środa, 1 lutego 2017

Polska – Niemcy 1:0, czyli 1000 lat sąsiedzkich potyczek


 

Andrzej Klim 


  Dom Wydawniczy PWN 2015







Nagrodę otrzymałam od portalu ReadingSpace za recenzję książki Panie kresowych siedzib Magdaleny Jastrzębskiej

 

Bilans musi wyjść na zero

     Andrzej Klim, tłumacząc w wywiadzie, dlaczego tytuł książki brzmi „Polska – Niemcy 1:0, czyli 1000 lat sąsiedzkich potyczek”, odpowiedział żartując: „Żeby nie drażnić Niemców dwucyfrowym wynikiem”. „Zbiorczego gola” przydzielił Polakom stojąc na stanowisku, że „bilans wielowiekowego sąsiedztwa wypada mimo wszystko na korzyść Polski”. W tym miejscu nie zgadzam się z autorem, uznając zarazem jego profesjonalną znajomość historii, w przeciwieństwie do mojej, stricte amatorskiej orientacji w dziejach Polski. Powiem więcej – nie zawsze w tym miejscu Europy „Bilans musi wyjść na zero”. Sam pisarz komentując spotkanie kanclerza Niemiec z premierem Polski stwierdził „Po raz pierwszy w historii Polak wychodzi cało z niemieckiego uścisku”. Może więc wynik tysiącletniej rozgrywki Polska – Niemcy był dla nas niekorzystny i cyfry na okładce należałoby zamienić miejscami?

Sztuka jest sztuka

     Abstrahując od wyniku rywalizacji, anonsowanego w tytule, należy przyznać autorowi publikacji oraz  edytorowi „Dom Wydawniczy” PWN, że powiodło się uprzystępnienie wielowątkowej przeszłości stosunków polsko-niemieckich. Wiemy doskonale, że relacje te przez całe wieki cechowała niechęć, wrogość, a nawet nienawiść. Ciężar gatunkowy dwustronnych sporów był przytłaczający, jednak Andrzej Klim potrafił spojrzeć na historię z dystansem właściwym otwartym umysłom, rozprawiając się, z nie zawsze racjonalnymi, narodowymi mitami. Niejednokrotnie udało się literatowi z dużym wyczuciem wytknąć rodakom ich narodowe przywary i wynikające z nich niedorzeczne działania. W wyniku wyborów króla, roku pańskiego 1697, „Polska miała dwóch królów elektów i obaj byli poza jej granicami” – ostatecznie wygrał ten, który był szybszy w drodze na tron. Incydent związany z królewskimi insygniami, niezbędnymi do koronacji saskiego elektora, rzuca światło na stan ówczesnej etyki. Ponieważ wyważenie drzwi do skarbca byłoby świętokradztwem, „wybito otwór w ścianie i tym sposobem wyniesiono precjoza”. I wszyscy byli zadowoleni…


Pan Bóg jest poliglotą

     Autor szkicu historycznego o relacjach polsko-niemieckich interesująco przybliżył etymologię nazwy Niemcy, tłumacząc jej źródłosłów jako niemy tzn. nie mówiący po słowiańsku, ale także wyjaśniając, że Niemcy to ludzie, z którymi nie można się dogadać i to wcale nie z powodu odmienności języków dialogu. O spokojny dialog z Polakami często było trudno nie tylko Niemcom i nie tylko wrogom. Za panowania Augusta II Mocnego,  podążające na podbój Mołdawii i Wołoszczyzny „wojska saskie i polskie bowiem, zanim dotarły na miejsce, zaczęły się tłuc ze sobą”. Zdaniom tego typu z pewnością brak poprawności politycznej, ale nie ulega wątpliwości, że przyjęta przez autora konwencja żartu w interpretowaniu historycznych wydarzeń sprzyja obalaniu prostych schematów myślowych używanych do opiniowania kontaktów dwóch nacji. Nie wiem, jak odebrano treść książki i jaki był jej wydźwięk w Niemczech, bo przecież wiadomo jest, że Polacy i Niemcy znacznie różnią się poczuciem humoru. Polskim czytelnikom, niewątpliwie, podobało się nazwanie krzyżackiego matecznika, Malborka, mianem „największa góra cegieł w Europie”, czy określenie kolebki polskości, Krakowa, jako „miasta, gdzie nawet kamienie mówią po polsku”.  Nad wyraz efektownie autor spuentował nakaz modlitwy w języku niemieckim wydany dzieciom z Wrześni: „Niemieckie władze szkolne nie chcą pamiętać, że Pan Bóg jest poliglotą”.

Rys. Marek Sachmata http://rozmaitosci.com
Rys. Marek Sachmata http://rozmaitosci.com
Rys. Michał Tomaszek - Grunwald na wesoło - http://spak.art.pl
Rys. Michał Tomaszek - Grunwald na wesoło - http://spak.art.pl














Ordnung muß sein

     Polonofil z urodzenia – Andrzej Klim - dowcipnie, ale i dobitnie wypomina naszym zachodnim sąsiadom wątpliwe w skutkach i intencjach obdzielanie Polski i świata kulturą i cywilizacją. Prowadząc czytelników poprzez istotne wydarzenia polsko-niemieckich realiów, nie zapomniał o wszechobecnym pruskim drylu, skrzętnie wykorzystywanym przez kreatywnych Polaków. W skrajnie trudnych warunkach potomkowie Piastów potrafili czerpać profity z germańskiego zamiłowania do posłuszeństwa, respektu wobec urzędowych dokumentów, kultu władzy i munduru, mając na uwadze złotą regułę niemieckopochodnych narodów: „Ordnung muß sein”.

Historia magistra vitae est

     Z ponad tysiąca lat sąsiedzkich, nadgranicznych zmagań historyk dokonał subiektywnego wyboru zatargów, mieszając fakty, hipotezy i anegdoty. Do opisu zagmatwanych losów nadodrzańskich narodów używał języka internetowego „Pudelka”,  celebryckich eventów,  modowych blogów czy  europejskiej nowomowy, co uczyniło lekturę książki łatwą i przyjemną. Nazywając rzeczy po imieniu starał się nie przemilczać prawd niewygodnych dla nas Polaków, a zapewne i dla Niemców. Historia widziana oczyma dziennikarza spragnionego sensacji, jawi się jako nieprzerwane pasmo spisków zawiązywanych przez ludzi owładniętych żądzą władzy, niespodziewanych skrytobójczych śmierci aktualnie panujących i nagminne stosowanie zbrojnego rozwiązywania konfliktów. Jeśli dodać jeszcze polityczne ożenki kilkuletnich następców tronów, zawieranie doraźnych paktów i pospieszne ich zrywanie oraz obietnice finansowe służące wszystkim politycznym umowom, to wydaje się, że historia, która jest nauczycielką życia, ma bardzo słabych uczniów.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz