek o możliwości wybuchu kolejnego powstania narodowego już trzydzieści lat po krwawo stłumionym przez zaborcę Powstaniu Listopadowym:
„… nie uchylał się od patriotycznego obowiązku wobec Ojczyzny, ale zdawał sobie sprawę z różnicy między bohaterstwem a samobójstwem”.
Wątpliwości odnośnie sensu wzniecenia Powstania Styczniowego pojawiały się również w dyskusjach na temat rachunku zysków i strat, jakie przyniosło późniejsze Powstanie Warszawskie – „różnica między bohaterstwem a samobójstwem” jest dla nas, współczesnych Polaków, szczególnie znacząca.
"Złota dola"
Rodzina Marii Rodziewiczówny doświadczyła powszechnych krzywd od rosyjskiego ciemiężyciela (w osobie mającego jak najgorszą sławę Michaiła Murawiowa Wieszatiela): konfiskata majątku Pieniuchy, wypędzenie z domu rodzinnego, zsyłka na katorgę do Tobolska na Syberii. Maria Rodziewiczówna poznała swoich rodziców jako siedmioletnie dziecko, gdy Rodziewiczom udało się wrócić z zesłania, pod warunkiem niepojawienia się na Litwie, skąd pochodzili. Wyrokiem losu rodzina małej Marii osiedliła się po kilku latach w majątku Hruszowa na Grodzieńszczyźnie, w sercu Polesia. Ważnym okresem w życiu Marii Rodziewiczówny był pobyt i nauka w klasztorze w Jazłowcu. To właśnie tam ukształtowała się patriotyczna postawa i kręgosłup moralny przyszłej pisarki. W Zakładzie Sióstr Niepokalanek wiodącymi przedmiotami nauki były religia, język polski i historia, które „uosabiały trzy potęgi: ducha wiary, ducha miłości Ojczyzny i ducha rodziny”. Pierwszych lekcji o Polesiu udzielał kilkunastoletniej panience stary gajowy Poleszuk. Wtedy to zrodziła się u Marii Rodziewiczówny jedyna w swoim rodzaju więź z „krainą puszcz i bagien”, z ludźmi żyjącymi w zgodzie z prawami natury, ale i z pogańskimi zabobonami. Młoda dziedziczka poznała poleskie zwyczaje życia codziennego i tradycje świąteczne, oglądała kurne chaty i orkę sochami.
|
Orka, Polesie 1937 |
|
Karczma w okolicach Różany 1934 |
"Lato leśnych ludzi"
Z cytowanych w książce listów Marii Rodziewiczówny do sióstr z jazłowieckiego klasztoru czytelnik dowiaduje się o kształtowaniu się poglądów społecznych młodej kobiety i procesie jej dojrzewania psychicznego „Człowiek zawsze czegoś chce – czegoś pragnie, czegoś się spodziewa – a to coś jest pochodnią w życiu!” Opatrzność postawiła przed Marią Rodziewiczówną nowe trudne zadanie – została panią na Hruszowie, zadłużonym majątku liczącym 1600 hektarów ziemi, łąk i lasów. W życiu dwudziestoletniej Marii obok ciężkiej pracy administrowania rozległymi dobrami ziemskimi pojawiła się twórczość literacka. Bohaterka biografii realizowała w swoich dobrach pozytywistyczne hasła pracy organicznej i pracy u podstaw, jak również dawała im wyraz w tworzonych nowelach i powieściach, przesiąkniętych miłością do Boga i Ojczyzny. Poczucie obowiązku urastało u Marii Rodziewiczówny do rangi przykazania a obowiązki wobec ludu i społeczeństwa przewijają się w całej działalności literackiej i społecznej: „Nie ma małych prac – są tylko marni pracownicy”. Maria Rodziewiczówna była niezwykle aktywną w pracach na rzecz ludności Warszawy i Polesia niosąc pomoc wszystkim potrzebującym. Odczuwała konieczność odpoczynku od negatywnego obrazu świata w poleskiej głuszy, w „chatce leśnych ludzi”, razem z przyjaciółkami.
|
Chata leśnych ludzi |
|
W otoczeniu oficjalistów i fornali-lata 30-te |
"Byli i będą" "Na wyżynach"
Literatka hołdowała zasadzie: „są dwie potęgi, którym trzeba dać wszystko, a w zamian nie brać nic – to Bóg i Ojczyzna” i im właśnie podporządkowała całe swoje życie, nawet nie zakładając swojej rodziny. Maria Rodziewiczówna świętowała kolejne jubileusze pracy literackiej, a hołd jej talentowi składali pisarze tej miary, co m.in. Henryk Sienkiewicz. Wyjątkową recenzję powieści „Dewajtis” wystawił Ferdynand Antoni Ossendowski, znany polski pisarz i podróżnik, który książkę tę czytał przebywając, z wyroku rosyjskiego caratu, w celi śmierci. Maria Rodziewiczówna prowadziła również działalność oświatową na poleskiej wsi a jej dwór promieniował polskością i kulturą na całą okolicę. Młodym ludziom radziła: „…musicie się arystokratyzować a nie chamieć”, zapewne mając na uwadze całokształt kwestii wychowania i wykształcenia Polaków.
|
Gospodarze wczesną wiosną, Polesie 1937 |
|
Scena z wesela, Polesie 1937 |
"Pożary i zgliszcza"
Koniec świata Marii Rodziewiczówny nastąpił 22 września 1939 roku, gdy do dworu w Hruszowej wkroczyli Sowieci, którzy kilka dni później wypędzili z majątku jego właścicielkę, aby nigdy już do niego nie powróciła. Wojenna tułaczka zawiodła pisarkę do Warszawy, z której ewakuowano ją po klęsce Powstania Warszawskiego, ale niebawem schorowana osiemdziesięcioletnia kobieta zmarła w leśniczówce wśród lasów tak przez nią ukochanych.
|
Maria Rodziewiczówna 1884/85 |
|
Maria Rodziewiczówna 1942 |
|
Maria Rodziewiczówna 1937 |
Powtarzając za Stefanem Żeromskim słowa komentarza do powieści „Dewajtis”
idźmy
„pod sztandarem, niesionym wysoko, tak wysoko, aby Orła Białego widział tłum”!
* zdjęcia własne pochodzą z książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz