wtorek, 28 sierpnia 2018

Ulica Żółwiego Strumienia

Aleksandra, Tomasz, Norman Aleksandra Ziółkowska-Boehm  


Twój Styl 2004








Szeptem, na paluszkach

     Jak odnieść się do książki, która wzbudziła we mnie piramidę emocji, uczuć, wspomnień, refleksji? Jak w kilku akapitach zamieszczanych w postach „książkowego” bloga pomieścić wrażenia wywołane lekturą, którą autorka, w skierowanej do mnie dedykacji, nazwała „swoją bardzo «własną» książką”? Tak własną, osobistą, że czytając ją starałam się „na paluszkach” wchodzić w jej intymny, wcale nie mały świat, aby nikogo nie urazić swym najściem. Bogactwo i głębia poruszanych w tomie zagadnień poraziła mnie i doprowadziła do wniosku, iż zapewne porwałam się z motyką na słońce pragnąc ująć w słowa myśli podszepnięte przez książkę autorstwa Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm oraz odczytać jej przesłanie i odkryć jego sens. Nie porzuciłam jednak zamiaru skomentowania autobiograficznych stron publikacji zatytułowanej „Ulica Żółwiego Strumienia” i podjęłam postawione przede mną wyzwanie.

Poplątane światy

     Zaciekawiła mnie nietypowa kompozycja książki zawierająca przeplatające się wspomnienia i dziennik, zachowujące ciągłość czasu. Gdy kończy się okres obejmujący wspomnienia autorki (1992r.), rozpoczynają się wydarzenia przedstawione w dzienniku (1993r.). Retrospekcyjne ujęcie kwestii własnej biografii pozwoliło pisarce stworzyć w wyobraźni czytelników poplątane światy – polski i amerykański oraz przedstawić swoje „losy rozpostarte po mnóstwie krain”. Nieprawdopodobna ilość ludzi, miejsc, krajów, wydarzeń, podróży, spotkań, wydawała się niemożliwa do nagromadzenia w ciągu czterdziestolecia jednej osoby. A jednak! W życiu Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm spełniło się hasło propagandy sukcesu „Polak potrafi”. Owa Polka potrafiła pokierować swymi losami tak, aby opisane w książce wywołały u czytelników (a szczególnie ich żeńskiej części) stany wzruszenia, zamyślenia, wzburzenia, zazdrości. Ze wszystkich stron biografii wyłania się nadzieja i optymizm oraz przekonanie, że zawsze może i powinno być lepiej w życiu każdej z nas.

Polska była i będzie

     W tekście Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm dostrzegłam kilka przenikających się wątków pobocznych, jednakowo ważnych dla właściwego odbioru bardzo osobistych zwierzeń literatki. Wśród nich znalazły się wydarzenia zaczerpnięte z najnowszej historii Polskiod lat pięćdziesiątych do dziewięćdziesiątych XX wieku – pilnie studiowane przez autorkę,  mimo jej „historycznej nieobecności” w Kraju. Ojczyzna widziana zza oceanu jawiła się przedstawicielom Polonii, jako ziemia obiecana, kraina marzeń, za która należy tęsknić, ale niekoniecznie do niej wracać. W trudnych dla Polski okresach, między środowiskami emigrantów politycznych i ekonomicznych, w jakich obracała się pisarka, a Krajem, następował rozbrat. Zarówno w Polsce, jak i wśród przedstawicieli polskiej emigracji, pojawiały się postawy i wybory, które trudno było jej zrozumieć. „Jechałaś innym pociągiem niż my” – stwierdził jeden z jej przyjaciół. Pomimo realistycznego spojrzenia na swych rodaków i Ojczyznę, nikogo nie oceniała i zawsze występowała, jako orędowniczka sprawy polskiej na świecie. Będąc daleko od Europy bardzo przeżywała wydarzenia rozgrywające się w Kraju nad Wisłą. Zdawała sobie sprawę z tego, że „Polska była i będzie…  każde pokolenie musi spłacić dług swoją krwią”.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm przy Ul. Żółwiego Strumienia
Aleksandra Ziółkowska-Boehm przy Ul. Żółwiego Strumienia

środa, 25 lipca 2018

Karafka La Fontaine’a t.1

Melchior WańkowiczMelchior Wańkowicz  

 

Wydawnictwo Literackie 1983














Zaszczepione na reporterskim pniu

     Tytułowa Karafka Wańkowicza odbija całe spectrum barw, oświetlając nimi wszystkie zakątki świata, do których dotarł lub chciał dotrzeć Melchior Wańkowicz. Gdyby autor posiłkował się tylko elementami własnego życiorysu posiadałby wystarczające ilości materiału pisarskiego na całą swą twórczość. W urozmaiconym życiu literata czytelnik znajduje podróże po świecie, udział w wojnach światowych, pobyty w aresztach i więzieniach, różnorodne zajęcia (praca w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, w Wydawnictwie „Rój” oraz na potrzeby reklamy), niemal dwudziestoletnią emigrację oraz śmierć dziecka. Melchior Wańkowicz potrafił literacką treść swoich przeżyćzaszczepić… na reporterskim pniu”. Podróżowanie w przestrzeni i czasie stanowiło dla pisarza pretekst do tworzenia niezrównanych utworów wspomnieniowo-pamiętnikarskich, reportaży historyczno-geograficznych i wojennych, esejów i felietonów oraz - jako klasę samą dla siebie – dwu tomów zatytułowanych „Karafka La Fontaine’a”. „Król Reportażu” stworzył swe opus vitae na obraz i podobieństwo „dziennikarskiej Biblii”, wychodzącej poza ramy reportażu na szerokie obszary sztuki pisania i pisarskiego warsztatu. Wielowymiarowe dzieło nosi znamiona monografii nie „wypozowując się na naukowość”, lecz pretendując do miana hołdu złożonego literaturze faktu i literackiej polszczyźnie.

Inwokacja do Języka

     Melchior Wańkowicz – mistrz gatunku zwanego reportażem literackim – podzielił się uwagami na temat obydwu części określenia tej formy. Szczegółowo opisał cechy dobrego reportażu i reportażysty, takie jak zaangażowanie, funkcjonalizm, dociekliwość, poświęcenie, osobiste doznanie, poczucie humoru. Wymienił również pojawiające się ich wady, np. indywidualne preferencje i tendencyjność, skrajne poglądy i radykalizm oraz przeładowanie treści ilością faktów lub skupianie się na faktach miałkich (ale modnych). Autor poświęcił znaczną ilość miejsca kwestiom literackim, nie ograniczając się jedynie do zagadnień reportażu, lecz pochylając się nad istotą polszczyzny, jaką posługują się polscy pisarze. Sformułował przepiękną Inwokację do Języka zwracając się do poszczególnych jego słów. Gdzie indziej apelował do twórców o „konieczności językowej świadomości”, mającej zapobiegać nadużyciom lingwistycznym, językowej niechlujności i pseudointelektualnemu bełkotowi. Wybitny publicysta zagłębiał się w rozważaniach lingwistycznych dotyczących m.in. wzbogacania języka za pomocą słowotwórstwa i zapożyczeń z języków obcych. Z drugiej jednak strony analizował potrzebę kontrolowania poprawności językowej utworów literackich oraz występował z krytyką przesadnej działalności purystów językowych. Melchior Wańkowicz wprowadził do naszego języka szereg neologizmów, takich jak światopogląd, międzyczas, międzyepoka, chciejstwo, kundlizm. Zgadzał się z poglądem, że gorzka historia Polski przesądziła o  emocjonalności, a nawet sentymentalizmie, języka polskiego. Podsumowując refleksje językowe o pięknie mowy polskiej pisarz uświadomił sobie i nam, iż zawsze i wszędzie „przełamywaliśmy się tym słowem powszednim jak chlebem”.





środa, 11 lipca 2018

Józef Piłsudski na dawnej karcie pocztowej i fotografii

Józef Piłsudski

Stanisław Wyrzycki   


Wyd. Światowid 2012












 

Biała i czarna legenda

     Kielce i Ziemia Świętokrzyska znalazły godnego piewcę w postaci regionalisty, pasjonata historii, miłośnika Józefa Piłsudskiego i kolekcjonera pamiątek po nim – Stanisława Wyrzyckiego. Przygotowany przez niego album połączył dwie wielkie pasje autora przedstawiając ślady Marszałka na Kielecczyźnie. Album ten zawiera przede wszystkim reprodukcje kart pocztowych, fotografii, znaczków pocztowych, rzeźb, pomników oraz obrazów pędzla najznakomitszych artystów, częstokroć towarzyszy broni Pierwszego Legionisty. Część graficzna książki poprzedzona została interesującym słowem wstępnym prof. Adama Massalskiego, który przeanalizował sposoby ukazywania postaci Marszałka w okresach przed II wojną światową, w jej trakcie, w czasach okupacji sowieckiej oraz po przełomie roku 1989. Jego zdaniem nieustannie funkcjonowały równolegle do siebie dwie legendy Józefa Piłsudskiego: biała – kreowana przez jego zagorzałych zwolenników i czarna – tworzona przez jego politycznych przeciwników o różnej proweniencji (tak dzieje się do dziś – vide „Złowrogi cień Marszałka”).

Józef Piłsudski - mal. W. Kossak
J. Piłsudski - mal. W. Kossak
Józef Piłsudski - mal. K. Krzyżanowski
J. Piłsudski - mal. K. Krzyżanowski
Józef Piłsudski - mal. W. Kossak
J. Piłsudski - mal. W. Kossak

Na prawie i sprawiedliwości...

     Na kilku stronach książki Stanisław Wyrzycki zaprezentował życiorys Józefa Piłsudskiego i charakterystykę jego osoby skupiając się na niekwestionowanych zasługach Męża Stanu, który „dążył do budowy silnego państwa polskiego opartego na prawie i sprawiedliwości”. Opinie wybitnych ludzi kultury, polityki, wojskowych, hierarchów kościoła, z Polski i zagranicy, na temat fenomenu, charyzmy i osobowości Józefa Piłsudskiego dopełniły ogólnej prezentacji tej postaci. Pozostałością po życiu, działalności i walkach  jednego człowieka - zjawisku bez precedensu w dziejach świata - są unikalne formy upamiętniania Brygadiera, Komendanta, Marszałka. Stanisław Wyrzycki, wielbiciel Naczelnika Państwa, opowiedział o tym, jak Naród Polski postrzegał i uhonorował swego Wodza.

czwartek, 5 lipca 2018

Bałtycka Droga i Żywy Łańcuch Lwów-Kijów

Uniwersytet Lwowski i Politechnika Lwowska Piotr Wdowiak   


2015









Od Bałtyckiej Drogi do Żywego Łańcucha

     Tytułowe określenia „Bałtycka Droga” i „Żywy Łańcuch Lwów-Kijów” należy wyjaśnić czytelnikom rozpoczynających wschodnią przygodę z książkami Piotra Wdowiaka. 23 sierpnia 1989 roku na Bałtyckiej Drodze stanęło, trzymając się za ręce, około dwu milionów Litwinów, Łotyszów i Estończyków. Wydarzenie to miało miejsce w dzień pięćdziesiątej rocznicy podpisania haniebnego tajnego protokołu do paktu Ribbentropp – Mołotow sankcjonującego de facto rozbiór Europy na strefy wpływów: niemiecką i radziecką. Tzw. Droga Europejska na granicy polsko-litewskiej doszła do skutku rok później, ale miała już lokalny wymiar. W Żywym Łańcuchu Lwów-Kijów, 21 stycznia 1990 roku, w siedemdziesiątą pierwszą rocznicę Zjednoczenia Ukrainy  połączyło te miasta, rozpiętością swych ramion trzy, miliony ludzi. Narody Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy dążyły do uzyskania niepodległości i manifestowały te zamierzenia na europejskim forum.

W Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej na Litwie

     Burzliwy przełom lat 80/90 XX wieku przyniósł Europie epokowe wydarzenia. Kraje demoludu wybijały się na niepodległość, rozpadł się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, a w jego miejsce powołano Wspólnotę Niepodległych Państw. Nie powinny zatem dziwić ówczesne wybory dróg życiowych młodych Polaków. Piotr Wdowiak zdobył wykształcenie w zakresie filologii rosyjskiej i sowietologii oraz ukończył studia wschodnioeuropejskie. Jego kariera zawodowa potoczyła się dynamicznie. Przez pięć lat pełnił ważne funkcje w Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej w stolicy Litwy – Wilnie. Będąc dyplomatą korzystał z możliwości podróżowania po krajach bałtyckich i tych zza wschodniej granicy Rzeczypospolitej XXI wieku. Na swej drodze spotykał ludzi wielu narodowości, zamieszkujących obecne tereny Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy. Owocem owych bliskich kontaktów i dyskusji z wieloma rozmówcami są, powstałe ostatnimi laty, książki polskiego wysłannika na wschód. 

Zamek Radziwiłłów w Birżach
Zamek Radziwiłłów w Birżach
Pałac Weyssenhoffów i Przeździeckich w Rakiszkach
Pałac Weyssenhoffów i Przeździeckich w Rakiszkach













środa, 20 czerwca 2018

Kresowe losy

Witold Czarnecki Fot. sybir.com.plWitold Czarnecki     


Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej 1995








Żołnierzom Armii Krajowej

     Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej wydało, już po przewrocie 1989 roku, interesującą książeczkę autorstwa Witolda Czarneckiego (rocznik 1927) o pojemnym, ale w pełni uzasadnionym, tytule „Kresowe losy”. Opowiedziane koleje życia ich autora okazały się bowiem podobne dla większości przedstawicieli pokolenia kresowego urodzonych w wolnej Polsce. Scenariusze ich życia pisane przez barbarzyńskich najeźdźców zbudowane były z kilku aktów: niepodległościowa konspiracja, walka zbrojna w strukturach wojskowych, zesłanie do łagrów i więzień, powrót do powojennej Polski albo dobrowolna czy przymusowa emigracja. Witold Czarnecki kończy książkę tragiczną listą towarzyszy broni ze swego plutonu, gdzie obok nazwisk figurują wpisy: zginął, zamordowany, więzienie, łagier. W tej sytuacji autor poczuł się "dzieckiem szczęścia".
     Były akowiec zakończył wspomnienia w sierpniu 1945 roku, gdy udało mu się powrócić do Ojczyzny do Białegostoku, z którym związał swe przyszłe życie. Witold Czarnecki jest profesorem architektury i urbanistyki przemysłu na Politechnice Białostockiej oraz v-prezesem Okręgu Białystok Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Razem ze swym synem Bartoszem zaprojektowali (pro publico bono) białostocki pomnikŻołnierzom Armii Krajowej” odsłonięty w 1995 roku.
     Przesycone treścią wspomnienia autor rozwinął w wydanych później publikacjach o „Losach Żołnierzy kresowych AK”, „Żyłem ciekawie”, „AK na Białostocczyźnie 1939-45.

Wilno i Wileńszczyzna

     Witold Czarnecki, niczym dwie strony medalu, najpierw zaprezentował w książce blaski przedwojennego Wilna, a w następnej kolejności przekazał suchą relację z pobytów w łagrach, które odcisnęły trwałe piętno na duszy osiemnastolatka.
Wileńska inteligencja czasów międzywojnia bywała w tamtejszych teatrach, filharmonii, kinach, pod Ostrą Bramą. Autor poprowadził nas do miejsc spotkań towarzyskich ludzi sztuki, nauki, lekarzy, inżynierów; do sławnych kawiarń, restauracji, hoteli. Zaprosił, razem z ziemiaństwem Wileńszczyzny, do arcypolskich dworów, takich jak majątek Onżadowo w obwodzie grodzieńskim czy majątek koło Zelwy nieopodal Wołkowyska, gdzie „Piękny, stary drewniany dwór z gankiem, do którego prowadziła aleja wysadzana lipami, gazon przed gankiem. Na osi domu sień, na prawo sala jadalna z portretami przodków”.

Białostocki pomnik „Żołnierzom Armii Krajowej”Fot. fluidi.pl
Białostocki pomnik „Żołnierzom Armii Krajowej” Fot. fluidi.pl
Rota Przysięgi Żołnierza Armii Krajowej Fot. niezlomni.com
Rota Przysięgi Żołnierza Armii Krajowej  Fot. niezlomni.com


















piątek, 15 czerwca 2018

Lepszy dzień nie przyszedł już

Wilk, Roman, Dołęga, Rado - 1974 Aleksandra Ziółkowska-Boehm  


ISKRY 2012















Polskość jak stuletni dębniak...

     Gawęda Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm o „Dworze w Kraśnicy i hubalowym Demonie” zainspirowała mnie do powtórnego sięgnięcia po inną lekturę tej samej autorki. Jakże inaczej odczytywałam myśli zawarte w publikacji o niebanalnym tytule „Lepszy dzień nie przyszedł już”. „Pierwsze czytanie” wstrząsnęło mną przerażającymi opisami aktów przemocy fizycznej i psychicznej, jakie miały miejsce podczas deportacji, wywózek, osiedleń, katorżniczej pracy i egzystencji na nieludzkiej ziemi. „Aby przeżyć do jutra, traciło się czasami człowieczeństwo. Głód tłumaczył wszelkie zachowania”. Więc nie dziwiło wtedy skonsumowanie psa czy głowy konia. „Drugie czytanie” pozwoliło mi z większą uwagą skupić się na pojedynczych losach ludzi postawionych w obliczu tragicznych wydarzeń w nienormalnych okolicznościach, będących zaprzeczeniem humanitarnych warunków życia. W zderzeniu z realistycznym przedstawieniem uroków życia w kresowych dworach: w Szemiotówce na Polesiu, w Dźwiniaczu na Podolu czy w Ławskim Brodzie na Nowogródczyźnie, gdzie „polskość jak stuletni dębniak nastała”, gehenna zesłańców jawiła się wyjątkowo koszmarnie. A na Kresach było tak pięknie:
duży okrągły bochenek leżał na stole na desce, obok nóż. Najpierw Tatuś robił krzyż, nazywało się to «przeżegnać chleb»”, 
Na Wielkanoc przyrządzano szynki. Wędzono je dwa tygodnie, paląc drewnem olchowym i jałowcowym, we własnej wędzarni”, 
na zamieszkanie w internacie przygotowano… specjalną wyprawkę – oznaczone monogramami noże, widelce, prześcieradła, ręczniki”.

 

Nie mogłam płakać, nie umiałam

     Aleksandra Ziółkowska-Boehm, jak nikt inny umiała zanurzyć się w niełatwe biografie Polaków, którym hitlerowscy i sowieccy okupanci, jednym rozkazem, zagrabili i zniszczyli wszystko: domy, rodziny, Ojczyznę. Pisarce udało się uniknąć w tekście taniego sentymentalizmu, przesadnego dramatyzowania i nadmiernego patosu. „Nie mogłam płakać, nie umiałam. Dalej nie mogę”. Tak wspominała Joanna, a może Aleksandra spisująca wspomnienia Joanny? Tekst książki został natomiast przepełniony opisami szlachetnych uczynków, charakterystykami prawych ludzi i ich wyjątkowymi reakcjami na zło (Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj).
Wzruszająca i przerażająca jest fotografia wykonana w latach trzydziestych XX wieku w Kobryniu na Polesiu, a przedstawiająca rodzinę Michalaków: Władysławę, Antoniego, Joasię, Józia i Henia. Bilans strat wojennych osób z tego zdjęcia wypadł dramatycznie. Z pięciu członków rodziny ocalała w istocie jedynie Joanna. Jej brat Józio przeżył, ale z uszkodzonym mózgiem był niezdolny do samodzielnego życia. Rodzice trójki dzieci zginęli podczas „podróży” bydlęcym pociągiem na zesłanie. Henio zmarł w szpitalu w Teheranie. Miał tylko sześć lat

Michalakowie:Władysława, Antoni, Józio, Henio - lata 30' XX w.
Michalakowie:Władysława, Antoni, Józio, Henio - lata 30' XX w.

środa, 6 czerwca 2018

Sześć pięter luksusu

Witraż  - fot. www.dtbj.pl Cezary Łazarewicz


ZNAK 2013






 

 

 

 

 

 

 

Społeczna pamięć marki

     Moja Babcia (1905-1994) z dumą wspominała, że przed wojną, około roku 1935, kupiła sobie elegancki płaszcz „u Braci Jabłkowskich”. Czterdzieści lat później brzmiało to, jak dawno minione echa Polski międzywojennej. Kolejne czterdzieści lat później, korzystałam  z noclegu w apartamencie Apple Inn, znajdującego się w odzyskanej niedawno przez prawowitych właścicieli, Kamienicy Jabłkowskich. Dowiedziałam się wtedy od kogoś z rodziny Jabłkowskich o wygranej batalii toczonej o stojący opodal Dom Towarowy Braci Jabłkowskich. Stanowiło to dla mnie sygnał, że może, choć w niewielkim stopniu, coś będzie tak, jak dawniej

Pamiętnik Starego Subiekta?

     Miłą niespodzianką okazała się lektura książki zatytułowanej „Sześć pięter luksusu. Przerwana historia Domu Braci Jabłkowskich”. Jej autor – Cezary Łazarewicz – dziennikarz, publicysta, pisarz i działacz opozycyjny z lat osiemdziesiątych XX wieku, zaskoczył mnie przede wszystkim pięknie opowiedzianymi dziejami Rodziny Jabłkowskich i jej „ziemi obiecanej” – przedwojennej Warszawy. Ponadto ciekawą strukturą książki oraz lekkim piórem, którego umiejętnie używał opisując trudne losy rodzinnej firmy. Autor wczuł się w klimat epoki tak doskonale, że często wydawało mi się, że czytam Pamiętnik Starego SubiektaIgnacego Rzeckiego. Z dużą znajomością rzeczy wprowadził czytelników w arkana organizacji Domu Towarowego o trzystu stoiskach w czterdziestu czterech sklepach z pracującymi ponad sześciuset osobami. 

poniedziałek, 28 maja 2018

Piękne Polki

Felicja Boberska z Wasilewskich Ewa i Bogumił Liszewscy


Replika 2017









CzytamPoPolsku, tak jak Autorzy

     „Polskie bohaterki”, „Dzielne Polki”, „Piękne Polki” to tytuły trzech publikacji państwa Liszewskich, doskonale oddające obszar zainteresowań autorów – pasjonatów historii Polski. Pod ich życiową misją „budzenie patriotyzmu wśród Polaków” podpisałam się tworząc patriotycznego bloga o znaczącej nazwie i miejscu w wirtualnej przestrzeni CzytamPoPolsku.pl.
Tytułowe Piękne Polki założyły Stowarzyszenie im. Klaudyny Potockiej, którego działalność oscylowała wokół faktycznej stolicy kulturalnej Galicji” – Lwowa. Członkinie Stowarzyszenia były w większości „Dziewczynami z białego dworu”, które starano się wyposażyć w gruntowne wykształcenie, najpierw domowe, a następnie kontynuowane w żeńskich pensjach, np. u pani Felicji Wasilewskiej we Lwowie.
Treść „Opowieści o lwowskich klaudynkach” wzbogacono o reprodukcje interesujących obrazów Aleksego Matczaka i Joanny Semli oraz o fotografie znakomicie dopełniające tekst książki. Dołączono interesującą Bibliografię i dokładny Indeks osób. Niestety, książka wydrukowana na kredowym papierze rozpadła się na pojedyncze kartki już po przeczytaniu przeze mnie kilkunastu stron.

Dziewczyna z białego dworu - Aleksy Matczak
Dziewczyna z białego dworu - Aleksy Matczak

To jest moja Matka, ta Ojczyzna!

     Autorzy z pietyzmem przedstawili historyczny kontekst, w jakim doszło do zawiązania rzeczonej organizacji, a także skupili się na wyjaśnieniu na czym polegał fenomen domów polskich w czasach zaborów. W tradycyjnych domach rodzinnych „Dzieci uczono postawy odrzucającej niewolę oraz dumy z bycia Polakiem”. Starsze pokolenia zapoznawały młodzież z ojczystą literaturą, historią, muzyką, malarstwem, geografią. Starsi przekazywali młodszym narodowe tradycje, język ojczysty, obyczaje, religię. Np. sprawowano podniosły obrzęd, znany pod nazwą chrzest husarski, gdy chrzczone niemowlę układano na skrzyżowanych szablach, ponieważ „dziecię szabli z nią żyć i umierać musi”. W domach rodzinnych wpajano dzieciom demokratyczne zasady współżycia społecznego. „Ojczyznę traktowano jako matkę wszystkich zamieszkujących ją obywateli, bez względu na narodowość czy wyznawaną religię”. Może dlatego niezwykle często cudzoziemcy osiedlający się w Rzeczypospolitej ulegali pełnej polonizacji, biorąc sobie do serca słowa poety „Naród, to jedna wielka rodzina. Ojczyzna to wspólna matka, a także jakby wspólny dom”.
Na porządku dziennym w społeczeństwie polskim było funkcjonowanie otwartych salonów literackich, artystycznych, gdzie podczas nieformalnych spotkań z udziałem znanych literatów, malarzy, muzyków, odbywały się „gorące dyskusje na temat losów Ojczyzny”.

poniedziałek, 21 maja 2018

Dwór w Kraśnicy i hubalowy Demon

Major_Henryk_Dobrzanski_Rzeszow_1932Aleksandra Ziółkowska-Boehm



 PIW 2009








 

 

 

 

Patriotyzm - nieuleczalna choroba duszy

     Tytułowy Dwór w Kraśnicy stał się dla Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm pretekstem do przedstawienia losów niektórych potomków Antoniego Jaxa Bąkowskiego herbu Gryf i Izabeli Rudzkiej herbu Prawdzic, którzy dali światu trzynaścioro dzieci. Rodziny, o których pisarka opowiada w książce zatytułowanej „Dwór w Kraśnicy i hubalowy Demon” nosiły historyczne nazwiska: Krasiccy, Ossowscy, Jaxa Bąkowscy. Autorka wykonała tytaniczną pracę gromadząc materiały, dokonując ich selekcji i wreszcie tworząc wielce interesującą opowieść o wybranych postaciach rodów, dzielnie zmagających się z nie zawsze przyjazną rzeczywistością. W publikacji zaprezentowano wielu cichych i głośnych bohaterów dotkniętych nieuleczalną chorobą duszypatriotyzmem. Brali oni czynny udział w powstaniach narodowych, wojnach o wolność „naszą i waszą”, starciach z powojennym komunistycznym reżimem, lub „tylko” wspierali działania narodowowyzwoleńcze z tyłów za linią frontu. 

Literacki majstersztyk i źródło wiedzy

     Wydawnictwo zaopatrzone w niepowtarzalne archiwalne fotografie, wartościowe Przypisy, obszerną Bibliografię i szczegółowy Indeks osób jest rzetelnym źródłem wiedzy o kolejach losu prawnuków i praprawnuków Antoniega Jaxa Bąkowskiego, związanych z nieistniejącym dziś dworem w Kraśnicy. Służył on schronieniem, pomocą, wsparciem Hubalczykom, partyzantom, żołnierzom AK oraz ludności cywilnej. Popularyzatorka heroicznych epizodów historii Polski przekazała dwa, jakże odmienne, obrazy życia w polskim dworze: w czasie dwudziestolecia międzywojennego i podczas okupacji. Wizerunek dworu żyjącego w zgodzie z naturą i porami roku, współżyjącego z ludnością chłopską, świętującymi i bawiącymi się po spełnieniu obowiązków, przeciwstawiła wojennemu krajobrazowi rekwizycji, konfiskat, bandyckich napadów, niepewności dnia jutrzejszego i mierzenia się z wszelkimi przeciwnościami losu. Doprawdy to literacki majstersztyk na nieprzeciętną miarę. Autorka – Aleksandra Ziółkowska-Boehm ocaliła od zapomnienia pamięć o ludziach, miejscach i wydarzeniach, za co należą się jej, od nas czytelników, wyrazy wdzięczności i serdeczne podziękowania

Demon
Demon
Podziękowanie za dar konia Demona
Podziękowanie za dar konia Demona

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

czwartek, 10 maja 2018

Marszałek Ziuk i jego Pierwsi Niepodlegli

Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów z okresu Powstania ListopadowegoPiotr Wdowiak

 

2017









 

 

 

 

 

Litwo,Ojczyzno moja...

     Piotr Wdowiak, na stu stronicach książki będącej komentarzem wystawy pod przewrotnym tytułem „Czerwonym tramwajem do przystanku Niepodległość”, zmieścił wiele wątków życia Józefa Piłsudskiego. Tytuł wystawy jest parafrazą rzekomej wypowiedzi Marszałka „Towarzysze, jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku «Niepodległość», ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdźmy na Pan" (autorstwa Adolfa Nowaczyńskiego?). Autor książki, filolog z wykształcenia, zręcznie posłużył się terminem „przystanku” dla nazwania rozdziałów publikacji i etapów życia Naczelnika Państwa, który mijał przystanki Wilno, Łódź, Galicja, niezależna Litwa i wolna Rzeczpospolita, w której został na zawsze.
Napisana ze swadą opowieść o życiu Marszałka wzbogacona została o dzieje Jego żmudzkich przodków pochodzących z rodów Piłsudzkich, Butlerów, Billewiczów. Członkowie owych familii chlubnie zapisali się w historii Rzeczypospolitej i stali się wzorami godnymi naśladowania dla przedstawicieli młodszych pokoleń. Autor zwrócił uwagę czytelników na rolę patriotycznej atmosfery panującej w rodzinie Ziuka, podtrzymującej pamięć niedawnych przegranych powstań narodowych. Były to tragiczne wspomnienia. Krewni późniejszego Pierwszego Legionisty tracili za przyczyną caratu szlachectwa, stanowiska, majątki, a nawet nazwisko Piłsudzki, zruszczone do formy Piłsudski. 

Rodzina Ziuka

     Piotr Wdowiak zawarł w swej publikacji, obok warstwy dotyczącej epokowych wydarzeń z udziałem Józefa Piłsudskiego, prywatną, rodzinną stronę Jego życia. O ile w podobnych opracowaniach można znaleźć obszerne opisy losów żon (Maria i Aleksandra) i córek (Wanda i Jadwiga) Marszałka, o tyle rzadziej czytelnik może przeczytać o faktach z życia licznego rodzeństwa Ziuka, od najbliższej Mu siostry Zofii Kadenacowej (Zuli) po wybitnego brata Bronisława. Z tym ostatnim, w procesie o udział w zamachu na cara, skazani zostali na wieloletnie wyroki zesłania – Bronisław 15 lat na wyspie Sachalin, Józef na 5 lat na Syberii.

Imieniny Marszałka w gronie najbliższej rodziny w Wilnie
Imieniny Marszałka w gronie najbliższej rodziny w Wilnie