wtorek, 7 stycznia 2020

Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki

Dedykacja od Leonarda Rosadzińskiego Leonard Rosadziński  


"ROSA" Dom Różności 2014 









Bibliofil, kolekcjoner

     „Niezwykły człowiek i stare książki” - można by podsumować treść drugiej publikacji Leonarda Rosadzińskiego (po "Ginące rzemiosło. Śladami poznańskich introligatorów") zatytułowanej „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki”. To bardzo osobiste wydawnictwo ukazało w całej pełni „żywot człowieka czytającego”, parafrazując klasyka. Autor przedstawił czytelnikom ścieżkę swej kariery zawodowej i hobbystycznej. Odpowiadając na wezwanie Kong Fuzi (Konfucjusza): „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu” zajął się starodrukami – czytał, poszukiwał, zbierał, wymieniał, naprawiał i oprawiał. I tak przez pół wieku… Osiągnąwszy bardzo wiele w powyższych działaniach Leonard Rosadziński nie spoczął na laurach, lecz postanowił ocalić od zapomnienia dzieje swej bibliofilskiej pasji. Stworzył niepowtarzalne dzieło edytorskie, w którym przedstawił różnorakie aspekty swej przygody z książką. We wspomnieniach kolekcjoner pragnął „pokazać… zainteresowania i ewolucję kształtowania się księgozbioru wraz z otaczającym… światem bibliofilów”. Udało mu się zrealizować ten cel z nawiązką. Opowiedział czytelnikom o skutkach ubocznych zbierania książek – zgłębianiu sztuki introligatorskiej, modelarstwa, powołaniu do życia Muzeum Introligatorstwa w Poznaniu, działalności w Wielkopolskim Towarzystwie Przyjaciół Książki, utworzeniu strony internetowej www.introligatorstwo.com.pl i założeniu grupy na Facebooku o nazwie: „Introligatorstwo polskie. Piękne oprawy”. Ponadto wprowadzał czytelników w tajniki warsztatu introligatora zaznajamiając z niezrozumiałymi dla wszystkich terminami, jak kapitałka, półskórek, tytulatura, zwierciadło okładki, wycisk na ślepo, czy nazwami maszyn introligatorskich, np. prasa, krajarka, zszywarka, bigówka.
Nie wypowiadam się na temat strony edytorskiej publikacji, która jest majstersztykiem sztuki wydawniczej - od okładziny przedniej do tylnej, przez cały blok książki. Wszakże Noblesse oblige!

Antykwariusz, introligator

     Przy okazji prezentowania zbiorów, kolekcjoner starych książek, wtajemniczył czytelników w szczegóły swych zainteresowań bibliofilskich. Wyznacznikiem zaistnienia przedmiotu w zbiorach Leonarda Rosadzińskiego była rzadkość występowania druku, poziom jakości oprawy, cechy edytorskie wydania oraz treść zgodna z zamiłowaniami kolekcjonera. Znalazła się wśród nich wybrana literatura popularna, tomy w artystycznych oprawach, wydawnictwa o książkach, druki z ubiegłych stuleci, posnaniana, historia kultur starożytnych, astronomia i astrologia, dawne rękopisy, albumy fotograficzne z początku wieku XX, itd., itp. O wybranych obiektach swego księgozbioru bibliofil podzielił się z czytelnikami informacjami  w sposób niezwykle zwięzły i jednocześnie dokładny. Podając, obok zwykłych danych o książce, informacje, co wyróżnia ten egzemplarz spośród innych wydań oraz w kilku lakonicznych lecz wyczerpujących zdaniach o zawartości tomu. Dużą uwagę poświęcił graficznej warstwie książek: okładce, ilustracjom, znakom proweniencyjnym. Te ostatnie, takie jak ekslibrisy, superekslibrisy, dedykacje, pieczątki czy drobiazgi pozostawione między kartkami pozwalały prześledzić wędrówkę wysłużonego egzemplarza aż do ostatniego właściciela. Chciałabym poznać dzieje jeszcze wielu tomów, w których posiadanie wszedł autor.
Dodatkową atrakcją publikacji uczynił autor interesujące fakty związane z książkami, np. przymusowy skup makulatury w szkołach w dobie PRL-u (czy była to metoda unicestwienia domowych bibliotek przedwojennej inteligencji?) oraz zaprezentował niezwykle nietypowe druki, dzięki czemu czytelnicy mieli możliwość zobaczyć np. ślubne telegramy patriotyczne i  pocztówki.
Z ogromną atencją mistrz kolekcjonerstwa wspominał osoby, dzięki którym rozwijał swe pasje i spełniał marzenia. Odnotował życiorysy kilku znamienitych bibliofilów i antykwariuszy, przypomniał sylwetki najpierwszych introligatorów, a nazwiska osób, które spotkał na swej kolekcjonerskiej drodze umieścił w Indeksie.

Śpiewy historyczne Julian Ursyn Niemcewicz
Śpiewy historyczne
Julian Ursyn Niemcewicz 
Księga wpisów wędrujących czeladników introligatorskich…
Księga wpisów wędrujących
czeladników introligatorskich Poznań…
Album fotograficzny Adama Węgla
Album fotograficzny Adama Węgla





Białe kruki i piękne oprawy

     Najciekawsze, moim zdaniem, części książki traktują o metodach pozyskiwania cymeliów: wizyty w antykwariatach, na miejskich kiermaszach, okazjonalnych jarmarkach, wyprzedażach księgozbiorów, w starych kamienicach a nawet w skupach makulatury. Cud odnalezienia białych kruków w zakamarkach strychów, piwnic, stodół był najbardziej atrakcyjnym doświadczeniem opowiedzianym przez bibliofila, a przyniósł mu tytuł „Kronika Sarmacyey Europskiey" datowanej na 1611 rok, czy egzemplarz „Tractatus posthumus…” z roku 1615. A to dzieła liczące ponad czterysta lat!
Moją uwagę przyciągnęły również albumy Adama Węgla ilustrujące szlak bojowy żołnierza polskiego w czasach II wojny światowej oraz wzruszające losy Pamiętnika Janka Handschuh zmarłego w wieku dwudziestu lat na gruźlicę.
     Tematem przewodnim wspomnień poznańskiego pasjonata, obok kolekcjonowania książek, a narzuconym przez stan papierowych znalezisk,  stało się ratowanie starych woluminów przed zgubnym działaniem czasu i przywracanie ich pierwotnej świetności. Dotychczasowy kolekcjoner podjął się uprawiania introligatorstwa, naturalnie po uprzednim zapoznaniu się z fachową literaturą. W bibliofilskim albumie zaprezentował artystyczne oprawy rękodzielnicze starych mistrzów a także pochwalił się własnymi osiągnięciami introligatorskimi. Moje szczególne uznanie zdobyły oprawy „Śpiewów historycznych” z 1876 roku, Juliana Ursyna Niemcewicza z wytłoczonym wizerunkiem pisarza oraz rękopisu „Księga wpisów wędrujących czeladników introligatorskich…”, a z opraw autora „Kronika Sarmackiej Europy” oraz „Przygody Sherlocka Holmesa”.

Ginące rzemiosło, śladami poznańskich introligatorów - Leonard Rosadziński
Ginące rzemiosło, śladami poznańskich introligatorów
- Leonard Rosadziński
Przygody Sherlocka Holmesa - oprawa Leonard Rosadziński
Przygody Sherlocka Holmesa
- oprawa Leonard Rosadziński
Kronika Sarmackiej Europy - oprawa Leonard Rosadziński
Kronika Sarmackiej Europ
- oprawa Leonard Rosadziński

 Czas i Nadzieja na bezinternetowe czasy

     Leonard Rosadziński sprawdził się także jako literat. W ujmujący sposób relacjonował  spotkania ze znanymi sobie, lub nie, miłośnikami słowa drukowanego.  Oczarowały mnie również opisy wnętrz wypełnionych książkami, czy były to stylowe mieszkania w wiekowych kamienicach i willach, zagrzybione piwnice, strychy stodół, pomieszczenia skupów makulatury, sale antykwariatów, czy kuchenny warsztat introligatora.
     Pasjonat zadrukowanego papieru w postaci swojego albumu stworzył swoistą „protezę” pamięci o bibliofilstwie i introligatorstwie. Nie jedyną jednak. Zainicjował bowiem namalowanie wielce interesującego obrazu, którego motywem przewodnim uczynił ginące rzemiosło oprawiania i zdobienia opraw wydawniczych, nazwanym „Czas i Nadzieja”, a stworzonym przez artystę plastyka Justynę Pyrzyńską (umieszczony na oprawie książki).
     W publikacji Leonarda Rosadzińskiego znalazłam również garść refleksji na temat kondycji czytelnictwa i okołoksiążkowych rozważań. A zatem cały akapit odautorskiego Wstępu odpowiadający na pytania: co dawniej dawało czytanie książek i na czym polega magia książek. Jak głęboką miłością można je darzyć dowodzi przypadek pana Józefa Byczyka, który „od czasu straty swojej biblioteki [pożar, zalanie] nigdy nie wrócił do zbierania książek”. Trauma była zbyt głęboka…
Leonard Rosadziński przywołując myślą minione bezinternetowe czasy, deliberował nad tym, czego brakuje mu obecnie w realizowaniu swej idee fixe: niepowtarzalnej atmosfery antykwarycznych aukcji, spotkań miłośników dawnych i rzadkich wydawnictw, swobodnej wymiany myśli dalekich od komercji.
    Ogrom problematyki poruszanej w książce „Poszukiwacza” nie pozwolił mi skomentować całego dzieła. Polecam zatem miłośnikom książek sięgnięcie po tę lekturę i samodzielne zgłębienie „książki o książkach”.

 Od Andersena do Piłsudskiego

     Zapoznając się z lekturą „Poszukiwacza” przypominałam sobie własne doświadczanie książek. Na początku było głośne czytanie „Baśni” Hansa Christian Andersena przez moją Mamę i wspólne wnikliwe oglądanie ilustracji Jana Marcina Szancera. W czytającej rodzinie: Mama, Tata, Babcie, Ciocia, szybko sama poznałam sztukę składania literek w wyrazy i zdania. Pochłonęła mnie literatura przygodowa, podróżnicza, fantastyczno-naukowa, książki o zwierzętach, traperach, Indianach, itd. Próbowałam kolejnych obszarów zainteresowań literackich aż dotarłam do literatury historycznej: wspomnieniowej, biograficznej, kresowej, dworkowej oraz piłsudczanów. Uwagi Leonarda Rosadzińskiego pobudziły mnie do przemyśleń o mojej drodze do pięcioletniego blogowania pod hasłem CzytamPoPolsku.
      W tym miejscu serdeczne dziękuję panu Leonardowi Rosadzińskiemu za życzenia „dalszych wspaniałych wędrówek i odkryć nowych dworów i pałaców w naszym pięknym kraju”, jakie otrzymałam w dedykacji wraz z egzemplarzem „Poszukiwacza…” (jednym z ośmiuset wydanych drukiem).

Oprawa - Daniel Szlachtowski z Lubiszyna
Oprawa - Daniel Szlachtowski z Lubiszyna
Oprawa - Leonard Rosadziński z Poznania
Oprawa - Leonard Rosadziński z Poznania
Oprawa - Sabina Mozga z Byczki
Oprawa - Sabina Mozga z Byczki



Leonard Rosadziński w swoim żywiole...
Leonard Rosadziński w swoim żywiole...






* zdjęcia własne z książki oraz ze sytrony http://www.introligatorstwo.com.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz