poniedziałek, 25 października 2021
Kórnik, Działyńscy, Legion
Hrabia schodzi z pomnika
wtorek, 19 października 2021
Dworek, kontusz, karabela
Krystyna Bockenheim
Wydawnictwo Dolnośląskie - 2002
Polaków portret własny
Krystyna Bockenheim, urodzona we Lwowie, z wykształcenia i zawodu lekarz medycyny, po wydaniu książki zatytułowanej „Przy polskim stole”, podjęła temat Rzeczypospolitej szlacheckiej. W publikacji Wydawnictwa Dolnośląskiego, w serii „A to Polska właśnie”, ukazała się praca pod tytułem „Dworek, kontusz, karabela”, zawierająca kompendium wiedzy o historii, obyczajach i kulturze polskiej szlachty na przestrzeni wieków.
Na wstępie omówiono teorię pochodzenia naszego narodu –
„Civis Romanus sum” twierdzili niektórzy przedstawiciele stanu
szlacheckiego, wywodząc swe rody od plemienia Sarmatów.
Polonocentryzm, z umiłowaną złotą wolnością szlachecką i jej „źrenicą”
– zasadą „liberum veto”, doprowadziły później do rozbiorów i zaborów. W
kolejnych rozdziałach autorka skupiła się na „Narodzinach Sarmaty”
opisując problemy związane ze staraniem się o prawowitych potomków oraz
wychowaniem i kształceniem dzieci. Rodziły się one „W małżeńskim stadle”, które nierzadko zawiązywano w bardzo młodym wieku, z krewnymi i to
wielokrotnie. Po bujnym życiu rodzinnym i społecznym nadchodziła nieuchronna
„Śmierć Sarmaty”, a z nią pochówki z licznymi obyczajami i
obrzędami pogrzebowymi. Treść książki zdominowała kwestia
bezpieczeństwa państwa, które określano mianem „Przedmurza chrześcijaństwa”, zarówno w sensie religijnym, jak i politycznym. Sarmata mógł się
realizować jako „Ziemianin, żołnierz, duchowny” mieszkając w
szlacheckim dworku, magnackiej rezydencji czy przy królewskim
dworze. Z uwagi na upodobanie do bogactwa, tytułów, etykiety i
strojów poeta napisał „Pstrzy się jak dzięcioł Polak”.
Demokracja szlachecka paradoksalnie znalazła się „W pętach wolności” z sejmem, sejmikami, zajazdami, pojedynkami, aż powiedział
Piotr Skarga, iż „nierządem stoi Polska”. Sarmackie
kobiety rzadko przechodziły ewolucję „Od krosienek do Trembowli”. Ich status wyznaczała jedynie rola żony i matki, zależnej od woli
mężczyzny. Utrata suwerenności Rzeczypospolitej kończyła epokę
szlacheckiej odmiany baroku. Jednakże po mrocznych okresach
zniewolenia Ojczyzny nadal toczy się „Sarmatyzmu życie po życiu”. Przejawy wiecznie żywej legendy szlacheckiej zaskakiwały w czasach PRL-u,
np. na fenomenalnej wystawie z 1979 roku zatytułowanej „Polaków portret własny”.
niedziela, 10 października 2021
Dziwne jest serce kobiece
Zofia Odrowąż z Pieniążków Skąpska
Czytelnik 2019
Rękopis znaleziony z nadzieją
Sceptycznie nastawiona do lokalizacji
XI Warszawskich Targów Książki na trotuarach wokół
Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie z oferty piątkowych spotkań
autorskich wybrałam propozycję Wydawnictwa Czytelnik. W ramach promocji
książki zatytułowanej „Dziwne jest serce kobiece…”, jej autor Rafał
Skąpski będzie wpisywał dedykacje wszystkim chętnym osobom. W moim egzemplarzu
obok autografu pojawiły się następujące słowa: „Pani Małgorzacie z sympatią i nadzieją na wyrozumiałość”. Dlaczego takie? W krótkiej rozmowie nadmieniłam, że po przeczytaniu
książki napiszę jej recenzję na blogu CzytampoPolsku.pl i stąd ta
nadzieja…
Lektura
Galicyjskich wspomnień pochłonęła mnie całkowicie, co bardzo mnie
zaskoczyło. Spodziewałam się kolejnych zwierzeń panienki ze dworu i
młodej mężatki bez większych aspiracji artystycznych i ambicji naukowych.
Tymczasem już sam Wstęp do tomu obudził moją czytelniczą czujność w
kwestii autorstwa tej przedmowy i opracowania tekstu źródłowego, a
następne rozdziały nakłoniły mnie do zrewidowania mojego nastawienie do
rzeczonych pamiętników. Internet wiele mi wyjaśnił…
Rafał Skąpski okazał się być wieloletnim wydawcą,
wiceministrem kultury, prezesem WTK, dyrektorem PIW,
prezesem PTWK, Kawalerem Krzyża Komandorskiego i
Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, itd. Podsumowując:
ekspertem w dziedzinie kultury, literatury, piśmiennictwa, edytorstwa.
Bardzo żałowałam, że nie spędziłam przy targowym stoliku więcej czasu, ale
przecież na kontakt z twórcą czekali inni czytelnicy.
Przechodzę zatem ad rem. Rafał Skąpski nazwał galicyjskie wspomnienia swej
Babki „Dziwne jest serce kobiece…”. Niezwykle celnie
odczytał rękopisy Zofii Odrowąż-Pieniążek Skąpskiej, o czym świadczy
wybrana fraza ustanowiona tytułem książki. Autorka wspomnień pisanych dla
potomnych, dorastająca pod koniec XIX wieku panienka z dobrego domu, w
omawianym tomie dotarła pamięcią do roku Bitwy Warszawskiej z Cudem nad
Wisłą. Zofia Skąpska wynurzyła się ze starannie prowadzonych zeszytów jako
osoba światła, oczytana, pracowita, gospodarna,
doskonała żona i matka (wychowała siedmioro dzieci), ale także
pianistka, działaczka, pisarka i oczywiście
patriotka. Jednocześnie kobieta bardzo dojrzała, podążająca własną
drogą, odporna na ciosy, która z pewnością może stać się wzorcem dla
nas – kobiet współczesnych.
piątek, 25 czerwca 2021
Cuda architektury Polski
Kurs historii i teorii architektury
Logiczna struktura rozdziałów obejmuje warunki rozwoju stylu, jego cechy charakterystyczne, chronologię wydarzeń, dzieła architektoniczne oraz przegląd… zakonów. Ponadto przedstawiono wybitnych architektów polskich i europejskich, znane postaci z dawnych czasów oraz wyjaśniono pojęcia powiązane z głównym tematem. Dzieje polskiej architektury rozpoczęto od prezentacji stylu romańskiego, przez gotyk, renesans, barok, rokoko, klasycyzm, historyzm, eklektyzm, secesję, aż do czasów współczesnych. Chronologiczne ujęcie treści pozwoliło także na ukazanie klejnotów polskiego budownictwa na innych płaszczyznach, np. prezentując główne typy architektury: sakralną, rezydencjonalną, obronną, miejską, industrialną, itp. Autorzy tej poglądowej publikacji starali się w przestrzeni ograniczonej objętością albumu przekazać czytelnikom krótki kurs historii i teorii architektury (przede wszystkim Polski). Zwrócili uwagę na umowność podziału na epoki i style w sztuce, uwarunkowane określoną lokalizacją i zdeterminowane czasami funkcjonowania.
niedziela, 13 czerwca 2021
Ginące rzemiosło
Leonard Rosadziński
WTPK - 2011
Artystyczna Oprawa Książki
O Leonardzie Rosadzińskim pisałam już odnosząc się do jego publikacji
zatytułowanych „Poszukiwacz, czyli niezwykli ludzie i stare książki”
oraz „Bibliofile – ich życie, pasja i stare woluminy”, jednakże jest
to postać tak interesująca i wielowymiarowa, że poświęcę jej
jeszcze kilka zdań. Tym razem pretekstem będzie pierwsza część trylogii
miłośnika książek, tj. „Ginące rzemiosło. Śladami poznański introligatorów”, będąca skutkiem ubocznym pewnej autorskiej wystawy. Ale po kolei…
W
połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku Leonard Rosadziński połknął bakcyla
sztuki introligatorskiej i zaczął gromadzić literaturę fachową, uczyć
się trudnego rzemiosła ręcznej oprawy książek, a nawet urządził w domu
pracownię introligatorską. Zainteresowały go zabytkowe
maszyny i narzędzia
potrzebne do pracy, przystąpił więc do ich poszukiwania i
zakupów. Z czasem maszyn tych było więcej i więcej. Tym sposobem powstała
tzw. „Wystawa Rzemiosła Introligatorskiego i Artystycznej Oprawy
Książki” (otwarta w roku 2007), której pomysłodawcą, wykonawcą, kuratorem i
kustoszem był Leonard Rosadziński. Dopełnieniem zaś tej ekspozycji jest
niniejsza pozycja traktująca o „Ginącym rzemiośle” napisana przez
bibliofila, antykwariusza i introligatora-samouka,
który podążając kilkanaście lat „Śladami poznański introligatorów”
przelał na papier całą istotę i historię poznańskiego rzemiosła służącego
oprawie książek.
Poczynając od XVI wieku przeprowadził czytelników
przez burzliwe dzieje poznańskiego introligatorstwa, jego
organizacji – cechów, izb, spółdzielni i organu prasowego –
„Polskiej Gazety Introligatorskiej”. Opowiedział o trudnej drodze
adeptów zawodu od ucznia, przez czeladnika do mistrza,
do opanowania tajników sztuki „oprawczej”. Poruszył temat
współpracy i dzielenia się efektami swych działań podczas zjazdów,
wystaw, konkursów czy dnia patrona – św. Celestyna.
Ogólnopolskim Konkursom Introligatorskim „Na najpiękniej oprawioną książkę” poświęcił osobny rozdział.
Wędrujący czeladnicy introligatorscy
W pamiętnikarskiej części albumu autor podzielił się z czytelnikami
wspomnieniami ze spotkań z przedstawicielami prestiżowego zawodu lub
z ich potomkami. Następnie zaprezentował biogramy ponad dwudziestu
mistrzów poznańskiego introligatorstwa. Na zakończenie tomu umieścił
Indeksy i Spisy z adresami właścicieli zakładów, z listą
członków cechów i sekcji introligatorskich, z indeksem nazwisk oraz
bibliografią. W niezwykle wartościowych
przypisach skrupulatnie odnotował odniesienia do materiałów
źródłowych.
Leonard Rosadziński zawarł w swym tekście niespodziewanie
dużą ilość informacji, nadając im przystępną formę
gawędy zabarwionej emocjami wywołanymi przeżyciami związanymi z
obcowaniem z osobami nietuzinkowymi – pasjonatami o bogatych
doświadczeniach zawodowych i życiowych. Podkreślił wspólne elementy
życiorysów rzemieślników, a więc nauka zawodu i
praktykowanie u mistrza, uruchamianie własnego zakładu i
odbudowywanie warsztatu po wojennych zniszczeniach, szkolenie uczniów
oraz działalność społeczna i zawodowa.
Jak ustalił Leonard
Rosadziński poznańscy introligatorzy współpracowali z wiodącymi w
Wielkopolsce instytucjami kultury, jak Biblioteka Uniwersytecka,
Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Kórnicka, księgarniami, wydawnictwami
oraz instytucjami religijnymi. Większość mistrzów przekazywała swą wiedzę
własnym dzieciom, kształciła ich umiejętności, a później powierzała
warsztaty. Nierzadko, ten szlachetny zawód uprawiało kolejne pokolenie
starych mistrzów – ich wnuki. Zdarzały się również
firmy rodzinne (Lewandowscy, Bródki, Kaliszewscy), albo krewni
pracowali niezależnie od siebie. Interesujący jest wachlarz
zainteresowań, jakie przejawiali introligatorzy – obok tych bliskich
profesji, jak pisanie artykułów, a nawet książek czy paranie się
kaligrafią pojawiły się zgoła inne np. entomologia czy wioślarstwo.
Niezwykle interesujące akapity traktują o
wędrówkach czeladników w poprzednich wiekach, celem doskonalenia
swego rzemiosła. Materialnym dowodem owych „wyjazdów służbowych” jest
unikalna „Wander Buch” – „Książka wpisów wędrujących czeladników introligatorskich. Poznań
31 VII 1854 – 8 V 1884”. Zawiera ona 806 wpisów czeladników odwiedzających Poznań w poszukiwaniu
pracy oraz 183 posiedzenia Stowarzyszenia Introligatorów. Naturalnie księga
– świadek dziejów – jest manuskryptem w przepięknej
artystycznej oprawie z ciemnobrązowej skóry cielęcej ze złotymi
dekoracjami.
niedziela, 6 czerwca 2021
Ciechocinek. Ilustrowany spacerownik po mieście
Aldona Nocna, Marcelina Malinowska
2016
Ciechocinek uzdrawia poTĘŻNIE
„Ilustrowany spacerownik po mieście” z ilustracjami Marceliny Malinowskiej i
tekstami Aldony Mocnej (przetłumaczonymi na język angielski przez Dorotę
Pilas) stanowi znakomity „produkt” służący promocji perły polskich uzdrowisk –
Ciechocinka. Znalazłam w nim zestaw informacji charakterystycznych dla tego
rodzaju wydawnictw turystycznych, począwszy od podstawowych danych
geograficznych, przez dzieje miejscowości, mapy tematyczne – opisy i mapy
atrakcji turystycznych, zabytków, parków, obiektów kulturalnych,
rekreacyjnych, sportowych aż po sanatoria, hotele i pensjonaty. W oddzielnym
rozdziale autorka przybliżyła czytelnikom istotę fenomenu Ciechocinka –
unikalne tężnie, warzelnię, fontannę Grzybek, służące uzdrowiskowemu
lecznictwu i ogólnodostępnej klimatoterapii, których działanie oparte jest na
solankach, zawartych w tutejszych źródłach. Wszak „Ciechocinek uzdrawia
poTĘŻNIE”!
Ilość i różnorodność atrakcji rozmieszczonych na powierzchni
zaledwie 15 km kwadratowych jest w Ciechocinku imponująca: 6 parków i
ukwieconych skwerów, 3 największe w Europie tężnie, 40 sanatoriów, hoteli i
pensjonatów, 30 zabytkowych obiektów i pomników, 4 unikalne fontanny, muzea,
galerie oraz specyficzne dla kurortu budowle. Rozpoznawalne w całej Polsce
ciechocińskie budynki, skarby architektury drewnianej, to Teatr Letni, Muszla
Koncertowa, Pijalnia Wód Mineralnych (Krystynka), Kursal oraz budynki murowane
takie, jak Łazienki, Dworzec Kolejowy, Dworek Prezydencki, gmach
Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Ciechocinek.
Ekscentrycy
Publikacja miłośniczek Ciechocinka przedstawiła stację klimatyczną w pigułce,
w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Polonistka, dokumentalistka kurortu, Aldona
Nocna opracowała już wcześniej dwie pozycje: "Ciechocinek - tydzień w czarującym mieście" oraz "Spacerkiem po Ciechocinku - przewodnik". I tym razem oprowadziła czytelników po uzdrowisku i ze swadą zaprezentowała jego
osobliwości. Absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Marcelina Malinowska
stworzyła swe nieco baśniowe grafiki ciechocińskich cudów patrząc na nie
świeżym okiem. Na uwagę zasługują także czytelne mapy zabytków, terenów
zielonych oraz bazy noclegowej i sanatoryjnej naszego zdrojowiska z
pomysłowymi, intuicyjnymi znakami kartograficznymi i legendami.
Do mojej
opinii na temat rzeczonej publikacji dodam jednak łyżkę dziegciu. W rozdziale
pierwszym zabrakło mi legendy o powstaniu nazwy miasta od imion pary
zakochanych – Ciecha i Ciny. A w całym tekście chciałabym ujrzeć więcej
nazwisk wybitnych osób goszczących w naszym mieście-inhalatorium (również
Ekscentryków).
„Ilustrowany spacerownik po mieście” Ciechocinku z
pewnością można uznać za wysmakowane wydawnictwo informacyjne i artystyczne,
które z powodzeniem pełni funkcje marketingowe uzdrowiska, liczącego sobie już
185 lat!
piątek, 4 czerwca 2021
Z polskiego domu
Joanna Puchalska
MUZA 2021
Narodowa przeszłość
„Z polskiego domu” wywodzili się „Wybitni potomkowie ziemiańskich rodzin”, których niezwykłymi losami zajęła się Joanna Puchalska. Autorka,
historyk sztuki, poświęciła swe poprzednie prześwietne publikacje
historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ukazując je z perspektywy
biografii Polek i Polaków hołdujących maksymie „Noblesse oblige”. Wystarczy
wspomnieć takie tytuły, jak „Dziedziczki Soplicowa”, „Kresowi Sarmaci”, „Polki, które zadziwiły świat”, „Polki, które zmieniły wizerunek kobiety” czy „Wilczyce z Dzikich Pól”. Bohaterami swej ostatniej książki
uczyniła przedstawicieli rodów Sapiehów, Tarnowskich,
Romerów i Żurowskich, którym „wiatr historii rozproszył dziedzictwo pokoleń” (Maria Tarnowska). Dzięki doskonałemu wyborowi postaci, podporządkowanemu
tezie tomu, literatka opowiedziała czytelnikom heroiczne i zawikłane dzieje
naszej Ojczyzny, utrwalając je w polskiej pamięci zbiorowej.
Narodowa przeszłość, przedstawiona w rzeczonej publikacji, składała się z elementów wspólnych
dla większości ziemiańskich i arystokratycznych rodzin, które jako ofiarę na
ołtarzu miłości ojczyzny złożyły swoją młodość, szczęście, talenty czy
wreszcie życie. Opowieści pisarki przypomniały o
patriotycznej działalności czasu zaborów, o
popowstaniowych represjach, o wskrzeszeniu Polski z
historycznego niebytu, o odbudowie polskiej państwowości, o
heroicznych czynach w walce z okupantami, o
Pawiaku, Majdanku, Ravensbruck, Katyniu, o rozpaczliwej
emigracji lub odnajdywaniu się w
pojałtańskiej komunistycznej Polsce.
Polskie domy
Joanna Puchalska dogłębnie przeanalizowała rolę
polskich domów, z których pochodzili jej bohaterowie, w kształtowaniu
ich późniejszych dróg życiowych. Pochylając się nad przeszłością
herbowych rodzin, które wydały znakomitych potomków, przybliżyła ich
zasługi dla Rzeczypospolitej sięgając aż do wieków średnich.
Rozważając przesłanki godnych postaw życiowych przedstawicieli szlacheckich
rodów pisarka zwróciła uwagę na kluczowe znaczenie wpływu, jaki na duszach i
umysłach młodych wywierali ich rodzice. Zauważyła także inne
ważne osoby z otoczenia młodzieży, której późniejsze przekonania i
postępowania były od nich zależne, szczególnie, gdy zabrakło któregoś z
rodziców.
Jak dowiodła autorka, patriotyczna
atmosfera domu rodzinnego młodych ziemian i arystokratów oraz
staranne wykształcenie poszerzające horyzonty myślowe musiało
zaowocować społeczną działalnością, pełnieniem zaszczytnych funkcji czy
bohaterską walką o wolność ojczyzny. Moją uwagę przyciągnęły wrodzone
cechy charakteru i nabyte umiejętności, dzięki którym postaci
z książki Joanny Puchalskiej sprostały wyjątkowym zadaniom, jakie
stawiało przed nimi przeznaczenie. Dwudziestoparolatek (Sapieha) z
powodzeniem zarządzał kilkunastoma tysiącami hektarów majątku,
prawnik (Romer) służył w Legionach Piłsudskiego, piękna hrabina
(Tarnowska) pracowała jako agentka wywiadu, twórca Domowej Kroniki Dzikowskiej (Tarnowski) dwukrotnie pełnił funkcję
rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a młode małżeństwo (Żurowscy)
stworzyło firmę tkacką o światowej renomie.
środa, 21 kwietnia 2021
Życie codzienne arystokracji
Maja i Jan Łozińscy
PWN - 2020
Miejsce akcji
„Codzienność, obyczaje, święta, zabawy”
charakterystyczne dla życia „W ziemiańskim dworze” barwnie opisała Maja
Łozińska w pięknie przygotowanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN książce z
2010 roku. Kilka lat później państwo Maja i Jan Łozińscy pochylili się nad
„Życiem codziennym arystokracji”, a ich studium ten sam edytor
umieścił w serii „W przedwojennej Polsce”. Tak, jak odmienne było
życie ziemiaństwa i polskiej arystokracji, tak i różnią się obydwie
publikacje. Codzienności magnaterii nie determinowały zmieniające się
pory roku, a zatem nie było konieczności nadawania opracowaniu struktury
uwzględniającej „czas akcji”. Kryterium zorganizowania treści książki o
wyższych sferach uczyniono więc „miejsce akcji”, rozumiane jako
pomieszczenia rodowej rezydencji. W naturalny sposób, z kolejno
opisywanymi wnętrzami historycy związali typowe
aktywności możnowładców. Dzięki harmonijnej kompozycji tekstu
lektura sprawiła mi dużą przyjemność, a lekkie pióra autorów
pozwoliły się nią z zadowoleniem delektować. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam
się po następnej przeczytanej przeze mnie pozycji o podobnej tematyce
żadnych rewelacji, które na świeżo wzbudziłyby moje zainteresowanie czy
zaskoczyły innowacyjnym ujęciem. Jakże trafne okazało się w tym przypadku
sugestia „Nie oceniaj książki po okładce”.
Czytelną konstrukcję treści dopełniono ilustracjami pochodzącymi z
Narodowego Archiwum Cyfrowego. Czarnobiałe zdjęcia przedstawiają
postaci arystokratów (m.in. fotografie Walerego Rzewuskiego),
reprodukcje obrazów (z czasów przedfotograficznych) pędzla słynnych malarzy
– Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego,
Juliana Fałata, Henryka Rodakowskiego oraz ryciny i litografie
prześwietnych rezydencji. Graficzna oprawa tomu z doskonale wpisującymi się
w tekst wizerunkami pałacowych wnętrz dodaje szerszego kontekstu opisywanym
zdarzeniom.
Codzienność i świętowanie
Nieco wstydliwe kwestie związane z dbałością o higienę czy urządzaniem toalet omówiono przy okazji odwiedzenia sypialni i garderoby. Zagadnienia te spychano na dalszy plan przez priorytetowe sprawy ubiorów (sprowadzanych nawet z zagranicy) i nadążaniem za światową modą. Tak prozaiczne codzienne czynności jak, spożywanie pokarmów (W jadalni) , spanie, ubieranie czy toaleta nabrały na kartach opracowania głębszego wymiaru. Wszystkie bowiem działania szły w parze z uświęconym przez wieki rytuałem, normami, zwyczajem. Powszednie zajęcia arystokratów determinowała ich płeć, a jakiekolwiek odstępstwa nie były mile widziane.
piątek, 19 marca 2021
Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce
Marek Gaworski
ARKADY - 2019
Konserwacja, restauracja, rekonstrukcja
Potężna publikacja wydawnictwa Arkady zatytułowana
„Najpiękniejsze zamki, pałace i dwory w Polsce” dostarcza
katalog kilkuset zabytkowych budowli mieszkalnych i obronnych
znajdujących się na terenie naszego kraju. Autorem tekstu i zdjęć jest Marek
Gaworski, twórca wielu albumów, książek i przewodników na temat
architektury rezydencjalnej, szczególnie tej śląskiej. Zamieszczone
autorskie fotografie przedstawiają budowle od wewnątrz, z ich
imponującym wyposażeniem sprzed laty, jak i skromniejszym, bo teraźniejszym.
Prezentowane zewnętrza zabytków architektury, rejestrowane nawet z
perspektywy drona, dają także ogólny ogląd otoczenia obiektu. Obok
aktualnych wizerunków w albumie występują ilustracje archiwalne, w tym
ryciny z epoki. Niestety, nie wszystkie grafiki oddają piękno prezentowanych
obiektów (np. Pałac w Galinach czy Koszęcinie), a w niektórych
przypadkach nie ukazują najbardziej charakterystycznych cech budowli (np.
zamek w Szamotułach, dwór w Szafarni, zamek w
Uniejowie). Opisy prezentowanych siedzib zawierają
lakoniczne informacje na temat ich powstawania, architektury,
obecnego stanu i przydługą (moim zdaniem) listę kolejnych właścicieli.
Pomimo bardzo okrojonej przestrzeni tekstowej, autorowi udało się zamieścić
interesujące wiadomości o początkach i końcach budowli, które niszczone były
podczas wojen, najazdów (np. szwedzkich) oraz licznych
pożarów. Dzieje rezydencji można zatem skwitować ciągiem zdarzeń:
budowa, niszczenie, odbudowa, dewastacja, przebudowa, popadanie w ruinę lub
renowacja. Lektura albumu Marka Gaworskiego uświadomiła mi, jak wiele z
podziwianych przez nas obecnie „zabytków”, to całkiem udane, ale tylko
rekonstrukcje zniszczonych budowli (np. zamek w
Tykocinie, pałac Branickich w Białymstoku, zamek
Tropsztyn). Szczególnie bolesna jest dla nas zagłada siedzib
szlacheckich i arystokratycznych rozpoczęta agresjami z pierwszego i
siedemnastego września 1939 roku, a trwająca podczas hitlerowskiej i
sowieckiej okupacji, aż po późne lata pięćdziesiąte XX wieku.
Muzea, hotele, instytucje, prywatne posiadłości
Pasjonat rezydencji i budowli obronnych przekazał
czytelnikom swego przewodnika garść informacji w kwestii aktualnego
wykorzystania owych obiektów. Spośród wybranych do albumu budowli
większość z nich mieści muzea, hotele,
instytucje publiczne i edukacyjne, a część pozostaje w
prywatnych rękach. Niestety, znaczny odsetek zabytków architektury
chyli się ku upadkowi (dwór w Nienadowej) lub wręcz stanowi
ruinę (pałac w Runowie Krajeńskim). Analiza danych
przedstawionych przez autora pozwala na wyciąganie wniosków bądź stawianie
pytań, co do powojennych losów naszego materialnego dziedzictwa narodowego. Jedna z nasuwających się konkluzji: dwory i pałace zajmowane
podczas okupacji przez Niemców lub po wojnie mieszczące szkoły, zazwyczaj
dawały budynkom szansę na ocalenie przed dewastacją lub
unicestwieniem – chyba, że dostały się pod władzę bolszewickiej dziczy.
Pozostaje do rozstrzygnięcia delikatna kwestia:
Popegeerowskie sentymenty do dziś sankcjonują obecność w ziemiańskich
siedzibach instytucji o charakterze rolnym: stacje uprawy rośli
(pałac w Oleśnicy Małej), hodowli zarodowej (pałac w Garzynie)
czy ośrodki doradztwa rolniczego (pałac w Boguchwale) – przypadek czy
postkomunistyczna spuścizna? Cieszy natomiast fakt, że prywatni
inwestorzy - właściciele historycznych budowli, po ich skrupulatnej
renowacji, umieszczają w nich instytucje użytku publicznego, w tym
kulturalne, tworząc niekiedy kompleksowe rozwiązania (np. zamek w
Nidzicy).