poniedziałek, 15 czerwca 2020

Szczenięce lata

Kałużyce - na tym miejscu stał dwór, gdzie urodził się Melchior Wańkowicz Fot. radzima.orgMelchior Wańkowicz



Wydawnictwo Literackie 1987








 Dom ten, księga żywa pokoleń

     „Gdy przyszłość się otwarła, wyzwoliła się przeszłość”, a to pozwoliło Melchiorowi Wańkowiczowi napisać książkę, którą sam nazwał punktem zwrotnym swego życia i zatytułował: „Szczenięce lata”. Wielowymiarowy rozrachunek z minionymi czasami dotyczył jednak nie tylko biografii autora, ale sięgał do znacznie szerszego spectrum zagadnień: polskich dworów, utraconego szlachectwa, zasad starego świata, pojęcia pańskości. Aby w pełni spożytkować potencjał tkwiący w książce należałoby lekturę „Szczenięcych lat” odbyć dwukrotnie – raz zanurzając się w młodzieńcze przeżycia i rozważania pisarza, a drugi raz podążając za jego myślami i refleksjami natury ogólniejszej, dotyczącej historii polskich Kresów Wschodnich i kultury szlacheckiej. Należy jednak mieć na uwadze, że wspomnienia o „Szczenięcych latach” spisywał czterdziestoletni już mężczyzna o bogatym doświadczeniu życiowym. Kilkanaście lat wcześniej pozbawiono go obydwu domów, w których dorastał i o których pisał „Dom ten, księga żywa pokoleń, budowany był przez dzieje, rozrastał się na generacjach…”. Trwanie Kresów w ich odwiecznym ładzie na jego oczach skończyło się. Wstrząsający i chwytający za serce obraz zagłady dworów skwitował frazami: „życia dawnego nie ma”, a „dwory kresowe już zmarły”.

Jak kogo dwór traktuje

     Melchior Wańkowicz prowadząc analizę porównawczą matriarchalnego dworu w Nowotrzebach i patriarchalnego w Kałużycach opowiadał o organizacji życia we dworach, o wnętrzach i zewnętrzach obydwu posiadłości, panujących w nich tradycjach, a przede wszystkim o ich mieszkańcach i ludziach znajdujących się otoczeniu dworów. W tej rzeczonej publikacji pisarz zamieścił szeroki wachlarz kwestii, które potrafimy objąć sercem i rozumem, ale i zupełnie obce nam współczesnym. Ważnym zjawiskiem funkcjonującym w szlacheckich domach wydaje się być „Traktament… – gradacja olbrzymia tego, jak kogo dwór traktuje”. Zadając retoryczne pytanie „Ubi sunt" (qui ante nos fuerunt - Gdzie są ci, którzy byli przed nami), potomek Wańkowiczów pieczętujący się herbem Lis, starał się przybliżyć czytelnikom niuanse sposobów postępowania z ludźmi zajmującymi niższą pozycję społeczną.

PodoroskRajcaPieski


Nobilis Polonus, omnibus par

     Na wielu stronach książki Melchior Wańkowicz komentował zjawisko pańskości i szlachetczyzny, niejednokrotnie ironizując postępowanie „panów”, którzy „nieśli w psychice swojej przyciężki złom zasad – niezdolni do ułatwiania sobie życia, gdzie się nie godzi”. Krytykował „żywot człowieka poczciwego i „próżniaczy” dzień dziedzica. Z drugiej zaś strony szyderczo określał „nie ogarniające całości umysły” ludzi niżej urodzonych. Według Króla reportażu „«pan» był historyczną koniecznością”, jaka zapewniała porządek ówczesnego świata i choć ukazywał pańskość w krzywym zwierciadle, to równocześnie tęsknił za nią i z nostalgią rozpamiętywał minione lata. Słowo szlachta niejednokrotnie pojawiało się we wspomnieniach, odmieniane na wszelkie sposoby – już to, gdy mowa była o rodzajach szlachty, zawiłościach genealogii czy zasadach postępowania, bo to „Panu wiele było można, panu wiele nie można było”. Swojsko brzmiały określenia typów szlachty – drążkowa, szaraczkowa, zaściankowa, a w rozdziale nazwanym „Sowizdrzałki heraldyczne”, nawiązując do pochodzenia „kniaziowskiego rodu Wańkowiczów”, autor przypomniał, że już hetman Jan Zamoyski podpisywał się „Nobilis Polonus, omnibus par” (szlachcic polski wszystkim równy).

Byłeś, gdy nas nie było

     Wyjątkowe miejsce w pamięci młodego człowieka dorastającego na rubieżach Rzeczypospolitej zajmowały polowania i puszcze. W najdrobniejszych szczegółach zrelacjonował swe pierwsze łowy w nowotrzebskich borach oraz pasowanie na myśliwego pod okiem Wielkiego Łowczego z Kałużyc. W jego wspomnieniach pojawiły się toki głuszców, granie gonu, ognisko w kureniu. Pisarz obdarzał wyjątkową atencją kresowe lasy uznając je za wyjątkowo wartościowe „Puszczo – byłaś schronem zawsze pewnym, żywicielem nigdy niezawodnym; lesie! – który byłeś, gdy nas nie było”. Czytelnik może wywnioskować, jak ważne były myśliwskie doświadczenia panicza, skoro w „Suplementach” na zakończenie tomu ponownie przywoływał myśli „O polowaniu w lasach Wańkowiczowskich”.

CzabiszkiWilkiszkiHornostaiszki

Dom modli się każdą drzazgą swej ściany

     „Do pojęcia pańskości nieodłącznie były przywiązane polskość i katolicyzm” pisał Melchior Wańkowicz, którego ojciec przebywał dziesięć lat na zesłaniu na Syberii za udział w Powstaniu Styczniowym. Autor z naciskiem podkreślił, iż w porozbiorowej ojczyźnie w polskich dworach nie było miejsca na goszczenie Rosjan, a wszelakiej maści zdrajcy narodu spotykali się z towarzyskim ostracyzmem. W drugiej kwestii, pochylając się nad kwestią wiary, ziemian przepięknie spuentował: „Dom… modli się każdą drzazgą swej ściany, śpiewem siedzących w niej świerszczów…”. Nie pozostawał obojętny na znaczenie religii w codziennym i świątecznym bytowaniu dziedziców, służby i chłopów.

Wokoło Polska szumi

     Krzepiąca lektura opowieści o „Szczenięcych latach” literata dostarczyła mi licznych wzruszeń wywołanych głębokimi refleksjami na temat dorastania i dojrzewania chłopca pozbawionego miłości rodziców, którzy go wcześnie osierocili. Po mistrzowsku prowadzona narracja rodzinnej gawędy i budowanie zmieniających się nastrojów oraz malowanie atmosfery kresowych dworków pisane były najczystszą polszczyzną. Przyjemność obcowania z literaturą piękną z najwyższej półki, a jednocześnie okazja do poznania realiów życia w ziemskiej posiadłości na kresach Rzeczypospolitej przyczyniły się do sformułowania przeze mnie pewnej tezy: „Szczenięce lata” Melchiora Wańkowicza winny wejść do kanonu lektur obowiązkowych dla wszystkich młodych Polaków, którym przypomnieć należy za Mistrzem, iż „wokoło Polska szumi”…








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz