Janusz Miliszkiewicz
ISKRY - 2003
„Człowieku, pamiętaj, że jesteś tylko epizodem w życiu przedmiotu”
– Franciszek Starowieyski
Mozaika artystyczna
„Polskie gniazda rodzinne” wyrosły z miłości
kolekcjonerów, marszandów i antykwariuszy do sztuki w każdej jej postaci.
Janusz Miliszkiewicz, pisarz i publicysta, a nade wszystko
znawca rynku antykwarycznego i bibliofilskiego, człowiek o lewackich
poglądach i masońskich zainteresowaniach, skonstruował publikację ze swych
wcześniejszych artykułów prasowych. Z tej przyczyny książka ma znamiona
mozaiki zbudowanej z niemal sześćdziesięciu tekstów o różnych wątkach,
niejednakowo rozłożonych punktach ciężkości i wieloznacznym wydźwięku
społecznym. Zawiera bowiem relacje ze spotkań z ludźmi, ze sztuką, z
pasjami, ale i z bezprawiem, nadużyciami, przemijaniem. W rezultacie zbiór
reportaży ma zabarwienie nieco przygnębiające, aczkolwiek tom jest niezwykle
interesujący. Zawiera pokaźną ilość informacji dotyczących dzieł sztuki, ich
autorów, właścicieli, losów, a wszystko to osadzone jest w szerokim kontekście
społeczno-historycznym Polski przedwojennej, okresu wojny i okupacji,
powojennej oraz przełomu wieków XX i XXI. Ponadto autor reprezentuje
dziennikarstwo pierwszej wody, wszak uczył się od najlepszych, np. Melchiora Wańkowicza. Atrakcyjność książki, poza doskonale wyselekcjonowanymi
fotografiami, podnoszą liczne interesujące fakty z życia ludzi
sztuki oraz refleksje autora na temat gromadzenia zbiorów, ich
przechowywania, przekazywania czy handlu nimi.
Kronika spotkań
Kronika spotkań z wiekowymi
kolekcjonerami sztuki przywołuje nieistniejący już świat dworów, w których
„kryje się tajemnica polskiej przeszłości”, domów, gdzie „trwała lepsza, przedwojenna kultura”
z atmosferą mającą „w sobie coś z ducha salonu artystycznego”.
O tamtym świecie, którego już nie ma można powiedzieć, że „potrzeba sztuki jest świadectwem głębi kulturalnej”. „Polskie gniazda rodzinne” to także książka o przedmiotach „oswojonych od pokoleń”, tak, jak „metafizyczna” filiżanka Wojciecha Weissa, która „chroniła życie domowników przed chaosem historii”.
Gawęda o „Polskich gniazdach rodzinnych” stała się
bliska mojemu sercu z uwagi na mistrzowskie opisy
zabytkowych wnętrz domów i mieszkań wypełnionych po sufit
kolekcjami dzieł sztuki, artystycznych przedmiotów, starych
księgozbiorów. Oto fragment jednego z rozdziałów: „W półmroku rozpoznajemy renesansowe krzesła obite skórą oraz barokowy
kredens… Po lewej stronie na ścianie… figura średniowiecznego Chrystusa,
dalej drewniane skrzydło również średniowiecznego ołtarza… Wzdłuż schodów
«Nokturn», olej Józefa Rapackiego, pastele Axentowicza, obraz Jakimczyka…
rysunki
Jana Matejki”. Jest pięknie…
Ale tylko do czasu. Zdarzało się, że dostojni
kolekcjonerzy nie byli w stanie zadbać o swe skarby, a po ich śmierci
spadkobiercy porozpraszali kolekcje. Jeśli nie było sukcesorów, odpowiednie
placówki kultury nie zawsze chciały zaopiekować się zbiorami, a próby
tworzenia muzeów biograficznych najczęściej spełzały na niczym. Już
nie jest pięknie…
Zanim pieniądz nabierze szlachetności
Po drugiej stronie osi czasu pisarz
zaprezentował współczesność, co najwyżej dotykającą dziedziny
twórczości. Tzw. rezydencje osób często nazywających się
mecenasami sztuki, gdzie „każdy detal ma coś udawać” z
twórczością artystyczną mają niedużo wspólnego, bowiem „wiele pokoleń musi upłynąć, zanim nowy pieniądz nabierze szlachetności”. Dawniej brano przykład z szeroko rozumianych wzorców dzięki czemu „przed wojną równano w górę, bo istniała «góra»”. Pomimo lewicowej specyfiki tekstu autor zacytował stwierdzenie „Królewskiego architekta”
Andrzeja Grzybowskiego, iż „dwór powinien zamawiać rycerz, nie zaś giermek…”, aby
szlachetna architektura
wyrastała z jego osobowości. Jednocześnie opowiedział o współczesnych nam
protektorach sztuki, prywatnych kolekcjonerach i znanych marszandach, którzy
kontynuują dzieło mistrzów profesji, a nawet prowadzą działalność
charytatywną.
Między tymi dwoma
biegunami obecności dzieł artystycznych w naszej ojczyźnie Janusz
Miliszkiewicz pochylił się nad zagładą polskiej nauki, kultury i
sztuki w budzącym grozę półwieczu 1939-89. Barbarzyńcy spod
brunatnych i czerwonych sztandarów systematycznie rabowali polskie dobra
narodowe lub je niszczyli „dla samej przyjemności niszczenia”.
Spustoszenia dokonywali też w sumieniach Polaków, którzy dla
ratowania dóbr kultury skłonni byli kolaborować z wrogiem. Ekspert
kolekcjonowania sztuki dużo miejsca poświęcił polityce prowadzonej w
czasach PRL-u
wobec właścicieli majątków czy prywatnych zbiorów. Jedne i drugie bezprawnie
odbierano prawowitym właścicielom bez jakiejkolwiek rekompensaty.
„Przejmowano” domy, kamienice, mieszkania, zbiory, np. sowieckim
zwyczajem dom malarza Weissa władza ludowa podarowała aktorowi Solskiemu.
Ocalić od zapomnienia
Indeks nazwisk w rzeczonej publikacji zawiera
około tysiąca pięciuset pozycji. Na jej kartach znalazły się nazwiska
przedstawicieli wielu pokoleń osób związanych ze sztuką, od jej
twórców, kolekcjonerów, handlowców, protektorów, znawców. Mój podziw
wzbudziły rozległe koneksje rodzinne i towarzyskie obrazowo
relacjonowane przez autora. Z dużą znajomością rzeczy opowiedział także o
naukowych i artystycznych rodach zamieszkujących „Polskie gniazda rodzinne”, jak i o ich wybitnych gościach. Wszystkie te postaci charakteryzowało
znakomite wykształcenie, znajomość języków obcych, posiadanie
wielu talentów i głęboki patriotyzm. Dzięki tym walorom „duchowy poziom życia rodziny” wywindował się na najwyższy szczebel.
W
szerokim wachlarzu postaci bliskich pisarzowi znalazł się „Człowiek z M3” –
Roman Aftanazy, „Łowca białych kruków” – Juliusz Gomulicki, „Król Polski, Czech i Węgier” – Władysław Potocki, „Chłopiec z Ząbkowskiej” –
Wiesław Ochman czy „Ostatni” –
Karol Estreicher. Wystąpił też zleceniodawca „Stabat Mater” Karola Szymanowskiego –
Bronisław Krystall, pomysłodawca obiadów czwartkowych Kapituły Orderu
Pomiana – Tadeusz Przypkowski oraz odkrywca Nikifora i Hasiora –
Andrzej Banach.
Janusz Miliszkiewicz, będąc powiernikiem pasjonatów zbieractwa, przysłuchując się ich zwierzeniom i opowieściom, odbywał u nich specjalistyczną edukację. W konsekwencji postanowił również kolekcjonować – ale postaci kolekcjonerów, w ten sposób tworząc dla siebie zawodową niszę. Dzięki ogromnej wiedzy znakomitego erudyty powstała książka wspomnieniowa, która ocaliła od zapomnienia twórców polskich gniazd rodzinnych, którzy gromadzili skarby chlubnej przeszłości Polski i Jej dziedzictwa kulturowego. Nierzadko okazywało się, że jego teksty pozostały jedynymi śladami po ich kolekcjonerskim i życiowym dorobku…
* zdjęcia własne z książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz