poniedziałek, 14 grudnia 2020

Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór


Anna Mieszczanek

 

MUZA - 2020







Rzemiennym dyszlem przez dzieje

      „Bo, jak to w Polsce… zawsze był jakiś dwór” stwierdziła Anna Mieszczanek i przedstawiła czytelnikom historie ziemian zamieszkujących, jak na dotąd, dwory i dworki. Nazwała ich „Przedwojenni” ponieważ wojna i tzw. reforma rolna zmiotły z powierzchni ziemi większość dworów i ich właścicieli. Autorka spełniała się zawodowo jako publicystka, psycholożka, dziennikarka, działaczka antykomunistyczna, nabywając różnorodne doświadczenia życiowe i poszerzając swe horyzonty myślowe. Dzięki czemu uzyskała szeroki ogląd rzeczywistości uprawniający ją do wyrażania opinii na tematy społeczne, np. skutki „dekretu o zabieraniu” właścicielom ich majątków (1944 rok). Bliskie są mi stwierdzenia pisarki edukowanej w PRL-owskiej szkole, gdzie mówiło się o pańszczyźnie i wyzysku chłopów, ale nie słyszało się o wynagradzaniu pracowników folwarcznych za pomocą pensji czy ordynarii. Gdzie przedstawiano klasę panów, obszarników w jak najgorszym świetle, przypisując im rażące wady i uczynki, których nie popełnili. Pomimo komunistycznej indoktrynacji wszechobecnej w środkach przekazu i oczywiście w oświacie, Anna Mieszczanek dostrzegła w powojennej Polsce miejsca pamiętające przedwojenne czasy – szlacheckie dwory, które uratowały się z wojennej i okupacyjnej pożogi. Wydobywszy się „spod propagandowej narracji PRL-u” rozpoczęła wędrówkę, co prawda już nie rzemiennym dyszlem, od dworu do dworu, lecz przez dzieje ziemiaństwa, poznając je z całym dobrodziejstwem… miejscowej społeczności. Owo odkrywanie wspomagane było przez działania znakomitych postaci, dla których ocalenie od zapomnienia wszystkiego, co zachowało się z naszego dziedzictwa kulturowego, stanowiło istotną wartość. Jedni z nich pisali przewodniki krajoznawcze czy naukowe opracowania, a inni upowszechniali tę wiedzę tworząc drukowane i internetowe katalogi. Jedni kupowali zrujnowane posiadłości i odbudowywali je, a drudzy reaktywowali szlacheckie organizacje, nagrywali wywiady z byłymi już ziemianami lub kręcili filmy o nich. Wszyscy oni, również autorka opowieści i zapewne wielu czytelników, „doświadczają tamtego bólu… nie może przecież nie boleć wyrzucenie z domu”. Złotymi zgłoskami zapisały się na kartach historii dworów takie nazwiska, jak Napoleon Orda, Roman Aftanazy, Marek Kwiatkowski, Jerzy Marek Minakowski, Maciej Rydel, Marcin K. Schirmer, Piotr Szymon Łoś.

Dwór rodziny Ordów w NowoszycachDwór w Goszycach w MałopolsceDwór rodziny Rusieckich w Pieniążkowej


Z ogromną ojczyzną w sobie

      Anna Mieszczanek opowiedziała o trwaniu kilkunastu ziemiańskich siedzib w trudnej polskiej rzeczywistości na przestrzeni trzech wieków. Z każdym dworem związane były losy rodziny, dłużej lub krócej traktującej je, jak rodzinne gniazda. Większość tych rodzin przysporzyła Rzeczypospolitej wybitnych obywateli, wychowanych w atmosferze poszanowania najwyższych wartości, szacunku dla pracy i drugiego człowieka, odwołujących się do przekonania, iż „Polska to jest wielka rzecz”. Bowiem w majątku Płonne Szafarnia Maria Dąbrowska pisała powieść „Noce i dnie”, a młody Fryderyk Chopinusłyszał w Płonnem, jak gra Polska”. Janina z Puttkamerów Żółtowska wspomniała dwór w Dereszewiczach pisząc „Trudno jest… oddać uczucie bezpieczeństwa, jakie panowało”. Drewniany „Dom nad łąkami” w Wołominie uwieczniła na kartach powieści Zofia Nałkowska, a Maria Rodziewiczówna czerpała inspiracje do swych zaściankowych utworów z dworu w Hruszowej, który odziedziczyła w wieku siedemnastu lat. Jeremi Przybora pełnił funkcję korepetytora w pałacu w Szczorse koło Nowogródka, a po upływie ponad pół wieku konstatował, jak to Polak wędrując bezdrożami Ukrainy, Białorusi, Litwy „wszędzie czuł się u siebie – z tą ogromną ojczyzną w sobie”.

Wysadzeni z siodła

      Dwory, to nie tylko zabytki architektury, to historia Polski w pigułce, opowiedziana przez Annę Mieszczanek przez pryzmat ziemiańskich losów aż do ich tragicznego finału. W swych historycznych reportażach przywołała kolejne etapy życia dworów: tych pozostawionych mocą Traktatu Ryskiego i „z błogosławieństwem Jałty za polską granicą” i tych mocą „państwowego, w cieniu dekretu PKWN, rabunku”. Carskie konfiskaty, sekwestry, wywłaszczenia następujące po dziewiętnastowiecznych zrywach niepodległościowych pozbawiały polskich obywateli ziemskich nie wyłącznie domów, ale i warsztatów pracy. Wysadzeni z siodła ziemianie szukali nie dość, że dachu nad głową, to i możliwości zarobkowania. Autorka opowieści o przedstawicielach elit polskiego narodu wielokrotnie podkreślała, że tylko dzięki gruntownemu wykształceniu, a także znajomości języków obcych udawało się bezetom (byłym ziemianom) odnaleźć w niełatwych realiach Polski Ludowej. Zadała kłam komunistycznej propagandzie upowszechniającej opinie o rzekomym próżniactwie wysoko urodzonych przywołując liczne funkcje, stanowiska, inicjatywy, formy działalności charytatywnej i fundatorskiej, jakie były ich udziałem. Wystarczy przyjrzeć się aktywności Szlenkierów i Wydżgów z Duboi, Sapiehów z Siedlisk, Walewskich z Kowali, czy Maringów z Lenartowa. Wielu wcześniej wzmiankowanych obywateli ziemskich wspierało finansowo artystów, kolekcjonowało sztukę lub tworzyło placówki naukowe.

Rodzina Stempowskich przed dworkiem w Hucie CzernielowickiejRodzina Dłużewskich przed dworem w DłużewieRodzina Roztworowskic w pałacu w Czarkowach

Sojusz obszarniczo-kułacki

      Pisarka, obdarzona niezaprzeczalnym talentem literackim, wplotła do odtwarzanych ziemiańskich historii niezwykle interesujące wątki, aby dodatkowo uatrakcyjnić tekst barwnej gawędy. Na jej kartach przewinął się przypadek konnej podróży Pawła Sapiehy z Pekinu, przez Syberię do Polski; odnotowano przewrotność oddziału rosyjskiego wojska, który najpierw sporządził spis inwentarza pałacu w Czarkowach, a następnie pałac, razem z zawartością, spalił; wspomniano o Józefie Boku, komuniście, który zwierzał się w swym pamiętniku: „mogę zostać instruktorem rolnym… w szkołach rolniczych się nie kształciłem, ale… ojciec miał pół hektara ziemi” – zaiste bogate doświadczenie zawodowe. W „Procesie siedmiu” inżynierów rolnictwa, pracowników Państwowych Nieruchomości Ziemskich, zarzucano im „sabotaż, szpiegostwo, zamiar obalenia przemocą ustroju ludowo-demokratycznego państwa polskiego”, a jeszcze wcześniej to, że „realizowali… sojusz obszarniczo-kułacki”. Brzmi niewiarygodnie, a jednak…

Siła ziemiańskiego wzoru

      Publikację wydawnictwa MUZA ubarwiły, oprócz dygresji wtrącanych z umiarem do zasadniczego biegu wydarzeń, również ilustracje w postaci archiwalnych zdjęć oraz kopii obrazów i dokumentów. Przyjazna dla czytelnika forma tekstu, na którą złożyły się potrójnie tytułowane rozdziały i niedługie podrozdziały, ułatwia lekturę „Przedwojennych”. Duże wyrazy uznania należą się autorce, która przywraca nam ziemian nie obawiając się, że „Zagraża. Tak, jak każda ziemiańska historia”. Zagrażała, ale „farsa fornalskiego sądu” kończącego się odebraniem dziedziczce jej prawowitej własności, z jednoznacznym komunikatem „To już chyba pani nie jest nam potrzebną”. Jednak Polska potrzebowała i nadal potrzebuje elit intelektualnych, artystycznych, politycznych, ale nie z sowieckiego nadania, lecz uwierzytelnionych starannym wykształceniem, autentycznymi talentami, wyznawanymi wartościami, tudzież szlacheckimi herbami. W gawędzie Anny Mieszczanek pobrzmiewają echa etosu „do którego wielu nadal aspirowało” z upodobaniem i sentymentem poddając się „Sile ziemiańskiego wzoru”. Mając na względzie głębokie traktowanie przez autorkę tematyki kulturowego dziedzictwa przodków, z przyjemnością czytałam tę fascynującą książkę, która pozostawia nadzieję, co do wierności wartościom przekazywanym z pokolenia na pokolenie lub chociaż kultywowania ziemiańskiego stylu życia (a może i stawia pod znakiem zapytania „definitywne (?) przesunięcie na zachód … państwa polskiego".


Dwór rodziny Kuźnickich w Kowali Dwór rodziny Rodziewiczów w Hruszowej
Dwór rodziny Sapiehów w Siedliskach na Roztoczu


PS Cieszę się, że w mojej bibliotece znalazły się pozycje literackie, które już wcześniej zainteresowały mnie historycznymi postaciami odnotowanymi w tomie o historiach „Przedwojennych” ziemian. „Tak było… Niedemokratyczne wspomnienia” przywoływał Eustachy Sapieha. „My i nasze Siedliska” zaprezentowała Matylda Sapieżyna. „Pałac Pusłowskich” mieszczący „Ostatni salon PRL” przedstawił Andrzej Chwalba. „Listy z Kresów. Opowieść o Józefie z Moszyńskich Szembekowej” przybliżyła Magdalena Jastrzębska. „Marię Rodziewiczównę. Strażniczkę kresowych stanic” uczynił bohaterką biografii Jan Głuszenia, itd. 
     Wyrazy podziękowania składam na ręce Anny Mieszczanek, która rzeczoną książką potwierdziła słuszność wybieranych przeze mnie lektur i trwania w wierności wyborowi...




* zdjęcia z książki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz