Melchior Wańkowicz
Wydawnictwo Literackie 1987
Dom ten, księga żywa pokoleń
„
Gdy przyszłość się otwarła, wyzwoliła się przeszłość”, a to pozwoliło
Melchiorowi Wańkowiczowi napisać książkę, którą sam nazwał punktem zwrotnym swego życia i zatytułował: „Szczenięce lata”. Wielowymiarowy
rozrachunek z minionymi czasami dotyczył jednak nie tylko
biografii autora, ale sięgał do znacznie szerszego spectrum zagadnień: polskich
dworów, utraconego
szlachectwa, zasad
starego świata, pojęcia
pańskości. Aby w pełni spożytkować potencjał tkwiący w książce należałoby lekturę „Szczenięcych lat” odbyć dwukrotnie – raz zanurzając się w młodzieńcze przeżycia i rozważania pisarza, a drugi raz podążając za jego myślami i refleksjami natury ogólniejszej, dotyczącej historii polskich
Kresów Wschodnich i kultury szlacheckiej. Należy jednak mieć na uwadze, że wspomnienia o „Szczenięcych latach” spisywał czterdziestoletni już mężczyzna o bogatym doświadczeniu życiowym. Kilkanaście lat wcześniej pozbawiono go obydwu domów, w których dorastał i o których pisał „
Dom ten, księga żywa pokoleń, budowany był przez dzieje, rozrastał się na generacjach…”. Trwanie Kresów w ich odwiecznym ładzie na jego oczach skończyło się. Wstrząsający i chwytający za serce obraz zagłady dworów skwitował frazami: „
życia dawnego nie ma”, a „
dwory kresowe już zmarły”.
Jak kogo dwór traktuje
Melchior Wańkowicz prowadząc analizę porównawczą matriarchalnego dworu w
Nowotrzebach i patriarchalnego w
Kałużycach opowiadał o organizacji życia we dworach, o wnętrzach i zewnętrzach obydwu posiadłości, panujących w nich
tradycjach, a przede wszystkim o ich mieszkańcach i ludziach znajdujących się
otoczeniu dworów. W tej rzeczonej publikacji pisarz zamieścił szeroki wachlarz kwestii, które potrafimy objąć sercem i rozumem, ale i zupełnie obce nam współczesnym. Ważnym zjawiskiem funkcjonującym w szlacheckich domach wydaje się być „
Traktament… – gradacja olbrzymia tego, jak kogo dwór traktuje”. Zadając retoryczne pytanie „
Ubi sunt" (qui ante nos fuerunt - Gdzie są ci, którzy byli przed nami), potomek Wańkowiczów pieczętujący się
herbem Lis, starał się przybliżyć czytelnikom niuanse sposobów postępowania z ludźmi zajmującymi niższą pozycję społeczną.
Nobilis Polonus, omnibus par
Na wielu stronach książki
Melchior Wańkowicz komentował zjawisko pańskości i
szlachetczyzny, niejednokrotnie
ironizując postępowanie „panów”, którzy „
nieśli w psychice swojej przyciężki złom zasad – niezdolni do ułatwiania sobie życia, gdzie się nie godzi”. Krytykował „żywot człowieka poczciwego i „próżniaczy” dzień
dziedzica. Z drugiej zaś strony
szyderczo określał „
nie ogarniające całości umysły” ludzi niżej urodzonych. Według Króla reportażu „
«pan» był historyczną koniecznością”, jaka zapewniała porządek ówczesnego świata i choć ukazywał pańskość w
krzywym zwierciadle, to równocześnie tęsknił za nią i z nostalgią rozpamiętywał minione lata. Słowo
szlachta niejednokrotnie pojawiało się we wspomnieniach, odmieniane na wszelkie sposoby – już to, gdy mowa była o rodzajach szlachty, zawiłościach
genealogii czy zasadach postępowania, bo to „
Panu wiele było można, panu wiele nie można było”. Swojsko brzmiały określenia typów szlachty –
drążkowa,
szaraczkowa,
zaściankowa, a w rozdziale nazwanym „
Sowizdrzałki heraldyczne”, nawiązując do pochodzenia „
kniaziowskiego rodu Wańkowiczów”, autor przypomniał, że już hetman Jan Zamoyski podpisywał się „
Nobilis Polonus, omnibus par” (szlachcic polski wszystkim równy).
Byłeś, gdy nas nie było
Wyjątkowe miejsce w pamięci młodego człowieka dorastającego na rubieżach Rzeczypospolitej zajmowały
polowania i puszcze. W najdrobniejszych szczegółach zrelacjonował swe
pierwsze łowy w nowotrzebskich borach oraz
pasowanie na myśliwego pod okiem Wielkiego Łowczego z Kałużyc. W jego wspomnieniach pojawiły się toki głuszców, granie gonu, ognisko w kureniu. Pisarz obdarzał wyjątkową atencją kresowe lasy uznając je za wyjątkowo wartościowe „
Puszczo – byłaś schronem zawsze pewnym, żywicielem nigdy niezawodnym; lesie! – który byłeś, gdy nas nie było”. Czytelnik może wywnioskować, jak ważne były myśliwskie doświadczenia
panicza, skoro w „Suplementach” na zakończenie tomu ponownie przywoływał myśli „
O polowaniu w lasach Wańkowiczowskich”.
Dom modli się każdą drzazgą swej ściany
„
Do pojęcia pańskości nieodłącznie były przywiązane polskość i katolicyzm” pisał Melchior Wańkowicz, którego ojciec przebywał dziesięć lat na
zesłaniu na Syberii za udział w Powstaniu Styczniowym. Autor z naciskiem podkreślił, iż w porozbiorowej ojczyźnie w polskich dworach nie było miejsca na goszczenie Rosjan, a wszelakiej maści
zdrajcy narodu spotykali się z towarzyskim
ostracyzmem. W drugiej kwestii, pochylając się nad kwestią wiary, ziemian przepięknie spuentował: „
Dom… modli się każdą drzazgą swej ściany, śpiewem siedzących w niej świerszczów…”. Nie pozostawał obojętny na
znaczenie religii w codziennym i świątecznym bytowaniu dziedziców, służby i chłopów.
Wokoło Polska szumi
Krzepiąca lektura opowieści o „Szczenięcych latach” literata dostarczyła mi licznych
wzruszeń wywołanych głębokimi
refleksjami na temat dorastania i dojrzewania chłopca pozbawionego miłości rodziców, którzy go wcześnie osierocili. Po mistrzowsku prowadzona narracja rodzinnej
gawędy i budowanie zmieniających się
nastrojów oraz malowanie
atmosfery kresowych dworków pisane były najczystszą
polszczyzną. Przyjemność obcowania z literaturą piękną z najwyższej półki, a jednocześnie okazja do poznania realiów życia w ziemskiej posiadłości na kresach Rzeczypospolitej przyczyniły się do sformułowania przeze mnie pewnej tezy: „Szczenięce lata” Melchiora Wańkowicza winny wejść do
kanonu lektur obowiązkowych dla wszystkich młodych Polaków, którym przypomnieć należy za Mistrzem, iż „
wokoło Polska szumi”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz