niedziela, 12 kwietnia 2020

Usypać góry. Historie z Polesia

Horodno, miasteczko garncarzy, 1912 Fot. Izaak Sierbow/ Materiały prasowe wydawnictwa Znak Małgorzat Szejnert


ZNAK – 2015







 

Polesia czar

     Tytuł „Usypać góry. Historie z Polesia” oraz okładka książki autorstwa Małgorzaty Szejnert mogą wprowadzić w błąd miłośników literatury kresowej. Nie jest to bowiem lektura łatwa ani przyjemna. Wręcz przeciwnie – autorka świadomie odbrązowiła „Polesia czar” ukazując współczesne reperkusje historycznych zaszłości tej krainy geograficznej. Pamięcią zaklętą w dokumentach i przekazach ustnych sięgnęła do końca osiemnastego wieku Rzeczypospolitej. Od tych czasów terytorium Polesia wchodziło w skład Litwy, Białorusi, Ukrainy, Rosji i Polski, a zatem było wielonarodowościowe, wielowyznaniowe i wielojęzyczne. Za pośrednictwem niewielkich wycinków dziejów Polesia Małgorzat Szejnert starała się przybliżyć czytelnikom odchodzące w przeszłość światy Kresów Wschodnich. Z ludzkiej mozaiki wybrała i uczyniła bohaterami swych reportaży konkretne osoby, całe rodziny i grupy ludzi, co spowodowała, że zbiór cechuje znaczna różnorodność tematyki i podejścia do niej. 

Nawet noc bez księżyca nie była bezpieczna

     Można zatem przeczytać w zbiorze reportaży o Pińskiej Flotylli, dwukrotnie zmuszonej do samozatopienia okrętów celem zabezpieczenia ich przed wrogim przejęciem. Dużo miejsca w książce poświęcono kwestiom wyznaniowym na Polesiu. „Wszyscy święci” polescy, wśród których znaleźli się ks. Kardynał Kazimierz Świątek i ks. Stanisław Ryżko reprezentują kościół katolicki. Obydwaj poddawani byli szykanom i więzieni w sowieckich łagrach (pierwszy do 1954 roku, drugi do 1956). Autorka przedstawiła jednego z neoprotestantów - wierujaszczych, zielonoświątkowca, Wasila Kuźmicza Dziamko, który swym córkom nadał imiona Wiara, Nadzieja i Miłość. Jest mowa o żydowskiej diasporze na Polesiu, z której rodzina Weizmannów przysporzyła Izraelowi dwu prezydentów – Chaima i Ezera. Większość wspólnot wyznaniowych na terenie obecnej Białorusi spotkał podobny los – po II wojnie światowej bezwzględnie zwalczano wszelkie przejawy kultów religijnych – burzono świątynie, a kapłanów zsyłano do łagrów na Syberii, w Kazachstanie lub likwidowano. Dla nich wszystkich „Nawet noc bez księżyca nie była bezpieczna”.


Album widoków historycznych Polski

     Małgorzata Szejnert zaprosiła czytelników do dworu w Perkowiczach i opowiedziała dzieje rodzeństwa Wysłouchów herbu Odyniec. Czterech braci brało udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Ich ojciec Antoni aresztowany przez bolszewików i wywieziony, zaginął bez wieści. Razem z autorką podążyliśmy do Porzecza i Mołodowa śladami rodu Skirmuntów herbu Dąb. Czworo z nich zginęło jesienią 1939 roku z rąk sowietów (m.in. premier Białoruskiej Republiki Ludowej i senator III kadencji w Drugiej Rzeczpospolitej). Żoną Aleksandra Skirmunta była Hortensja z domu Orda – rodzona siostra Napoleona – malarza i rysownika, ale także pianisty i kompozytora. Reporterka przybliżyła kwestię  udziału Napoleona Ordy w Powstaniu Listopadowym, za co skonfiskowano mu rodowy majątek Worocewicze, a on sam udał się na emigrację do Paryża. Po Powstaniu Styczniowym więziony w Kobryniu stracił dzierżawę folwarków. Wkrótce rozpoczął wędrówkę po Rzeczpospolitej utrwalając wizerunki dworów, pałaców, zamków. Swe opus magnum nazwał „Album widoków historycznych Polski”.

Łódź rybacka Bereżce 1936 Fot. radiopik.plOłtarz komunistów pod murem pińskiego kościoła Jezuitów, fot. Muzeum Białoruskiego Polesia w Pińsku/ Materiały prasowe wydawnictwa ZnakPolesie-wies lata 30 Fot. retropress.pl


„Mowa dopiero wtedy staje się językiem, gdy ma swoją Biblię”

     „Historie z Polesia” odnoszą się także do cudzoziemców, którzy z własnej woli lub wyrokami losu znaleźli się na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Jedni, jak Louise Boyd, podróżując poznawali tę krainę (wydała „Polish Countrysides”), czy osiadłszy na dłużej żyli wśród Poleszuków, jak sir Adrian Carton de Wiatr (przyjaciel Karola Mikołaja Radziwiłła) albo działali na rzecz lokalnej społeczności (Maria Soderberg – zwolenniczka Ryszarda Kapuścińskiego). Na pierwszym planie reportaży Małgorzaty Szejnert pozostają jednak mieszkańcy Polesia (Białorusini?, tutejsi?) – badacze, ale i zwykli obywatele, „prości ludzie, co miasto chlebem karmili”,  kultywujący tradycje, poszukujący własnej tożsamości i walczący z kompleksem homo sovieticus.
Badacze dziedzictwa językowego Rzeczypospolitej Wiaczesław Werenicz i Fiodor Daniłowicz Klimczuk  zwracali uwagę na znaczenie języka ojczystego dla tożsamości narodowej oraz mitologiczne pojmowanie ojczyzny, jako miejsca człowieka w świecie. Historyk Aleś Smalańczuk zgłębiał ideę krajowości wśród polskojęzycznych obywateli zamieszkujących m.in. Polesie (np. w rodzinie Skirmuntów).

"Mona Lisa z Motola"

     Dziennikarka z dużą dociekliwością zgłębiała zagadnienia, które podjęła się przeanalizować. Szczegółowo przedstawiła realia i konteksty zjawisk przeszłych i teraźniejszych, bombardując czytelnika mnóstwem faktów, miejsc i nazwisk. Nie zawsze działo się to z pożytkiem dla książki, która momentami traciła na atrakcyjności, a nawet nużyła. Obok dłuższych rozdziałów w tomie zamieszczono mikrorozdziały sygnalizujące zjawiska kulturowe i obyczajowe warte zachowania dla potomnych, jak np. problem kołtuna wśród poleskich włościan, archaiczne śpiewy tamtejszych kobiet czy obrzędowe lepienie świec do cerkwi. Aby urozmaicić treść publikacji wprowadzono kilka zaskakujących informacji np. o drewnianym rowerze, o armacie z wojen szwedzkich, o Mona Lisie z wędliny, o desancie pluszowych misiów. 

Kto, gdzie, kiedy

     Reportaże Małgorzaty Szejnert bronią się profesjonalnym, quasi naukowym formatem – Przypisami, Indeksem osób, Indeksem nazw geograficznych, Spisem ilustracji. Te ostatnie wspaniale obrazują i dopełniają prezentowane przez autorkę treści oraz portretują współczesnych bohaterów zbioru i osoby, o których oni opowiadają. Doskonałym elementem łączącym wszystkie reportaże i zbierającym z nich najistotniejsze fakty, jest kalendarium Kto, gdzie, kiedy”. Rozdział ten umiejscowił w czasie ważkie wydarzenia w kontekście całej Polski oraz te o zasadniczym znaczeniu  jedynie dla losów bohaterów publikacji. Wyrazy uznania należą się także redakcji wydania za dobrze rokujący tytuł książki zaczerpnięty z wiersza białoruskiego poety. Wiersza z przesłaniem dla jego rodaków, aby wznosili się ponad obiektywne ograniczenia.
„weźmy się w garść…
Usypmy góry usypmy”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz