Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Album. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Album. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 października 2021

Kórnik, Działyńscy, Legion

 

Edyta Bątkiewicz-Szymanowska


Legion - 2021







Hrabia schodzi z pomnika

     Stowarzyszenie Teatralne Legion zachęcone sukcesem publikacji zatytułowanej „Biała dama w gorsecie mitów i legend” zdecydowało o kontynuacji serii wydawniczej poświęconej rodom Działyńskich herbu Ogończyk i Zamoyskich herbu Jelita, związanych z Zamkiem w Kórniku. Niniejszy tom to „Opowieść o Tytusie Działyńskim”, wydany z okazji 225 rocznicy urodzin i 160 rocznicy śmierci hrabiego, pod znamiennym tytułem „Hrabia schodzi z pomnika”. Autorką książki jest Edyta Bątkiewicz-Szymanowska, pracująca w Bibliotece Kórnickiej Polskiej Akademii Nauk, ekspertka m.in. w dziedzinie działalności rodu Działyńskich. Biografia, która wyszła spod jej pióra, choć w okrojonym wymiarze, ukazała Tytusa Działyńskiego jako syna, ucznia, męża, ojca, działacza społecznego, powstańca, wygnańca, a nade wszystko bibliofila, kolekcjonera, muzealnika, wydawcę oraz żarliwego patriotę. Z dobrym skutkiem doktor historii zaprezentowała prawdziwego człowieka, mężczyznę, a nie jedynie pomnikową postać zasłużonego Wielkopolanina. Stało się tak za sprawą umiejętnie wybranych materiałów źródłowych, z których przytoczyła wiele mówiące fragmenty. Znalazły się w tej liczbie listy członków rodziny oraz ich pamiętniki i wspomnienia. „Opowieść o Tytusie Działyńskim” jest także opowieścią o dziejach kórnickiego zamku i jego zbiorów.

Tytus Działyński (1796-1861)Kórnik - Wielk. Ks. Poznańskie - ZamekDrzewo genealogiczne Działyńskich h. Ogończyk - linia wielkopolska  

wtorek, 19 października 2021

Dworek, kontusz, karabela


Krystyna Bockenheim

 

Wydawnictwo Dolnośląskie - 2002 

 

 





Polaków portret własny

     Krystyna Bockenheim, urodzona we Lwowie, z wykształcenia i zawodu lekarz medycyny, po wydaniu książki zatytułowanej „Przy polskim stole”, podjęła temat Rzeczypospolitej szlacheckiej. W publikacji Wydawnictwa Dolnośląskiego, w serii „A to Polska właśnie”, ukazała się praca pod tytułem „Dworek, kontusz, karabela”, zawierająca kompendium wiedzy o historii, obyczajach i kulturze polskiej szlachty na przestrzeni wieków. 

     Na wstępie omówiono teorię pochodzenia naszego narodu – „Civis Romanus sum” twierdzili niektórzy przedstawiciele stanu szlacheckiego, wywodząc swe rody od plemienia Sarmatów. Polonocentryzm, z umiłowaną złotą wolnością szlachecką i jej „źrenicą” – zasadą „liberum veto”, doprowadziły później do rozbiorów i zaborów. W kolejnych rozdziałach autorka skupiła się na „Narodzinach Sarmaty” opisując problemy związane ze staraniem się o prawowitych potomków oraz wychowaniem i kształceniem dzieci. Rodziły się one „W małżeńskim stadle”, które nierzadko zawiązywano w bardzo młodym wieku, z krewnymi i to wielokrotnie. Po bujnym życiu rodzinnym i społecznym nadchodziła nieuchronna „Śmierć Sarmaty”, a z nią pochówki z licznymi obyczajami i obrzędami pogrzebowymi. Treść książki zdominowała kwestia bezpieczeństwa państwa, które określano mianem „Przedmurza chrześcijaństwa”, zarówno w sensie religijnym, jak i politycznym. Sarmata mógł się realizować jako „Ziemianin, żołnierz, duchowny” mieszkając w szlacheckim dworku, magnackiej rezydencji czy przy królewskim dworze. Z uwagi na upodobanie do bogactwa, tytułów, etykiety i strojów poeta napisał „Pstrzy się jak dzięcioł Polak”. Demokracja szlachecka paradoksalnie znalazła się „W pętach wolności” z sejmem, sejmikami, zajazdami, pojedynkami, aż powiedział Piotr Skarga, iż „nierządem stoi Polska”. Sarmackie kobiety rzadko przechodziły ewolucję „Od krosienek do Trembowli”. Ich status wyznaczała jedynie rola żony i matki, zależnej od woli mężczyzny. Utrata suwerenności Rzeczypospolitej kończyła epokę szlacheckiej odmiany baroku. Jednakże po mrocznych okresach zniewolenia Ojczyzny nadal toczy się „Sarmatyzmu życie po życiu”. Przejawy wiecznie żywej legendy szlacheckiej zaskakiwały w czasach PRL-u, np. na fenomenalnej wystawie z 1979 roku zatytułowanej „Polaków portret własny”.

Orzeł Treterowski - trawestacja - poczet królów i książąt polskich"Bogurodzica" - Józef Brandt - fragmentMapa Rzeczypospolitej w XVII w

środa, 8 września 2021

Czerwony Dwór

Czerwony Dwór od południa 

Moździerz Zbigniew, Wnuk Małgorzata

 
Zakopiańskie Centrum Kultury – 2018
 
 
 
 
 

Od Władysławki do Czerwonego Dworu

     Podziw i zdumienie wzbudziła we mnie wizyta w Czerwonym Dworze przy ul. Kasprusie w Zakopanem. Jak wiele można zmienić na lepsze przy odrobinie dobrej woli!
Historię tej zabytkowej budowli w stylu zakopiańskim poznałam dzięki publikacji Zakopiańskiego Centrum Kultury. Budowę willi dla Oktawii Lewandowskiej rozpoczął AD 1901 Wojciech Roj, a nadano jej nazwę „Władysławka”. Obecna nazwa związana jest ze zmianą pokrycia dachowego na… czerwoną blachę w połowie lat dwudziestych XX wieku.
     Autor tekstu o początkach rezydencji, dr Zbigniew Moździerz, krytycznie ustosunkował się do architektury pensjonatu dostrzegając pewne odstępstwa od kanonów stylu witkiewiczowskiego. Nie przeszkodziło mu to jednak zaliczyć Czerwonego Dworu do „najbardziej reprezentatywnych willi w stylu zakopiańskim”, chociaż utyskiwał na „niezbyt zwartą bryłę architektoniczną”. Znawca zabytków architektury podhalańskiej podjął się analizy dekoracji snycerskich budowli oraz jej rozkładu funkcjonalnego. Opowiedział także o kolejnych remontach obiektu przy Kasprusiach.

Sala KominkowaSala za KominkiemGaleria Sztuki Ludowej

Od Rzeczypospolitej Zakopiańskiej do oddziału "Ognia"

     Na przestrzeni kilkudziesięciu przedwojennych lat we Władysławce, a później Czerwonym Dworze, bywali wybitni przedstawiciele polskiej kultury. Autor przybliżył czytelnikom pobyt Artura Rubinsteina, Stefana Żeromskiego, Rafała Malczewskiego oraz przedstawił równie znakomitych bywalców pensjonatu: Karola Szymanowskiego, Stanisława Ignacego Witkiewicza, Zofię Nałkowską, Kazimierza Schiele, Zbigniewa Uniłowskiego, Helenę Modrzejewską. Doniosłe historyczne znaczenie „zakopiańskiemu Belwederowi”, nadał jej przesławny mieszkaniec – Stefan Żeromski – prezydent tzw. Rzeczypospolitej Zakopiańskiej w listopadzie 1918 roku. Natomiast w 1945 roku we Dworze stacjonował oddział Józefa Kurasia „Ognia” toczący boje z komunistycznymi siłami. Przez kolejne lata w willi mieściły się placówki oświatowe i zdrowotne, w tym przedszkole, które wprowadziły w budynku wiele zmian. O zgrozo! Zabudowano południowy przyłap – otwartą werandę z widokiem na góry.

Rękodzieło artystyczneRękodzieło artystyczne Rękodzieło artystyczne

piątek, 25 czerwca 2021

Cuda architektury Polski

 

Wydawnictwo DRAGON - 2018














Kurs historii i teorii architektury

     Mam przed sobą wersję exclusive albumu, jaki pojawił się w serii Imagine Wydawnictwa Dragon pod tytułem „Cuda architektury Polski. Najpiękniejsze miejsca i zabytki”. Autorzy przedstawili w nim podstawowe style architektoniczne istniejące w europejskim kręgu kulturowym ze szczególnym uwzględnieniem dzieł polskich. Na publikację tę składa się niebanalna szata graficzna, interesująca kompozycja i wartościowy tekst, w pełni potwierdzające popularnonaukowy charakter książki. Jej lekturę rozpoczęłam od Słownika pojęć, aby gruntownie przestudiować treść przewodnika po stylach i epokach architektonicznych. I co w nim znalazłam?
     Logiczna struktura rozdziałów obejmuje warunki rozwoju stylu, jego cechy charakterystyczne, chronologię wydarzeń, dzieła architektoniczne oraz przegląd… zakonów. Ponadto przedstawiono wybitnych architektów polskich i europejskich, znane postaci z dawnych czasów oraz wyjaśniono pojęcia powiązane z głównym tematem. Dzieje polskiej architektury rozpoczęto od prezentacji stylu romańskiego, przez gotyk, renesans, barok, rokoko, klasycyzm, historyzm, eklektyzm, secesję, aż do czasów współczesnych. Chronologiczne ujęcie treści pozwoliło także na ukazanie klejnotów polskiego budownictwa na innych płaszczyznach, np. prezentując główne typy architektury: sakralną, rezydencjonalną, obronną, miejską, industrialną, itp. Autorzy tej poglądowej publikacji starali się w przestrzeni ograniczonej objętością albumu przekazać czytelnikom krótki kurs historii i teorii architektury (przede wszystkim Polski). Zwrócili uwagę na umowność podziału na epoki i style w sztuce, uwarunkowane określoną lokalizacją i zdeterminowane czasami funkcjonowania.

Pałac Staszica - WarszawaOpera LwowskaTeatr im. Juliusza Słowackiego - Kraków

niedziela, 13 czerwca 2021

Ginące rzemiosło



Leonard Rosadziński

WTPK - 2011






Artystyczna Oprawa Książki

      O Leonardzie Rosadzińskim pisałam już odnosząc się do jego publikacji zatytułowanych „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki” oraz „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”, jednakże jest to postać tak interesująca i wielowymiarowa, że poświęcę jej jeszcze kilka zdań. Tym razem pretekstem będzie pierwsza część trylogii miłośnika książek, tj. „Ginące rzemiosło. Śladami poznański introligatorów”, będąca skutkiem ubocznym pewnej autorskiej wystawy. Ale po kolei…
     W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku Leonard Rosadziński połknął bakcyla sztuki introligatorskiej i zaczął gromadzić literaturę fachową, uczyć się trudnego rzemiosła ręcznej oprawy książek, a nawet urządził w domu pracownię introligatorską. Zainteresowały go zabytkowe maszyny i narzędzia potrzebne do pracy, przystąpił więc do ich poszukiwania i zakupów. Z czasem maszyn tych było więcej i więcej. Tym sposobem powstała tzw. „Wystawa Rzemiosła Introligatorskiego i Artystycznej Oprawy Książki” (otwarta w roku 2007), której pomysłodawcą, wykonawcą, kuratorem i kustoszem był Leonard Rosadziński. Dopełnieniem zaś tej ekspozycji jest niniejsza pozycja traktująca o „Ginącym rzemiośle” napisana przez bibliofila, antykwariusza i introligatora-samouka, który podążając kilkanaście lat „Śladami poznański introligatorów” przelał na papier całą istotę i historię poznańskiego rzemiosła służącego oprawie książek.
     Poczynając od XVI wieku przeprowadził czytelników przez burzliwe dzieje poznańskiego introligatorstwa, jego organizacji – cechów, izb, spółdzielni i organu prasowego – „Polskiej Gazety Introligatorskiej”. Opowiedział o trudnej drodze adeptów zawodu od ucznia, przez czeladnika do mistrza, do opanowania tajników sztuki „oprawczej”. Poruszył temat współpracy i dzielenia się efektami swych działań podczas zjazdów, wystaw, konkursów czy dnia patrona – św. Celestyna. Ogólnopolskim Konkursom IntroligatorskimNa najpiękniej oprawioną książkę” poświęcił osobny rozdział.

Oprawy rękodzielnicze i mała prasa introligatorskaRekonstrukcja warsztatu introligatorskiegoKsiążka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich


Wędrujący czeladnicy introligatorscy

      W pamiętnikarskiej części albumu autor podzielił się z czytelnikami wspomnieniami ze spotkań z przedstawicielami prestiżowego zawodu lub z ich potomkami. Następnie zaprezentował biogramy ponad dwudziestu mistrzów poznańskiego introligatorstwa. Na zakończenie tomu umieścił Indeksy i Spisy z adresami właścicieli zakładów, z listą członków cechów i sekcji introligatorskich, z indeksem nazwisk oraz bibliografią. W niezwykle wartościowych przypisach skrupulatnie odnotował odniesienia do materiałów źródłowych.
     Leonard Rosadziński zawarł w swym tekście niespodziewanie dużą ilość informacji, nadając im przystępną formę gawędy zabarwionej emocjami wywołanymi przeżyciami związanymi z obcowaniem z osobami nietuzinkowymi – pasjonatami o bogatych doświadczeniach zawodowych i życiowych. Podkreślił wspólne elementy życiorysów rzemieślników, a więc nauka zawodu i praktykowanie u mistrza, uruchamianie własnego zakładu i odbudowywanie warsztatu po wojennych zniszczeniach, szkolenie uczniów oraz działalność społeczna i zawodowa.
     Jak ustalił Leonard Rosadziński poznańscy introligatorzy współpracowali z wiodącymi w Wielkopolsce instytucjami kultury, jak Biblioteka Uniwersytecka, Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Kórnicka, księgarniami, wydawnictwami oraz instytucjami religijnymi. Większość mistrzów przekazywała swą wiedzę własnym dzieciom, kształciła ich umiejętności, a później powierzała warsztaty. Nierzadko, ten szlachetny zawód uprawiało kolejne pokolenie starych mistrzów – ich wnuki. Zdarzały się również firmy rodzinne (Lewandowscy, Bródki, Kaliszewscy), albo krewni pracowali niezależnie od siebie. Interesujący jest wachlarz zainteresowań, jakie przejawiali introligatorzy – obok tych bliskich profesji, jak pisanie artykułów, a nawet książek czy paranie się kaligrafią pojawiły się zgoła inne np. entomologia czy wioślarstwo.
     Niezwykle interesujące akapity traktują o wędrówkach czeladników w poprzednich wiekach, celem doskonalenia swego rzemiosła. Materialnym dowodem owych „wyjazdów służbowych” jest unikalna „Wander Buch” – „Książka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich. Poznań 31 VII 1854 – 8 V 1884”. Zawiera ona 806 wpisów czeladników odwiedzających Poznań w poszukiwaniu pracy oraz 183 posiedzenia Stowarzyszenia Introligatorów. Naturalnie księga – świadek dziejów – jest manuskryptem w przepięknej artystycznej oprawie z ciemnobrązowej skóry cielęcej ze złotymi dekoracjami.

Strona tytułowa rozdziałuStrona tytułowa rozdziałuStrona tytułowa rozdziału

sobota, 10 kwietnia 2021

Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy

 

Leonard Rosadziński

2021

 

 

 





 

Niezwykli ludzie i stare książki

      Po lekturze „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki” autorstwa Leonarda Rosadzińskiego wydawało mi się, że całość jego poczynań została tam omówiona. Jak bardzo się myliłam… W następstwie przedstawienia własnej drogi do zdobycia zaszczytnego miana bibliofila pojawił się u antykwariusza pomysł, aby zaprezentować sylwetki innych poznańskich pasjonatów. Kolekcjonerzy zadrukowanego papieru, najpierw trafiali do antykwariatu Rosa (prowadzonego przez Renatę Rosadzińską), aby z czasem udzielić wywiadu gospodarzowi w zaciszu Muzeum Introligatorstwa (niestety już nieczynnego). Spotkania organizowane przez Leonarda Rosadzińskiego zaowocowały unikalną publikacją wydaną nakładem własnym autora w ilości stu numerowanych egzemplarzy, a zatytułowaną „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”.
     Bibliofile indagowani w sprawie początków swego zamiłowania do książek oraz narodzenia się pasji do ich kolekcjonowania zgodnie podkreślali fundamentalną rolę domu rodzinnego, w którym najbliżsi (rodzice, dziadkowie) poświęcali dużo czasu lekturze książek i czasopism. Matki czytające dzieciom pozycje z serii „Poczytaj mi, mamo”, „Baśnie” Hansa Christiana Andersena czy „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza zaszczepiały w nich potrzebę obcowania z lekturą. Młodzi czytelnicy, którzy poznawali właściwe” tytuły, autorstwa np. Alfreda Szklarskiego, Zbigniewa Nienackiego, Czesława Centkiewicza czy Juliusza Verne’a, Jack’a Londona, Jamesa Curwooda przejawiali zainteresowanie czytelnictwem także w dorosłym życiu.

Matryce linorytnicze inicjałoweNaokoło świata - Gebethner i WolffStanisław Jerzy Lec

Życie, pasja i stare woluminy

     Podczas wizyt na zapleczu antykwariatu interlokutorzy autora dzielili się informacjami na temat praktykowanego typu zbieractwa oraz profilu swych kolekcji, determinowanego osobistymi zainteresowaniami. Pojawiły się zatem takie działy tematyczne zbiorów, jak Dziki Zachód, filumenistyka, pomologia, sfragistyka, piractwo, druki drugiego obiegu, introligatorstwo, bibliofilstwo, itd. Znakomici kolekcjonerzy opowiadali o najcenniejszych okazach ze swych zbiorów, o wydawnictwach rzadkich, białych krukach, cymeliach, starodrukach (a nawet je prezentowali)… Z dużym zainteresowaniem poznawałam szczegóły bezprecedensowych przypadków zdobywania książek oraz środków na ich zakup. Każdy z hobbistów przedstawiał własny system układania tomów w bibliotece, gwarantujący sprawne odszukiwanie potrzebnych egzemplarzy spośród kilku tysięcy woluminów.
      Leonard Rosadziński przyjrzał się także aktywności swych rozmówców nie tylko na niwie bibliofilskiej, ale i naukowej, społecznej, edytorskiej. Większość z nich brała udział w wystawach, uczestniczyła w zjazdach, działała w organizacjach i stowarzyszeniach. Ciekawie jawią się pozaksiążkowe zainteresowania tych osób, jak np. podróże, genealogia, pszczelarstwo oraz wszelkie możliwe kategorie zbieractwa od zapałczanych etykiet, starych radioodbiorników, pieczęci i stempli po maszyny introligatorskie.
     Poza praktyką bibliofilstwa autor przekazał czytelnikom pokaźną dawkę wiadomości teoretycznych na temat tej szlachetnej pasji skupiając się na jej istocie i przejawach. Bardzo znaczące są słowa umieszczone w przedmowie zawierające określenie księgozbieractwa, jako „umiłowanie książek, ich piękna, poszukiwania wydawnictw rzadkich, wyjątkowych, niepowtarzalnych”. W opracowaniu należyte miejsce znalazły dzieje polskiego bibliofilstwa, a szczególnie wielkopolskiego. W Poznaniu w 1923 roku ukonstytuowało się Towarzystwo Bibliofilstwa Polskiego, obierając za cel działalności „szerzenie kultu pięknej książki”.

