czwartek, 3 września 2020

Gdzie ten dom, gdzie ten świat

Renowacja Pałacu - Wiesława i Leszek Barańscy 2014 - 2016

 Zdzisław Morawski


Twój Styl - 1997
 








Małowiejski majątek i obowiązek

     Zdzisław Morawski, wnuk Zdzisława Lubomirskiego Księcia Regenta” (książki Magdaleny Jastrzębskiej) – , po przewrocie roku 1989, wydał wspomnienia o swym domu rodzinnym i jego kolejnych mieszkańcach, które zatytułował „Gdzie ten dom, gdzie ten świat”. Ów dom wzniesiony w XVIII wieku w miejscowości Mała Wieś na Mazowszu należał do jednej rodziny przechodząc z pokolenia na pokolenie, jako dobro dziedziczone po przodkach, jednocześnie będąc „w równym stopniu majątkiem, jak i obowiązkiem”. Autor wielokrotnie podkreślał rolę ciągłości posiadania gniazda rodzinnego z jego historią, tradycją, obyczajami i przekazał na kartach książki „obraz ziemiaństwa, sposób życia, myślenia i działania charakterystyczny dla tego środowiska”, dla którego wszystko, łącznie z tytułami rodowymi, zobowiązywało do nienagannej postawy moralnej, społecznej, patriotycznej wobec ludzi, życia i świata. Wszak dziadowie autora – Zdzisław Lubomirski i Maria z Branickich posiadali książęce tytuły.

Styl życia wielkich domów

     Lubię książki o uporządkowanej treści, przemyślane do ostatniej kropki, spójne, zależne od nadrzędnej myśli wiodącej. Taką publikacją do pewnego momentu była praca Zdzisława Morawskiego, przepełniona mnóstwem najdrobniejszych szczegółów odnotowanych, jak mawiał autor „aby moi współcześni z dwóch pokoi z kuchnią mogli zrozumieć styl życia wielkich domów”. Z uwagi na niezwykle wyczerpującą listę zagadnień (czytaj tytuły rozdziałów), jakie poruszył dziedzic małowiejskich dóbr oraz sposób ich przedstawienia z pozycji naocznego świadka i zarazem uczestnika domowych wydarzeń, mógł on być spokojny o zrozumienie jego emocjonalnego przekazu. Zawarł, bowiem, relacje i opisy wszystkich dziedzin życia ziemian zamieszkujących pałac w Małej Wsi. A zatem dni powszednie i świąteczne, służbę, pracowników i chłopów, stosunki rodzinne, towarzyskie i sąsiedzkie, gospodarowanie i polowania, wychowanie i kształcenie. Z dużą dbałością o zgodność z realiami epoki przedstawiono wszelkie posady i stanowiska oraz zajęcia, które wykonywali ludzie pracujący dla pałacu i folwarku, w tym administrator, parobek, pokojówka, stangret, kuchcik, strycharz, gajowy, sadownik, itd.

Pałac w Małej Wsi od frontu 1968
Pałac w Małej Wsi - elewacja frontowa 2017 










Siedem pokoleń tworzyło duszę domu

     Pierwszoplanowym atutem tekstu Zdzisława Morawskiego są konkretne, zapamiętane przez młodego człowieka epizody oraz zasady współżycia w wielopokoleniowej i wielowarstwowej grupie ludzi żyjących w Pałacu i w jego otoczeniu. Spośród nich przypomnę np. zachowanie dzieci w obecności dorosłych, przyjmowanie nieoczekiwanych gości czy towarzyską hierarchię wśród mieszkańców folwarku, jak i wsi. Opowieści z małowiejskiej posiadłości są przyjemną lekturą także z uwagi na piękną polszczyznę, którą zostały spisane. Podróżując „rzemiennym dyszlem” „wysadzeni z siodła” ziemianie „przy orderach” lub „przy szabli” nie usiądą już na „otomanie” w salonach sąsiadujących dworów i pałaców poświadczając, iż „dzień żywi rok”.
     Kwintesencją utworu literackiego polskiego arystokraty stał się przegląd właścicielek Pałacu w Małej Wsi i ich wkładu w trwanie ziemiańskiej posiadłości. Autor zaprezentował „Siedem pokoleń, które tworzyły duszę tego domu  albo upiększając go i wzbogacając, albo – w trudnych czasach – ratując go od zniszczenia i upadku”.
     Wielce interesujące i wartościowe strony publikacji poświęcono „Latom okupacji” w Małej Wsi, ale nie tylko tam. Zdarzenia, jakie miały miejsce w tych okrutnych czasach, dziś mogą budzić u czytelników zdziwienie, a nawet niedowierzanie. Zganienie oficera Wermachtu przez ks. Lubomirskiego za polowanie bez jego zgody, Róża z Branickich Tyszkiewiczowa w roli eksponatu muzealnego we własnej rezydencji czy ukrywanie jednocześnie w jednym obejściu alianckiego oficera i niemieckiego dezertera to niektóre z okupacyjnych przypadków jakie zapamiętał i przytoczył autor wspomnień „Gdzie ten dom, gdzie ten świat”.

Sala pompejańska po wojnie
Sala pompejańska 2017

 










Wartości, powinności, tożsamości, mentalności

     Równolegle z fragmentami drobiazgowych wspominek z dzieciństwa i wczesnej młodości autor podzielił się z czytelnikami szeregiem ogólnych, głębokich refleksji na tematy niezwykle ważkie dla wyznawanych przez ziemian elementarnych wartości, tożsamości narodowej Polaków i różnego pojmowania społecznych powinności. Rozważania dotyczyły m.in. ludzkiej mentalności - ostracyzmu wobec osób dopuszczających się „grzechu przeciw krwi” czy, dziś wypartego, traktowania śmierci, jako części natury, nie zapominając, że „na śmierć pracuje się całe życie”. Konsekwentne zapatrywania potomka znamienitych rodów wiązały się z tragicznymi losami naszej Ojczyzny – „pokoju za wszelką cenę”, gdy „Kwiat całego mojego pokolenia zapadał się w tych dniach w niebyt wśród ruin i zgliszcz miasta”. Pisarz komentował także „Wątpliwe bohaterstwo polegające na akceptowaniu rujnowania stolicy”. Trudno nie zgodzić się z jego komentarzami zawierającymi sformułowania jego dziadka Zdzisława Lubomirskiego: „Ludzie rodzą się i umierają łatwo, miasto powstaje w ciągu stuleci. Nie można obciążać murów, domów i ulic… odpowiedzialnością za klęski naszej, jednej tylko generacji”. „Wielki ogólnonarodowy dramat”, jakim okazało się Powstanie Warszawskie nie znalazł aprobaty u byłego ziemianina z Małej Wsi. Podobnie negatywną opinię wyrażali i wprowadzali z życie rodzice Morawscy odnośnie do ewentualnej emigracji na zachód Europy „nie chcieli, abyśmy my, ich dzieci, zasilili naszą tradycją, wychowaniem, umiejętnościami i poziomem cywilizacyjnym jakieś obce społeczeństwa”. I słusznie...
 

Lepsze jest wrogiem dobrego

     Jaka szkoda, że Zdzisław Morawski nie pozostawił książki w formie pierwszego wydania. Rozszerzenie wydania drugiego to materiał na całkiem osobną publikację. Trochę żałuję, że trafiło do mnie to kolejne wydanie. Zastanawia mnie także dlaczego z pięknego tomu o złotych czasach arystokracji i ziemiaństwa zrobiono polityczny referat usprawiedliwiający postępki ugodowców? To, że pod ścianą trudnych wyborów czasów powojennych stawała większość polskich patriotów wiemy wszyscy. Ale nie godzę się, aby usprawiedliwiać decyzje późniejszych ubeków czy tajnych współpracowników słowami: „Był ofiarą polskich tragicznych losów przeznaczonych jego pokoleniu”. Nie on jeden…
Nie do końca podzielam zdanie autora, który nie chce dostrzegać osiągnięć polskiej racji stanu stwierdzając: „Syndrom bohaterstwa… dźwięk, na który jak kamerton reaguje polska dusza zaprogramowana od pokoleń tradycją narodową, czerpiącą siłę nie z sukcesu, Którego Nie Było (?), ale z dramatu, ze zbiorowej ofiary”.
     Przychylam się do przekonującego sformułowania z ostatniego akapitu epilogu książki: „udział naszej rodziny w tym wszystkim, co nazywa się Polską… [składa się – MP] z poziomu cywilizacyjnego i etycznego naszych rodzin, z bicia ich serc i jasności ich umysłów, z ich przywiązania do własnej kultury i tradycji”. I niech tak pozostanie…




* zdjęcia własne z książki i Pałacu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz