wtorek, 2 marca 2021
Profesor Weigl i karmiciele wszy
niedziela, 31 stycznia 2021
Biała Dama w gorsecie mitów i legend
A. Falk, M. Potocka, M. Potocki
Rzecz o Teofili z Działyńskich
Postępowa białogłowa
czwartek, 19 listopada 2020
Andrzej Grzybowski. Polski historyzm współczesny
Maciej Loba
Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu - 2008
Polski historyzm współczesny
Polski historyzm współczesny przejawił się w wybitnej postaci Andrzeja
Grzybowskiego, który obdarowany licznymi talentami, nie zakopał ich, lecz
harmonijnie rozwijał. Spełniał się jako aktor, znawca koni i jeździec,
rysownik i kaligraf, projektant wnętrz, a nade wszystko architekt. Spektrum
przedsięwzięć i zadań, których z powodzeniem podejmował się, wywołuje mój
niekłamany podziw i budzi należny mu szacunek. Pod wpływem fascynacji
dzisiejszym człowiekiem renesansu Maciej Loba popełnił jego monografię w
albumowym wydaniu. Opatrzono ją pokaźną ilością materiałów graficznych –
archiwalnych i współczesnych fotografii i perfekcyjnych szkiców ilustratora.
Dużą przyjemność czerpią czytelnicy z oglądania rysunków artysty, zaprawionych
akwarelą, ujmujących dekoracyjne detale wykończenia, jak i całość budowli
widzianą z różnych stron świata. Już tylko te kompozycje mogłyby stanowić
podstawę do uznania artyzmu Andrzeja Grzybowskiego. Wizualizacje koncepcji
architekta urzekają pięknem, precyzyjną kreską oraz wykaligrafowanymi opisami,
nierzadko przyprawionymi szczyptą humoru, jak chociażby tekst „po prostu nie
zmieściły się na rysunku” albo „projekt przed-przed-wstępny”.
Witruwiańska triada i doktryna nieinterwencjonizmu
Osiągnięcia
i warsztat bohatera publikacji to nie jedyna warstwa opracowania historyka
sztuki. W drugiej, bardziej ogólnej, autor podał wykładnię zjawiska historyzmu
przejawiającego się w postaci tzw. neostylów (neoromanizm, neogotyk,
neorenesans, neobarok) oraz stylu eklektycznego. Celem tego wyjaśnienia było
osadzenia naszego twórcy w dziejach historyzmu w Polsce i na świecie. Maciej
Loba przeanalizował społeczno-polityczne uwarunkowania popytu na budowle
stylem odwołujące się do tradycji. Dla nowej architektury „rezydencjonalnej”
istotną rolę odgrywa wygląd, który „ma wyrażać stabilizację, manifestować
nieodwracalność zaszłych zmian, sugerować trwałość” klasy milenijnych
Wokulskich.
Bardzo interesująca część książki poświęcona została
specyfice dziejów polskiej architektury w okresie powojennym, gdy skala
zniszczeń wszelkich budowli (w tym zabytkowych) burzyła dotychczasowy porządek
(architektoniczny sic!). Potrzeba rychłej odbudowy kraju, także zabytków,
wywołała dyskusję o konieczności częściowej rezygnacji z założeń
konserwatorskiej doktryny nieinterwencjonizmu. W praktyce oznaczało to
sprzyjanie nadużywaniu metody rekonstrukcji nad restauracją obiektów
historycznych. W kończącym album podsumowaniu autor ustosunkował się do
kondycji i perspektyw tradycyjnej architektury w XXI wieku. Zwrócił uwagę na
konieczność nienaruszania zasad ponadczasowej witruwiańskiej triady
(trwałości, użyteczności i piękna), lecz dostosowywania ich do aktualnych
warunków.
W związku z powyższym bliżej zainteresowałam się tzw. Kartą
Wenecką ustalającą zasady ochrony i opieki nad zabytkami architektury. Dzięki
omawianej lekturze potrafię dostrzec różnice między konserwacją, restauracją a
rekonstrukcją zabytku, który winien posiadać wartości historyczne, artystyczne
i naukowe.
Docenić należy ogrom pracy, jaką wykonał Maciej Loba
przygotowując monografię nietuzinkowego artysty powołującego do życia wytwory
swej wyobraźni i talentów. O rzetelności i rozmiarach przeprowadzonej kwerendy
źródłowej świadczą przypisy zawierające nie tylko uzupełniające wyjaśnienia,
ale także obszerne przytoczenia z bogatych i interesujących materiałów
źródłowych. Natomiast sporządzona bibliografia obejmuje, poza wydawnictwami
zwartymi i ciągłymi, wykaz katalogów i źródeł z prywatnych archiwów oraz listę
stron internetowych.
niedziela, 15 listopada 2020
Migawki wspomnień
Mieczysław Pruszyński
Ostatnia książka, jak ostatnia walka
Wielce urozmaicona książka Mieczysława Pruszyńskiego, którą nazwał „Migawki wspomnień”, jest owocem równie, a może jeszcze bardziej, urozmaiconych dziewięćdziesięciu pięciu lat jego życia. Mieczysław Ursyn-Pruszyński z Pruszyna h. Rawicz urodzony w Wolicy Kierekieszyna (obecnie terytorium Ukrainy) przeżył dwie wojny światowe, kilka rewolucji, okupacji i wyzwoleń ojczyzny. Jego życiorys obfitował w spektakularne wydarzenia, nieoczekiwane zmiany miejsc, niecodzienne spotkania, nie dziwi więc forma wspomnień – na czternaście części książki złożyło się niemal dwieście rozdziałów. Każdy z nich poświęcony został konkretnemu zagadnieniu, opisanemu w niezwykle rzeczowej i wyrazistej formie. Oszczędny w słowach styl pisarski wspomnień przywodzi na myśl język wojskowych raportów czy wojennych meldunków, zupełnie pozbawiony sentymentalnych wypowiedzi i wyszukanych sformułowań. Prosty, klarowny sposób wysławiania się ułatwia lekturę „Migawek”, w przeciwieństwie do znacznej ilości nazwisk, miejsc, faktów, jakie dociekliwy czytelnik stara się przyswoić, aby móc swobodnie poruszać się w świecie doświadczeń Mieczysława Pruszyńskiego. Doświadczeniami tymi można by obdarzyć życiorysy kilku osób lub napisać scenariusz serialu dla wymagającego kina akcji.
Pod znakiem wojny i rewolucji
Pisarz w chronologicznym porządku odtworzył etapy swej podróży przez życie. Poczynając od wojennej ucieczki ze stron rodzinnych, przez edukację w Zakładzie ojców Jezuitów w Chyrowie, w Korpusie Kadetów we Lwowie do studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie na wydziale prawa i ekonomii (tamże doktoryzował się w 1939 roku). Następnie odbył służbę wojskową i pracował w centralnych instytucjach przemysłowych i handlowych. Okres II wojny światowej dla Mieczysława Pruszyńskiego nie skończył się na udziale w kampanii wrześniowej. Walczył m.in. w ramach Brygady Podhalańskiej na wielu frontach europejski i afrykańskich. Przystąpił do lotniczych szkoleń w Kanadzie i Anglii, by dołączyć do bojowego Dywizjonu 305. Powojenne losy to dla autora praca w państwowych przedsiębiorstwach, centralach, Ministerstwie Handlu Zagranicznego oraz pomnażanie swego majątku. Ostatnie ćwierćwiecze Mieczysław Pruszyński poświęcił promocji polskiej kultury, obejmując mecenatem młodych, zdolnych twórców i tworząc fundacje, finansując stypendia i udzielając dotacji na nagrody. Jednocześnie prowadził szeroko rozumianą działalność publicystyczną i pisarską.
niedziela, 1 listopada 2020
Mistrzowie kabaretu. Marian Hemar i Fryderyk Jarosy
Anna Mieszkowska
Wydawnictwo Zwierciadło – 2016
Polacy ochotniczy amatorzy
Anna Mieszkowska podjęła próbę połączenia dwóch światów: lwowskiego Żyda – Jana Mariana Hescheles, znanego jako Marian Hemar oraz pół Węgra, pół Austriaka - Fryderyka Franciszka Jarosy’ego, którzy spotkali się w Warszawie w połowie lat dwudziestych XX wieku. Życiorysy obydwu Mistrzów Kabaretu obfitowały w spektakularne wydarzenia, miejsca o historycznym znaczeniu, relacje z nietuzinkowymi osobami (szczególnie kobietami). Obok tych artystów przetoczyły się zbrojne rewolucje, wojny światowe, krwawe okupacje; zmieniały się granice państw, ojczyzn z wyboru i ojczyzn z konieczności. Osobliwością, jaką dostrzegła pisarka było to, że obaj czujący się Polakami twórcy urodzili się poza obecnymi granicami Polski i umarli również poza jej granicami, nie przestając uznawać się za Polaków.
Polska wciąż jest blisko
Obaj ci „Polacy ochotniczy, Z zaciągu, nie z poboru” pochodzili „z pokolenia, które wyrosło na literaturze”. Ich patriotyzm wyrażał się również w szacunku dla polszczyzny, jaką przez całe życie pasjonowali się, a która brzmi nawet w najprostszych frazach „Serce się kraje, gdy się kraj ma w sercu”, czy w pięknych wierszach z nie pozostawiającą żadnych wątpliwości deklaracją „Moją ojczyzną jest polska mowa, słowa wierszem wiązane”. Ich powojenną ojczyzną stała się emigracja, a każdy z Mistrzów Kabaretu mógł powiedzieć o sobie
„Nie idę z biegiem mody,
na żadne jakieś ugody
Z żadnymi r e ż y m i e s z k a m i”.
Fryderyk Jarosy dodałby jeszcze
„I jestem Jarosy. Ten sam, co byłem.
To świat się zmienił, ale ja się nie zmieniłem”,
a Marian Hemar stwierdziłby nostalgicznie „Dom jest daleko. Polska wciąż jest blisko”.
niedziela, 25 października 2020
Cień ojca na tle tężni
Od Korpusu Ochrony Pogranicza do szarej "Pobiedy"
Ciechocinek był wtedy malutki


wtorek, 15 września 2020
Taniec na wulkanie
Daisy Hochberg von Pless
Czego Daisy nie przemilczała
„Taniec na wulkanie” to pierwszy tom wspomnień autorstwa Daisy Hochberg von Pless, opublikowanych w 1928 roku. Drugi pt. „Lepiej przemilczeć” ukazał się w 1931 r., a ostatni zatytułowany „Co przemilczałam” w roku 1936. Trylogia ta w dużej mierze opierała się na prowadzonych przez księżnę prywatnych pamiętnikach oraz jej licznej korespondencji z członkami szeroko rozumianej rodziny i wielkimi tego świata. Dzieje angielskiej arystokratki wydanej za mąż za potomka trzeciego rodu Niemiec, jakie wyłoniły się z kart książki, nie były jednak historią jak z bajki. Młoda angielska narzeczona napisała później „nie zdawałam sobie wówczas z tego sprawy, że zostałam po prostu kupiona”. Pani na zamkach w Książu i Pszczynie posiadała wszystko i mogła wszystko. No, prawie wszystko… Jej małżeństwo z Janem Henrykiem XV Hochbergiem von Pless nie było szczęśliwe, ale przetrwało trzydzieści lat i dało rodzinie trzech wspaniałych synów - Hansela, Lexela i Bolka - (córka zmarła w niemowlęctwie). Niestety, zakończyło się rozwodem."Dałam rannym szampana"
Jedna z najpiękniejszych dam ówczesnej Europy była kobietą wyjątkową i takież samo było jej życie. Pisane przez Daisy von Pless pamiętniki stanowią nieoceniony materiał źródłowy dla historyków. Zawierają one obraz życia kobiety poślubionej pruskiemu księciu, relacje z rodzinnych wydarzeń, licznych podróży po Europie i świecie, a także zakulisowych intryg, rozmów, działań. Co więcej, przedstawiono w nich sytuację polityczną w Europie w przededniu wybuchu Wielkiej Wojny i w jej trakcie. Jakże trafnie w lipcu 1914 roku Daisy von Pless przestrzegała „wszyscy tańczycie na wulkanie” (stąd tytuł omawianego polskiego wydania). Kompleksowe ujęcie tematyki epoki fin de siècle przez światłą i inteligentną osobę, a nade wszystko świadka i uczestnika życia społecznego i politycznego na szczytach Europy wydają się być głównym walorem publikacji. Miejscami wspomnienia księżnej wydają się zbyt infantylne, gdy przewiduje, iż „każdy, kto przeczyta książkę, polubi mnie”. W zwrotach typu „Ponownie ostrzegam cesarza” czy „Zwróć Alzację i Lotaryngię Francuzom, Wasza Wysokość” pojawiały się natomiast zwiastuny dowodzące przesadnego mniemania księżnej w kwestii własnej sprawczości. Szczerość autorki pozwoliła nam, czytelnikom, ujrzeć pojawiające się niekiedy jej oderwanie od rzeczywistości, nawet tej wojennej, w której w pewnym sensie uczestniczyła. Podczas wizyty w szpitalu dla wojskowych „Dałam rannym szampana… i zaproponowałam wino dwa razy w tygodniu”. No, cóż, jej mąż Jan Henryk XV Hochberg ciągle jej powtarzał, aby zachowywała się po książęcemu.środa, 12 sierpnia 2020
Zdzisław Tarnowski. Opowieść o panu na Dzikowie


Magdalena Jastrzębska
Biograficzny portret hrabiego
Biograficzny portret Zdzisława hrabiego Tarnowskiego pisarka zaprezentowała używając filtrów życiowych ról, jakie pełnił bohater w swym niezwykle aktywnym życiu, np. polityk, gospodarz, mąż, ojciec, myśliwy. Pozostałe rozdziały ukazały Pana na Dzikowie w szerszym kontekście – rodziny, znajomych, mieszkańców zamku i jego pracowników. Obydwie warstwy biografii doskonale dopełniły się tworząc kompletny portret osoby wybitnej, aczkolwiek niepozbawionej ludzkich przywar. Apodyktyczny, dbający o stroje i wygląd, lubiący pozować malarzom i fotografom, rygorystycznie wychowujący dzieci, korzystający z wielkopańskich przywilejów, ale równocześnie filantrop fundujący placówki pożytku publicznego, gentleman w każdym calu, strażnik dzikowskiej kolekcji sztuki i biblioteki, patriota, który własnym sumptem wystawił pluton konnych w wojnie z bolszewikami 1920 roku.
Autorka ukazała wielowymiarowość postaci Zdzisława Tarnowskiego herbu Leliwa, który po swych przodkach odziedziczył nie tylko ogromne posiadłości i tytuł arystokratyczny, ale przede wszystkim ducha Sarmaty, pana z panów, gdyż „Broń i koń jako emblematy szlacheckiego klejnotu towarzyszyły mu od młodych lat”.
Rytuał, ceremonia, tradycja
Wielce interesujące strony poświęcono jednej z wielu pasji arystokratów, tj. myślistwu, wszak „polowanie stawało się… rytuałem, który poprzez tradycję łączył go z rycerskimi przodkami”. W rozdziale o łowach rozważano różnorodne aspekty tego zjawiska, takie jak proszone polowania, harmonogram łowów, etyka łowiecka, myśliwski ceremoniał, wystawy łowieckie, polowania z naganką czy mordercze polowania per force.
Z bliższych kobiecej części ziemiaństwa zagadnień literatka wybrała karnawały, gdzie kojarzono młodych w pary oraz wyjątkowe śluby i wesela (także kontuszowe). „Trzy krakowskie śluby” wnuczek Katarzyny z Branickich Potockiej to „klasyka gatunku”. Opisy uroczystości tego formatu umieszczano w księgach szlacheckich rodu, np. Domowej Kronice Rodzinnej Tarnowskich.
czwartek, 30 lipca 2020
Był dom...
Anna Szatkowska
Literatura dokumentu osobistego
Ród Kossaków na dobre zagościł na moim blogu CzytamPoPolsku.pl tytułami „Kossakowie – biały mazur”, „Rok polski”, „Simona”, „Kossak nieznany”, „Był dom”. Książki te pozwoliły mi spoglądać na tę zacną rodzinę przez pryzmat jej nieprzeciętnych familiantów, którzy pozostawili nam wszystkim spuściznę materialną w formie dzieł kultury oraz duchową, niewymierną pod postacią niepoślednich dokonań i prześwietnych, niezwykłych życiorysów. Biografie bohaterek wspomnień „Był dom” są tego najlepszym dowodem. Spadkobierczynie malarskich talentów przodków zapisały się w dziejach naszego narodu niezłomnymi charakterami, które w chwili próby dotknęły „ideału życia całkowicie oddanego Słusznej Sprawie”. Dobrze się stało, że Anna Szatkowska postanowiła zadośćuczynić potrzebie poznania przeszłości rodziny, wskazywanej przez jej wnuków. Bowiem przedstawienie autorki, jedynie jako prawnuczki Juliusza, stryjecznej wnuczki Wojciecha, córki Zofii stanowiłoby niekompletną i spłyconą prezentację osoby, zubożoną o jej własne zasługi.Po książkę wnuczki Kossaków sięgnęłam pragnąc dowiedzieć się interesujących rzeczy o dworze w Górkach Wielkich i życiu jego mieszkańców, gości i sąsiadów; o spędzaniu czasu na co dzień i od święta, o wychowaniu i kształceniu dzieci, o kultywowaniu tradycji i pielęgnowaniu polskości. Wszystko to znalazłam na kartach wspomnień, ale otrzymałam znacznie więcej niż się spodziewałam.
Z Górek Wielkich do Powstania Warszawskiego
Wspomnienia córki znanej pisarki były bogate w wydarzenia i niespodziewane zwroty akcji. Relacja z wojennej tułaczki Zofii Kossak i jej córki zawiera dokładne opisy trasy ucieczki z rodzinnego gniazda, na wschód, przed hitlerowskim najeźdźcą, a następnie na zachód przed bolszewickimi barbarzyńcami. Trzecia część lektury zawiera kronikę Powstania Warszawskiego spisaną przez Annę i Ewę – sanitariuszki kompanii „Harcerskiej” batalionu Armii Krajowej „Gustaw”. Popowstańcze losy córki i jej matki ta pierwsza opowiedziała w rozdziale o znamiennym tytule „Wygnanie”. Powojenna poniewierka zawiodła bohaterki do Szwajcarii i Wielkiej Brytanii rozdzielając wspólne losy matki i córki.Wykształcenie i wychowanie młodej panienki stało się zadaniem dla sióstr „niepokalanek” prowadzących pensję dla dziewcząt w dawnej rezydencji Lubomirskich w Szymanowie. W trudnym okresie okupacji „tajne nauczanie” umożliwiało nabywanie wiedzy i umiejętności pomimo zakazów niemieckich władz. Wspólne czytanie lektur (także Zofii Kossak) i spektakle teatralne wspierały patriotyczne kształtowanie charakterów młodych Polek.