Spotkanie bibliofilów
Oprawa z superekslibrisami ks. Czartoryskich 1583Oprawa Katia Zubakhina - "Imię Róży" Umberto Eco


piątek, 19 marca 2021

Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce


 

Marek Gaworski



ARKADY - 2019


 



Konserwacja, restauracja, rekonstrukcja

     Potężna publikacja wydawnictwa Arkady zatytułowana „Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce” dostarcza katalog kilkuset zabytkowych budowli mieszkalnych i obronnych znajdujących się na terenie naszego kraju. Autorem tekstu i zdjęć jest Marek Gaworski, twórca wielu albumów, książek i przewodników na temat architektury rezydencjalnej, szczególnie tej śląskiej. Zamieszczone autorskie fotografie przedstawiają budowle od wewnątrz, z ich imponującym wyposażeniem sprzed laty, jak i skromniejszym, bo teraźniejszym. Prezentowane zewnętrza zabytków architektury, rejestrowane nawet z perspektywy drona, dają także ogólny ogląd otoczenia obiektu. Obok aktualnych wizerunków w albumie występują ilustracje archiwalne, w tym ryciny z epoki. Niestety, nie wszystkie grafiki oddają piękno prezentowanych obiektów (np. Pałac w Galinach czy Koszęcinie), a w niektórych przypadkach nie ukazują najbardziej charakterystycznych cech budowli (np. zamek w Szamotułach, dwór w Szafarni, zamek w Uniejowie). Opisy prezentowanych siedzib zawierają lakoniczne informacje na temat ich powstawania, architektury, obecnego stanu i przydługą (moim zdaniem) listę kolejnych właścicieli. Pomimo bardzo okrojonej przestrzeni tekstowej, autorowi udało się zamieścić interesujące wiadomości o początkach i końcach budowli, które niszczone były podczas wojen, najazdów (np. szwedzkich) oraz licznych pożarów. Dzieje rezydencji można zatem skwitować ciągiem zdarzeń: budowa, niszczenie, odbudowa, dewastacja, przebudowa, popadanie w ruinę lub renowacja. Lektura albumu Marka Gaworskiego uświadomiła mi, jak wiele z podziwianych przez nas obecnie „zabytków”, to całkiem udane, ale tylko rekonstrukcje zniszczonych budowli (np. zamek w Tykocinie, pałac Branickich w Białymstoku, zamek Tropsztyn). Szczególnie bolesna jest dla nas zagłada siedzib szlacheckich i arystokratycznych rozpoczęta agresjami z pierwszego i siedemnastego września 1939 roku, a trwająca podczas hitlerowskiej i sowieckiej okupacji, aż po późne lata pięćdziesiąte XX wieku.

RacotOsiekiPłoty

Muzea, hotele, instytucje, prywatne posiadłości

     Pasjonat rezydencji i budowli obronnych przekazał czytelnikom swego przewodnika garść informacji w kwestii aktualnego wykorzystania owych obiektów. Spośród wybranych do albumu budowli większość z nich mieści muzea, hotele, instytucje publiczne i edukacyjne, a część pozostaje w prywatnych rękach. Niestety, znaczny odsetek zabytków architektury chyli się ku upadkowi (dwór w Nienadowej) lub wręcz stanowi ruinę (pałac w Runowie Krajeńskim). Analiza danych przedstawionych przez autora pozwala na wyciąganie wniosków bądź stawianie pytań, co do powojennych losów naszego materialnego dziedzictwa narodowego. Jedna z nasuwających się konkluzji: dwory i pałace zajmowane podczas okupacji przez Niemców lub po wojnie mieszczące szkoły, zazwyczaj dawały budynkom szansę na ocalenie przed dewastacją lub unicestwieniem – chyba, że dostały się pod władzę bolszewickiej dziczy. Pozostaje do rozstrzygnięcia delikatna kwestia: Popegeerowskie sentymenty do dziś sankcjonują obecność w ziemiańskich siedzibach instytucji o charakterze rolnym: stacje uprawy rośli (pałac w Oleśnicy Małej), hodowli zarodowej (pałac w Garzynie) czy ośrodki doradztwa rolniczego (pałac w Boguchwale) – przypadek czy postkomunistyczna spuścizna? Cieszy natomiast fakt, że prywatni inwestorzy - właściciele historycznych budowli, po ich skrupulatnej renowacji, umieszczają w nich instytucje użytku publicznego, w tym kulturalne, tworząc niekiedy kompleksowe rozwiązania (np. zamek w Nidzicy).

NienadowaMierzęcinRunowo Krajeńskie

sobota, 6 lutego 2021

Dwory i pałace na Litwie

  Katarzyna i Jerzy Samusikowie

 

Fundacja Sąsiedzi - 2017








Rzeczpospolita Obojga Narodów

      Pięć lat po wydaniu albumu o dworach i pałacach, obecnie znajdujących się na terenie Białorusi, Katarzyna i Jerzy Samusikowie opracowali publikację zatytułowaną „Dwory i pałace na Litwie”. Właścicielami zaprezentowanych kilkudziesięciu szlacheckich siedzib były pierwsze rody Rzeczypospolitej: Tyszkiewiczowie, Radziwiłłowie, Potoccy, Chodkiewiczowie, Sapiehowie, Broel-Platerowie, Czapscy, itd. W części z okazałych budowli rodzili się lub rezydowali znamienici Polacy: Józef Weyssenhoff, Gabriel Narutowicz, Hanka Ordonówna, Józef Piłsudski, Władysław Syrokomla, Stanisław Witkiewicz, Kornel Makuszyński, etc. Wszakże była to kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów!

Patriotyczna działalność Polaków

     Do opisów i fotografii sześćdziesięciu pięciu zabytkowych obiektów dołączono Mapę z ich lokalizacją, Spis treści (miejscowości z zabytkami) oraz Wykaz dworów i pałaców niezamieszczonych w albumie. Państwo Samusikowie dotarli do szlacheckich siedzib położonymi poza głównymi szlakami turystycznymi i przedstawiającymi różny stan zachowania: od profesjonalnie odrestaurowanych rezydencji, przez opuszczone posiadłości do tzw. malowniczych ruin. Dzieje dworów i pałaców oraz losy ich właścicieli, które doprowadziły do obecnej kondycji obiektów, komplikowały się w podobny sposób. Patriotyczna działalność polskich posiadaczy ziemskich, w tym udział w Powstaniu Listopadowym czy Styczniowym, skutkowała konfiskatą majątków oraz zesłaniem ich właścicieli na Sybir lub do Kazachstanu. Przetaczające się fronty wojen światowych oraz rewolucyjne rozruchy doprowadziły do rabunków, dewastacji, a nawet do podpaleń i burzenia budowli. Parcelacje w ramach litewskiej reformy rolnej (lata dwudzieste XX w.) pozbawiły majątki ziemskie większej części areału, a obywateli ziemskich podstaw egzystencji. W okresie istnienia Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w znacjonalizowanych dworach i pałacach lokowano kołchozy, sowchozy, magazyny, szpitale, szkoły, a nawet hodowano świnie (piwnice Wysokiego Dworu). Litwa, niepodległa od trzydziestu lat, część ocalałych dworów i pałaców przystosowała do pełnienia funkcji muzealnych czy ośrodków kultury. Niestety, ogromna większość tych bezcennych zabytków pozostaje porzucona, ulegając stopniowej degradacji i przekształcając się w gruzowisko zarastające chaszczami.  

Dwór w Kurszanach Dwór w GaczanachGanek dworu w Dżuginianach

niedziela, 3 stycznia 2021

Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy

 


Jan Skuratowicz

 

ZYSK i S-KA - 2020





 

 

 

 

Architecture parlante

     Historyk sztuki Jan Skuratowicz specjalizujący się w architekturze rezydencjonalnej zaprezentował czytelnikom wyniki swych naukowych poszukiwań w postaci publikacji zatytułowanej „Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy”. Przedstawił niemal sto pięćdziesiąt zabytkowych budowli mieszkalnych, ale nie w kolejności alfabetycznej czy posegregowanych terytorialnie, lecz podporządkowanych głównej koncepcji opracowania. Autor dokonał analizy kształtowania się zrębów polskiego stylu narodowego na przestrzeni stulecia w szeroko pojmowanym Poznańskiem. Ponad wszelką wątpliwość udowodnił, że „za każdorazową, znaczącą realizacją architektoniczną stały zawsze określone treści nakładane na formalny kostium”. Jak to zdanie należy rozumieć?
     W drugiej połowie XIX wieku Wielkopolskę obejmował zabór pruski, powodujący ucisk i szykany wobec zamieszkujących te tereny Polaków. Narastający konflikt polsko-niemiecki wywołał u rodaków potrzebę manifestowania polskiej tożsamości narodowej poprzez architekturę będącą symbolem odrębności polskiego ziemiaństwa. Zarówno nowo wznoszonym siedzibom czy przebudowywanym dworom i pałacom starano się nadać charakter krajowy, protestując w ten sposób przeciw aktom „zniemczania klimatu architektonicznego Wielkopolski”. Zgodnie z zasadą „architecture parlante”, Jan Skuratowicz z zewnętrzną formą siedzib, określaną przez styl architektoniczny, kojarzył nie tylko określoną treść, ale także dodatkowy składnik stylu, jakim wydaje się być urządzenie wnętrz budowli. Historyk sztuki wielokrotnie kierował uwagą czytelników na umeblowanie, księgozbiór, kolekcje sztuki, militaria i każdą „małą cząstkę Polski zawartą w gromadzonych zbiorach i pamiątkach”.

Dakowy Mokre
Czerniejewo
 

Zwrócony ku przeszłości styl narodowy

     „Pierwszą próbą stworzenia propozycji narodowego stylu godnego polskich rezydencji” był zamek w Kórniku przebudowywany w latach 1839-61 przez Tytusa Działyńskiego. Okres ustalania się kanonów stylu narodowego prof. Jan Skuratowicz wytyczył na publikację autorstwa Zygmunta Czartoryskiego pt. „O stylu krajowym w budownictwie wiejskim” z 1896 roku, w której ten ostatni określił wymagania stawiane nowoczesnym budowlom. Praca ta stawiała sobie za cel ocalenie „próbki stylu krajowego w budownictwie, aby kiedy da Bóg, że wody potopu opadną, ziomkowie mieli skąd brać wzory”. Z czasem symbolem polskiej siedziby ziemiańskiej stał się kolumnowy portyk (z tympanonem), który tworzył część fasady nowych dworów i pałaców, lub który dostawiano do starszych obiektów.  
     W publikacji przedstawiono wiele przykładów budowli, które dzięki propagowaniu stałego motywu architektonicznego – portyku z tympanonem – służyły podtrzymywaniu tożsamości Wielkopolan wśród niemieckiej powodzi, zalewającej Rzeczpospolitą. Wśród dworów i pałaców, ostoi polskości w Wielkopolsce sprzed odzyskania niepodległości, mój podziw budzi „zwrócony ku przeszłości” pałac w Kopaszewie, pałac w Objezierzu z mottem templariuszy czy dwór w Koźminku – najbardziej urokliwy z oglądanych przeze mnie dworów. Na kolejnych stu pięćdziesięciu stronach albumu Jan Skuratowicz prezentował przykłady potwierdzenia tezy, iż „demonstracyjne stosowanie form uznawanych za narodowe i polskie było na pewno w pełni świadomą manifestacją polityczną”. Swą urodą, proporcjami, harmonią stylu urzekły mnie pałace w Skoraszewicach, Winnej Górze, Lubaszu, Gorzyniu, Dłoni, Górznie, Głębokiem.

Objezierze fot. WikipediaKopaszewo fot. Wikipedia
Kołaczkowo


Polonizacja architektury